Cause I'm no ordinary girl, I'm from the deep blue underworld
: 17 sie 2021, 23:58
Leniwie wyglądające zza widnokręgu słońce, ziewając jeszcze i żegnając się z księżycem, poczęło rozświetlać poszarzałe tereny Sapphire River. Godzina była już wprawdzie późna, a z całą pewnością zbyt późna dla wprawionych w swym fachu żeglarzy, a mimo to Briss wraz Tilly od niemalże trzydziestu minut dzielnie walczyły z mocnymi więzami, które więziły łódkę jej babci przy najstarszym z pomostów. Łódź również, tak jak i pomost i jej babka, była okrutnie stara — trzeszcząc i chwiejąc się jakby z zimna, nie stanowiła obietnicy udanej podróży. A mimo to plany nie ulegały zmianie i gdy w końcu udało się im ją odcumować od brzegu, wyruszyły na jedną z tych swoich wypraw, które babcia jej określała mianem irracjonalnych. Brissie wierzyła jednak, że do morza ciągnie ją wspomnienie poprzedniego życia; czy była wówczas wilkiem morskim? Piratem? A może jednak syreną? W ciemnej toni nie dostrzegała jednak nic niebezpiecznego, nawet wtedy, gdy w połowie drogi łódź zaczęła przeciekać. Usiłując sobie z tym jakoś poradzić, wyrzuciły za burtę zbędny balast, to jest siatkę z drożdżówkami i kamienie, które Brissie pozbierała tego dnia na brzegu. Na nic się to jednak zdało — poziom wody wewnątrz drewnianej, stęchłej łódki podnosił się niebezpiecznie, wobec czego należało się prędko ewakuować. Takim oto sposobem Briss, chwyciwszy w dłoń swój plecak, wskoczyła do zimnego morza z uśmiechem na ustach. Meduzy? Płaszczki? Jej nic przecież nie zrobią, skoro była dzieckiem wody! — Skacz Tilly, skacz! — krzyknęła, dryfując w akwenie, szczękając przy tym zębami, podczas gdy ubrania nieprzyjemnie lepiły się jej do skóry. — Tu nic nie pływa, serio! — prawdopodobnie coś się jej jednak otarło o nogę, ale nie zamierzała przyjaciółki o tym informować. Być to mógł przecież bardzo uprzywilejowany rekin, ot co. Uznając jednak, że ryzykowanie życia w tym momencie nie ma sensu, poczęła płynąć w stronę wyspy, której brzeg nie znajdował się znowu aż tak daleko. Serce jej jednak krzyczało, by przestała, a oddechy jej stawały się coraz płytsze. Kiedy więc jej stopy dotknęły wreszcie brzegu, Briss rzuciła się na plażowy piasek z wyraźnym zmęczeniem ciężko oddychając. Szczęście spowodowane tym, że udało się im tu dotrzeć, maskowało problemy, które przerazić ją miały potem. Po pierwsze, straciła łódź babci. Po drugie, bez niej nie będą w stanie wrócić do Lorne Bay.
Tilly Huntington
Tilly Huntington