lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
ciuch


Czasami oboje zastanawiali się co by było gdyby. I no właśnie… co by było.
Monterey. Ładnych parę lat wstecz. Sloane Ackerman dopiero zaczynała pracę w Agencji rządowej, niedawno wyszła za mąż i wydawać się mogło, że miała wszystko, co sprawiało, że była szczęśliwa. Nawet jeśli małżeństwo było z tych typu „wszyscy nasi przyjaciele się pobrali, może też powinniśmy”, więc to zrobili, a w rezultacie ich wspólne życie pozostawia wiele do życzenia.
Może właśnie dlatego Mark nie przyjechał z nią do Monterey na święta. Oczywiście jak na przykładną żonę przystało mogła zostać z nim w San Francisco, ale chciała spędzić ten czas z rodzicami i przyjaciółmi. Bo właśnie! Już bardzo dawno temu dostała zaproszenie od przyjaciół na ich okołoświąteczne przyjęcie w gronie dawnych znajomych, gdzie część z nich – tak jak Ane – zjeżdża na tą okazję w rodzinne strony. Trzeba było to wykorzystać.
Zwłaszcza, że nawet już dawno mając za sobą lata nastoletnie – niewiele się na takich przyjęciach zmieniło. Jedynie czerwony plastikowy kubek został wymieniony na kieliszek z winem. Dobrze było spotkać się z dawnymi znajomymi, przyjaciółmi, sporo powspominać i śmiać się tak mocno, że brzuch mógł od tego rozboleć. Właśnie tak spędzała ten wieczór.
Do momentu, w którym nie skończyło się wino, które piła i postanowiła sprawdzić, czy w lodówce nie ma kolejnej butelki. Może też w międzyczasie pisała wiadomość do męża, bo na pewno nie patrzyła pod nogi. Ani przed siebie, bo jej przeszkoda była sporo od niej większa.
Wpadła na kogoś z impetem, praktycznie się od niego odbijając i utrzymując równowagę tylko dlatego, że mężczyzna ją złapał. Bo właśnie, mężczyzna! Podniosła wzrok, szybko go nim zlustrowała i uśmiechnęła się do niego promiennie – Naprawdę przepraszam! Powinnam bardziej uważać. – niewątpliwie! Wpatrywała się w jego przystojną twarz i z jednej strony miała wrażenie jakby go skądś kojarzyła, jakby ta twarz była znajoma, a jednocześnie nie wiedziała z kim ma do czynienia i czy to kolega z klasy, który przeszedł spektakularną przemianę, czy może przyszedł tu z kimś? A może po prostu był znajomym organizatorów? Nie wiedziała, nie miała zielonego pojęcia! Mężczyzna wydawał jej się jednocześnie znajomy i obcy. Nie przeszkadzało jej to jednak uśmiechnąć się do niego najładniej jak potrafiła – Sloane – przedstawiła się, wyciągając do niego dłoń – I właśnie ruszyłam na łowy w poszukiwaniu wina… myślisz, że gdzieś je jeszcze mają?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch
Weston ledwie dwa dni temu przybił do brzegu. Wtedy jeszcze służył w marynarce i większość swojego życia spędzał na otwartym morzu. Na szczęście z okazji świąt dostał kilkunastodniową przepustkę i choć w pierwszym odruchu wcale nie miał zamiaru wracać na ten czas co Monterey, silne naleganie siostry zrobiło robotę. Przyjechał. A skoro przyjechał, to dał jej się też zaciągnąć na takie właśnie okołoświąteczne spotkanie z ludźmi spośród których ona znała może dwie osoby, a on… Znał ją. I to wszystko. Jako samozwańczy odludek, kręcił na ten pomysł nosem taaaak, ale to taaaaak, że chyba bardziej się nie dało. Poza tym, był też zmęczony długim rejsem, nie zdążył jeszcze porządnie odespać czasu na statku, ojciec zdążył mu już podnieść ciśnienie… Towarzyskie spędy były ostatnim czego w tym momencie potrzebował. A jednak przyszedł. Dla siostry i z siostrą. Jako jej plus one, no i przy okazji prywatny, całkiem osobisty bodyguard. Ta… Akurat… Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Tymczasem wychodził właśnie z kuchni, na szczęście bez żadnego kieliszka w dłoni, kiedy z impetem i całą siłą swojej bardzo niewielkiej masy, wpadła na niego ta… Cholera, zupełnie ładna brunetka. Sapnął rozbawiony rzeczywiście chwytając ją w swoje łapska i ratując tym samym jej zgrabny, dość seksowny tyłek przed przykrym zderzeniem się z podłogą. Wyszczerzył kły i pokręcił głową, a kosmyk jego dłuższych – ale nie tak długich, jak ma levi teraz, bez przesady! – włosów opadł mu na czoło. Czyli takich krótkich, ale dłuższych, jakkolwiek idiotycznie mogłoby to zabrzmieć. No, także tego. – Spokojnie, nic się nie stało. To znaczy… Chyba złamałaś mi trzy żebra i obiłaś płuca, ale