-
Dokładnie - potwierdziła, spodziewając się, że Diana mogła coś nie do końca zrozumieć. Lekarze zazwyczaj są tacy pozornie mądrzy, skończyli te swoje studia, tacy światli, a potem koniec końców nie umieją dodać dwa do dwóch i zrobić jajecznicy. Zatrzymała się, dochodząc do wniosku, że może Puchalska nie umie równocześnie chodzić i myśleć. To już w końcu prawie multitasking. -
Diana, na miłość losu... Właśnie o to chodzi. Ty się do tego nie nadajesz. Dlatego nie kradnij - poradziła jej z dobroci serca, jakoś nie przejmując się tym, że
nie kradnij rzuciła akurat w momencie, gdy przechodziły obok ochroniarza. Na szczęście tylko popatrzył na nie jak na dwie kretynki, którymi w istocie były. Nikt chyba nie ma co do tego wątpliwości.
-
O nie nie, nikt mi nóg obcinać nie będzie. Prędzej będę żyła w tym wózku, niż dam sobie uciąć nogi - zapewniła gorąco. Jeśli już pan strażak nie okaże się siłaczem, który ją oswobodzi, to trudno, będzie musiał ją z tym wózkiem zabrać do domu. I na randkę iść z Clarą w sklepowym wózku. W łóżku mógłby być to problem, ale pewnie wypracowaliby jakieś rozwiązania. Byłoby co na instagramie pokazywać. -
PANEM Ogórem - podkreśliła, bo samo
ogór faktycznie było jakieś takie wulgarne, ale Pan Ogór? To brzmi prawie jak jakiś dobry sąsiad. I pasuje do wizerunku Adama, który wyłaniał się z jego SMS-ów. -
Co? - bo pytaniem o penisa i cheeseburgera Diana sprawiła, że Clarę trochę wcięło. Ogór trafny jak nic. -
No nie wiem, czasem są ohydne? Zaraz się dowiemy - dodała, przełączając się z notatnika na instagrama. Zaraz wrzucała już to dziwne pytanie na instastory, dochodząc do wniosku, że to prawie jak ta rozkmina z pizzą-seksem i masturbacją. Może nikt jej nie weźmie za debilkę. Zresztą - napisała, że to znajomy pyta. I wyraziła swoją dezaprobatę dla tego rodzaju filozofii.
Po schowaniu telefonu, w oczekiwaniu na odpowiedzi od obserwatorów, Clara tarzała się po tym łóżku, czekając, aż dołączy do niej Diana, ale Diana nie dołączyła, bo pojawiła się jakaś panienka. Madden uniosła się na łokciach i popatrzyła na dziewczynę, w pamięci mając, że ludzi nie można oceniać po okładce i że każdy zasługuje na szansę, nawet jeśli zagaduje cię podczas testowania materaca. Ale gdy dziewczyna wskazała na tego swojego
narzeczonego, niewyparzony język Clary wygrał wyścig z rozumem.
-
Pogadałabym z tym pani narzeczonym... - odparła, jeszcze raz patrząc to na pannę, to na faceta, żeby upewnić się, że łączy kropki -
...ale wygląda raczej jak pani dziadek... - kontynuowała uprzejmym tonem -
...a ze starszymi ludźmi się nie kłócę. Aha, i nie będę wspierać patologii społecznych - dodała jeszcze, po czym spojrzała na Dianę, jakby chciała wzrokiem powiedzieć -
to ciebie też dotyczy, ale zaraz mina Puchalskiej sprawiła, że jakieś inne kropki w mózgu Clary się połączyły. Ale numer. -
A pani narzeczony jest przy okazji żonaty - stwierdziła, podnosząc się do siadu, bo zaczęła przewidywać rękoczyny, o ile się nie myliła. Zresztą, jeśli się myliła, to pewnie do niej ktoś wyskoczy z łapami.
Diana Puchalska