Polly & Duke
: 12 sie 2021, 00:28
Nie znał się na kwiatach, lecz wiedział jedno – lubiła je większość kobiet. Prawdopodobnie, gdyby zmuszony został do wybrania jakichś samemu, tak jego wybranka dostałaby te na pogrzeb; a nieboszczyk obdarzony zostałby czymś całkowicie niepasującym do scenerii. Paprotką na przykład.
Lubił je, to jak potrafiły być wytrzymałe i nie bały się ciemności. Kojarzyły mu się ze śmiercią i siłą. Obawiał się jednak, że wybranka jego serca nie podzielałaby jego zdania. Podobały mu się goździki. Nie wiedział jednak czy wypadało dać je kobiecie w ramach prostego, miłego gestu. Może były one przeznaczone do jakichś szczytnych celów lub był jakiś kwiatowy savoir-vivre, o którym nie miał pojęcia?
To właśnie te powody skierowały jego kroki do kwiaciarni. Miejsce pachnące kwieciem tak licznym, że dostałby prawdopodobnie oczopląsu, gdyby nie daltonizm. Chciał kupić kwiatki dla Kenzie, lecz nie wiedział jakie. Patrzył na róże, która w jego oczach miała ciemno-szary kolor. Zapachem kojarzyły mu się z wyperfumowaną kobietą z wyższych sfer i choć ładne z pozoru, na dłużej nie zapadały w pamięci. Zmarszczył brwi i westchnął, nabierając zapachów do płuc. Żałował, że nie wziął ze sobą Clementine, która znała się na relacjach damsko-męskich tak, jak nikt inny.
- Przepraszam? – kiedy zobaczył ruch gdzieś po lewej stronie, zaraz się tam odwrócił, napotykając krzątającą się Polly. Uśmiechnął się łagodnie i uniósł wielką dłoń, przypominając tym samym ucznia zgłaszającego się do odpowiedzi.
- Czy gdybym miał kupić pani kwiatki to jakie by pani wybrała? – zapytał, układając dłonie za swoimi plecami. Następnie zaś utkwił wzrok w nieznajomej, mając nadzieję, że pomoże mu w niemałym dylemacie.
Polly Monroe
Lubił je, to jak potrafiły być wytrzymałe i nie bały się ciemności. Kojarzyły mu się ze śmiercią i siłą. Obawiał się jednak, że wybranka jego serca nie podzielałaby jego zdania. Podobały mu się goździki. Nie wiedział jednak czy wypadało dać je kobiecie w ramach prostego, miłego gestu. Może były one przeznaczone do jakichś szczytnych celów lub był jakiś kwiatowy savoir-vivre, o którym nie miał pojęcia?
To właśnie te powody skierowały jego kroki do kwiaciarni. Miejsce pachnące kwieciem tak licznym, że dostałby prawdopodobnie oczopląsu, gdyby nie daltonizm. Chciał kupić kwiatki dla Kenzie, lecz nie wiedział jakie. Patrzył na róże, która w jego oczach miała ciemno-szary kolor. Zapachem kojarzyły mu się z wyperfumowaną kobietą z wyższych sfer i choć ładne z pozoru, na dłużej nie zapadały w pamięci. Zmarszczył brwi i westchnął, nabierając zapachów do płuc. Żałował, że nie wziął ze sobą Clementine, która znała się na relacjach damsko-męskich tak, jak nikt inny.
- Przepraszam? – kiedy zobaczył ruch gdzieś po lewej stronie, zaraz się tam odwrócił, napotykając krzątającą się Polly. Uśmiechnął się łagodnie i uniósł wielką dłoń, przypominając tym samym ucznia zgłaszającego się do odpowiedzi.
- Czy gdybym miał kupić pani kwiatki to jakie by pani wybrała? – zapytał, układając dłonie za swoimi plecami. Następnie zaś utkwił wzrok w nieznajomej, mając nadzieję, że pomoże mu w niemałym dylemacie.
Polly Monroe