poza tym wszystko w porządku. – zażartował głupio i uścisnął drobną dłoń… Sloane! W myślach przyznał, że to bardzo ładne imię. – Skyler. Dla przyjaciół i ładnych brunetek, które na mnie wpadają… Po prostu Sky. – i patrz i taki miał sposób na podryw, a co! Ha! Przytrzymał jej dłoń w swojej dwie sekundy dłużej, a wzrokiem w tym czasie uważnie lustrował jej naprawdę ładną, interesującą buzię. – Czerwone? Dobrze zgaduję? – nie, nie miała śladu na ustach ani kropli na sukience. Po prostu… Pasowało mu do niej czerwone. – Chodź. – bez pardonu i najmniejszego zawahania znów złapał ciemnowłosą za rękę i chciała, nie chciała – pociągnął ją za sobą w kierunku… - Podsłuchałem… Chyba tę dziewczynę, która tu mieszka. Podobno jej ojciec ma w piwnicy całą beczkę tego wina, więc… – szedł i ciągnął ją za sobą przed dom, a jednocześnie rozglądał się za wejściem do piwnicy właśnie. Namierzył drzwi i wymownie sapnął. – Voila. – nie pytał w ogóle czy chciała tam z nim zejść, czy nie. I ja też o to nie pytam. Po prostu… Poszli tam. Oboje. Ta piwnica nie należała do tych znanych z horrorów albo super starych domów. Była czysta i dzięki dobremu światłu widna. Zero pajęczyn, kurzu i odoru wilgoci albo stęchlizny. Była tam nawet kanapa, jakiś sprzęt do ćwiczeń, trochę mebli… Telewizor! No i beczki z winem. A poza beczkami też gotowe do „dystrybucji” butelki. Skyler od razu wziął jedną z nich w swoje ręce. Nie miała etykiety, więc… - Jak to się mówi? Ryzyk fizyk? Próbujemy? – spojrzał na Sloane, wskazał jej trzymany w dłoni trunek… Odmówi mu? Odmówi tej butelce? Odmówi atmosfery ciszy i spokoju, którą dzięki zejściu do piwnicy wygrali jak na loterii? Cokolwiek zamierzała, jej telefon właśnie zawibrował. Mark odpisał na jej smsa z wcześniej.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Komplementy, żarty i ładny uśmiech… no tak! Wystarczyło tych kilka sekund, żeby odebrała jego słowa jako podryw, ale najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że wcale, ale to wcale jej to nie przeszkadzało. Wcale. Znajomo nieznajomy mężczyzna miał w sobie coś takiego, że była skłonna nawet odpowiedzieć na flirt! Chociaż może to było to wino, które zdążyło zacząć szumieć jej w głowie? – Czerwone – potwierdziła, uśmiechając się do niego promiennie i może nawet dodałaby coś jeszcze, ale nawet nie miała ku temu okazji. Pociągnął ją w tylko sobie znanym kierunku, a jej nawet przez myśl nie przeszło, żeby protestować i przypominać o powrocie do reszty imprezowiczów. Poszła za nim, słuchając tego, co mówił o beczkach i ciągle uparcie wpatrując się w jego sylwetkę, gdy prowadził ją do tej piwniczki na wina! A jak się okazało – nie tylko na wina.
Wyglądało to na całkiem zgrabny pokój do spędzania w nim czasu w dobrym towarzystwie. No i z kieliszkiem wina. Wróć… nie wzięła kieliszka. Także jeśli chcieli spróbować – musieli uraczyć się piciem z butelki.
Pokiwała energicznie głową – Od tego są święta, prawda? Zresztą… przyszliśmy na imprezę ludzi, których znaliśmy w liceum, to taki trochę powrót do tych szczenięcych czasów. Czy kradzież wina z piwniczki ojca nie jest idealnym jego przykładem? – powrotem do młodości i szczenięcej głupoty. Chociaż może jako nastolatka była w stanie wypić trochę więcej? Ciężko powiedzieć. Usiadła na kanapie, podciągając kolana do siebie, obserwowała jak Skyler… ekhm, Sky dla ładnych brunetek! – mocuje się z butelką, bo otworzyć ją bez otwieracza wcale nie było tak łatwo! – Nie wzięłam kieliszków, więc będziemy musieli pić z gwinta… to mało eleganckie. Aż nie chcę myśleć o tym, co musisz sobie o mnie myśleć, Sky. Idę za nieznajomym do piwnicy i zgadzam się na picie podejrzanych trunków? – gdyby była nastolatką rodzice na pewno nie byliby zachwyceni! – Za świąteczne przyjęcia! – wzniosła toast, gdy butelka dostała się w jej ręce i przykładając szyjkę butelki do ust – upiła spory łyk wina. Doskonałego – Powiedziałeś o Alice… „chyba ta dziewczyna, która tu mieszka”, więc zakładam, że ich nie znasz. Dobrze zakładam? Co więc tutaj robisz, Sky? Oprócz upijania się domowym winem. - zapytała, nie przestając mu się przyglądać i nie przestając się uśmiechać.