Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
009


Doszły go wieści, że do Milesa wprowadziła się nowa współlokatorka, którą jakoś na dniach miał poznać. Nie, żeby szczególnie mu się spieszyło, bo w zasadzie kobiet to miał dość, trochę za dużo problemów z nimi było. Zaczął się zastanawiać, dlaczego w ostateczności nie uciekł na Hawaje, gdy został o ciąży poinformowany. Może nie byłby to szczyt odpowiedzialności, ale chociaż miałby spokój i nikt nie trułby mu głowy o ślub na który nie miał ochoty. Nie poruszył tego tematu z Luną, bo chodził podminowany i nie chciał nawet o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Było to dla niego, co najmniej bezsensu. Gdy wchodzili w ten chory układ nie było nawet mowy o ślubie.
Potrzebował trochę czasu, żeby wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie. Dawno nie czuł się taki... Skołowany i niepewny jednocześnie. Niesamowicie ten fakt go irytował, bo nie był przygotowany psychicznie na ślub. Zresztą, nawet nie była jego dziewczyną.
Dobrze, że akurat ten cudowny dzień, a może i noc, miał spędzić u swojego przyjaciela, mógł mu się chociaż pożalić, pogadać no i przy okazji... Obczaić tą nową współlokatorkę, przykładowo na instagramie. Tematu Luny i ślubu na trzeźwo nawet nie byłby w stanie poruszyć, dlatego po drodze kupił jakiś mocny trunek i nawet jeśli miałby pić sam, to napić się musiał, bo inaczej te wszystkie słowa, które chciał powiedzieć, ugrzęzłyby mu w gardle i doprowadziły do śmierci w postaci uduszenia. Miles nie musiał pić, on chciał się napić.
Wpadł więc do Milesa, a gdy został wpuszczony do mieszkania, które w sumie... Było otwarte i traktował je jak swoje własne, bo co drugą noc tu spędzał, rozsiedli się gdzieś na kanapie, albo przy kuchennym stole.
— Orientujesz się, czy dostanę gdzieś bilety last minute na Hawaje, albo do Kambodży ? — Zapytał, bardzo zmartwiony faktem, że nie mógł niczego takiego znaleźć i miał ciche nadzieje, że może Miles będzie miał jakieś informacje na ten temat. Mógłby nawet jechać jako przesyłka kurierska.
Całkiem zabawny był fakt, że nie straszne były mu poćwiartowane zwłoki, a na same myśli o ślubie robiło mu się słabo i zastanawiał się, w jaki sposób uciec z kraju, żeby nikt nie zauważył jego zniknięcia.
— W ślub mnie próbują wkręcić, a dopiero rozwód brałem — Wyjaśnił z żalem w głosie i wyprostował się na krześle, odchylając głowę do tyłu i zerkając w sufit. Starał się o tym nie myśleć, naprawdę, ale wcale nie było to proste. Poprawił się, siadając normalnie na krześle i podparł łokciem brodę, opierając rękę na stole.
— To jak nazywa się ta współlokatorka? Pokaż mi na facebooku, później znajdziemy jej insta. Muszę wiedzieć, czy jest ładna czy mogłaby grać Quasimodo w teatralnej wersji Dzwonnika z Notre Dame Zainteresował się nie na żarty, bo to bardzo ważna kwestia była. Kobiety były bardzo interesującym tematem, przynajmniej tak uważał Dean. Mógł wypowiedzieć się na temat wielu rzeczy, ale to o tym najlepiej mu się rozmawiało.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
blueberry
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
no chyba eight

Miles był najlepszym barmanem, jaki udzielał się zawodowo w Lorne Bay. Kropka. Serio, gdyby choćby połowa tych szczeniaków, którzy dorabiają, by zarobić na czesne na studia, miała tyle werwy i zapału do pracy, a także szeregu niekończących się zmian nocnych, bary stałyby się miejscem wyjątkowym, a nie tylko jednym z punktów do alkoholizmu. Jak się można domyślić, trzydziesto dwulatek był właśnie po takiej zmianie. Odsypiał na kanapie w salonie, na wpół leżąc, na wpół siedząc, z niedokończoną kanapką w dłoni, której nie zdołał zjeść w porę, bo już porwały go objęcia Morfeusza gdy wtem zadzwonił dzwonek do drzwi. A później usłyszał czyjeś kroki, dlatego ledwo przytomny wstał z siedzenia tak szybko, że aż zakręciło mu się w głowie, i tylko spojrzał na ser leżący na podłodze.
Później.
— A, to Ty — mówi na przywitanie, wyciągając piątkę w kierunku bruneta. Chwilę potem już stoi w kuchni, operując przy ekspresie do kawy. Niby mógłby napić się czegoś mocniejszego, z pewnością przydałoby się na kolejną historię o bobasach Deana — chociaż miałby pretekst, gdyby usnął w połowie. Zamyka jednak szafkę z alkoholem, naciska potrójne espresso, a potem dolewa jeszcze jedno, upija łyk ze swojej filiżanki z Batmanem, wzdycha, po czym wreszcie jest skory do odpowiedzi.
— Na pewno znajdziesz do Kambodży, teraz jest popularna. Ostatnio jakiś szczur został bohaterem narodowym, bo znalazł aż 39 min w polu, więc na pewno nie będzie większego problemu ze znalezieniem lotu — to chyba najdłuższe zdanie, jakie powiedział w przeciągu minionych i mocno nieprzytomnych dwóch dni. Czy chciał się tak męczyć? Nie. A czy musiał? Nie chciał zostać z tą poronioną blondynką sam na sam w mieszkaniu, a tym bardziej, wyjmować po niej włosy z odpływu w łazience, więc kiedy pojawiała się okazja do złapania podwójnych korzyści, korzystał. — Wiedziałeś, że dostał medal od samego generała? Fascynujące.
Tak naprawdę gówno go obchodził ten zwierzak, to znaczy — Miles kochał wszystkie zwierzęta, oczywiście, ale akurat to pierwsze co mu przyszło na myśl, byle tylko nie zaczynać tematu tamtej. Tamtej tamtej. Vesper? Valery? A chuj z tym, i tak zaraz jej tutaj nie będzie. Jedynym gorszym tematem do rozmowy była Luna, ta niby kobieta Washingtona, o której zdołał się już nasłuchać przy każdej możliwej okazji.
