Trzeba przyznać, że Cassandra już powoli zaczynała być ulubienicą wykładowców. Głównie przez to, że zawsze z chęcią dyskutowała, wychodziła swoim myśleniem poza ramy, stawiając często dosyć odważne hipotezy. Widać było po niej, że miała pasję do tematu i praktycznie zawsze była na zajęcia przygotowana – o ile nie wypadły jej „wakacje” w szpitalu, będąc podłączoną do masy różnej aparatury… a nawet czasem i to sprawiało, że wiedziała więcej, niż niektórzy z jej rocznika.
–
Moje notatki dostają tylko Ci, którzy byli dla mnie życzliwi… bo są takie osoby, które uważają, że mam „fory” u wykładowców, co jest niepoważne. – Westchnęła ciężko. Cass nigdy nie wykorzystała swojego zdrowia – tudzież jego braku – w własnych celach. Spędzała wiele godzin nad książkami, często ucząc się do późnych godzin wieczornych i zaliczenia miała na tych samych zasadach – a czasem nawet i bardziej surowych, aniżeli reszta. Na przykład zamiast kolokwium, odpowiadała ustnie, co dla wielu ludzi jest bardziej stresujące. –
Wiem, wiem. Dlatego ostatnio podjęłam się kilku zleceń korekty tekstów. Czasem zadziwia mnie, jakie ludzie elementarne błędy popełniają. – Cassandra czytając niektóre podesłane jej dokumenty do sprawdzenia i poprawek, bywała przerażona, że ludzie potrafili tak bardzo kaleczyć swój rodzimy język.
Następnie Audrey zadała jej dosyć… ciężkie pytanie, wbrew pozorom. Cass bowiem, w tajemnicy przed wszystkimi, pisała swoją książkę, chowając ją jednak do szuflady. Kilka razy się zastanawiała, czy by nie poprosić o opinię znajomych, czy nawet jakiegoś wykładowcę, jednakże zawsze kończyło się na rezygnacji. Bała się, że zostanie uznana za grafomankę. Hammond nieco nerwowo zaczesała kosmyk włosów za ucho, zastanawiając się jak odpowiedzieć. Nie chciała Clark kłamać, jednakże… nie wiedziała, czy czuła się gotowa, żeby się do tego przyznać. Z drugiej strony miała wrażenie, że dziewczyna znała ją na wylot i nic przed nią nie ukryje.
–
Tak, chodzi o to żeby szkolić warsztat pisarski… i tak się składa, że jak leżałam w szpitalu i się nudziłam, to zaczęłam pisać. Nie ma tego na razie zbyt wiele i raczej to jest dla mojej własnej przyjemności – odpowiedziała, uśmiechając się do Audrey delikatnie.
Fakt, że rozmawiały na tematy inne aniżeli związane ze zdrowiem było czymś, co Cassandra bardzo doceniała. Hammond przez cały czas słyszała pytania: „Jak się czujesz?” „Wszystko dobrze?” Była nimi zmęczona i jak już znajdowała się poza szpitalem, to chciałaby porozmawiać o czymś innym, aniżeli jej stan zdrowia.
Cass lubiła zajęcia z Aaronem – były bardzo inspirujące, zawsze z chęcią wdawał się z nią w dyskusję, nawet jeśli nie zawsze się ich opinie zgadzały. To mogło się wydawać kontrowersyjne, że ona – studentka – podważała zdania doktora, jednakże Barnard sam do tego zachęcał, żeby nie przystawali na wszystko, co im się mówi, a żeby myśleli samodzielnie i próbowali wyciągać wnioski z tego, co jest im mówione.
–
Wiek to akurat najmniejsza przeszkoda – powiedziała. Jej to w żaden sposób nie przeszkadzało. Jednakże fakt, że Aaron był wykładowcą zmieniał… cóż, praktycznie wszystko. Plus nawet jeśli się ona zauroczyła, to czeka ją jeszcze trzy lata studiów i zapewne przez ten czas zdąży jeszcze ze cztery razy zmienić obiekt swoich westchnień. Bo w porównaniu do Wertera, którego tak ubóstwiała, dosyć szybko jej przechodziło.
Słuchała przyjaciółki z uwagą, jednocześnie uśmiechając się do niej ciepło. Widziała po Audrey, że jej na nim zależało i Cassandra uważała to za takie… urocze, magiczne! Zakazana miłość, niczym z
Romea i Julii, choć Hammond miała nadzieję, że będzie ze szczęśliwszym zakończeniem. Bo te tragiczne niech się zdarzają tylko w książkach, w prawdziwym życiu niech ludziom się układa.
–
To nie jest głupie, Audrey. To bardzo romantyczne i przeurocze. Będę trzymać za Was kciuki. – Cass chwyciła dłoń Clark, by ją delikatnie uścisnąć. Chciała dodać dziewczynie trochę otuchy. Nawet jeśli większość ludzi z jej otoczenia były przeciwne temu związkowi, to na pewno nie Cassandra, która uważała, że miłość zawsze zwycięży i jest najważniejsza, niezależnie od tego, co myślą inni.
audrey bree clark