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął rozbawiony, bo w pierwszej chwili chciał zaprotestować i powiedzieć, że on wcale nie jest na imprezie ludzi, których znał w liceum, że właściwie nikogo tutaj nie zna poza własną siostrą i teraz Sloane, ale nie zrobił tego z dwóch względów. Raz, że korek siedzący w butelce był naprawdę uparty i dobry moment nie chciał odpuścić, a dwa – ciemnowłosa pociągnęła temat dwa, albo trzy levele dalej. W chwili gdy zapytała go o to… A właściwie to nie zapytała, a zasugerowała to co on mógłby sobie o niej pomyśleć, korek puścił i butelka została otwarta! No w końcu! – Za świąteczne… – Sloane już wychylała łyk, a on szybko zmienił końcówkę toastu. – Ładne brunetki. – tududum. Uśmiechnął się do niej jak drań i kiedy przekazała wino w jego ręce, bez wahania się go napił. Jakąś pojedynczą kroplę, która została mu na pysku szybko otarł wierzchem dłoni. Butelkę oddał znów w ręce swojej towarzyszki, a jednocześnie zaczął mówić. – Alice? Tak ma na imię dziewczyna, którą właśnie ograbiamy z wina? – zażartował cicho i wygodniej rozsiadł się na swojej części kanapy. Dystans między nim, a Sloane był… Naprawdę niewielki. – Dobrze zgadujesz. Nie znam ani Alice, ani… Właściwie nikogo poza nią. No… Teraz znam ciebie. Sloane lubiąca czerwone wino i wpadająca na facetów niby przypadkiem. – ha! Tak ją załatwił, a co! Znowu uśmiechnął się jak kawał drania, ale zaraz pociągnął dalej: - Siostra mnie tu zaciągnęła. Ona sama zna tu raptem dwie osoby, ale marudziła, że będzie fajnie, że chce iść, ale sama to nieszczególnie, a ja niedawno wróciłem z rejsu i… Chyba byłem zbyt zmęczony, żeby tak całkiem stanowczo jej odmówić. – przyznał bez oporów, bo taki już był. Szczery. Nie udawał kogoś kim nie był. Skyler Weston miał wystarczająco dużo temu światu do zaoferowania. Nie potrzebował ani zastępstwa ani żadnej marnej karykatury. – Nie myślę o tobie tak, ok? – raptownie i nie dając jej jeszcze prawa głosu, wrócił do tego co ona powiedziała wcześniej. Cały czas patrzył na Sloane, ale teraz wyjątkowo uważnie. Bacznie. Wzruszył ramieniem i uśmiechnął się… Już nie jak drań, ale ładnie. – Chciałaś wina, ja wiedziałem gdzie je znaleźć. Rozmawiamy, pijemy, jest miło. Tylko tyle myślę. Na razie. – przy tym „na razie” wargi zadrżały mu nieco bardziej. Nie mógł być przecież dyplomatyczny do ostatniej kropki, prawda? Nie mógł. Skinął na butelkę i tuż po cichym „pij, pij, bo stygnie”, luźno napomknął: - Twoja kolej, Sloane. Zakładam, że znasz tu więcej osób niż ja i nie wzięłaś się, inaczej niż ja, tutaj dzisiaj z przypadku. Ci ludzie tam… – ruchem głowy wskazał na piętro nad nimi i domyślnie kręcących się tam przybyłych gości. – To twoi znajomi z liceum? Nie wiedziałem, że takie szkolne spędy są jeszcze modne. – znów przyznał może niepotrzebnie, ale szczerze! – Nikt nie będzie cię tam szukał? – zapytał jeszcze, a sposób w jaki na nią spojrzał… Nie pytał o koleżankę ze szkolnej ławki. Pytał o kochanka, narzeczonego lub męża, z którym być może tutaj dzisiaj przyszła. Uśmiechnął się pod nosem i przechylił lekko głowę. Wzrok instynktownie i na krótką chwilę uciekł mu do kobiecych warg.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się, nawet jeśli świąteczne ładne brunetki brzmiało jak… prezent gwiazdkowy? Coś na chwilę? Z drugiej strony – dlaczego miałoby jej to przeszkadzać? Widziała go pierwszy raz na oczy i prawdopodobnie po powrocie do San Francisco już nigdy więcej go nie zobaczy. Może to było właśnie coś chwilowego? Jeden wieczór, który później będzie można tylko miło wspominać? Nie mogła przestać mu się przyglądać, nawet gdy oddał jej butelkę. Nie od razu się napiła. Przez chwilę obracała ją w dłoniach, przyglądając mu się i uśmiechając się. Skinęła tylko potwierdzająco, że faktycznie ich dzisiejsza gospodyni miała na imię Alice – Oczywiście, że wpadam na facetów przypadkiem! – zaprotestowała wtrącając się w jego wypowiedź! – Gdyby to nie był przypadek… znalazłabym zdecydowanie lepszy sposób, żeby zwrócić na siebie twoją uwagę. Nie wiem… może zagralibyśmy w butelkę? – a skoro o butelce mowa to znów upiła spory łyk wina, które już naprawdę przyjemnie szumiało jej w głowie. Nie musiał jej jakoś bardzo mocno do tego namawiać. Z grą sobie żartowała, chociaż właściwie to znowu pasowałoby to do szczenięcego charakteru tej imprezy. Może trzeba było to przemyśleć?