Mówiłem Ci, że szczur jest ciekawszy — wzdycha ciężko, słysząc kolejną porcję żali i tylko opada na krzesło obok. Nie byłby przyjacielem, ba! Nie byłby najlepszym przyjacielem tego człowieka, gdyby nie to, że jednak umiał słuchać i w jakiś sposób doradzić. Zawsze mogli na siebie liczyć, tak było już od dziecka. Jeśli któryś z nich miał problem, drugi stawał za nim murem. Byli jak Chip i Dale, na dobre i na złe. No i nie zapominajmy o tym, że to była jedyna osoba, która znała Milesa na wylot i była w stanie z nim wytrzymać. Może i jego siostra zaliczała się do tej pierwszej części, aczkolwiek bynajmniej nie do tej kolejnej. — Stary, powtarzałem Ci już wielokrotnie. Skończ to. Urwij kontakt. Wyjedź z kraju. Sprzedaj dzieci — no, przy tym ostatnim to już nawet się uśmiechnął, żeby nie było, że to na serio — Musisz się z tego gówna wyplątać, przecież jej nie kochasz.
Ostatnimi czasy Vanderberg był znawcą od miłości, sam chodził z głową w chmurach i tylko przesiadywał w bloku naprzeciwko. Co prawda nie mógł prowadzić większych kazań przyjacielowi, a raczej nie chciał drążyć tematu, który wyjątkowo go gryzł, dlatego tylko wypił duszkiem połowę napoju, by odzyskać jeszcze większą czystość umysłu.
Przyjąłbym ją bez zająknięcia, gdyby wyglądała jak Jęczącą Marta. A wygląda gorzej, wygląda jak… Jak… — nie potrafi znaleźć określenia, bo tego po prostu nie da się opisać. To po prostu trzeba znaleźć, wystalkować, pokazać, ocenić. Właśnie dlatego przybył Dean. — Dawaj mi to — i zanim się obejrzał, już trzymał jego telefon w dłoni, wszedł na swój profil i wszedł w ostatnich obserwujących. Jest. Violet Swan. Jeszcze nie podjął decyzji, czy chce ją oglądać na ścianie innej niż ta w mieszkaniu. Upijając kolejny łyk, oddaje mu komórkę.

Dean Washington
przyjazna koala
naleśnik puchaty
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Przywitania, jak zwykle, niezbyt wylewne, a zarazem fantastyczne, dobiegły końca wraz z momentem zajęcia krzeseł. Nie zwrócił nawet uwagi na ser leżący gdzieś obok kanapy, albo nie, zwrócił, ale koło dupy mu to tak na dobrą sprawę latało. Sam nie zbierał od razu jedzenie z podłogi, gdy coś upadło, tylko trochę później, gdy doszedł do wniosku, że to najwyższa pora.
Wplątał się w gówno i to niemałe, zwłaszcza, że sam nie bardzo wiedział o co chodzi tak na dobrą sprawę z Luną. No fajnie było mieć kogoś w domu, wcale tego nie ukrywał, ale na dłuższą metę zabawa w dom była dla niego męcząca. Znacznie łatwiej byłoby zostać z małymi diabłami, jako samotny ojciec. Nikt by go chociaż do ślubu nie namawiał.
Wysłuchał opowieści o szczurze, unosząc brew ku górze. Wysłuchał tych informacji, które na dobrą sprawę, do niczego mu się nie przydadzą i kiwnął przytakująco głową. Nie, żeby miał coś do szczurów i innych zwierząt laboratoryjnych, bo bardzo im współczuł, ale o szczurze który dostał medal pierwszy raz dane mu było usłyszeć. Do tej pory szczury dostawały miano ulicznych pchlarzy, śmieciożerców i co najwyżej, w laboratoriach przyczepiano im etykietkę z kodem seryjnym i napisem ,,obiekt 01A” i tak dalej.
— Świetnie. Może też trafię na pole minowe, dostanę medal i będę żył jak król w Kambodży, przewodząc jakimś zacofanym plemieniem. Pokażę im czym jest technologia, założę własną cywilizacje i będę mieć wszystko w chuju — Plan był całkiem ambitny, realizacja będzie odrobinę trudniejsza, ale gdy człowiek się uprze, wszystko osiągnie. Matka mu zawsze powtarzała, że kluczem do wszystkiego są marzenia, no więc on chciałby mieć własną cywilizację w Kambodży. Takie marzenie było bardziej realne, niż kolejny ślub w jego życiu.
— Przegram wszystko w karty, wtedy będzie po problemie — Może prócz dzieci, bo te to przecież kochał i same na świat się nie prosiły, tutaj akurat zawinił on i Luna, teraz musieli brać odpowiedzialność za to, co się stało. Życie tak wyglądało, wpadki się zdarzały i w taki sposób właśnie starał się to sobie tłumaczyć.
No zaintrygowała go ta współlokatorka, dlatego chciał się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć.
Podał Milesowi telefon, nie stawiając zbędnego oporu i poczekał, aż ją wyklikał. Upił ze szklanki trochę trunku, czekając aż Miles poda mu telefon. W momencie, gdy go dostał i pojawił się profil Violet, omal się nie udusił.
— To ona? — Przyjrzał się dokładniej, bo oczom nie dowierzał. Myślał, że będzie brzydka. Zamiast Quasimodo i Jęczącej Marty, malował mu się przed oczami widok atrakcyjnej, długonogiej blondynki.
— Na zdjęciach wygląda jak nauczycielka z filmów porno, gdyby tylko założyła kraciastą spódniczkę i koszulę z rozsuniętym dekoltem. Nie, Miles. To musi być jakiś FAKE, nie uważasz, że to podejrzane? Przychodzi Ci jakaś obca kobieta i mówi, że chce się wprowadzić. Na pewno ma dzianego męża i wille z ogrodem, a jeśli nie ma męża to musi być coś z nią nie tak... — Uznał, odkładając telefon, bo naprawdę się martwił i nie wiedział, w co jego przyjaciel się właśnie wpakował. Jak nic, ta cała sprawa śmierdziała na odległość, coś tu nie grało.
