: 22 lip 2021, 16:03
- To nie wiem - Presley rozłożyła bezradnie ręce. Trochę racji miał z tą gumą, bo ona posiadała kilka takich poluzowanych par majtek. - Spięty jak dupa wielbłąd podczas burzy piaskowej - wymyśliła na poczekaniu, choć nie miała pojęcia, jak wygląda wtedy dupa wielbłąd. Właściwie nigdy nie widziała jego dupy, a w programach przyrodniczych to robili zbliżenia jedynie na garby. Ale niech dadzą się ponieść wyobraźni. Albo lepiej nie, bo chyba wielbłąd zaciskający poślady nie był najprzyjemniejszym widokiem.
Co jakiś czas przekazywali sobie z ręki do ręki butelkę, a tempo jakie obrali trochę uderzyło Presce do głowy, co wcale jej nie przeszkadzało, bo wygrała. Wygrała!
Dobrze, że Jerry (w sumie pierwsze jej skojarzenie było z myszą, którą nigdy nie mógł dopaść bajkowy Tom) przypomniał o tym, bo Prescott totalnie zapomniała o zakładzie. A zakład okazał się zwycięski, więc ktoś tutaj miał wyjątkowe szczęście.
- Myślę - pstryknęła palcami i owszem rzeczywiście zdarzało jej się pomyśleć. Nieczęsto, ale jednak. - Że Rudy był po prostu zbyt najebany, stąd u niego brak jakiejkolwiek koordynacji ruchowej. Ale z tym tulipanem z butelki to jednak ostro przesadził - pokręciła głową, bo trochę taki chwyt niedozwolony, ale chyba wizja wygranej zgubiła Rudego, dlatego stał się nieobliczalny.
Spojrzała na mężczyznę jak kogoś, kto był niespełna rozumu. Chciał jej robić przelew? Serio? Ale tak serio serio? Szczerze mówiąc, dla Presley była to tylko zabawa i nie traktowała tego zakładu poważnie. Właściwie nie sądziła, że uda jej się zwyciężyć w tak absurdalnym zakładzie.
- Nie no, Jerry, co ty? Daj spokój, nie chcę żadnej kasy - a potem gość wyjął fanty z portfela, a to zdziwiło ją jeszcze bardziej. Może nie sam fakt, że zaczął wyciągać różne kupony promocyjne, po czym zachęcił Pres do wyboru czegoś spośród kwitów, które zgrabnie rozłożył na chodniku. - No nie wiem... - jakoś ta pokaźna kolekcja do niej nie przemawiała. - Hmm - dopaliła papierosa, cisnęła nim o chodnik i przydeptała czubkiem buta. Potem to posprząta, ok? - To może ta wejściówka do parku linowego? Minus pięćdziesiąt przy zakupie dwóch. Ale pod warunkiem, że dasz się zaprosić - czy ona właśnie zaproponowała mu randkę? Może. Skoro on się nie kwapił, Preska musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Hej, niezobowiązujące spotkanie jeszcze nikogo nie zabiło. Poza tym nie szukała kandydata na potencjalnego partnera, po prostu potrzebowała jakieś odmiany w swoim życiu, bo dawno nie była na żadnej randce. Nie dało się do tego zaliczyć jednonocnych przygód. Dlaczego? Dlatego, że głównie zaczynały się w barze, a kończyły w cudzym łóżku. Z Prescott żadna romantyczka, nie trzeba było z nią chodzić, żeby się ruchać, ale raz na jakiś czas fajnie byłoby porobić z kimś coś innego. Wyjść gdzieś. Na przykład do parku linowego.
Jermaine Lyons
Co jakiś czas przekazywali sobie z ręki do ręki butelkę, a tempo jakie obrali trochę uderzyło Presce do głowy, co wcale jej nie przeszkadzało, bo wygrała. Wygrała!
Dobrze, że Jerry (w sumie pierwsze jej skojarzenie było z myszą, którą nigdy nie mógł dopaść bajkowy Tom) przypomniał o tym, bo Prescott totalnie zapomniała o zakładzie. A zakład okazał się zwycięski, więc ktoś tutaj miał wyjątkowe szczęście.
- Myślę - pstryknęła palcami i owszem rzeczywiście zdarzało jej się pomyśleć. Nieczęsto, ale jednak. - Że Rudy był po prostu zbyt najebany, stąd u niego brak jakiejkolwiek koordynacji ruchowej. Ale z tym tulipanem z butelki to jednak ostro przesadził - pokręciła głową, bo trochę taki chwyt niedozwolony, ale chyba wizja wygranej zgubiła Rudego, dlatego stał się nieobliczalny.
Spojrzała na mężczyznę jak kogoś, kto był niespełna rozumu. Chciał jej robić przelew? Serio? Ale tak serio serio? Szczerze mówiąc, dla Presley była to tylko zabawa i nie traktowała tego zakładu poważnie. Właściwie nie sądziła, że uda jej się zwyciężyć w tak absurdalnym zakładzie.
- Nie no, Jerry, co ty? Daj spokój, nie chcę żadnej kasy - a potem gość wyjął fanty z portfela, a to zdziwiło ją jeszcze bardziej. Może nie sam fakt, że zaczął wyciągać różne kupony promocyjne, po czym zachęcił Pres do wyboru czegoś spośród kwitów, które zgrabnie rozłożył na chodniku. - No nie wiem... - jakoś ta pokaźna kolekcja do niej nie przemawiała. - Hmm - dopaliła papierosa, cisnęła nim o chodnik i przydeptała czubkiem buta. Potem to posprząta, ok? - To może ta wejściówka do parku linowego? Minus pięćdziesiąt przy zakupie dwóch. Ale pod warunkiem, że dasz się zaprosić - czy ona właśnie zaproponowała mu randkę? Może. Skoro on się nie kwapił, Preska musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Hej, niezobowiązujące spotkanie jeszcze nikogo nie zabiło. Poza tym nie szukała kandydata na potencjalnego partnera, po prostu potrzebowała jakieś odmiany w swoim życiu, bo dawno nie była na żadnej randce. Nie dało się do tego zaliczyć jednonocnych przygód. Dlaczego? Dlatego, że głównie zaczynały się w barze, a kończyły w cudzym łóżku. Z Prescott żadna romantyczka, nie trzeba było z nią chodzić, żeby się ruchać, ale raz na jakiś czas fajnie byłoby porobić z kimś coś innego. Wyjść gdzieś. Na przykład do parku linowego.
Jermaine Lyons