- Ja też nie wiedziałam, że są modne! Ale przyjechałam do rodziców na kilka dni świątecznego urlopu, więc korzystam… uznałam, że to dobry pomysł, żeby się rozerwać. – przyznała, wzruszając swobodnie ramionami, upijając kolejny łyk wina i oddając mu butelkę. A co do tego, czy ktoś jej będzie szukał… spojrzała na swoją dłoń, na której miała obrączkę i pierścionek zaręczynowy. Szczerze powiedziawszy, gdyby o tym nie wspomniał… sama zupełnie o nich zapomniała – Nie, nie będzie. Nie chciał przyjechać, a nawet nie miał tak dobrej wymówki jak ty! – bo on mógł po prostu odmówić siostrze, a jednak był tutaj – Co to był za rejs? Czym się zajmujesz Sky? Opowiedz mi coś o sobie… możliwe, że widzimy się ostatni raz w życiu, więc jak chcesz, żebym cię zapamiętała? – rzuciła swobodnie, pogodnie się do niego uśmiechając i sunąc spojrzeniem po jego naprawdę przystojnej twarzy.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zrobił MINĘ, kiedy Sloane wspomniała o „butelce”. Minę! Taką, jakby właśnie podsunęła mu super genialny, a przy tym piekielny pomysł. Wyszczerzył kły i tylko cicho wtrącił: - Mam nadzieję, że na całowane. – albo chociaż rozbierane. Jak już grać to o wysoką stawkę, prawda? No.
Przejął wino i od razu wlał sobie ze dwa porządne łyki do gardła. Było naprawdę naprawdę smaczne. Przeciwnie do tych sklepowych, nawet z najdroższej półki – nie było ani kwaśne, ani cierpkie, ani gorzkie, ani… Za bardzo. Było takie w sam raz. W słodkości i w całej reszcie tego co domowe wino powinno mieć. Oblizał wargi z posmaku alkoholu i odruchowo też spojrzał tam, gdzie powędrował kobiecy wzrok. No tak. Obrączka. Mógł się spodziewać, prawda? Takie kobiety długo nie zostają „na rynku”. Pewnie i dzisiaj ustawiała się do niej kolejka facetów, prawdopodobnie bez szans na powodzenie. Weston uśmiechnął się pod nosem i w myślach tylko sam do siebie mruknął: „Pieprzony szczęściarz. I to nie dlatego, że typ nie przyjechał na to dziecinne przyjęcie. Miał za żonę zajebistą laskę i… - Zanim opowiem… Dziwię mu się, wiesz? Powinien tu być i pilnować cię jak oka w głowie. Ja bym pilnował. – przyznał jak gdyby nigdy nic i trochę zaczepnie, a trochę porozumiewawczo do niej mrugnął. Upił jeszcze jeden łyk wina, a potem przekazał butelkę z powrotem Sloane. – Jestem inżynierem okrętowym. W Marynarce. Pływam na takich… Ogromnych statkach, które pewnie kojarzysz z filmów. – błysnął przekornie kłami, bo wcaaaale, ale to wcale się z nią nie przekomarzał. A przynajmniej próbował! – Generalnie… Dbam o wszystko to, co pod pokładem. Cała strona mechaniczna, elektryczna, hydrauliczna statku… To ja. – no może nie tylko, bo nie był na takim wielkim potworze jedynym z tym fachem w rękach, ale miał taką pozycję i taki stopień, że odpowiadał autentycznie za wszystko. – W wolnych chwilach… – tu przewrócił wymownie oczami, bo „wolne chwile” to w jego słowniku było pojęcie diabelnie względne i bez konkretnej definicji. – Sam też coś dziergam. Buduję. Mniejsze łódki. Głównie dla znajomych. Nic szczególnego, ale mówią, że ładne. Na pewno solidne. Za to ręczę głową. – kiedy mówił o tym wszystkim, widać było, że to jego życie. Nawet jeśli zmęczenie kilkumiesięczną służbą na otwartych wodach dzisiaj co nieco odbijało się w jego spojrzeniu i cieniach pod oczami, to przede wszystkim było tam też oddanie i pasja do jego pracy. Do jego świata, do jego łódek, statków, munduru i życia jakie prowadził na co dzień. – Nie mam męża. – skinął na jej zaobrączkowaną dłoń i przy okazji ładnie się też uśmiechnął. – Ani żony. Ani dzieci, ani… – skinieniem wskazał na piętro nad nimi. – Nikt mnie tam nie szuka. – ona o to nie zapytała, ale on wolał postawić sprawę jasno. Uznał, że tak będzie po prostu fair. – Twoja kolej, Sloane. Podziel się ze mną kawałkiem twojego świata. – dodał i… Cholera, znów to zrobił. Instynktownie powiódł wzrokiem od jej oczu do jej ust… A potem też i niżej – do jej dekoltu i nawet odkrytych ud. Poczuł zabawne dreszcze w okolicach karku. Ta kobieta… Robiła na nim piekielne wrażenie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie odpowiedziała na to całowanie, ale jej mina i jej uśmiech w tym momencie były tak wymowne, że nie można było mieć absolutnie żadnych wątpliwości, że właśnie o to jej chodziło. Jasno i bez najmniejszego problemu przyznała, że żeby zwrócić na siebie jego uwagę – co już jasno do zrozumienia dawało, że CHCIAŁA to zrobić, że wpadł jej w oko – chętnie by go pocałowała. Zaskakujące połączenie z tym, że zaraz równie bez problemu przyznała, że ma męża. No cóż… - Ma nową, młodziutką sekretarkę… uwierz mi, że to jej woli pilnować. – dodała dość swobodnie, wzruszając ramionami. Może w prawdziwym życiu Mark trochę później zaczął swój romans, ale w alternatywnym… mógł już wtedy. Może właśnie dlatego też zdecydowała się odreagować w Monterey i poimprezować ze starymi znajomymi? To wszystko składałoby się w jedną, całkiem spójną całość. Upiła spory łyk wina i znowu utkwiła uważne spojrzenie w męskiej sylwetce. No i nadal nie przestawała się uśmiechać, jakby wspomnienie o romansie męża nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia.
