: 31 sie 2021, 21:26
Filozoficzny post o śmierci sponsorowany przez Fervex i tone chusteczek.
- Zabawne, że to mówisz – stwierdziła na temat „wymarzonej śmierci”. Dokładnie tej konstrukcji słów, nad którymi kiedyś poważnie się zastanawiała. Ten problem przez długi czas nie dawał jej spokoju, aż redaktor się wkurzył i podebrał jej pracę bez poprawek. Artykuł poszedł do druku a ona czuła, że postąpiła nie fair wobec osoby, o której wspominała. – Kiedyś pisałam o alpinistce, która zginęła w górach. – Przez chwilę w pamięci szukała jej imienia oraz nazwiska, ale w tym stanie ciężko było się dogrzebać do czegokolwiek (chyba, że do głupich pomysłów). – Ktoś wtedy podsunął mi myśl, że to „wymarzona śmierć”. Bo wiesz, dla niej góry były czymś wyjątkowym. – Wzięła głęboki wdech świadoma, że wcale nie mówiła tak ładnie. Bełkotała i co parę słów robiła przerwy, ale się starała, bo przecież lada moment miała odpalić zapalniczkę, a przecież mama uczyła, żeby po pijaku nie bawić się ogniem. – To było jej miejsce na ziemi i tam właśnie zginęła, ale czy kiedy umierała przeżywając kolejne etapy hipotermii, to myślała o górach, czy raczej o tym co zostało poza nimi albo o ciepłym kakao? – Uniosła rękę z blantem i kontrolnie spojrzała na drugą, w której trzymała odnalezioną zapalniczkę. Ciekawe, skąd Presley ją wyciągnęła? Ogar na maksa. - O czym myślimy przed śmiercią? – Filozoficzny ogar, który ostrożnie przysunął płomień do jednego końca skręta, zaś drugi objęła wargami. Charakterystyczne syczenie towarzyszyło, przy spalaniu bletki i suszonego zioła. Calie zaciągnęła się mocno, powtarzając sobie w głowie, że ma to nabrać nieco dalej niż tylko do ust i.. zakaszlała się. Nie długo, acz wystarczyło, żeby wywołać śmiech u towarzyszki.
Goldsworthy – mistrz palenia zioła.
- Przyzwyczajaj się. To mój signature move przy paleniu zioła. – Bez kaszlenia gorzej wchodzi. Sprawdzone i opatentowane. Wsunęła skręta między wargi i znów przerzucając ciało na czworaka, powoli człapiąc powędrowała w stronę Presley.
Mówiono, że skorpiony jako znaki zodiaku ciągnęło do śmierci. Że były z nią powiązane nie tylko astralnie, ale także historycznie. Calie była dobrym przykładem takiej osoby, chociaż nie w mrocznym tego słowa znaczeniu. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć; zero mroczności. A jednak od małego zastanawiała się nad konceptem śmierci i za dzieciaka nie do końca go rozumiała. Nie wiedziała też, że śmierć oznaczała całkowity koniec, więc gdy usłyszała rozmowę dorosłych o sąsiedzie ciotki Lucille, którego zabiła wielka donica z kwiatkiem, ona postanowiła przyszykować sobie kanapkę z liśćmi pierwszej lepszej domowej paproci. Przeżyła okropne bóle żołądka, ale to nie była śmierć. Później był stryjek Harold, którego zabił alkohol. Calie mając wtedy dziesięć lat namówiła Otisa na wypicie wina z rodzicowego barku, co skończyło się kolejnym bólem żołądka, okropnym bólem głowy, wymiotami i szlabanem. Śmierć nie przyszła.
Goldsworthy zrozumiała ją dopiero, gdy pierwszy raz zobaczyła zwłoki. Konkretniej był to stryj Harold, którego nie zabił alkohol a pijany kierowca. Tylko, że stryjek już nie wrócił. Śmierć okazała się końcem i tamtego dnia Calie postanowiła, że już nigdy nie będzie próbować się do niej zbliżyć.
Z ciekawości - nie warto.
Pchnęła się podbierając Presley kawałek fotela jako oparcie i przekazała krzywo skręconego blanta wraz z zapalniczką, której tym razem nie zgubiła.
