Czy takie po prostu nie było życie? Rzucało pod nogi kłody, które tak naprawdę miały pchać człowieka naprzód, pomagać w jego rozwoju, choć pozornie wydawały się być przeszkodami. Wszystko leżało jednak w rękach danej osoby, zależało od jej reakcji i tego, czy to własne szczęście postawi na piedestale, czy może raczej zdecyduje się wypchnąć tam innych. Menna najwyraźniej wybrała tę drugą ścieżkę, w czym znów nie była osamotniona. Posy bowiem postąpiła dokładnie tak samo, dlatego od kilku lat jej życie nie miało predyspozycji do rozwoju. A może inaczej, te predyspozycje kryły się gdzieś, ale ona nie miała odwagi po nie sięgnąć. Nie żałowała jednak tego, co przed dwoma laty zrobiła. Nie umiała spojrzeć na pozostanie przy swoim partnerze jak na coś niewłaściwego, bo nawet jeżeli uczucia do niego wyparowały gdzieś, z dnia na dzień nie stał się osobą, na której nie zależało jej w ogóle. Spotykali się długo, znali jeszcze dłużej i chociaż bolał ją fakt, że w pewnym momencie zaczęli się unieszczęśliwiać, bardziej bolało ją to, że spadł na niego wyrok śmierci, któremu żadne z nich nie było w stanie zaradzić. Posy mogła więc jedynie trwać przy nim i starać się o poprawę komfortu ostatnich miesięcy jego życia, a jednak teraz, kiedy jego nie było już na tym świecie, cały czas miała wrażenie, że nie zrobiła wystarczająco dużo.
Miała rację, to, co udało im się tutaj zobaczyć, rzeczywiście było niesamowite. Posy nie raz miała już styczność z motylem, ale to nijak miało się do dzisiejszych doświadczeń. Nie dość, że była ich tu cała masa, to jeszcze większość wprost olśniewała swoją prezencją.
- Prawda? Poza tym, nie wiedziałam, że motyle mogą być tak duże - przyznała, przyglądając się owadom, które na liściach trzepotały swoimi skrzydłami. To musiały być jakieś dzikie gatunki, zdecydowanie nietutejsze, ponieważ przez całe swoje życie O'Brallaghan nie trafiła na nic tak ogromnego. Nie interesowała się tym też nigdy, dlatego dziś była pod sporym wrażeniem. A kiedy jeden z owadów wylądował na ramieniu Menny, to wyjście jakoś dodatkowo zaplusowało. Posy zrobiła jej zdjęcie, nawet kilka, a kiedy usłyszała jej prośbę, spojrzała na brunetkę lekko zaskoczona. Właśnie chowała swój telefon, ale kiedy już się z tym uporała, wsunęła go do tylnej kieszeni swoich spodni. Później już posłusznie podała brunetce dłoń, uważnie obserwując to, jak próbowała zmusić motyla do przejścia na dłoń O'Brallaghan. Udało jej się to zadziwiająco szybko, co po raz kolejny wywołało na twarzy brunetki zdumienie.
- Łaskocze - szepnęła, chwilę później walcząc już z uśmiechem, który sam pchał jej się na usta właśnie przez to śmieszne uczucie, które pociągały za sobą łapki motyla dreptające po jej dłoni. Zaraz po tym złapała się na myśli, że naprawdę dobrze się tu dzisiaj bawiła, a zaproszenie Menny na to wyjście, choć niespodziewane, okazało się strzałem w dziesiątkę.
menna al khansa