Przyjemnie się go słuchała i widać było, że lubi to, co robi. Bardzo. Chociaż oczy ewidentnie świeciły mu się bardziej, gdy mówił o budowaniu statków niż o służbie w Marynarce, chociaż osobiście uważała, że Marynarze byli cholernie seksowni. I zawsze powtarzała, że mają najładniejsze umundurowanie – Powinieneś się tym zająć na pełen etat. Widać, że to lubisz… oczy ci się zaświeciły. – nawet podzieliła się z nim swoimi spostrzeżeniami, bo co miała do stracenia? Jedyne spotkanie, mogła być szczera! Zwłaszcza, że czasami takie rzeczy lepiej usłyszeć od zupełnie obcej osoby, a tym właśnie dla niego była.
Bo co mogła powiedzieć o sobie? Z jednej strony niewiele, a z drugiej…
- Ja… – zaczęła, poprawiła się wygodniej na kanapie, siadając tak że może nawet jeszcze większa część jej uda została odsłonięta, ale zupełnie się tym nie przejmowała – Jestem tajną agentką! Walczę ze złem, bronię tego świata, na co dzień za paskiem noszę broń i całkiem nieźle sobie radzę z tą snajperską. Tak… jestem tajną agentką. – rzuciła rozbawiona i mogło brzmieć jak żart! Cholera, oczywiście że mogło! Chociaż była bardzo szczera – Mam męża, który pieprzy swoją sekretarkę, ale nie wiem jak długo… wiesz, ja wieczorem, a ona w przerwie na lunch. Nie mam dzieci. Nie mam psa. I właściwie też nikt mnie tam nie szuka, bo wieki nie rozmawiałam z tymi ludźmi i… chyba za nimi nie tęskniłam. – przyznała, dalej zachowując swoja szczerość i znowu wzruszyła ramionami – Pij, będziesz łatwiejszy, Sky.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie mógł nie zareagować. Choćby ściągnięciem brwi i zrobieniem takiej swojej, już wtedy bardzo charakterystycznej – groźnej – miny. Wspomnienie o sekretarce sprawiło, że Weston autentycznie poczuł złość. Taką całkiem prawdziwą i w tej prawdziwości zaskakującą, bo przecież… No właśnie, Sloane była mu kompletnie obca, tak? Nie znali się, nie przyjaźnili, nie kolegowali się ze sobą. A jednak poczuł złość słysząc o tym, że jej mąż nie szanuje ich małżeństwa. Nie szanuje jej przede wszystkim i pieprzy jakąś… Głupią dziewuchę. Prychnął pod nosem, pokręcił głową i mina mu nie złagodniała przez cały ten czas kiedy Sloane mówiła. Dopiero wtedy, kiedy ponagliła go z piciem wina – kącik ust lekko mu zadrżał. Przytknął butelkę do warg i pociągnął z niej kolejne dwa nieoszukane łyki. Smakując je, uważnie, bacznie i czujnie wpatrywał się w siedzącą obok brunetkę. Patrzył jej prosto w oczy, bez najmniejszego skrępowania, zakłopotania czy choćby minimalnego sygnału niezręczności. – Wiesz… Kiedy powiedziałaś, że jesteś mężatką to ja najpierw sobie pomyślałem, że to cholerny szczęściarz z tego twojego męża. Ale teraz? To pieprzony sukinkot. I dureń. Osioł, kretyn i idiota. Mając taką kobietę za żonę… – znów pokręcił głową, znów też wymownie prychnął. – No pacan i… Skończony cep. – może nie powinien, może pozwolił sobie w tym momencie na zbyt dużo, ale zawsze był szczery i nigdy nie gryzł się w język. Nawet jeśli czasami naprawdę powinien był. Jeszcze jeden łyk wina rozlał mu się po gardle, a potem butelka powędrowała z powrotem do Sloane. – Czyli tajna agentka, tak? Albo po prostu babka z jajami, hmm? – wrócił do tematu i nie mógł powstrzymać wpychającego mu się na pysk uśmiechu. – Możesz powiedzieć która to agencja? FBI, CIA albo coś jeszcze innego czy… Jak mi powiesz, to ciebie zwolnią, a mnie wymażą z tego świata? – brzmiało głupio? – No hej, widziałem na filmach, ok? Tak robicie. – właściwie to nie wiedział czy ona konkretnie, bo to raczej działka CIA była, przynajmniej zdaniem producentów filmowych, aleeee… No mniejsza. – Nigdy wcześniej nie randkowałem z agentką. Nawet chyba z policjantką nie. – zmarszczył brwi szczerze się nad tym zastanowiwszy. I wtedy uświadomił sobie jakiego słowa na to ich spotkanie użył. Błysnął kłami i cicho się zaśmiał. – Tak, Sloane. Randkujemy. Skoro już ustaliliśmy, że masz męża idiotę, to to jest randka. I tyle. O ile na co dzień jestem gościem, który cholernie mocno szanuje