Poza brudnym światem
: 22 sie 2021, 22:18
#1
Bastian Hendrix
Dzięki Bogu, że ktoś mądry wpadł na inteligentny pomysł i wymyślił płaskie obuwie. Po całym dniu spędzonym na lataniu od stolika, do stolika bolały ją nogi. Dzisiejszego dnia musiała spędzić w Shadow prawie całą noc. Mieli imprezę zamkniętą, która skończyła się tuż nad ranem. Swojego szefa widziała tylko przelotnie - zresztą odkąd wróciła tutaj z Sydney, nie miała tej wielkiej przyjemności na spotkanie przełożonego. Jedyny ich kontakt odbył się przez asystenta, który podpisywał z nią niedawno umowę. Stała się częścią Shadow, stała się elementem wyposażenia. Kiedy nie musiała donosić do stolika wolny czas spędzała za barem. Od kilku tygodni jedna z barmanek uczyła ją robienia drinków, tych nieskomplikowanych - aby nikogo nie otruć, czy zabić. Po wyjściu ostatniego gościa zostało tylko sprzątanie i szykowanie do kolejnego otwarcia. Z samego klubu wyszla wraz z nadejściem godziny dwunastej. Dobrze, że międzyczasie przespała się na jednej ze skrzynek - w innym przypadku wyglądałaby teraz jak zombie. Narzuciła na ramiona żakiet, rozpuściła upięte do tej pory włosy, tak że kaskada loków opadła jej na ramiona. Przymknęła na moment oczy wciągając głęboko powietrze w swoje płuca. Zapach świeżego powietrza działał niemal narkotycznie, odurzająco. W końcu kilkanaście godzin w jednym pomieszczeniu z alkoholem, zapachem pocących się ciał i ogólnej duchocie mogło człowieka skrępować, stukanić. Łykała powietrze tak jak narkotyk podczas głodu. Jakby tego jej było trzeba. Za swoimi plecami usłyszała tylko chichot barmanki, która wychodziła zaraz za nią. Uniosła jedna powiekę i pokazała kobiecie język. Było jej blisko do trzydziestki, a czasem zachowywała się jak nastolatka. Pomachała kobiecie i ruszyła przed siebie. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, gdzie naładuje baterię zasypiając wtulona w poduszkę, gdzieś pomiędzy tym wszystkim - zaraz po wyjęciu za róg Shadow przez jej głowę przeleciało jedno słowo, nasycone zapachem. KAWA. Pamiętała, że nieopodal znajdowała się mała knajpla - z której często zamawiali nośniki kofeiny, dlatego też właśnie tam skierowała swoje kroki. A przynajmniej próbowała, dopóki dosłownie na kogoś nie wpadła, odbijając się mocno.od twardego ciała przechodnia, próbując odzyskać równowagę.
- Kurwa... Znaczy... Przepraszam... - próbowała wydusić z siebie,.unosząc swoje niewinne oczęta na gościa, którego zaatakowała.... I dosłownie zbaraniała. Teraz ta kawa w nią nie wejdzie na pewno.
- To ty...
Bastian Hendrix
Dzięki Bogu, że ktoś mądry wpadł na inteligentny pomysł i wymyślił płaskie obuwie. Po całym dniu spędzonym na lataniu od stolika, do stolika bolały ją nogi. Dzisiejszego dnia musiała spędzić w Shadow prawie całą noc. Mieli imprezę zamkniętą, która skończyła się tuż nad ranem. Swojego szefa widziała tylko przelotnie - zresztą odkąd wróciła tutaj z Sydney, nie miała tej wielkiej przyjemności na spotkanie przełożonego. Jedyny ich kontakt odbył się przez asystenta, który podpisywał z nią niedawno umowę. Stała się częścią Shadow, stała się elementem wyposażenia. Kiedy nie musiała donosić do stolika wolny czas spędzała za barem. Od kilku tygodni jedna z barmanek uczyła ją robienia drinków, tych nieskomplikowanych - aby nikogo nie otruć, czy zabić. Po wyjściu ostatniego gościa zostało tylko sprzątanie i szykowanie do kolejnego otwarcia. Z samego klubu wyszla wraz z nadejściem godziny dwunastej. Dobrze, że międzyczasie przespała się na jednej ze skrzynek - w innym przypadku wyglądałaby teraz jak zombie. Narzuciła na ramiona żakiet, rozpuściła upięte do tej pory włosy, tak że kaskada loków opadła jej na ramiona. Przymknęła na moment oczy wciągając głęboko powietrze w swoje płuca. Zapach świeżego powietrza działał niemal narkotycznie, odurzająco. W końcu kilkanaście godzin w jednym pomieszczeniu z alkoholem, zapachem pocących się ciał i ogólnej duchocie mogło człowieka skrępować, stukanić. Łykała powietrze tak jak narkotyk podczas głodu. Jakby tego jej było trzeba. Za swoimi plecami usłyszała tylko chichot barmanki, która wychodziła zaraz za nią. Uniosła jedna powiekę i pokazała kobiecie język. Było jej blisko do trzydziestki, a czasem zachowywała się jak nastolatka. Pomachała kobiecie i ruszyła przed siebie. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, gdzie naładuje baterię zasypiając wtulona w poduszkę, gdzieś pomiędzy tym wszystkim - zaraz po wyjęciu za róg Shadow przez jej głowę przeleciało jedno słowo, nasycone zapachem. KAWA. Pamiętała, że nieopodal znajdowała się mała knajpla - z której często zamawiali nośniki kofeiny, dlatego też właśnie tam skierowała swoje kroki. A przynajmniej próbowała, dopóki dosłownie na kogoś nie wpadła, odbijając się mocno.od twardego ciała przechodnia, próbując odzyskać równowagę.
- Kurwa... Znaczy... Przepraszam... - próbowała wydusić z siebie,.unosząc swoje niewinne oczęta na gościa, którego zaatakowała.... I dosłownie zbaraniała. Teraz ta kawa w nią nie wejdzie na pewno.
- To ty...