never smile at a crocodile
: 30 sie 2021, 17:49
eleven
don't be taken in by his welcome grin
he's imagining how well you'd fit within his skin
he's imagining how well you'd fit within his skin
Wydawało jej się, że wyczerpała już swój limit pecha, przynajmniej ten, który przypadał jej w tym tygodniu — choć pewnie było dopiero wtorek — lecz jak miała się za moment przekonać, wciąż miała go sporo! Nie uprzedzajmy jednak faktów…
Tej pomarańczowej kontrolki na desce rozdzielczej nie mogła nazwać pechem. Jej jedynym zadaniem było przypominać kierowcy z kiepską pamięcią, wzrokiem, albo umiejętnościami liczenia — takim jak Yara — że czas zatankować samochód! Jeszcze wczoraj pamiętała, ale mijając stację benzynową, zobaczyła sznur samochodów ustawionych w kolejce do dystrybutorów i od razu przyśpieszyła, uznając, że wciąż ma czas. I wystarczająco paliwa, by wrócić jutro!
— Idiotka — mruknęła, opierając głowę o zagłówek, gdy samochód w końcu zatrzymał się, po tym jak już i tak od kilku minut lewo się toczył, i jedyne co mogła zrobić, to zjechać na pobocze. Uderzyła pięścią o kierownicę, czując, jak wzbiera w niej złość, choć wściekać się mogła tylko na siebie, co zresztą… złościło ją jeszcze bardziej!
Rozejrzała się, a wokół ani żywej duszy… Zerknęła we wsteczne lusterko, mając nadzieję, że za chwilę minie ją jakiś samochód, zatrzyma się… I nagle przypomniała sobie, że na tyłach jest kanister, a przynajmniej tam był, gdy ostatni raz narzekała, że nie może nic znaleźć w tym bałaganie. Wyskoczyła z samochodu, by pełna nadziei odszukać kanister, który… okazał się pusty. Wyrzuciła z siebie wiązankę przekleństw, dzięki bogu, że nikogo nie było w pobliżu. W końcu sięgnęła po telefon, a gdy jasny ekran rozbłysnął w ciemności, zegar wskazywał kilka minut przed północą... Cholera.
Nie potrafiła prosić o pomoc, nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy naprawdę jej potrzebowała. I może właśnie dlatego, przesuwając palcem po liście kontaktów, gdy tylko natrafiła na W… jak Winchester, od razu zganiła się w myślach i wróciła do litery M. Miles.
Miles, który był prawdopodobnie ostatnią osobą, która miałaby ochotę jej pomóc, tak zgadywała, gdy od razy zrzucił ją na pocztę. — Możesz być na mnie zły, ile tylko chcesz, jak bardzo chcesz, ale potrzebuję pomocy. Samochód stanął w połowie drogi od Port Douglas, kanister jest pusty… Proszę, nie dojdę sama do domu.
Miles Vanderberg