kobiety i cokolwiek macie do powiedzenia, na wszystkie właściwie tematy, o tyle teraz, dzisiaj, tutaj, z nami… – skinieniem wskazał na nią i na siebie. – Zdecydowałem, a ty nie masz prawa podnieść veta. Randkujemy. Tyle. – tak jest. A ona powinna napić się wina i może nawet wznieść za to toast. – Masz jakąś swoją… Nie wiem jak to nazwać, ale powiedzmy, że specjalizację? W pracy. No wiesz… Zajmujesz się terrorystami, gangami, mafiami, malwersacjami gospodarczo-politycznymi, morderstwami? – pytał, bo był tym szczerze zaciekawiony i miał nadzieję, że Sloane będzie mogła mu zdradzić choć tyle.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Kącik ust drgnął jej niebezpiecznie i bardzo niewiele brakowało by się po prostu roześmiała w głos, gdy puścił taką wiązankę na temat jej męża. No cóż… niewątpliwie coś w tym było. Nie mogła się z nim nie zgodzić. Więc zdecydowanie nie musiał gryźć się w język – nie zamierzała się dąsać, bo rzucił tego typu epitetami. Nawet jeśli sama nie wyglądała w tym momencie na jakąś mocno zdenerwowaną – zapewne zasługa czerwonego wina – to uważała, że jej mąż to skończony kretyn, a małżeństwo to fikcja. Chyba też dlatego tak swobodnie czuła się w jego towarzystwie i chętnie z nim flirtowała. Bo tak! Uważała, że to, co oboje w tym momencie uskuteczniali to był flirt. Mniej lub bardziej nieporadny, ale chyba działający.
- Oh, oczywiście, że nie mogę ci nic powiedzieć. Bo wiesz… wtedy będę musiała cię zabić. Albo pojawi się tu dwójka panów w garniturach i wymażą nam pamięć. Przynajmniej tobie! A na to pozwolić nie mogę, bo chcę, żebyś mnie zapamiętał. – żartowała sobie dalej w najlepsze, szczerze rozbawiona i oczywiście, że wstawiona… to wszystko była wina wina! Tego doskonale smakującego czerwonego wina, które tak chętnie popijała, gdy tylko butelka trafiała w jej ręce. I kiedy kolejny raz odstawiła butelkę od ust, pokręciła lekko głową – Nie możemy randkować, Sky. To nie może być randka. – rzuciła całkiem poważnie, przekazując mu butelkę – Wiesz dlaczego? Bo jestem grzeczna na pierwszych randkach. Właściwie to bywałam – bo przecież dawno na żadnej nie była – Ale wiesz, o co chodzi. Seks na pierwszej randce? Niieeee… No chyba, że uznamy, że tam na górze, ta w kuchni była pierwsza. – stwierdziła swobodnie jakby rozmawiała z nim o pogodzie, a nie właśnie zasugerowała, że no cóż… będą się kochać. Dzisiaj. Ze sobą – I wszystko po trochu. Zależy, co nam przydzielą… głównie terroryzm, grupy zorganizowane i tym podobne. I federalni. Pracuję w Federalnych i właściwie dopiero zaczęłam, więc trochę sobie żartowałam z tą tajną agentką, bo ledwie mogę wstać od biurka znad raportów, ale tak… możesz odhaczyć na liście zadań do zrobienia przed śmiercią randkę z agentką. – i aż wzniosła za to toast, butelką wina, która znikała w dość zgrabnym tempie – Kiedy wracasz na statek?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Kiwał głową i pomrukiwał wymowne „mhmm, mhmmm, jasne” kiedy Sloane malowała przed nim wizję „co będzie jeśli ci powiem której agencji sprzedałam duszę”. Cały ten czas też wpatrywał się w nią, coraz częściej zawieszając wzrok w okolicy jej ust i coraz śmielej też dopuszczając do siebie myśl, że będzie miał okazję dzisiaj dowiedzieć się jak smakują. I… Cholera, to nie było takie bezpodstawne! Ani tym bardziej irracjonalne! Weston bezbłędnie odczytał to drugie dno w słowach swojej towarzyszki i nie mógł powstrzymać wpychającego mu się na pysk mocno zuchwałego, po prostu drańskiego uśmiechu. Znowu poczuł te zabawne dreszcze, ale nie tylko już na karku, ale też i gdzieś w okolicy podbrzusza. Zabawne było to i musiał to szczerze sam przed sobą przyznać, że dawno już nie czuł się tak swobodnie i tak dobrze w towarzystwie… Nikogo właściwie. Ani żadnej kobiety, ani nawet faceta – kumpla. Z nią rozmawiało i było mu się tak gładko i łatwo, że… Chyba coraz silniej żałował, że miała na palcu tę przeklętą obrączkę. Nawet jeśli jej mąż to kretyn, a ona planowała dzisiaj przyprawić