— Poza tym, na insta to pewnie filtrów używa, chyba nie wygląda tak w realu, co? — Zastanowił się na głos, kręcąc głową, niezbyt przekonany do tej całej sytuacji.


Miles Vanderberg
sumienny żółwik
blueberry
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Oboje wiedzieli, że Dean Washington nie nadawał się na samotnego ojca. Znając jego zamiłowanie do związków instant i mocniejszych trunków niż sześciopak piwa, Miles szczerze wątpił, czy jego przyjaciel poświęcałby im tyle samo uwagi co kobietom spotykanym przy barze. Nie twierdził jednak, że nie sprawdza się w roli rodzicielskiej — co to to nie! Dawał sobie radę ze wszystkim, a Vanderberg nie jeden raz już mu pewnie pomagał, trzymając jednego bliźniaka za stopę w powietrzu i szukając smoczka na podłodze, w końcu od tego są kumple, prawda? Aczkolwiek wszystko zawsze lepiej działało w duecie, a żaden bobas nie powinien być wychowywany bez matki. Na szczęście, do ślubu jeszcze nie doszło, więc chłopak nie musiał użerać się z kolejnym rozwodem i walczyć o prawa do ich wychowywania. Jeszcze.
Ależ przyjacielu, całkowicie popieram Twój plan i wypierdalam tam z Tobą przy najbliższej okazji — nawet jeśli Dean wcześniej nie miał takiego marzenia, Miles mógł czuć się dumny, że zakiełkował w nim jakiś cel życiowy. Jednak żarty żartami, facet miał poważny orzech do zgryzienia. A Vanderberg miał alergię na orzechy, dlatego musieli się go pozbyć jak najszybciej.
— Chyba wiesz, że wystarczy, byś tylko zadzwonił, i jestem gotowy wczołgać się na ołtarz i drzeć się „nie zgadzam się?”. Mam kontakty w kościele. Chyba że to miałby być cywilny, to wtedy masz przejebane — co prawda to prawda, zrobiłby dla niego wszystko, nawet podpisał cyrograf z diabłem. Nie tylko znali się od piaskownicy, ale też po śmierci Finna, Dean idealnie wpasował się na stanowisko młodszego, a raczej braciszka. Choć nic nigdy miało nie zastąpić prawowitego Vanderberga, Miles naprawdę był szczęściarzem, mając choćby namiastkę tak bliskiej relacji.
— To nie jest fake ani photoshop. Ona serio tak wygląda, jak jakaś pieprzona modelka z Victoria’s Secret — potwierdza, dopijając resztki swojej kawy. Nie chce jej już oglądać, miał rację, że ta dziewczyna zwiastuje problemy od samego początku, a mimo to, przysuwa się na swoim krześle i zagląda mu przez ramię. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kolego. — Nie wiem, jest tak cicha, że i mogłaby pracować w jakimś laboratorium ze szczurami. Albo w bibliotece. Ale wiesz, równie dobrze może być tancerką w Shadow — mamrocze bardziej do siebie niż do niego, teraz już całkowicie zaaferowany Instagramem kumpla. Nawet kiedy ten odkłada telefon, Miles ponownie go odblokowuje i tylko przesuwa zdjęcie po zdjęciu jak urzeczony. Dużo zdjęć w bikini, dużo podróży, no naprawdę w dzisiejszych czasach można dowiedzieć się niemal wszystkiego przez tę aplikację! Ostatecznie jednak odkłada komórkę, gdzieś w połowie jej ściany, ponieważ Dean dobrze kombinował. Nie znał jej, tak na dobrą sprawę wpuścił kogoś całkowicie obcego do swojego mieszkania, a równie dobrze mogła być żoną jakiegoś gangstera albo prostytutką. Kto wie, co działo się tutaj, nawet na kanapie stojącej w salonie, podczas jego nieobecności? Minęło zaledwie pół tygodnia, a już mogła sprosić połowę mieszkańców Lorne Bay. — No właśnie uważam, ale kurwa, stary. Nie widziałeś jej. Przyszła zaryczana, jeszcze wparowała na środek korytarza i nie miałem po prostu serca jej wygonić. Znasz mnie. Zaoferowałem jej ścierkę, a teraz kurwię na tamto zdarzenie, że byłem takim głupcem — no był, i tylko czas miał pokazać jak wielkim.

Dean Washington
przyjazna koala
naleśnik puchaty
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Na pewno byłoby mu trudno pogodzić rolę samotnego ojca ze swoim życiem, które teraz prowadził. Luna zajmowała się dziećmi przez większość czasu, on robił to wtedy, gdy naprawdę musiał. Matką była dobrą i nawet ją podziwiał, że daje radę ogarnąć dom, dzieci i jeszcze pracować, ale jak to mówią… Kobieta poradzi sobie ze wszystkim, a jemu było wygodniej funkcjonować z etykietką faceta, który miał pomagać w domu i robić bardziej męskie rzeczy. Na pewno, gdy nie mógł sobie poradzić, dzwonił po Milesa. Choć honor i duma normalnie by mu na to nie pozwoliły, tak w niektórych przypadkach nawet on potrzebował pomocy. Zwłaszcza wtedy, gdy wszystko waliło mu się na głowę, a on dodatkowo źle się czuł, bo był przeziębiony, albo po prostu miał paskudny humor.
Skoro już uzgodnili, że obydwaj wylecą do Kambodży, to Dean kiwnął głową i dał przyjacielowi do zrozumienia, że gdy tylko znajdzie bilety, od razu go powiadomi. Brunet był trochę markotny, gdy poruszał te rodzinne tematy, dlatego starał się nie przykładać do nich aż takiej uwagi, choć sam zaczął, bo musiał się pożalić.
— Kościelnego już raczej bym nie dostał, więc wychodzi na to, że miałbym przejebane. No, tak czy inaczej, zgadzać się nie muszę. Przecież nie dam sobie wejść na głowę teściowej, ani reszcie Millerów — Prędzej trzęsienie ziemi nawiedziłoby Lorne Bay, niż Dean Washington ugiąłby przed kimś kark. Nie było rzeczy, która mogłaby go złamać, skoro życie tego nie zrobiło, kobieta tym bardziej tego nie zrobi. Zbyt przerośnięte ego mu na to nie pozwalało, a gdyby dał się usidlić, sam wsadziłby się do więzienia, tak na dobrą sprawę, miałby za co pójść siedzieć, więc wystarczyłoby się trochę postarać, podłożyć i…
Skończyłby w więzieniu.
