Nie myślała o swojej decyzji w ten sposób, choć to rzeczywiście wydawało się rozsądne. Nie mówiąc mu prawdy, przekroczyła pewną granicę, której naruszać nie powinna nie tylko jako matka jego dziecka, ale również przyjaciółka. Rzecz w tym, że w tamtym czasie naprawdę bała się tego, jak jej ciąża wpłynie na ich relację. Odrobinę chyba również bała się o samą siebie, z powodu czego obecnie było jej już wstyd. Znała go kupę lat i wiedziała, że zawsze może na niego liczyć, a jednak wtedy, z jakichś irracjonalnych powodów zaczęła obawiać się, że ciąża może to zmienić. Wystraszyła się, że wieść o ojcostwie przytłoczy go i sprawi, że Elvis nie będzie chciał brać w tym udziału, zostawiając ją ze wszystkim samą. A jeśli do tego by nie doszło, obawiała się również tego, że stworzy się między nimi dziwny dystans, którego w tamtym czasie by nie zniosła. Nie, potrzebowała go obok nie jako ojca własnego dziecka, ale bardziej jako przyjaciela, który mógłby podnieść ją na duchu i zapewnić, że ze wszystkim da sobie radę, bo wcale nie będzie w tym sama. I nie była, miała obok jego, miała swoich dziadków, miała Sierrę, a także kilka innych, równie cennych osób, które pozwalały jej uwierzyć, że jako samotna matka wcale nie zawiedzie. I nie zrobiła tego, a przynajmniej w takim przekonaniu zapewniał jej codzienny widok najpiękniejszego na świecie uśmiechu. Uśmiechu, który, swoją drogą, nieznacznie różnił się od tego, który zazwyczaj widywała na twarzy Laytona. Nic więc dziwnego, że teraz, kiedy zarówno ona, jak jej syn, byli całkiem szczęśliwi, Neva nie doszukiwała się w swoim postępowaniu błędu. Nie, wydawało jej się, że tą jedną tajemnicą uratowała tak wiele rzeczy, iż w pełni rekompensowało jej to lata mierzenia się z tą świadomością sam na sam.
Ciężko powiedzieć czego spodziewała się, kiedy zdecydowała się wyjść dzisiaj z Elvisem. Może zama liczyła na to, że zdoła się rozerwać, a może raczej pewna była, że do tego nie dojdzie? Nie spodziewała się jednak, że jeszcze tego samego wieczora przeszkodzi im w zabawie starsza pani, która nie tylko zwróci im uwagę, ale w dodatku napędzi Nevie stracha. Zanim jednak jakkolwiek zareagowała na tamten komentarz, pociągnęła blondyna za brzeg jego koszulki.
- Elvis! - skarciła go, ale na jej twarzy wymalował się uśmiech. Całe szczęście, że było ciemno i tego starsza pani na pewno nie była w stanie dostrzec, bo w innym wypadku Ebenhart mogłaby ryzykować utratą jednej z lepszych klientek, jeśli ta poczułaby się urażona.
- Dobry wieczór, pani Abbott. I dobranoc! - tym razem to ona krzyknęła trochę głośniej, a później pociągnęła blondyna za róg szopki, teoretycznie w kierunku wejścia, chociaż chociaż tego nie pozwoliła im dotrzeć. Chciała tylko zniknąć z zasięgu wzroku starszej kobiety, dlatego zatrzymała się tam, gdzie byli już bezpieczni.
- Może naprawdę powinnam wracać? - zapytała, krzywiąc się przy tym lekko. Była na tyle nadopiekuńcza, że starsza kobieta zdołała naprawdę napędzić jej stracha. Teraz już nie mogła pozbyć się wrażenia, że to właśnie ona powinna być teraz przy Lindsay'u, bo była jedyną, która mogła odpowiednio o niego zadbać.
Elvis Layton