mu takie same rogi, jakie on przyprawiał jej – ślub to ślub. Weston podejrzewał, że dla niej to tylko okazja do fajnej, jednorazowej przygody, odreagowania, poczucia się seksowną, chcianą kobietą. Bo tak – to nie podlegało najmniejszej wątpliwości – Skyler chciał jej z każdą mijającą chwilą wciąż mocniej i mocniej. Jeśli miał jakiś typ, a nawet nie wiedział, że go miał to ona wpisywała się w niego w stu procentach. Nawet jeśli znał ją od jakiegoś kwadransa – po prostu to wiedział. – Federalni… Czyli jeździsz po kraju, ale raczej nie wysyłają cię nigdzie dalej? Na bliski wschód i w ogóle? To działka CIA, jak dobrze rozumiem? – pytał, stwierdzał? Pewnie jedno i drugie. Tak czy siak, czuł, że tak było, że ma rację, a w duchu cieszył się, bo… Nie życzył jej tego. Nie życzył tego nikomu – bycia tam nawet przez jedną minutę życia. On też nie był, a rodzaj jego służby szczęśliwie nie stwarzał przed nim podobnej perspektywy. No właśnie, służby… - Za dokładnie… – przeliczył to szybko w myślach. – Osiem dni. To krótka przepustka, czasem dostaję dłuższą, dwa tygodnie, trzy… Kiedyś w domu byłem nawet miesiąc, ale… No jest jak jest. – wzruszył ramionami i pociągnął z butelki. Nic go tu nie trzymało, nie musiał wracać do żony i dzieci, mógł pływać ile wlezie. Właściwie mógł nie schodzić z pokładu. – No dobrze to… – odstawił butelkę, ale tym razem na bok. Gdzieś na podłogę obok kanapy, na której siedzieli. Sam natomiast mocniej i bliżej i ciaśniej przysunął się do Sloane. Siedział bokiem do oparcia, maksymalnie przodem do niej. Dzieliła ich teraz naprawdę niewielka, prawie żadna odległość. Jego łapsko niby niepewnie dotknęło jej odkrytego kolana, potem gdy podsunął leniwie palce wyżej – także uda. Miał ciepłe dłonie i wbrew temu, że jednak były narzędziem jego pracy – w dotyku całkiem miłe. – W którym momencie naszej… Randki-nie randki zdecydowałaś, że jestem na tyle interesującym gościem, żeeeee… – uśmiechnął się, a wzrok znów uciekł mu do kobiecych ust. Dłoń tymczasem leniwie dotykała jej uda. – Chcesz być ze mną niegrzeczna? – sama tak to nazwała! – Wtedy gdy na mnie niby przypadkiem wpadłaś, jak nazwałem twojego męża kretynem i sukinkotem czy… To wszystko po prostu sprawka wina i nic co powiedziałem albo zrobiłem nie miało na to najmniejszego wpływu? – zapytał na luzie, całkowicie jak gdyby nigdy nic, wyszczerzył kły i popatrzył w jej ładne jasnobrązowe tęczówki. Z tej – bliższej – perspektywy kręciła go jeszcze bardziej. – Chcesz… Zostać tutaj czy zabieramy się do mnie? – do niej nie, wiadomo z jakich względów. Hyhy. Dłoń z jej uda uniósł teraz do jej twarzy. Lekko, niemal czule dotknął palcami jej policzka. Odgarnął z niego kosmyk jej ciemnych włosów i nie odrywał od Sloane coraz silniej iskrzących mu się ślepi.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Obrączka na palcu Ane była dziś wyjątkowo… mało istotna. Nie przyszła tu z zamiarem, że kogoś pozna i może nie wróci sama do domu. Właściwie to nigdy nie myślała, że byłaby w stanie zapomnieć o obrączce i z kimś tak otwarcie flirtować i chcieć tego… chcieć zamknąć mu usta pocałunkiem, chcieć wrócić z nim do domu. Znała go od kilku chwil, a jednocześnie miała wrażenie jakby działo się to od zawsze. Kliknęło. Wystarczył ułamek sekundy, żeby się to stało i Sloane nawet nie próbowała z tym walczyć. Wpatrywała się w mężczyznę siedzącego obok i każda jedna komórka jej ciała krzyczała, żeby przestał mówić – chociaż rozmowa była ciekawa! – i po prostu ją pocałował. Zamiast tego mówił o służbie, a ona skinęła, potwierdzając jego słowa. Za to tych osiem dni… to że oczy jej się zaświeciły to mało powiedziane. Dlaczego? Może powie mu to później, ale niewątpliwie w jej głowie urodził się właśnie plan Kto wie, może na całe osiem dni?
Kiedy przesunął się w jej stronę nie drgnęła, nie zrobiła automatycznego kroku w tył, utrzymała kontakt wzrokowy i może nawet minimalnie sama przesunęła się w jego stronę, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi.