— Wiesz Miles, nawet jeśli Cię wkurwia… To pieprzona na dobrą sprawę mogłaby być, gdybyś się postarał. No oczywiście, gdybyś zostawił Lindzie — Wypalił niewiele myśląc. To była tylko taka drobna uwaga, którą musiał się podzielić z kumplem. Może i on byłby w stanie zdradzić swoją żonę, czy też dziewczynę, ale Miles nie. Dlatego od razu wspomniał o jego dziewczynie, żeby nie było, że namawia go do złego i podpuszcza.
— Podobno te ciche są najgorsze — Niejednokrotnie się z tym spotkał. Osoby, których normalnie by się o nic nie podejrzewało, nieraz okazywały się tymi złymi. Nie wykluczało to jednak tego, że ci głośni byli perfekcyjni. Wśród nich też nietrudno było o chorych psychicznie pojebów.
Przechylił się na krześle, kiwając potakująco głową i przymknął oczy. Trochę w życiu widział i wiedział, że może spodziewać się dosłownie wszystkiego… A gdy tak rozmawiali o obcych kobietach, dodatkowo blondynkach niestabilnych psychicznie, myślami wrócił do Susan, którą poznał w Sydney.
— Też bym jej pewnie nie wygonił, ale nie wiem czy pozwoliłbym obcej osobie zostać na dłużej, niż jedna noc. Nigdy nie wiadomo, kogo wpuścimy do życia. Wiem, że masz dobre serce, ale grunt to bezpieczeństwo. Skąd możesz wiedzieć, że nie jest kleptomanką, albo czy nie wpadła taka zhisteryzowana bo zabiła męża? Prowadziłem kilka takich spraw i wierz mi, nie były proste, tylko kurewsko trudne. Wolałbym nie znaleźć Twoich poćwiartowanych zwłok w mieszkaniu, albo zamkniętych w kufrze w stanie porządnego rozkładu — Uznał, wzdychając ciężko. Może przesadzał, ale to były naleciałości z okresu, gdy pracował w policji. Trzeba brać wszystko pod uwagę, ale też nie dać się zwariować. Skoro do tej pory niczego nie ukradła, ani nie zachowywała się dziwnie, to nie było źle.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
blueberry
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Co prawda, nie przyznałby się do tego za żadne skarby świata, aczkolwiek Miles trochę podziwiał swojego przyjaciela. I nie, nie dlatego, że potrafił spamiętać wszystkie imiona napotkanych lasek w mieście, na obrzeżach i pewnie za granicami kraju, ale właśnie dlatego, że choć odrobinę młodszy, zyskał już jakieś doświadczenie, jeśli chodzi o coś poważniejszego. Miał dzieciaki do cholery! Dobra, nie musiał ich rodzić, i szczerze powiedziawszy, nie wiedział też, czy był przy porodzie, bo tak wraz z Milesem poszedł w takie tango, że jeszcze trzeciego dnia miał kaca. Może dotarł, może miał nawet jakąś fotografię z bobasami pokrytymi śluzem, dla Milesa była to kwestia jednego wieczoru — tak bardzo wszystko zlało mu się w jedno. Pomijając, czy związek Vanderberga, choć wręcz idealny, z kobietą jego snów, zasługiwał, chociaż na miano czegoś poważniejszego porównując doświadczenia Dean’a? Jedyne zadanie godne faceta w ich wieku jakie wykonał ostatnio Miles, to remontowanie mieszkania swojej dziewczyny i zajęło mu to miesiąc. Miesiąc!
A no tak, racja — przyznaje, drapiąc się w karku. Nie za bardzo wie jak go pocieszyć, bo żadne słowa tutaj nie pomogą. Sytuacja wydawała się podbramkowa i zdaniem mężczyzny, tylko urwanie kontaktu albo wyjazd był jakąkolwiek opcją. — A nie myślałeś, by powiedzieć im po prostu prawdę? Powiedzieć, że sorry, ale nie kocham Luny i nic z tego nie będzie? — brzmi to trochę niepewnie, gdyby to wszystko było takie proste, nie siedzieliby teraz z założonymi rękami i zastanawiali się nad rozwojem wydarzeń.
— Lindzie? Jaką Lindzie, to po pierwsze — hehe, to znaczy, nie powinien tak się spoufalać z jego dziewczyną, no halo! — po drugie, Chryste Dean, Ty tylko o jednym. Nie mam zamiaru jej pieprzyć, jeszcze się popłacze w trakcie. Daj spokój, nie ona — i na wszelki wypadek, bo te jego argumenty wcale nie są jakieś mocne, dodaje — Nie, no kurwa, nie!
Kłamczuch, myślał już o tym na trzeci wieczór od jej przybycia, kiedy dzieliły ich jedynie zamknięte drzwi od łazienki. Był facetem, to normalne, że miał kosmate myśli o atrakcyjnej, nieznajomej współlokatorce.
— Nigdy bym jej nie zdradził — odpowiada, pewien swoich słów i niemej obietnicy, którą złożył przed dziewczyną. Brzydził się zdradą, zniszczyłaby go od środka, a i tak już umierał — wykańczały go szlugi, martwy Finn i kawałki ananasa na pizzy.
Z jego ust wydobywa się głośne jęknięcie na komentarz kumpla. Cudownie, wprost cudownie. Jeszcze się okaże, że jest psycholką, która w nocy dłubie w jego zamku, wkrada się do sypialni i obserwuje, jak śpi. A potem robi laleczkę woodoo z jego imieniem.
— Też to słyszałem, dlatego mam nadzieję, że zrobi się głośna i będę mieć pretekst, by ją stąd wypieprzyć — oznajmia tylko i ziewa przeciągle. A Washintgon nadal mówi i mówi, nakręcając go jeszcze bardziej do takiego stopnia, że biedny Miles siorbie powietrze z pustego kubka, po czym odstawia ją z głośnym brzdękiem na stół, jakby miała powiedzieć za niego dosyć, basta!
