No bez jaj..
: 11 sie 2021, 23:20
Wracał właśnie z księgarni z pełnym plecakiem książek. Niektóre z nich były naukowe, jeszcze inne kryminalne, a na koniec zostawił sobie takie, które mogłyby mu pomóc w pracy i dalszym rozwoju. Jechał na rowerze, który jeszcze nigdy go nie zawiódł. Co prawda jego jazda była w dniu dzisiejszym lekko ryzykowna. Ciężki plecak nie pozwalał mu się za bardzo rozpędzić i uznał to za pozytywny aspekt wyprawy. W bocznej kieszonce miał schowaną małą paczkę chipsów w razie niespodziewanego głodu. I dlatego też zszedł z rowera kilka metrów przed ulicą żeby otworzyć chrupki i w drodze powrotnej do domu rozkoszować się ich smakiem. Droga była opustoszała, więc wpadający jak zwykle na szalone pomysły Troy wsiadł ponownie na rower i powoli pedałując jechał przed siebie nie rozglądając za bardzo na boki. Przecież miał pierwszeństwo i nic złego nie powinno..
- Jasna anielka! - Zawołał kiedy upadał na ziemię wraz ze swoją przekąską, plecakiem i rowerem, który na końcu lekko przygniótł mu nogę. Po pierwszych, wstępnych oględzinach stwierdził, że na szczęście nie doznał żadnych uszkodzeń ciała. Przynajmniej nie takich, które byłyby widocznie gołym okiem. Dopiero potem zrzucił z siebie dwukołową maszynę i spojrzał w kierunku motorynki winowajcy. Przecież miał pierwszeństwo! Nie miał zamiaru za nic płacić. Co to, to nie!
- Nic mi nie jest. Nic mi nie jest! - Powiedział, ale nie wiedział czy to do kierowcy kierował słowa czy bardziej do siebie. Jednak dłuższe czekanie działało tylko z niekorzyścią i to w obie strony. On miał swoje plany, a ten który w niego wjechał zapewne siedzi na tym motorze w kasku i doznaje właśnie stanu przedzawałowego. Troy wstał z ziemi, podniósł rower i plecak, a potem podszedł do maszyny kogoś kto miał czelność prawie połamać mu nogi. Dopiero wtedy zauważył, że gabaryty prowadzącego motor nie wyglądają na męskie.
- Dzień dobry! Nic mi nie jest! - Rozłożył ręce na boki żeby nieznajoma mogła mu się dobrze przyjrzeć i bez lęku ściągnąć kask. A kiedy już to zrobi to Lovecraft przyjrzy jej się podejrzliwie, ale i zapobiegawczo gdyby chciała uciec. Miał pamięć do twarzy.
- Może mi pani to wyjaśnić? - Spytał i wcale nie chodziło mu o wypadek i o to, że mógł zginąć. Jego wzrok kilka sekund później padł na rozsypaną paczkę chrupek i to chyba ich najbardziej nie mógł odżałować. To była jego ostatnia! A nie miał zamiaru zaglądać już dzisiaj do sklepu.
- Ja rozumiem rower, ale chipsy! Co pani? Działa w jakimś stowarzyszeniu przeciwko niezdrowemu żarciu? - Spytał, ale na ustach nadal miał uśmiech. Gorzej, że tego samego nie mógł wyczytać z jej twarzy ponieważ dalej na głowie dzierżyła kask. Kiedyś znał tylko jedną kobietę, która jeździła na motorze. Kiedyś.. Ale mimo to nadal gdzieś była z tyłu głowy.
sinead henderson
- Jasna anielka! - Zawołał kiedy upadał na ziemię wraz ze swoją przekąską, plecakiem i rowerem, który na końcu lekko przygniótł mu nogę. Po pierwszych, wstępnych oględzinach stwierdził, że na szczęście nie doznał żadnych uszkodzeń ciała. Przynajmniej nie takich, które byłyby widocznie gołym okiem. Dopiero potem zrzucił z siebie dwukołową maszynę i spojrzał w kierunku motorynki winowajcy. Przecież miał pierwszeństwo! Nie miał zamiaru za nic płacić. Co to, to nie!
- Nic mi nie jest. Nic mi nie jest! - Powiedział, ale nie wiedział czy to do kierowcy kierował słowa czy bardziej do siebie. Jednak dłuższe czekanie działało tylko z niekorzyścią i to w obie strony. On miał swoje plany, a ten który w niego wjechał zapewne siedzi na tym motorze w kasku i doznaje właśnie stanu przedzawałowego. Troy wstał z ziemi, podniósł rower i plecak, a potem podszedł do maszyny kogoś kto miał czelność prawie połamać mu nogi. Dopiero wtedy zauważył, że gabaryty prowadzącego motor nie wyglądają na męskie.
- Dzień dobry! Nic mi nie jest! - Rozłożył ręce na boki żeby nieznajoma mogła mu się dobrze przyjrzeć i bez lęku ściągnąć kask. A kiedy już to zrobi to Lovecraft przyjrzy jej się podejrzliwie, ale i zapobiegawczo gdyby chciała uciec. Miał pamięć do twarzy.
- Może mi pani to wyjaśnić? - Spytał i wcale nie chodziło mu o wypadek i o to, że mógł zginąć. Jego wzrok kilka sekund później padł na rozsypaną paczkę chrupek i to chyba ich najbardziej nie mógł odżałować. To była jego ostatnia! A nie miał zamiaru zaglądać już dzisiaj do sklepu.
- Ja rozumiem rower, ale chipsy! Co pani? Działa w jakimś stowarzyszeniu przeciwko niezdrowemu żarciu? - Spytał, ale na ustach nadal miał uśmiech. Gorzej, że tego samego nie mógł wyczytać z jej twarzy ponieważ dalej na głowie dzierżyła kask. Kiedyś znał tylko jedną kobietę, która jeździła na motorze. Kiedyś.. Ale mimo to nadal gdzieś była z tyłu głowy.
sinead henderson