Zagryzła dolną wargę, sunęła spojrzeniem od jego oczu do ust i próbowała znaleźć odpowiedź na jego pytanie – Nie wiem… i może to zabrzmi strasznie głupio, jak bardzo tani podryw, a no już chyba wystarczająco jasno powiedziałam, że chcę cię poderwać – albo dać się poderwać, ciężko stwierdzić. Przekrzywiła lekko głowę przyglądając się Skylerowi i uśmiechając się pod nosem – Mam wrażenie jakbym cię znała. – przyznała, wzruszając lekko ramionami, bo wiedziała, że brzmi to dość podejrzanie i mocno naiwnie, ale chciała być z nim szczera. Nie potrafiła podać mu konkretnego momentu. Po prostu kliknęło. Kliknęło i już. Nie przestawała na niego patrzeć, gdy sięgnął do jej twarzy nie drgnęła, ale gdy jego palce musnęły skórę na jej policzku – przeszedł ją silny dreszcz – Mieszkasz w okolicy? Czy po powrocie koczujesz w swoim nastoletnim pokoju jak ja? – to było bardzo, ale to bardzo ważne pytanie! Dlaczego? Ano dlatego, że… - Masz jakieś plany na najbliższych osiem dni?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Weston wbrew pozorom też wcale nie przyszedł tutaj z taką myślą w głowie – że wyrwie jakąś fajną babkę, zabierze ją do siebie albo wprosi się do niej i… Wiadomo. On po prostu… Nie był taki. Nie był babiarzem, jakkolwiek absurdalnie mogłoby to zabrzmieć zważywszy na jego obecną sytuację. Jego i Sloane. Ale naprawdę – nie był babiarzem. Nie szukał okazji na łatwe zaliczenie, ale jeśli, tak jak dzisiaj i z nią, kliknęło i oboje ewidentnie mieli na to ochotę… No to nie będzie się dla zasady opierał, prawda? Bo i po co? Byli dorośli. Wiedzieli co robią i do czego ta rozmowa, te spojrzenia i lekki dotyk dłoni prowadzą.
Instynktownie ściągnął mocniej brwi, a grymas rozbawienia, który wywołało to kobiece postawienie sprawy jasno – „przecież już powiedziałam, że chcę cię poderwać” – teraz zastąpił grymas zaciekawienia. Pytanie o to gdzie miał zamiar być przez czas swojej przepustki to jedno, a pytanie o to co zamierza wówczas robić to już zupełnie inna historia. Zaskoczyła go. Naprawdę tak. – Jak jesteś inżynierem to wojsko o ciebie dba. Mam kawalerkę. To znaczy… Wynajmuję. Oni wynajmują, bo oni płacą, ja tam mieszkam jak przyjeżdżam do miasta. – wyjaśnił przy okazji rozwiewając jej wątpliwości co do tego gdzie ewentualnie mogliby spędzić dzisiejszą noc. No do domu, w którym mieszkali jego rodzice i w którym spędził swoje dzieciństwo, RACZEJ by jej nie zabrał. – Dlaczego mam wrażenie, że… Mam? Już, teraz je mam… – przez nią? Dzięki niej? Wyszczerzył krótko kły i nawet cicho się przy tym zaśmiał. – Co kombinujesz diable? – widział ten szatański błysk w jej oczach. Zbliżył mocniej pysk do jej ładnej buzi, a więc ich wargi dzieliła już naprawdę minimalna odległość. On na skórze jej oddech, ona mogła czuć jego. Patrzył jej w oczy… A trochę na usta. Potem znowu w oczy i… Nie przestawał się uśmiechać. Raz za razem czuł też przeszywające go elektryzujące dreszcze. Coraz częstsze i silniejsze, bo tak się zresztą właśnie przy Sloane czuł. Bardziej. Bardziej… Sobą. – Może mnie znasz. Może po prostu żadne z nas tego nie pamięta. – ściszył głos i nawiązał do tego, co powiedziała mu wcześniej. Jego dłoń dotknęła jej dłoni. – Może twoje ciało po prostu wie lepiej. Moje na pewno wie. Wierz mi. – przysunął wargi do jej warg. Popatrzył na nie i teraz już wyszeptał: - Obiecuję ci, że dzisiaj… Ze mną, ani razu nie pomyślisz o swoim mężu kretynie. Ani razu. – powtórzył jeszcze ciszej i… W końcu to zrobił! Pocałował ją! Najpierw niespiesznie, ale pewnie, bez niepotrzebnej nieśmiałości. Tak jakby naprawdę znał ją od zawsze i wiedział co lubi i… Cholera. To naprawdę coraz lepiej i bardziej im klikało. Z kolejną chwilą ten pocałunek stał się i stawał się dalej coraz intensywniejszy, bardziej zaciekły, żywy, łapczywy… Zbliżyli się do siebie już całkiem bardzo, jego dłonie błądziły po jej ciele, jedna z nich wsunęła się po jej udzie pod materiał sukienki, którą Sloane na sobie miała. Podbrzusze zaczynało mu pulsować, więc jeśli chciała jechać do niego to to była prawdopodobnie ostatnia chwila na powiedzenie „stop, zbierajmy się stąd”.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