— Jak jesteś taki mądry, to proszę bardzo. Poznaj ją, wybadaj kim jest, podpytaj i użyj tych wszystkich swoich policyjnych sztuczek, a ja za ten czas przeszukam jej pokój. Albo nie — tudzież unosi palec wskazujący i prawie podtyka mu go pod nos — zrobimy to razem, jak tylko się obudzi i wyjdzie. Bo chyba nadal śpi? — albo kończy pracę, albo cokolwiek innego z jej niezwykle napiętego kalendarzyka, Miles chyba zapomniał, że to tylko on śpi do południa.

Dean Washington
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Six, like Showdown
outfit // Dean Washington & Miles Vanderberg

Słyszała dwa męskie głosy. Wrażliwe ucho pozwalało jej domyślać się po tonie, czego dotyczy rozmowa, ale nie słyszała słów wyraźnie. Zresztą, nieładnie jest podsłuchiwać, a ona doskonale wiedziała, że jest intruzem w tym mieszkaniu i nie powinna mieszać się w sprawy pozostałych lokatorów. Miała swoje sprawy. Musiała uporządkować swoje życie, znaleźć inne mieszkanie, tanie loty dokądkolwiek, wziąć się w garść, opanować cały ten mętlik. To chwilowo przerastało jej możliwości i Violet była w stanie zrobić tylko jedną rzecz - iść do pracy. Kolejny dzień sprawiało jej to pewną trudność, ale nie miała wyboru. Bycie nauczycielem to rzekomo misja, i choć starała się nie myśleć o tym w ten sposób, by nie obarczać się zbyt ciężką odpowiedzialnością - wiedziała, że robi coś dość ważnego. Coś, przez co musi pokonać narastającą w gardle gulę, ból głowy i ogarniający ją smutek.
Dla młodego pokolenia wciskała się więc w dżinsy i koszulę, nakładała krem BB, korektor pod oczy i muskała strefę T pudrem, by prezentować się jak poważna, ale naturalna kobieta, bo na więcej po prostu nie miała siły - a nie mogła przecież być sobą, Violet Swan, z zapłakaną, poszarzałą po trudnej nocy buzią. Życie to jest teatr, mówisz ciągle - coś było w tym cytacie, choć Violet zapewne należała do orędowniczek nieudawania. Co z tego, skoro świat i tak wciąż zmuszał ją do grania? Gdy już wyrwała się spod reżyserii męża, los przejął stery i wcisnął ją pod dyktando Milesa (tak, zapamiętała jego imię dobrze), przed którym umykała pod ścianami, jakby wcale nie była pełnoprawną lokatorką, jakby z człowieka zamieniła się w problem.
Nie inaczej było tym razem.
Duża, skórzana torebka była przewieszona przez ramię, włosy jeszcze w lekkim nieładzie, który najwyraźniej wkrótce także miał znaleźć swój porządek, bo na nadgarstku, tuż nad zegarkiem (uporządkowana do bólu), odcinała się satynowa gumka. Obcasy trzymała jednak w dłoni, przebiegając korytarzem na palcach, by nikomu nie przeszkadzać, nie zwracać niczyjej uwagi. Gdy wyszła z pokoju, jej uszy zaczęły rozróżniać słowa - ...jak tylko się obudzi i wyjdzie. Bo chyba nadal śpi? - i to ją zaniepokoiło. Po co miałby chcieć o niej rozmawiać? Może po prostu razem z kolegą zamierzał wystawić ją za drzwi. Wcale by się nie zdziwiła. Ale, cholera, niech chociaż da jej wrócić z pracy.
Całe szczęście, że nie słyszała kilku słów, które padły przed tym. Wtedy jej minięcie wejścia do salonu mogłoby być dużo bardziej niezręczne - a i tak z jakiegoś powodu zatrzymała się, widząc obcą twarz. Na nic zdały się plany, że nie zatrzyma się, choćby świat się walił i palił.
- Cześć - wymyka się spomiędzy jej warg. Powinna dodać - nie, nie śpię, ale może lepiej, żeby nie wiedzieli, że to słyszała. Lepiej udawać, że nie ma pojęcia, że rozmawiali o niej. Znów udawać, jak zwykle, od samego rana. Ale tego, że nie jest zainteresowana obcym mężczyzną, udawać nie umiała. Wyglądał jak typ, do którego każdy rozsądny ojciec zakazuje córce się zbliżać. Gdzie ona w ogóle zamieszkała?
Cóż, teraz przynajmniej Dean nie musiał dłużej się zastanawiać, czy poprawia się filtrami i czy kogoś zamordowała. Karty leżały na stole i Violet całą sobą odpowiadała na wszystkie wątpliwości.
przyjazna koala
viol#9498
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Z zapamiętaniem imion miewał trochę problemów, zwłaszcza wtedy, gdy kobieta z którą się umawiał, miała bliźniaczkę. Jeszcze przed małżeństwem wdał się w dość bliską relację z Maddie, która miała to szczęście. Nie dość, że rodzina Millerów zawsze była spora, to dodatkowo mieli w niej kilka par bliźniąt. Dlatego nawet się nie zdziwił, gdy Luna oznajmiła mu, że nosi pod sercem nie jedno dziecko, a dwoje. Wracając jednak do Maddie… Na początku, gdy jeszcze byli tylko znajomymi, mylił ją z bliźniaczką. Dopiero później, gdy ich relacja stała się bardziej zażyła, dostrzegł, że nie byłą kropka w kropkę taka sama jak siostra bliźniaczka. Niektóre rzeczy nawet jego były w stanie zaskoczyć, a matka natura doskonale potrafiła to zrobić.
Nie było go przy porodzie, nie dość, że nie był w stanie, to dodatkowo nie chciał. Siedział pod salą, słuchając wrzasków kobiety, która męczyła się z tym, by wydać na świat te dwa maluchy. Nie dość, że był skacowany, bolała go głowa to dodatkowo przeczesywał palcami włosy, odchylając dłonie i zerkając czy aby na pewno mu nie wypadły, albo czy nie osiwiał z nadmiaru tych emocji.
