bal w fontannie
: 22 sie 2021, 22:53
#1
and those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music
Wszystko przybrało scenicznego wymiaru - zaczynającego się od garderobianych wygłupów przed maratonem prób. Poszczególne osoby przesiąknęły jakby już do szpiku kości odgrywanymi przez siebie postaciami. Sztuka żyła w ich sercach jeszcze poza teatralnymi deskami, gdy spontanicznie całą grupą zawędrowali do pobliskiego baru. Następnie do kolejnego, kolejnego... aż skład bojujących w alkoholowym maratonie uszczuplał się coraz bardziej. W pewnym momencie pozostał sam, żegnając się z ostatnim znajomym nieopodal pobliskiego parku. Niesiony szumiącym mu w głowie alkoholem, postanowił pospacerować po okolicy w oczekiwaniu na powrotny autobus. Rozsądnie tego dnia postanowił pozostawić samochód w Lorne Bay - co z drugiej strony było jednak dość niemądrym posunięciem. Wszakże pojazd aktualnie stanowił jego jedyne miejsce zamieszkania. Jaki sens więc jest w tułaczce komunikacją miejską do Chevroleta, którego równie dobrze mógł zaparkować i tym miasteczku? Pomysły Nadira biegły często w tak przeróżnych kierunkach, iż on sam niejednokrotnie gubił je w chaosie własnych myśli. Co dziwne w tym przypadku pochwalić się mógł dość trzeźwym umysłem; niesplątanym przez żadne demony. Balansował na krawędzi fontanny, jakby kusząc zdradliwy los przy każdym następnym ruchu. Krok za krokiem na granicy upadku - czy w scenerii kropel lśniących w świetle pobliskiej latarni? Zachwiał się delikatnie, gdy w oddali dostrzegł zbliżającą się sylwetkę - och, czemuż tak przedziwnie szła? Dopiero po następnych pokonanych przez nieznajomą krokach, dostrzegł powód tego dziwnego chodu. Nieszczęsny losie, złamany obcas!
- Przepraszam, potrzebuje może Pani pomocy? - jego głos wybija się na tle dźwięków nocnego życia miasteczka, nie drżąc jednak na chłodnym powietrzu. Nie ruszył od razu w kierunku nieznajomej w potrzebie, by nie wystraszyć jej nagłym przekroczeniem komfortowej granicy między dwoma nieznajomymi. Niejednokrotnie z niemałym przerażeniem wsłuchiwał się w opowieści siostry oraz matki, kiedy z duszą na ramieniu wędrowały nocom ku domu - tylko malująca się w oddali męska sylwetka wystarczyła, by ich serca zaczynały galopować w drobnej klatce piersiowej. A on sam nie pragnął stać się powodem czyjegoś strachu, nadal niosąc w sobie te zasmucające historie. Uśmiechnął się łagodnie, unosząc jeszcze dłonie ku górze - tu popełnił błąd. Gwałtowny ruch poskutkował niespodziewaną utratą równowagi, którą niedostatecznie udało się mężczyźnie utrzymać. W efekcie tego zsunął się z głośnym chluśnięciem do wnętrza fontanny. Tym samym niemal do kolan zmoczył nogawki swoich ciemnobrązowych spodni - reagując na to niezbyt adekwatnym do sytuacji wybuchem śmiechu.
Audrey Bree Clark
and those who were seen dancing were thought to be insane by those who could not hear the music
Wszystko przybrało scenicznego wymiaru - zaczynającego się od garderobianych wygłupów przed maratonem prób. Poszczególne osoby przesiąknęły jakby już do szpiku kości odgrywanymi przez siebie postaciami. Sztuka żyła w ich sercach jeszcze poza teatralnymi deskami, gdy spontanicznie całą grupą zawędrowali do pobliskiego baru. Następnie do kolejnego, kolejnego... aż skład bojujących w alkoholowym maratonie uszczuplał się coraz bardziej. W pewnym momencie pozostał sam, żegnając się z ostatnim znajomym nieopodal pobliskiego parku. Niesiony szumiącym mu w głowie alkoholem, postanowił pospacerować po okolicy w oczekiwaniu na powrotny autobus. Rozsądnie tego dnia postanowił pozostawić samochód w Lorne Bay - co z drugiej strony było jednak dość niemądrym posunięciem. Wszakże pojazd aktualnie stanowił jego jedyne miejsce zamieszkania. Jaki sens więc jest w tułaczce komunikacją miejską do Chevroleta, którego równie dobrze mógł zaparkować i tym miasteczku? Pomysły Nadira biegły często w tak przeróżnych kierunkach, iż on sam niejednokrotnie gubił je w chaosie własnych myśli. Co dziwne w tym przypadku pochwalić się mógł dość trzeźwym umysłem; niesplątanym przez żadne demony. Balansował na krawędzi fontanny, jakby kusząc zdradliwy los przy każdym następnym ruchu. Krok za krokiem na granicy upadku - czy w scenerii kropel lśniących w świetle pobliskiej latarni? Zachwiał się delikatnie, gdy w oddali dostrzegł zbliżającą się sylwetkę - och, czemuż tak przedziwnie szła? Dopiero po następnych pokonanych przez nieznajomą krokach, dostrzegł powód tego dziwnego chodu. Nieszczęsny losie, złamany obcas!
- Przepraszam, potrzebuje może Pani pomocy? - jego głos wybija się na tle dźwięków nocnego życia miasteczka, nie drżąc jednak na chłodnym powietrzu. Nie ruszył od razu w kierunku nieznajomej w potrzebie, by nie wystraszyć jej nagłym przekroczeniem komfortowej granicy między dwoma nieznajomymi. Niejednokrotnie z niemałym przerażeniem wsłuchiwał się w opowieści siostry oraz matki, kiedy z duszą na ramieniu wędrowały nocom ku domu - tylko malująca się w oddali męska sylwetka wystarczyła, by ich serca zaczynały galopować w drobnej klatce piersiowej. A on sam nie pragnął stać się powodem czyjegoś strachu, nadal niosąc w sobie te zasmucające historie. Uśmiechnął się łagodnie, unosząc jeszcze dłonie ku górze - tu popełnił błąd. Gwałtowny ruch poskutkował niespodziewaną utratą równowagi, którą niedostatecznie udało się mężczyźnie utrzymać. W efekcie tego zsunął się z głośnym chluśnięciem do wnętrza fontanny. Tym samym niemal do kolan zmoczył nogawki swoich ciemnobrązowych spodni - reagując na to niezbyt adekwatnym do sytuacji wybuchem śmiechu.
Audrey Bree Clark