pod osłoną nocy
: 03 wrz 2021, 16:48
fifteen
Bez wątpienia są lepsze możliwości na spędzenie sobotniej nocy niż biwakowanie na opuszczonej wyspie Gahdun Island, na obrzeżach Lorne Bay. Nigdy nie przypuszczałby, że jego duma zbuntuje się przeciwko niemu, tamtego wieczoru jednak nie miała wyjścia. Właśnie stał za barem, gdy Washington wszedł do Moonlight. Początkowo, oboje udawali, że się nie znają, jednak kiedy tamten wraz z wlewanymi w siebie procentami, znalazł sobie równie pijane towarzystwo i wszyscy zaczęli przekrzykiwać się na pół sali w jakimś dziwnym i niezrozumiałym sporze, Miles nie miał wyjścia — musiał interweniować. I tak przyszło zmierzyć mu się z osobnikiem, na którego patrzeć nie mógł i nie chciał, każąc mu się zamknąć do jasnej cholery, albo wezwie ochronę. Pewnie rzuciliby się ponownie sobie do gardeł, gdyby nie jedna dziewczyna, która być może pod czarem uroku osobistego Deana, a może z powodu swojego braku inteligencji, która stanęła pomiędzy nimi i rzuciła mu wyzwaniem w twarz — że niby Miles nie przeżyłby ani jednej nocy na Gahdun? Ha! Oczywiście, ślad po dawnej arogancji Vanderberga kazał mu podnieść rękawicę, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy i Washington przyjmie warunki i pojedzie tam z nim. Co prawda, nie miał najmniejszej ochoty na jego towarzystwo, jednak ktoś musiał być świadkiem jego odwagi, a na dodatek, Vanderberg wciąż walczył z pragnieniem, by wrzucić go do najbliższego kanionu — gdyby jeszcze takie były w pobliżu ich miasteczka.
Tak oto umówili się na konkretną godzinę, na rozdrożu dróg za miastem, gdzie obaj zaparkowali swoje auta i dalej ruszyli w pieszą wędrówkę, wzdłuż szlaku. Przez cały ten czas, Miles wyrzucał sobie w głowie, że przystał na taki idiotyzm, ale nie miał zamiaru stchórzyć. Gahdun było niczym więcej jak miejską legendą, bujdą, którą dziadkowie straszyli małe dzieci.
— No idziesz, czy zamierzasz się poddać? — krzyczy za siebie, orientując się w porę, że kroki za nim ucichły. Akurat w momencie, gdy wreszcie znaleźli się na skałach, a teren stał się dość stromy i niebezpieczny. Podtrzymując się dłonią, Miles dość zwinnie wspina się po kolejnych nierównościach, czując morską bryzę uderzającą w niego raz za razem. Zbyt silny wiatr i ciemnogranatowe niebo nie zwiastowało niczego dobrego.
Dean Washington