— Myślałem, ale jest wpatrzona we mnie jak w obrazek, nazywa mnie cudownym ojcem i mówi dziwne rzeczy, a mi po prostu jaja miękną. Wiesz, jak jest, gdy kobiety używają tego swojego dziwnego spojrzenia i tak dalej — Odparł, gestykulując dłonią, by jak najlepiej przedstawić Milesowi sytuację, która faktycznie wydawała się podbramkowa. Wóz albo przewóz, będzie musiał prędzej czy później się określić i jedyne co mu teraz zostało to czekanie na rozwój wydarzeń, jeśli przyjdzie mu porozmawiać z Luną, będzie improwizował.
Uśmiechnął się szczerze rozbawiony reakcją Milesa na propozycję pieprzenia Violet.
— W sumie ta, nie wiedziałbyś czy płacze ze szczęścia, czy dlatego, bo ją podduszasz. Jakby przestała oddychać to wtedy poznałbyś odpowiedź — Specyficzne poczucie humoru Deana Washingtona dość często nawiązujące do śmierci, zabijania i tortur, no cóż… Dało się do tego przywyknąć, w końcu tyle lat się znali, że Vandeberberga nic nie zaskoczy.
— Wiem, że byś jej nie zdradził, Ty to nie ja — Podsumował, wzruszając ramionami. Przed Milesem nie miał żadnych tajemnic, szczerze mówiąc, chyba nawet nie umiałby przed nim zataić takich rzeczy. Wbrew pozorom, było to całkiem ważne, ale najważniejsze było to, że Miles porządnie go zjebał, gdy się o tym dowiedział, ale go nie zostawił.
Zacmokał z aprobatą, gdy Miles wspomniał o policyjnych sztuczkach. W świetle prawa, policjantem już nie był, więc nie powinien robić takich rzeczy, a z drugiej strony… Kto tak na dobrą sprawę by mu teraz tego zakazał? Nie miał nad swoją głową szefa, ani komendanta, sędzia też nie dryfował mu nad głową i nie powtarzał, że tak się nie robi. Jedyne co mu mogło w wykonaniu tej misji przeszkodzić, to kodeks karny, którego wykucie zajęło mu mnóstwo czasu i klęczał nad nim do takiego stopnia, że czasem śnił mu się po nocach.
— Mógłbym poznać ją bliżej i wszystko wyciągnąć, ale w ciągu jednej nocy tego nie zrobię — Naprawdę, chciał już dodać coś więcej, gdy nagle w kuchni pojawił się nie kto inny, jak sama Violet. Urwał temat, słysząc kobiecy głos i przeniósł spojrzenie z przyjaciela na blondynkę, obrzucając ją przenikliwym, zimnym niczym stal spojrzeniem, zupełnie jakby mu przeszkodziła w czymś niesamowicie ważnym.
— Cześć — I to tyle, nic więcej nie powiedział, bo co miał mówić? Przed chwilą ją obgadywali, więc starał się zachować pozory, że niby wcale o niej nie rozmawiali, a on nie wie kim ta kobieta jest, dlatego postanowił naprostować sytuację.
— Violet, tak? Jestem Dean, pomieszkuję tutaj — Przedstawił się, wyjaśniając z miejsca, kim tak na dobrą sprawę jest. W tym tygodniu jeszcze tu nie spał, dlatego wcześniej nie miała okazji go poznać. Mógł teraz uważnie jej się przyjrzeć, zerknął więc na jej twarz, przesunął oceniającym spojrzeniem po sylwetce, nogach i ponownie wrócił do twarzy. Przez te kilka chwil zdążył wyrobić sobie o niej opinię, lecz tą wolał podzielić się z Milesem, gdy Violet wyjdzie.

Miles Vanderberg
Violet Swan
sumienny żółwik
blueberry
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Deanowi jaja miękły, a Miles doskonale to rozumiał. Kobiety umiały owinąć ich sobie wokół palca, sprawić, że nieważne jak bardzo się na coś zaprą, tak one zmienią ich zdanie w przeciągu dosłownie chwili. Znał szczegóły ich układu, Lunie było to na rękę. Przez ten okres czasu, kiedy jeszcze przychodziła na spotkania ich dwójki, by wkupić się w jego łaski i zostać zaakceptowana przez najbliższych Washingtona, mężczyzna zdołał ją przejrzeć. Sądził, że to miłość, jednak widząc zbolałą minę kumpla, szybko dotarło do niego, że to prędzej więzienie niżeli relacja romantyczna.
— No to zrób coś, żeby przestała się ślinić na Twój widok. Wątpię, żeby zdrada tutaj podziałała — nie pierwszy i nie ostatni raz Washington zakręcił się koło kogoś innego, będąc w związku — ale zawsze możesz obrzydzić jej swoją osobę. Ewentualnie, złam jej po prostu serce. Lepsze jej niż Twoje — Miles absolutnie nie popiera takiego rozwiązania, jednak ten dramat trwał już zdecydowanie za długo. Jak Dean miał być Deanem, skoro wizja ślubu z Luną była dla niego wręcz równoznaczna co szubienica?
— Uznajmy, że nie kręci mnie, by ją poznać — prycha śmiechem, równie rozbawiony czarnym humorem swojego towarzysza. Miał nadzieję, że rozmowa zejdzie na inne tory, a pieprzenie Violet nie stanie się głównym tematem do rozmów, kiedy dziewczyna mogła wejść w każdym momencie do kuchni. Jeszcze tego, by brakowało, że zrozumie ich na opak i pomyśli, że Vanderberg naprawdę chce ją przeleć. Jeśli rzeczywiście byłaby taką psycholka, która pojawiła się w ich wcześniejszych domysłach, mogłaby wejść mu do łóżka i zrobić z nim co chciała przez sen! A Miles czasami, szczególnie po nocnych zmianach, spał jak zarżniety, nawet by biedak nie poczuł!
Skinieniem głowy, przyznaje mu rację i znów zagląda do pustej filiżanki, ale napoju już nie ma, dlatego wstaje od stołu, szurając gołymi stopami o podłogę, nastawia ekspres i czeka.
