perfect strangers
: 06 wrz 2021, 10:53
Outfit
W takie dni jak ten, serdecznie żałuje powrotu do Lorne Bay. Wzięcia sprawy Julii na swoje adwokackie barki. Całego tego rozpierdolnika zwanego pracą z domu i z daleka od ukochanego Melbourne. Pół dnia spędza na telekonferencjach z macierzystą kancelarią, drugie pół na lataniu pomiędzy prokuraturą, sądem, pocztą i urzędem.
Właśnie w gmachu tego ostatniego się znajduje, klnąc pod nosem na australijską biurokrację, na niepotrzebną - jej zdaniem - papierologię, którą musi wypełnić i dostarczyć po raz czwarty do biura ochrony własności intelektualnej, nawet jeśli w obecnej sytuacji, jak zwykle zresztą gdy w jej życiu pojawiają się sytuacje nadzwyczajne, chętnie ucieka w pracę i wymogi prawne dają jej doskonałą wymówkę na zakopanie się na długie godziny w dokumentach, z butelką (po co komu kieliszek?) czerwonego wina pod ręką. Nawet w jej standardach sytuacja lekko wymyka się spod kontroli, pragnie jednak usilnie zapomnieć o wieczorze z Julią i jej szczerych wyznaniach, i alkohol jej w tym pomaga.
Tego dnia jest jednak trzeźwa - a przynajmniej najtrzeźwiejsza od dobrego tygodnia, co powinno być uznane za spore osiągnięcie - akta ledwo mieszczą jej się w rękach i wypełniają jej przepastną torbę po brzegi. Jej cierpliwość jednak się kończy i chyba zapomniała wziąć jeden szalenie ważny papierek z domu…
Wreszcie pęka i bez pardonu podchodzi do czekającego na coś (bądź kogoś) młodego, wysokiego mężczyzny.
”Czy mógłbyś…?” nie kończy, bo od razu wręcza mu tuzin teczek i bierze głęboki oddech, pełen ulgi. Kolejna wada kurczaczej budowy ciała obejmuje niestety niewystarczającą tężyznę fizyczną do dźwigania takich ciężarów, co boleśnie uświadamia sobie gdy teraz rozprostowuje ramiona i lekko się rozciąga. Może powinna zacząć chociaż spacerować? Tak dla zdrowia?
Szybko ruga samą siebie za taką myśl. Może jeszcze kupi wózek na kółkach i oficjalnie ogłosi emeryturę?
Dopiero teraz przygląda się chłopakowi, którego zarzuciła swoimi papierami, wcześniej zbyt zajęta mentalnym psioczeniem na swoją prawniczą rzeczywistość i niedobór alkoholu we krwi. Czarnowłosy jest tak wysoki, że Polly nawet mimo wysokich obcasów musi mocno zadrzeć głowę by spojrzeć w jego ciemne oczy.
”Jordan Pollard, ale mów mi Polly” przedstawia się, po czym na chwilę wyciąga telefon by coś sprawdzić. ”Skoczymy do biura na trzecim, opierdolę te leniwe buły co tam udają, że pracują i potem załatwimy Twoją sprawę, okej?” dodaje i nie czekając udaje się w stronę windy.
nadir al khansa
W takie dni jak ten, serdecznie żałuje powrotu do Lorne Bay. Wzięcia sprawy Julii na swoje adwokackie barki. Całego tego rozpierdolnika zwanego pracą z domu i z daleka od ukochanego Melbourne. Pół dnia spędza na telekonferencjach z macierzystą kancelarią, drugie pół na lataniu pomiędzy prokuraturą, sądem, pocztą i urzędem.
Właśnie w gmachu tego ostatniego się znajduje, klnąc pod nosem na australijską biurokrację, na niepotrzebną - jej zdaniem - papierologię, którą musi wypełnić i dostarczyć po raz czwarty do biura ochrony własności intelektualnej, nawet jeśli w obecnej sytuacji, jak zwykle zresztą gdy w jej życiu pojawiają się sytuacje nadzwyczajne, chętnie ucieka w pracę i wymogi prawne dają jej doskonałą wymówkę na zakopanie się na długie godziny w dokumentach, z butelką (po co komu kieliszek?) czerwonego wina pod ręką. Nawet w jej standardach sytuacja lekko wymyka się spod kontroli, pragnie jednak usilnie zapomnieć o wieczorze z Julią i jej szczerych wyznaniach, i alkohol jej w tym pomaga.
Tego dnia jest jednak trzeźwa - a przynajmniej najtrzeźwiejsza od dobrego tygodnia, co powinno być uznane za spore osiągnięcie - akta ledwo mieszczą jej się w rękach i wypełniają jej przepastną torbę po brzegi. Jej cierpliwość jednak się kończy i chyba zapomniała wziąć jeden szalenie ważny papierek z domu…
Wreszcie pęka i bez pardonu podchodzi do czekającego na coś (bądź kogoś) młodego, wysokiego mężczyzny.
”Czy mógłbyś…?” nie kończy, bo od razu wręcza mu tuzin teczek i bierze głęboki oddech, pełen ulgi. Kolejna wada kurczaczej budowy ciała obejmuje niestety niewystarczającą tężyznę fizyczną do dźwigania takich ciężarów, co boleśnie uświadamia sobie gdy teraz rozprostowuje ramiona i lekko się rozciąga. Może powinna zacząć chociaż spacerować? Tak dla zdrowia?
Szybko ruga samą siebie za taką myśl. Może jeszcze kupi wózek na kółkach i oficjalnie ogłosi emeryturę?
Dopiero teraz przygląda się chłopakowi, którego zarzuciła swoimi papierami, wcześniej zbyt zajęta mentalnym psioczeniem na swoją prawniczą rzeczywistość i niedobór alkoholu we krwi. Czarnowłosy jest tak wysoki, że Polly nawet mimo wysokich obcasów musi mocno zadrzeć głowę by spojrzeć w jego ciemne oczy.
”Jordan Pollard, ale mów mi Polly” przedstawia się, po czym na chwilę wyciąga telefon by coś sprawdzić. ”Skoczymy do biura na trzecim, opierdolę te leniwe buły co tam udają, że pracują i potem załatwimy Twoją sprawę, okej?” dodaje i nie czekając udaje się w stronę windy.
nadir al khansa