Zoya Henderson + Corvo MacLerie
: 14 sie 2021, 22:18
10.
Corvo właśnie wracał dwunastogodzinnej zmiany w pracy. Musiał posiedzieć troszkę dłużej, bo zastępował kolegę, który opiekował się chorym dzieckiem czy coś. Do miasta wrócił w towarzystwie innego kolegi z pracy, z którym zazwyczaj miał zmiany. Z kolegą znał się jeszcze z czasów studiów, więc tworzyli zgrany duet. Swego czasu to nawet z nim MacLerie chciał rozkręcić biznes z obozowiskiem w terenach Lorne Bay. Ostatecznie jednak wziął wszystko na swoje barki. W drodze powrotnej Corvo zamówił sobie obiad na wynos w restauracji, która znajdowała się niedaleko jego łodzi, a w której dosyć często się stołował. Kumpel podwiózł go pod lokal, MacLerie zarzucił sobie torbę na ramię i pierwsze co zrobił to oczywiście wyjął telefon i zadzwonił do narzeczonej, żeby poinformować ją o tym, że bezpiecznie dotarł do domu i że zobaczą się jutro, bo dzisiaj Corvo już padał na pysk.
Po zakończonej rozmowie wszedł do lokalu i skierował się do baru gdzie poinformował barmankę o tym, że ma zamówienie do odbioru. Przygotował gotówkę i oparł się o bar i zaczął się rozglądać po twarzach. W sumie nie szukał nikogo konkretnego, po prostu zrobił to z nudów. I tak czekał, więc co miał lepszego do roboty. Jak dostrzegł znajomą twarz to długo nie dowierzał. Co za zbieg okoliczności. Po tylu latach. Odstawił swoją torbę przy barze, tak żeby nikomu nie przeszkadzała i ruszył w stronę dawnej znajomej. – Zoya Henderson. – Przywitał się zlewając całkowicie jej towarzystwo. Właściwie to nawet nie ogarnął czy przy kimś rzeczywiście siedziała. – Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że serio cię widzę. – Zakładam, że Zoya go rozpoznała, bo takiej twarzy jak jego nie zapomina się ot tak. No i pewnie wstała, żeby się przywitać i Corvo nie bawił się w dziwne uściski dłoni czy coś tylko po prostu przytulił się do niej zaciągając się znajomym zapachem. – Spójrz na siebie. Nic się nie zmieniłaś. Nie zestarzałaś się nawet o jeden dzień. – Pewnie z tym starzeniem się nie powinien mówić czegoś takiego kobiecie, no ale cóż. Zoya naprawdę wyglądała tak jak wyglądała te kilka lat temu kiedy się rozstawali. Nie spuszczał z niej wzroku. Mogłaby siedzieć z królową Elżbietą, a Corvo nawet by tego nie ogarnął. Patrząc tak na nią poczuł dziwne ukłucie w okolicach serca. Czyli tyle lat po rozstaniu, gdyby się nie rozstali wyglądałaby właśni tak. Jak w dniu, w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Jak w dniu, w którym się w niej zakochał. Przełknął ślinę i przez kilka chwil myślał o tym, że ostatnie dni, ostatnie spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, nie były dla niego zbyt łaskawe. Zupełnie jakby życie go testowało.
Zoya Henderson
Corvo właśnie wracał dwunastogodzinnej zmiany w pracy. Musiał posiedzieć troszkę dłużej, bo zastępował kolegę, który opiekował się chorym dzieckiem czy coś. Do miasta wrócił w towarzystwie innego kolegi z pracy, z którym zazwyczaj miał zmiany. Z kolegą znał się jeszcze z czasów studiów, więc tworzyli zgrany duet. Swego czasu to nawet z nim MacLerie chciał rozkręcić biznes z obozowiskiem w terenach Lorne Bay. Ostatecznie jednak wziął wszystko na swoje barki. W drodze powrotnej Corvo zamówił sobie obiad na wynos w restauracji, która znajdowała się niedaleko jego łodzi, a w której dosyć często się stołował. Kumpel podwiózł go pod lokal, MacLerie zarzucił sobie torbę na ramię i pierwsze co zrobił to oczywiście wyjął telefon i zadzwonił do narzeczonej, żeby poinformować ją o tym, że bezpiecznie dotarł do domu i że zobaczą się jutro, bo dzisiaj Corvo już padał na pysk.
Po zakończonej rozmowie wszedł do lokalu i skierował się do baru gdzie poinformował barmankę o tym, że ma zamówienie do odbioru. Przygotował gotówkę i oparł się o bar i zaczął się rozglądać po twarzach. W sumie nie szukał nikogo konkretnego, po prostu zrobił to z nudów. I tak czekał, więc co miał lepszego do roboty. Jak dostrzegł znajomą twarz to długo nie dowierzał. Co za zbieg okoliczności. Po tylu latach. Odstawił swoją torbę przy barze, tak żeby nikomu nie przeszkadzała i ruszył w stronę dawnej znajomej. – Zoya Henderson. – Przywitał się zlewając całkowicie jej towarzystwo. Właściwie to nawet nie ogarnął czy przy kimś rzeczywiście siedziała. – Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że serio cię widzę. – Zakładam, że Zoya go rozpoznała, bo takiej twarzy jak jego nie zapomina się ot tak. No i pewnie wstała, żeby się przywitać i Corvo nie bawił się w dziwne uściski dłoni czy coś tylko po prostu przytulił się do niej zaciągając się znajomym zapachem. – Spójrz na siebie. Nic się nie zmieniłaś. Nie zestarzałaś się nawet o jeden dzień. – Pewnie z tym starzeniem się nie powinien mówić czegoś takiego kobiecie, no ale cóż. Zoya naprawdę wyglądała tak jak wyglądała te kilka lat temu kiedy się rozstawali. Nie spuszczał z niej wzroku. Mogłaby siedzieć z królową Elżbietą, a Corvo nawet by tego nie ogarnął. Patrząc tak na nią poczuł dziwne ukłucie w okolicach serca. Czyli tyle lat po rozstaniu, gdyby się nie rozstali wyglądałaby właśni tak. Jak w dniu, w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Jak w dniu, w którym się w niej zakochał. Przełknął ślinę i przez kilka chwil myślał o tym, że ostatnie dni, ostatnie spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, nie były dla niego zbyt łaskawe. Zupełnie jakby życie go testowało.
Zoya Henderson