W przeciwieństwie do Lachlana nie miała dobrego przeczucia co do Cairns. Od samego początku węszyła coś niedobrego, co nie wynikało tylko i wyłącznie z jej wrodzonego sceptycyzmu, ale także przeczucia, któremu w innych okolicznościach sama by nie zawierzyła. Tylko, że coś z tym miejscem było nie tak i z cholernym Lorne Bay także zwłaszcza, że pochodziła z niego babcia tego bachora zwanego również asystentką Clearwatera. Na jej temat Vi również miała dużo do powiedzenia, bo nie ufała nikomu, kto był spoza ich grupy (i samej sobie, ale to się wytnie).
-
Występ iluzjonisty Clearwatera. – Uśmiechnęła się do niego niczym przesłodki diabełek podkreślając to, jak bardzo lubiła, gdy on nazywał swoje cuda „występami”. Niewiele osób wiedziało, jak dużo prawdy kryło się w tym wyrazie, bo.. to był cholerny występ. Magiczna sztuczka mająca na celu okłamać widzów, zmanipulować ich i wmówić, że widzieli co innego niż działo się naprawdę.
To było wspaniałe wielkie show!
-
Dobrze wiesz, co myślę o tym mieście. – Nie gryzła się w język i parokrotnie raczyła go swoją opinią na temat Cairns. Nie zgadzała się z większością grupy, która przegłosowała wybór tego konkretnego miasta. Żyli w demokracji, choć ostateczny głos miał Lachlan, którego zamęczała swoją nieuzasadnioną negatywną opinią uparcie podciągniętą pod zwykłą troskę (do której nigdy by się nie przyznała). –
Ale skoro już tutaj jesteśmy to.. – Zatrzymała się po środku boiska i patrzyła w kierunku jednego z koszy, który zostanie zdemontowany tuż przed występem Clearwatera. –
Tam postawimy scenę a z przeciwnej strony będą wchodzić ludzie. Sektory obok sceny zostaną zamknięte. Nie chcemy, żeby ludzie siadali po bokach i zaglądali nam w gacie – Czyli za „kulisy”. –
Część krzeseł rozstawimy na boisku, ale jego środek zostawimy pusty. Rozświetlimy go – środek boiska. –
i ciebie na scenie tak aby ludzie z trybun nie widzieli tych z naprzeciwka. Dzięki temu nie będą oglądać się na innych tylko na ciebie i łatwiej nam będzie rozsadzić swoich wśród tych durniów. – Tak, nazywała wyznawców durniami, bo się cymbały dawały oszukiwać. –
Sześć do ośmiu kamer mi wystarczy. Będę miała wszystkich na oku. – Głównie tych, których sklasyfikowała jako godnych wspomnienia podczas występu Clearwatera. –
Włączając w to twoją asystentkę. Naprawdę jej potrzebowałeś? – Nie wygrała głosowania w sprawie Cairns, ale mogła wpłynąć na Lachlana w kwestii asystentki. –
Co ona tak w ogóle robi? Czesze ci włosy, masuje stopy i wali gruchę pod stołem? – Nie rozumiała, po co dorosłemu facetowi młoda dupa robiąca za niego zakupy albo inne rzeczy. Zwłaszcza taka, która krzywo patrzyła na całą ekipę, co aż prosiło się o to, że pewnego dnia wyda Lachlana i ten cudowny interes runie -
Jak na tacy widać, że nie rozumie tego co robimy. Gardzi nami. - Skrzywiła się, bo nienawidziła ułożonych panienek gardzących tymi, których uważała za gorszych, a takie właśnie wrażenie sprawiała Deborah. -
Pewnego dnia tknie ją serce i zgłosi nas jakimś służbom. - Ducette nie czuła się dobrze w stadzie, ale skoro już udało jej się do jakiegoś przynależeć, to zawzięcie go broniła. Przynajmniej do czasu, bo gdy tylko zacznie się walić, jako pierwsza da nogę (a biegała bardzo szybko).