- Nigdy nie uważałam się za odważną, więc moja wymarzona śmierć to taka, podczas której bronię najbliższą mi osobę albo osoby. – Liczba nie miała znaczenia. – A to wszystko najlepiej, żeby poprzedzała apokalipsa. – Nasuwało się pytania, jaka apokalipsa by się nadawała? Ta realna czy może mniej ściągnięta z komiksów, seriali i filmów? – Mogą być nawet zombie. Byłabym seksownym zombie.. – Zamyśliła się na moment kiwając głową z uznaniem dla samej siebie. Zombie z gnijącą skórą; sam seks. – Ale wiesz, co jeszcze byłoby super? Gdybym wiedziała, że nie mam już innego wyboru, to wypłynęłabym łodzią na środek oceanu, zjarała się i umarła ze śmiechu patrząc w gwiazdy. – Zakładając, że zostały jej ostatnie minuty życia albo wcześniej zażyłaby coś, co przyśpieszyłoby ten proces. Nie zrobiłaby tego jednak, gdyby nie była pewna, że pożyje jeszcze parę lat. Nie ciągnęło jej do samobójstw. Nie myślała o tym w ten sposób, bo za bardzo kochała swoje życie i innych. Nie chciałaby ich stracić, tego co jeszcze razem mogli przeżyć i czego ona mogła doświadczyć, nawet jeśli przez ostatnie dni los jej nie rozpieszczał.
Popatrzyła jak Prescott wypuszcza dym i nim się zorientowała tuż przed sobą miała skręta i zapalniczkę. Druga runda.
- W ramach podziękowań za dzisiejsze towarzystwo obiecuje, że jeśli wtedy nadal będę żyć i dowiem się, że umierasz inaczej niż chcesz.. no wiesz.. sparaliżowana albo zjadać cię będzie jakieś choróbsko to.. – Odpaliła zapalniczkę, przysunęła do podpalonego końca i zaciągnęła się znów kaszlać. – osobiście – Kaszlnęła dwa razy. – przyjdę i podam ci taką ilość – Kolejne dwa. – oxy albo morfiny, żebyś zasnęła i umarła bezboleśnie. – Kaszlnęła ostatni raz i z uśmiechem spojrzała na Presley. - Jak mi nie wierzysz, to daj paluszka. - Pinky swear.
Presley Prescott
- Zabawne, że to mówisz – stwierdziła na temat „wymarzonej śmierci”. Dokładnie tej konstrukcji słów, nad którymi kiedyś poważnie się zastanawiała. Ten problem przez długi czas nie dawał jej spokoju, aż redaktor się wkurzył i podebrał jej pracę bez poprawek. Artykuł poszedł do druku a ona czuła, że postąpiła nie fair wobec osoby, o której wspominała. – Kiedyś pisałam o alpinistce, która zginęła w górach. – Przez chwilę w pamięci szukała jej imienia oraz nazwiska, ale w tym stanie ciężko było się dogrzebać do czegokolwiek (chyba, że do głupich pomysłów). – Ktoś wtedy podsunął mi myśl, że to „wymarzona śmierć”. Bo wiesz, dla niej góry były czymś wyjątkowym. – Wzięła głęboki wdech świadoma, że wcale nie mówiła tak ładnie. Bełkotała i co parę słów robiła przerwy, ale się starała, bo przecież lada moment miała odpalić zapalniczkę, a przecież mama uczyła, żeby po pijaku nie bawić się ogniem. – To było jej miejsce na ziemi i tam właśnie zginęła, ale czy kiedy umierała przeżywając kolejne etapy hipotermii, to myślała o górach, czy raczej o tym co zostało poza nimi albo o ciepłym kakao? – Uniosła rękę z blantem i kontrolnie spojrzała na drugą, w której trzymała odnalezioną zapalniczkę. Ciekawe, skąd Presley ją wyciągnęła? Ogar na maksa. - O czym myślimy przed śmiercią? – Filozoficzny ogar, który ostrożnie przysunął płomień do jednego końca skręta, zaś drugi objęła wargami. Charakterystyczne syczenie towarzyszyło, przy spalaniu bletki i suszonego zioła. Calie zaciągnęła się mocno, powtarzając sobie w głowie, że ma to nabrać nieco dalej niż tylko do ust i.. zakaszlała się. Nie długo, acz wystarczyło, żeby wywołać śmiech u towarzyszki.
Goldsworthy – mistrz palenia zioła.
