One day I will find the right words, and they will be simple
: 04 wrz 2021, 14:32
— siedemnaście —
Pracujące jeszcze na przedniej szybie wycieraczki, trudząc się w walce z nieprzeniknionym deszczem, coraz głośniej wyrażały swe niezadowolenie; kusząca miała być nagła przemiana w mizantropa, którego gorycz wobec świata nakazałby mu powrót do domu. Samochód utkwiony na parkingu przed szpitalem od kilku (a może kilkunastu?) minut w gotowości czekał na prędką ucieczkę — wystarczyło unieść głowę znad kierownicy, która jak dotąd oparta na dłoniach walczyła ze zmęczeniem. I bezradnością, choć Ben uważał, że cała ta rozmowa z Walterem, której główną bohaterką była Mari, to najmniejszy problem. Jakoś się wszystko ułoży, powtarzał sobie. A skoro będzie jakoś, mógł faktycznie unieść głowę, zamrugać zmęczonymi oczyma i ziewając przeciągle, wyłączyć pracujący silnik. Wyszedł też w końcu na deszcz, a wraz z nim wkroczył do szpitala. Nienawiść do tegoż miejsca zdawała się nie niknąć; smutny budynek jawiący się jako piekło na zawsze miał pozostać jego przekleństwem. Uzyskując w recepcji informację o odpowiedniej sali, począł wspinać się schodami na najwyższe piętra. Jak wtedy, gdy przyjechał odwiedzić Judy. Noga prawa, lewa, pomijanie kilku stopni. A potem w sali twarz lekarza mówiącego, że to już koniec. I chociaż teraz było inaczej, bo prócz Mari w pomieszczeniu nie było nikogo, czuł jakiś niezwykle paraliżujący niepokój. Niepewność. Te jego uczucia, które wymuszały w nim wspomnienie śmierci siostry, podsycane naturalnie były przez kwestie bardziej przyziemne. Bo po jednej ciężkiej rozmowie odbytej z Walterem, czekała go kolejna. A on zgodnie z przyrzeczeniem nie mógł wcale Mari zdradzić wciąż nic, choć zdawało się, że sprawa jest przesądzona. Że nie musi już przed Chambers mieć sekretów.
— Musisz mi uwierzyć na słowo, że kupiłem ci pooperacyjny prezent, taką różową pluszową meduzę, całkiem ładną. Tylko zapomniałem ją ze sobą zabrać — rzucił na dzień dobry, z uśmiechem wymuszonym pojawiając się w jej sali. Póki jeszcze mógł walczyć, chciał zrobić wszystko, by przypadkiem Mari nie poruszyła tematu, o którym wolał nawet nie myśleć. — Jak się czujesz? — spytał więc, a nim zdążyła mu odpowiedzieć, postanowił zaatakować ją innymi informacjami. — Zostałem zwolniony, wiesz? Nie chciałem ci mówić wcześniej, ale w sumie od zeszłej soboty jestem bezrobotny. No i ty też, tak właściwie — przyznał z rozbawieniem, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie. Nie chciał by odkryła, jak bardzo negatywnie to wszystko na niego wpływa.
Mari Chambers