Wouldn't you like to see something strange?
: 03 wrz 2021, 00:22
/ kiedyś
Co tu robił? Odpowiedź była dość prosta - jego siostra mieszkała w tej dzielnicy. Miała farmę. Andrew, jako dobry starszy brat, uznał, że powinien pomóc jej w kilku obowiązkach. Trochę to trwało, bo okazało się, że może pomóc jej w kilku rzeczach wymagających silnego, męskiego ramienia i nawet nie zauważył, że zrobiło się już ciemno. Mimo wszystko uznał, że wróci pieszo. Czy to dobry wybór? Raczej tak, bo wypił u siostry piwo, a taki nocny spacerek zdecydowanie sprawi, że alkohol wywietrzeje mu z głowy.
Szedł więc sobie przez Carnelian Land i niczym specjalnie się nie przejmował (bo co może stać się takiemu wielkiemu facetowi), kiedy pierwszy raz usłyszał za sobą dziwny odgłos. Zatrzymał się, spojrzał przez ramię, ale nie dostrzegł nikogo w ciemności. Zapewne coś mu się wydawało. Może to tylko jakieś zwierzę. Jakby nie było, akurat tych można spotkać tu więcej, niż żywych ludzi. Ruszył więc dalej.
Nie odszedł jednak zbyt daleko. Znów ten odgłos. Znów szuranie, kroki... Tym razem nawet się nie zatrzymywał, po prostu się obrócił i przez moment szedł tyłem. Kto wie, być może wróciłby tak do własnej dzielnicy, gdyby się nie potknął i nie upadł. O nie. Nie mógł ryzykować. Nie mógł czekać, aż ktoś faktycznie zacznie go gonić. Postanowił być sprytniejszy. Postanowił, że zmyli pogoń ruchem, którego nikt by nie przewidział - postanowił wskoczyć w zboże. Nie miał pojęcia, czy to zboże siostry, sąsiada czy kogokolwiek innego, ważne, że nikt, kompletnie nikt, go tam nie zauważy. Wszedł więc pomiędzy najbliższe łany, starając się cały czas trzymać głowę względnie nisko, żeby nikt go nie dostrzegł. Tyle tylko, że on nie dostrzegł kończącego się zboża. Wyszedł na drogę, a na drodze...
- O kurwa - rzucił odruchowo, bo na kogoś wpadł, a tego kompletnie się nie spodziewał. - Znaczy... O Boże.
Skrzywił się, bo sam już nie wiedział, co będzie lepsze, kiedy wpadło się na organistkę.
Divina Norwood
Co tu robił? Odpowiedź była dość prosta - jego siostra mieszkała w tej dzielnicy. Miała farmę. Andrew, jako dobry starszy brat, uznał, że powinien pomóc jej w kilku obowiązkach. Trochę to trwało, bo okazało się, że może pomóc jej w kilku rzeczach wymagających silnego, męskiego ramienia i nawet nie zauważył, że zrobiło się już ciemno. Mimo wszystko uznał, że wróci pieszo. Czy to dobry wybór? Raczej tak, bo wypił u siostry piwo, a taki nocny spacerek zdecydowanie sprawi, że alkohol wywietrzeje mu z głowy.
Szedł więc sobie przez Carnelian Land i niczym specjalnie się nie przejmował (bo co może stać się takiemu wielkiemu facetowi), kiedy pierwszy raz usłyszał za sobą dziwny odgłos. Zatrzymał się, spojrzał przez ramię, ale nie dostrzegł nikogo w ciemności. Zapewne coś mu się wydawało. Może to tylko jakieś zwierzę. Jakby nie było, akurat tych można spotkać tu więcej, niż żywych ludzi. Ruszył więc dalej.
Nie odszedł jednak zbyt daleko. Znów ten odgłos. Znów szuranie, kroki... Tym razem nawet się nie zatrzymywał, po prostu się obrócił i przez moment szedł tyłem. Kto wie, być może wróciłby tak do własnej dzielnicy, gdyby się nie potknął i nie upadł. O nie. Nie mógł ryzykować. Nie mógł czekać, aż ktoś faktycznie zacznie go gonić. Postanowił być sprytniejszy. Postanowił, że zmyli pogoń ruchem, którego nikt by nie przewidział - postanowił wskoczyć w zboże. Nie miał pojęcia, czy to zboże siostry, sąsiada czy kogokolwiek innego, ważne, że nikt, kompletnie nikt, go tam nie zauważy. Wszedł więc pomiędzy najbliższe łany, starając się cały czas trzymać głowę względnie nisko, żeby nikt go nie dostrzegł. Tyle tylko, że on nie dostrzegł kończącego się zboża. Wyszedł na drogę, a na drodze...
- O kurwa - rzucił odruchowo, bo na kogoś wpadł, a tego kompletnie się nie spodziewał. - Znaczy... O Boże.
Skrzywił się, bo sam już nie wiedział, co będzie lepsze, kiedy wpadło się na organistkę.
Divina Norwood