— Przecież tutaj kurwa prawie mieszkasz, nie musisz tego robić jednego wieczoru — odpowiada, szamocząc się z młynkiem, kiedy dobiega go cichy, spokojny głos zza jego pleców. Zerka, ale nie patrzy — jedynie wydaje z siebie ni to cześć, ni to westchnięcie i zanurza usta w nowej dawcę kofeiny. O wilku mowa! Powinno być mu głupio, że tak otwarcie rozmawiał na jej temat, snując teorie spiskowe o jej przeszłości, nie wiedząc nawet, czy dziewczyna jest w mieszkaniu, czy na mieście, ale głupio mu nie jest, bo Dean już wita się z blondynką, a Vanderberg w duchu zaczyna się modlić, żeby trzymał się od niej z daleka.
— Pomieszkujesz, wyżerasz, co popadnie z lodówki i nie dbasz o porządek ani ciszę nocną — dodaje swoje trzy grosze, patrząc wszędzie, byle tylko nie w jej kierunku. O, na przykład na tę piękną podstawkę pod herbatę, to jest bardzo piękna podstawka! Szkoda, tylko że on ani Dean nie dbali o takie rzeczy jak ślady po gorących kubkach odciśnięte na blacie stołu. — To Twoje? — pyta, podnosząc ją i oglądając z dwóch stron. Cholera, już zdołała się zadomowić. Wykurzenie jej stąd będzie trudniejsze niż przypuszczał.

Dean Washington
Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Faceci. Niestety - nie miała w sumie pojęcia, jak się ich obsługuje. Nie miała pojęcia, co robią, gdy nikt nie patrzy i jak w zasadzie działają ich umysły. Jej najpoważniejszym i najdłuższym związkiem był związek z byłym mężem. Trudno jest wnioskować na temat ogromnej grupy na podstawie jednego przypadku. Gdyby chciała, musiałaby z góry założyć, że Miles i Dean są strasznymi bucami, stają w obronie morderców, a w wolnym czasie wystawiają blondynki w beznadziejnej sytuacji życiowej za drzwi. W zasadzie Miles nawet pasował do opisu. Cóż, jej były mąż przynajmniej nie miałby śmiałości obgadywać jej z kimś innym, gdy była w domu, a dom mieli znacznie większy i znacznie trudniej było coś w nim podsłuchać, niż w apartamencie Vanderberga. Violet była dostatecznie bystra, by wiedzieć, że to właśnie jej dotyczyła rozmowa - nawet jeśli, na szczęście, nie znała pełnego kontekstu. Była też dostatecznie zamknięta w sobie i empatyczna, żeby nie wpaść z tekstem i co na mnie planujecie?, bo, w zasadzie, choćby planowali ją zamordować pod osłoną nocy - każda zmiana była zmianą na lepsze.
Na razie jednak wszystko było tak, jak się spodziewała. Miles nawet na nią nie spojrzał, jakby poważnie była jakaś trędowata. Pan numer dwa patrzył na nią tak chłodno, jakby aspirował do miana królowej śniegu, ale nie wydawała się przejęta - jej spojrzenie było chłodno-smutne i przenikliwe. Patrzyła na Deana tak, jakby już wszystko wiedziała, choć nie miała pojęcia o niczym. Może nie chciała o niczym wiedzieć. Przynajmniej o tych szczegółach, które przedstawił Miles i na które zmarszczyła nos.
- To jest nas dwoje - nie mogła powstrzymać się przed lekką zgryźliwością, zerkając na Vanderberga. Cóż, Violet raczej przeprowadzała fotosyntezę, sprzątała na błysk (pomijając raz zapomniany kubek z niedopitą kawą, który Miles już przeżył jak mrówka okres), umyła nawet okna, a w nocy chodziła na palcach. I płakała w poduszkę, ale nie wydawało jej się, żeby współlokator, z którym dzieliła ścianę, był w stanie to usłyszeć. W tej kwestii była w błędzie. - Tak. Można to położyć pod kubek, żeby potem nie musieć szorować blatu z takich niegdyś mokrych kółek - bez wątpienia złośliwość to jej mur obronny, a raczej raptem drut kolczasty, i to w postaci jednego cienkiego zasieku. Oczy miała zaczerwienione i kark leciutko ugięty. Trzymała się na ślinę i gdyby odsłoniła się na najdrobniejsze choć ataki, pewnie by się rozsypała. Nie mogła zresztą skupiać się na Milesie, bo czuła, że każde wymienione z nim zdanie powiększa gulę w jej gardle, więc wróciła spojrzeniem do Deana. - Może kiedyś poznamy się bliżej - uśmiechnęła się lekko, w ten wyrafinowany sposób zdradzając, że słyszała ich ostatnią wymianę zdań, przynajmniej częściowo. Może chciała udowodnić, że wcale nie jest tak bezbronna, jak wygląda - chociaż w rzeczywistości była bezbronna jeszcze bardziej. Dochodząc do wniosku, że i tak nikt już nie śpi i wszyscy wiedzą, co słyszała i że była w mieszkaniu, założyła obcasy. Kilka dodatkowych centymetrów dodało jej pewności siebie.
- Miłego dnia - dodała z całkiem szczerymi intencjami, poprawiając torebkę na ramieniu. Może ułamek sekundy za długo patrzyła na plecy Milesa, zanim ruszyła wreszcie do drzwi.
Nawet na obcasach poruszała się z takim wdziękiem, jakby nie do końca dotykała stopami podłoża. Gdy cicho zamknęły się za nią drzwi mieszkania, z klatki nie było słychać żadnego dźwięku.

zt

Miles Vanderberg
Dean Washington
przyjazna koala
viol#9498
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Właściwie, w głowie Deana pojawiał się powoli pomysł, w jaki sposób odkochać Lune.
Może dość okrutny, ale której kobiecie nie byłoby przykro, gdyby do mieszkania przyprowadził inną, nawet niekoniecznie w celu zamoczenia, a po to, żeby dotrzymała mu towarzystwa. Miller sama mówiła, że ona siłą go nie trzyma i ma prawo kogoś sobie znaleźć, więc czemu by tego nie wykorzystać? Prędzej, czy później, wróciłaby do matki, a jego zostawiła samego, albo z dzieciakami. Wszystko było lepsze od ślubu.
