Była jednym z tych rodziców, którzy nie przepadali za ciągłym siedzeniem w domu. Nie wciskała swojemu synowi telefonu, tableta, czy innych, elektronicznych cudów. Nie zabijała mu w ten sposób czasu, preferując raczej wspólne zabawy. Lindsay prędko stał się jej oczkiem w głowie, może dlatego, że była jedyną osobą, która poświęcała mu aż tyle czasu? Nie mogła co prawda zarzucić braku zainteresowania jego dziadkom, ciotkom, czy nawet ojcu, który nie był świadomy tego, że go czynienia miał z własnym synem, ale jednak to Neva była tą, która była z nim niemal zawsze. Rozstawali się wyłącznie wtedy, kiedy Lindsay maszerował do swojego przedszkola, aby ona mogła bez przeszkód oddać się pracy. Teraz przychodziło jej to już naturalnie, choć doskonale pamiętała, jak bardzo przeżywała jego pierwsze wizyty w tym miejscu. Stresowała się prawdopodobnie bardziej niż sam chłopiec, co oznaczać mogło mniej więcej tyle, że naprawdę była nadopiekuńczą matką. Potrzebowała zatem kilku opowieści syna, a także tego entuzjazmu, z którym dzień w dzień chodził w tamto miejsce, aby i ona doszła do wniosku, że było mu tam dobrze. To przyniosło jej ulgę, ponieważ nie chciała cały czas zabierać go do pracy i nie mogła też liczyć na to, że raz po raz będzie obarczać opieką nad nim dziadków. Mieli swój wiek, potrzebowali odpoczynku, z tego powodu rezygnując przecież z antykwariatu, który obecnie prowadziła ona.
Dziś oboje mieli jednak dzień wolny, dlatego mogli poświęcić go na rodzinne rozrywki. Po wspólnym śniadaniu, korzystając z dobrej pogody, zdecydowali się wyjść na dłuższy spacer. Odwiedzili park, a później, za namową małego Lindsaya, Neva zgodziła się pójść nad wodę. I to był tego dnia pierwszy błąd. Kolejnym okazało się spuszczenie młodego z oka, kiedy sama rozglądała się po okolicy. Nim się obejrzała, Lindsay pognał przed siebie, niebezpiecznie blisko wody. Momentalnie oblały ją zimne poty, a ona pobiegła za chłopcem, dawno już nie czując takiego strachu. Na szczęście obyło się bez tragedii, a mały blondyn został chwycony przez młodą dziewczynę, która w tamtym momencie stała się prawdopodobnie największym bohaterem, jakiego Neva mogła mieć.
- Lindsay! Co mówiłam ci o oddalaniu się od mamy i podchodzeniu do wody?! - zapytała nerwowo, kiedy już przykucnęła przy chłopcu. Przestraszyła się nie na żarty, a jej serce nadal biło jak oszalałe.
- Przepraszam. I dziękuję. Cały czas mówię mu, żeby tego nie robił, ale wystarczy chwila nieuwagi… - wytłumaczyła się, posyłając brunetce wdzięczne spojrzenie. Nie miała pojęcia, co stałoby się, gdyby nie jej interwencja, ale jednocześnie nie chciała wcale się o tym przekonać.
lu bellingham