: 27 wrz 2021, 17:30
To dziwne, bo miał przecież siostrę oraz matkę. Powinien mieć jakieś pojęcie o płci pięknej. Poza tym po co tak generalizować. Sage miała swój charakter, ale gdyby Duke tylko zechciał, z pewnością znalazłby sobie kobietę cichą, potulną i uległą. Może wtedy byłby szczęśliwszy? U boku panny, która pozwoli mu zaharować się na śmierć i zadowoli się kilkoma marnymi godzinami, które brunet zechce jej od czasu do czasu poświęcić? Z Sage na pewno to nie przejdzie. I tak miała tą przewagę, że widywała Buckleya w pracy. Spędzali w ten sposób wspólne chwile, ale to nie było to to samo co bardziej prywatne momenty.
Poza tym Eimer wcale nie wymagała od niego gwiazdki z nieba czy wycieczek do pięciogwiazdkowych hoteli. Chodziło jej wyłącznie o poświęcenie czasu wyłącznie ich dwójce, nie ważne czy to w namiocie pod gołym niebem czy apartamencie z jacuzzi. Naciskała na to przede wszystkim, aby zapewnić Duke'owi należny mu odpoczynek. Nie był w końcu ani robotem, ani maszynką do ratowania reszty świata. To nim chciała się zająć, ale wiedziała, że nie będzie prosto, głównie ze względu na Jaspera. Mimo wszystko rozumiała, że rodzina jest dla Buckleya najważniejsza. Sama też rzuciłaby wszystko dla swoich starszych braci.
- To nie tak .. - mruknęła, gdy brunet zaczął dociekać przyczyny jej kiepskiego humoru. Miał dziwny dar do psucia jej nastroju głupimi sugestiami. A może to ona wychodziła na zbyt wrażliwą? Nie chciała, żeby mężczyzna uznał ją za rozpieszczoną smarkulę, która sama nie wie czego chce - .. po prostu czasem mam wrażenie, że najchętniej naprawdę byś tu zamieszkał i nigdy nie wychodził.
Kolejne słowa Buckleya na szczęście nieco rudzielca udobruchały. Lubiła, gdy dla odmiany prawił jej komplementy zamiast wpychać w ramiona innych facetów. Chciała być dla niego ważna, jeśli nie najważniejsza. Czy to takie okropne, że czasem marzyła by być w centrum jego uwagi?
- Moglibyśmy pojechać do Grampians National Park, to nie tak daleko. Wejdziemy na Mount William, może spotkamy jakiegoś dziobaka. To tylko trzy godziny drogi - mruknęła Sage, zerkając na prawie dojedzoną zapiekankę. Choć Duke nic nie powiedział, chyba mu smakowała - Zgoda, jak się wszystko uspokoi - dodała jeszcze, okręcając się nieco by objąć szerokie barki strażaka ramieniem.
Duke Buckley
Poza tym Eimer wcale nie wymagała od niego gwiazdki z nieba czy wycieczek do pięciogwiazdkowych hoteli. Chodziło jej wyłącznie o poświęcenie czasu wyłącznie ich dwójce, nie ważne czy to w namiocie pod gołym niebem czy apartamencie z jacuzzi. Naciskała na to przede wszystkim, aby zapewnić Duke'owi należny mu odpoczynek. Nie był w końcu ani robotem, ani maszynką do ratowania reszty świata. To nim chciała się zająć, ale wiedziała, że nie będzie prosto, głównie ze względu na Jaspera. Mimo wszystko rozumiała, że rodzina jest dla Buckleya najważniejsza. Sama też rzuciłaby wszystko dla swoich starszych braci.
- To nie tak .. - mruknęła, gdy brunet zaczął dociekać przyczyny jej kiepskiego humoru. Miał dziwny dar do psucia jej nastroju głupimi sugestiami. A może to ona wychodziła na zbyt wrażliwą? Nie chciała, żeby mężczyzna uznał ją za rozpieszczoną smarkulę, która sama nie wie czego chce - .. po prostu czasem mam wrażenie, że najchętniej naprawdę byś tu zamieszkał i nigdy nie wychodził.
Kolejne słowa Buckleya na szczęście nieco rudzielca udobruchały. Lubiła, gdy dla odmiany prawił jej komplementy zamiast wpychać w ramiona innych facetów. Chciała być dla niego ważna, jeśli nie najważniejsza. Czy to takie okropne, że czasem marzyła by być w centrum jego uwagi?
- Moglibyśmy pojechać do Grampians National Park, to nie tak daleko. Wejdziemy na Mount William, może spotkamy jakiegoś dziobaka. To tylko trzy godziny drogi - mruknęła Sage, zerkając na prawie dojedzoną zapiekankę. Choć Duke nic nie powiedział, chyba mu smakowała - Zgoda, jak się wszystko uspokoi - dodała jeszcze, okręcając się nieco by objąć szerokie barki strażaka ramieniem.
Duke Buckley