— Wynajmę dziewczynę na kilka godzin i przyprowadzę do mieszkania, wtedy będzie jej przykro i uzna, że chyba pora się wyprowadzić, albo kogoś poszukać — Znalazł rozwiązanie w przeciągu kilku minut, uznając, że ten pomysł jest naprawdę świetny. Została tylko kwestia wykonania, ale wątpił, by miał problem ze znalezieniem takiej dziewczyny. Nawet nie musiałby płacić, jakby nie patrzeć... Kobiety do niego lgnęły. Dobrze, że gejów tak nie przyciągał, bo byłoby mu z tym źle. Nie miał oczywiście niczego do gejów, ale czułby się odrobinę niezręcznie, gdyby jakiś mężczyzna śmiało zerkał na jego tyłek.
Nieszczególnie przysłuchiwał się wymianie zdań między Milesem i Violet. Dopił to co miał w szklaneczce i niewiele się odzywał, dopiero, gdy mężczyzna wspomniał coś o wyżeraniu z lodówki, Dean cicho westchnął.
— Nie przesadzaj, Miles. Też czasem coś dokupię, a co do ciszy nocnej... Wiesz jak jest —
No co miał mówić więcej? Czasem hałasował, to prawda. Zwłaszcza, gdy kurwił na cały głos, bo coś mu nie wychodziło i wyprowadzało go z równowagi. Ostatnio na przykład, do takiego stanu doprowadził go kurek w łazience, ten od umywalki, bo nie działał. Nieważne, że wszystko było z nim w porządku, ale Washington trochę wypił w barze... No trochę, wypił na tyle dużo, by rozmazywał mu się obraz, ale nie na tyle, żeby nie trafić do mieszkania. Może miał trochę problemu ze wsunięciem kluczy do zamka, ale kto by na to patrzył? Na pewno nie osoba, która była pod wpływem alkoholu.
Całkiem sensowne było posiadanie podstawek pod szklankę, czy filiżankę. Kobiety na takie coś uwagę zwracały, on niezupełnie. Nie patrzył na takie rzeczy, stawiał wszystko tam, gdzie było mu wygodnie. Być może dlatego uniósł brew do góry, jakby pierwszy raz o czymś takim słyszał, choć tak nie było. Pożegnał Violet, machnąwszy ręką.
— Dupe ma fajną, twarz też. Idziemy przeszukać ten pokój? — Zapytał, podnosząc tyłek z krzesła i wyprostował gnaty, które już trochę mu się zastały od tego siedzenia.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
blueberry
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
— Dobra, jednak jesteś dupkiem — twierdzi rzeczowo Miles, słysząc plan na pozbycie się Luny. Nie chciałby być w skórze dziewczyny, tym bardziej jeśli rzeczywiście darzyła go głębszym uczuciem. Samo obściskiwanie się na kanapie, na jej oczach, musiałoby być niezwykle bolesne dla jej psychiki, i Vandeberg podejrzewał, że wkrótce blondynka opłaci sobie całą terapię u psychologa, właśnie przez Washingtona. Sam jednak podsunął mu pomysł złamania jej serca, więc nie miał zamiaru więcej komentować; prawdopodobnie zachowałby się podobnie w takiej sytuacji. Całe życie wychodził z założenia, że nic na siłę. Jeśli coś nie było pisane, nie można było zmusić drugiej osoby, czy to do uczucia, czy to do wspólnie spędzonego weekendu, czy o zgrozo, do ślubu.
Kiedy temat schodzi na Swan, a współlokatorka, jakby jawnie przysłuchiwała się rozmowie, manifestuje swoją obecność w kuchni, Miles jest rozdarty pomiędzy porządnym utarciem jej nosa a pomiędzy zaskoczeniem, wymalowanym na jego twarzy, gdy ta postanawia się odszczeknąć. Ostatecznie wybiera to drugie, i po prostu milczy, wciąż okręcając podstawkę pod kubek na wszystkie strony, jakby pierwszy raz widział coś takiego na oczy. Poniekąd tak było, nigdy nie przywiązywał uwagi do takich pierdoł, ale hej! Człowiek uczy się całe życie, czyż nie? Jeszcze bardziej unosi swoje krzaczaste brwi, gdy kobieta rzuca im miłego dnia i wychodzi z mieszkania. Dopiero wtedy postanawia się odezwać.
— Lol — odzywa się w końcu, zaciągając słownictwo od swojej siostry, co w jego ustach brzmi wręcz komicznie — A ją co ugryzło? Myślisz, że ma okres? — i zanim dodaje „sprawdźmy to!”, co jest równie obrzydliwym pomysłem, co reszta jego dzisiejszych pomysłów, odstawia kubek na blat, również prostuje plecy i uśmiecha się, niemalże złowieszczo.
— Bracie, myślałem, że nigdy nie zaproponujesz — i nawet na niego nie czekając, rusza w kierunku sypialni dziewczyny, uprzednio zerkając czy, aby na pewno wyszła. Naciska na klamkę, lecz drzwi nie chcą ustąpić. — Zamknięte. Dawaj przez łazienkę — rzuca, kierując go w stronę swojego pokoju. Dobrze, że zdążył tam względnie posprzątać, więc przynajmniej Dean nie wyrżnie na środku sypialni o jego leżące na ziemi spodnie czy ciężarki. Raz zrobiła to Layla i wcale nie było mu do śmiechu, chociaż musiał przyznać, że wizja klnącego przyjaciela, leżącego na podłodze, była pociągająca.
Pięść umyka ku górze w triumfie, a z jego piersi wydobywa się głośny syk „Tak!”, gdy udaje im się dostać do środka pokoju Violet. Od razu w jego nozdrza uderza silna woń perfum, wywołująca w nim ni to niezbadaną tęsknotę, ni to odruch wymiotny. Ile na siebie tego wylała? Czy może dodawała ten zapach do prania?
— Okej, czego szukamy? — pyta, choć tak naprawdę wie, że każda okazja, byle tylko pogrzebać w jej rzeczach jest dobra, więc już zagląda jej pod łóżko w poszukiwaniu jakichkolwiek skarbów.

Dean Washington
przyjazna koala
naleśnik puchaty
ODPOWIEDZ