- Przyzwyczajaj się. To mój signature move przy paleniu zioła. – Bez kaszlenia gorzej wchodzi. Sprawdzone i opatentowane. Wsunęła skręta między wargi i znów przerzucając ciało na czworaka, powoli człapiąc powędrowała w stronę Presley.
Mówiono, że skorpiony jako znaki zodiaku ciągnęło do śmierci. Że były z nią powiązane nie tylko astralnie, ale także historycznie. Calie była dobrym przykładem takiej osoby, chociaż nie w mrocznym tego słowa znaczeniu. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć; zero mroczności. A jednak od małego zastanawiała się nad konceptem śmierci i za dzieciaka nie do końca go rozumiała. Nie wiedziała też, że śmierć oznaczała całkowity koniec, więc gdy usłyszała rozmowę dorosłych o sąsiedzie ciotki Lucille, którego zabiła wielka donica z kwiatkiem, ona postanowiła przyszykować sobie kanapkę z liśćmi pierwszej lepszej domowej paproci. Przeżyła okropne bóle żołądka, ale to nie była śmierć. Później był stryjek Harold, którego zabił alkohol. Calie mając wtedy dziesięć lat namówiła Otisa na wypicie wina z rodzicowego barku, co skończyło się kolejnym bólem żołądka, okropnym bólem głowy, wymiotami i szlabanem. Śmierć nie przyszła.
Goldsworthy zrozumiała ją dopiero, gdy pierwszy raz zobaczyła zwłoki. Konkretniej był to stryj Harold, którego nie zabił alkohol a pijany kierowca. Tylko, że stryjek już nie wrócił. Śmierć okazała się końcem i tamtego dnia Calie postanowiła, że już nigdy nie będzie próbować się do niej zbliżyć.
Z ciekawości - nie warto.
Pchnęła się podbierając Presley kawałek fotela jako oparcie i przekazała krzywo skręconego blanta wraz z zapalniczką, której tym razem nie zgubiła.
- Nigdy nie uważałam się za odważną, więc moja wymarzona śmierć to taka, podczas której bronię najbliższą mi osobę albo osoby. – Liczba nie miała znaczenia. – A to wszystko najlepiej, żeby poprzedzała apokalipsa. – Nasuwało się pytania, jaka apokalipsa by się nadawała? Ta realna czy może mniej ściągnięta z komiksów, seriali i filmów? – Mogą być nawet zombie. Byłabym seksownym zombie.. – Zamyśliła się na moment kiwając głową z uznaniem dla samej siebie. Zombie z gnijącą skórą; sam seks. – Ale wiesz, co jeszcze byłoby super? Gdybym wiedziała, że nie mam już innego wyboru, to wypłynęłabym łodzią na środek oceanu, zjarała się i umarła ze śmiechu patrząc w gwiazdy. – Zakładając, że zostały jej ostatnie minuty życia albo wcześniej zażyłaby coś, co przyśpieszyłoby ten proces. Nie zrobiłaby tego jednak, gdyby nie była pewna, że pożyje jeszcze parę lat. Nie ciągnęło jej do samobójstw. Nie myślała o tym w ten sposób, bo za bardzo kochała swoje życie i innych. Nie chciałaby ich stracić, tego co jeszcze razem mogli przeżyć i czego ona mogła doświadczyć, nawet jeśli przez ostatnie dni los jej nie rozpieszczał.
Popatrzyła jak Prescott wypuszcza dym i nim się zorientowała tuż przed sobą miała skręta i zapalniczkę. Druga runda.
- W ramach podziękowań za dzisiejsze towarzystwo obiecuje, że jeśli wtedy nadal będę żyć i dowiem się, że umierasz inaczej niż chcesz.. no wiesz.. sparaliżowana albo zjadać cię będzie jakieś choróbsko to.. – Odpaliła zapalniczkę, przysunęła do podpalonego końca i zaciągnęła się znów kaszlać. – osobiście – Kaszlnęła dwa razy. – przyjdę i podam ci taką ilość – Kolejne dwa. – oxy albo morfiny, żebyś zasnęła i umarła bezboleśnie. – Kaszlnęła ostatni raz i z uśmiechem spojrzała na Presley. - Jak mi nie wierzysz, to daj paluszka. - Pinky swear.
Presley Prescott