: 20 wrz 2021, 19:35
Usamodzielnienie się było całkiem fajne i sprawiało, że można było czuć się bardziej odpowiedzialnym, a często również bardziej wartościowym. Miało to szereg zalet, bo pozwalało się uniezależnić. Gdy było się na utrzymaniu rodziców, to nawet będąc dorosłą osobą, nie miało się pełnej swobody — to smutny fakt, który doskonale było widać na przykładzie Bastiana. Sophie nie czuła się na szczęście stłamszona przez matkę, choć pani Hastings zdarzało się czasem nadmiernie martwić o pierwszą i jedyną córkę. Na szczęście Soph mieszkała z przyjaciółką, więc mogła tłumaczyć mamie, że nie jest zostawiona tak całkiem sama sobie. Co więcej, blondynka naprawdę świetnie sobie radziła, choć czasem studia i dwie prace wyzuwały ją kompletnie z sił.
Bardzo możliwe, że nie miał złych zamiarów i generalnie nie był w żaden sposób groźny. Nie miała jednak tej pewności i zwyczajnie bała się mu zaufać. Nic osobistego, bo podobne podejście miałaby do każdej osoby, która wpadłaby w taką furię i rzuciła — bądź co bądź — szalenie dziwną propozycję udawanego związku i to ze ślubem. Nie oszukujmy się, sytuacja była mocno niecodzienna.
Przytaknęła skinieniem głowy, bo rzeczywiście, będzie miał problem z odkręceniem tego, jak się przed nią zaprezentował. Nie postawiła na nim krzyżyka, wiadomo, ale na pewno na wstępie sporo stracił w jej oczach. Gdy jednak rozmawiali, jak teraz, wydawał się całkiem sympatyczny, ale doskonale wiedziała, że to mogła być zwyczajna manipulacja. Nie chciała dać tak łatwo się zwieść.
— Aha, czyli chcesz mi powiedzieć, że w sumie nie masz planu i może będę twoją żoną przez rok, a może do końca życia? — uniosła lekko brwi, zaskoczona tym, że nie miał wszystkiego ogarniętego punkt po punkcie. Chociaż… Może wcale nie powinno jej to dziwić?
Nie wyobrażała sobie reakcji swojej matki. Musiałaby ją okłamać, że to prawdziwy ślub, ale nie byłoby to łatwe. Zawsze miały dobry, wręcz przyjacielski kontakt. Kłamanie, nawet w dobrej wierze, byłoby dla Sophie potężnym wyzwaniem, ale prawdę pani Hastings szybko próbowałaby jej wybić z głowy.
Spojrzała na niego niepewnie. Propozycja była kusząca. Pieniądze zdecydowanie by się jej przydały — nie nie wiadomo jakie kwoty, ale chciała spokojnie żyć. Może nawet mogłaby zostawić pracę albo pracować mniej i skoncentrować się na studiach? Zdecydowanie by jej to odpowiadało, ale na pewno nie za wszelką cenę.
— Ja… Muszę to przemyśleć. To poważna sprawa. I zanim na cokolwiek się zdecyduję, na pewno chciałabym cię lepiej poznać — zastrzegła. — Jestem Sophie.
Może nosiła jakąś plakietkę z imieniem, a może nie. Pewnie parę razy współpracownicy wołali ją po imieniu, ale mężczyzna mógł tego nie zauważyć albo zwyczajnie zapomnieć. Ona nie wiedziała, jak miał na imię, a chętnie by je poznała i… Chciała wiedzieć o nim cokolwiek, poza tym, że pochodził z bogatej, acz chyba nieco problematycznej rodziny. Musiała posiąść jednak o wiele większą wiedzę, jeśli miała przekonująco udawać jego partnerkę, nawet, jeśli nie miało to trwać latami. Chociaż nigdy nie wiadomo!
Bastian Hendrix
Bardzo możliwe, że nie miał złych zamiarów i generalnie nie był w żaden sposób groźny. Nie miała jednak tej pewności i zwyczajnie bała się mu zaufać. Nic osobistego, bo podobne podejście miałaby do każdej osoby, która wpadłaby w taką furię i rzuciła — bądź co bądź — szalenie dziwną propozycję udawanego związku i to ze ślubem. Nie oszukujmy się, sytuacja była mocno niecodzienna.
Przytaknęła skinieniem głowy, bo rzeczywiście, będzie miał problem z odkręceniem tego, jak się przed nią zaprezentował. Nie postawiła na nim krzyżyka, wiadomo, ale na pewno na wstępie sporo stracił w jej oczach. Gdy jednak rozmawiali, jak teraz, wydawał się całkiem sympatyczny, ale doskonale wiedziała, że to mogła być zwyczajna manipulacja. Nie chciała dać tak łatwo się zwieść.
— Aha, czyli chcesz mi powiedzieć, że w sumie nie masz planu i może będę twoją żoną przez rok, a może do końca życia? — uniosła lekko brwi, zaskoczona tym, że nie miał wszystkiego ogarniętego punkt po punkcie. Chociaż… Może wcale nie powinno jej to dziwić?
Nie wyobrażała sobie reakcji swojej matki. Musiałaby ją okłamać, że to prawdziwy ślub, ale nie byłoby to łatwe. Zawsze miały dobry, wręcz przyjacielski kontakt. Kłamanie, nawet w dobrej wierze, byłoby dla Sophie potężnym wyzwaniem, ale prawdę pani Hastings szybko próbowałaby jej wybić z głowy.
Spojrzała na niego niepewnie. Propozycja była kusząca. Pieniądze zdecydowanie by się jej przydały — nie nie wiadomo jakie kwoty, ale chciała spokojnie żyć. Może nawet mogłaby zostawić pracę albo pracować mniej i skoncentrować się na studiach? Zdecydowanie by jej to odpowiadało, ale na pewno nie za wszelką cenę.
— Ja… Muszę to przemyśleć. To poważna sprawa. I zanim na cokolwiek się zdecyduję, na pewno chciałabym cię lepiej poznać — zastrzegła. — Jestem Sophie.
Może nosiła jakąś plakietkę z imieniem, a może nie. Pewnie parę razy współpracownicy wołali ją po imieniu, ale mężczyzna mógł tego nie zauważyć albo zwyczajnie zapomnieć. Ona nie wiedziała, jak miał na imię, a chętnie by je poznała i… Chciała wiedzieć o nim cokolwiek, poza tym, że pochodził z bogatej, acz chyba nieco problematycznej rodziny. Musiała posiąść jednak o wiele większą wiedzę, jeśli miała przekonująco udawać jego partnerkę, nawet, jeśli nie miało to trwać latami. Chociaż nigdy nie wiadomo!
Bastian Hendrix