: 21 sie 2021, 22:27
Wcale się nie spieszyła do tego, żeby odbierać telefon. Nie spieszyła się do tego, żeby w ogóle wstawać, odsuwać się od niego i mierzyć się z rzeczywistością. Nie. Rzeczywistości nie było. Chciała z nim tu leżeć, słuchać o drugich połówkach banana i całej reszcie. No i chciała się z nim całować, bo to było śmiesznie uzależniające. Tak. On był uzależniający i dlatego jeszcze na moment, dwa lub pięć zamknęła mu usta pocałunkiem. Ale w końcu znowu odebrała się wibracja, a ją to zirytowało – Nie chcę z nim teraz rozmawiać. Nie chcę się denerwować. Nie chcę, żeby cokolwiek teraz popsuł. – a rozmowa pod tytułem „odchodzę od ciebie” zapewne mimo wszystko popsułaby jej nastrój. Ale wstała, wysunęła się z jego uścisku, wstała żeby odnaleźć swój telefon, odrzuciła połączenie przychodzące i wyłączyła telefon. Odrzuciła go na bok, spojrzała na pozostającego w łóżku Syklera i uśmiechnęła się do niego promiennie. W kilku krokach pokonała dzielącą ich odległość, wskoczyła na łóżko, wskoczyła na niego i wróciła do tego, co im przerwano.
I tak właśnie wyglądały kolejne dni. Praktycznie nie wstawali z łóżka, a jeśli już to żeby wypić kawę, zamówić coś do jedzenia albo przenieść się pod prysznic. Dużo rozmawiali – o wszystkim właściwie! Okazało się, że łączy ich naprawdę dużo i doskonale się ze sobą dogadują. I dobrze się ze sobą bawią, bo momentami aż ją brzuch bolał od śmiechu. Dużo się ze sobą kochali, jego sąsiedzi pewnie mieli ich dość, ale seks… seks w ciągu tych paru dni był ekstremalnie ważny. Ane z jego mieszkania wyszła tylko raz, gdy pojechała do rodziców zabrać swoje rzeczy i auto z ich podjazdu, zapewnić że wszystko jest w porządku i nie mają czym się martwić. Zrobiła im może wtedy małe zakupy, ale szybko wrócili do barykadowania się w jego mieszkaniu. Azyl, którego potrzebowała. Towarzystwo, którego potrzebowała… Jej druga połówka banana.
Tylko wszystko, co dobre szybo się kończy. I w końcu był ten ranek, gdy musieli się pożegnać. On miał wrócic na statek a ona do San Francisco. Póki co jednak siedziała na kuchennym blacie w jego koszulce z potarganymi włosami i ciągle trochę zaspana, obserwując jak Sky szykuje im kawę. W końcu jednak mu przerwała, przyciągnęła go do siebie, założyła mu łapska na szyję i przyglądała mu się uważnie – Więc… po tych ośmiu dniach. Co byś sobie mógł wytatuować, żeby o tym pamiętać? – bo przecież powiedziała, że powinien! Żeby pamiętać świąteczną brunetkę!
Skyler Weston
I tak właśnie wyglądały kolejne dni. Praktycznie nie wstawali z łóżka, a jeśli już to żeby wypić kawę, zamówić coś do jedzenia albo przenieść się pod prysznic. Dużo rozmawiali – o wszystkim właściwie! Okazało się, że łączy ich naprawdę dużo i doskonale się ze sobą dogadują. I dobrze się ze sobą bawią, bo momentami aż ją brzuch bolał od śmiechu. Dużo się ze sobą kochali, jego sąsiedzi pewnie mieli ich dość, ale seks… seks w ciągu tych paru dni był ekstremalnie ważny. Ane z jego mieszkania wyszła tylko raz, gdy pojechała do rodziców zabrać swoje rzeczy i auto z ich podjazdu, zapewnić że wszystko jest w porządku i nie mają czym się martwić. Zrobiła im może wtedy małe zakupy, ale szybko wrócili do barykadowania się w jego mieszkaniu. Azyl, którego potrzebowała. Towarzystwo, którego potrzebowała… Jej druga połówka banana.
Tylko wszystko, co dobre szybo się kończy. I w końcu był ten ranek, gdy musieli się pożegnać. On miał wrócic na statek a ona do San Francisco. Póki co jednak siedziała na kuchennym blacie w jego koszulce z potarganymi włosami i ciągle trochę zaspana, obserwując jak Sky szykuje im kawę. W końcu jednak mu przerwała, przyciągnęła go do siebie, założyła mu łapska na szyję i przyglądała mu się uważnie – Więc… po tych ośmiu dniach. Co byś sobie mógł wytatuować, żeby o tym pamiętać? – bo przecież powiedziała, że powinien! Żeby pamiętać świąteczną brunetkę!
Skyler Weston