05.
Supermarkety przyprawiały Presley o spazmy, palpitację serca i mdłości. Zawsze, wchodząc do środka, wyglądała tak, jakby miała się porzygać. A warto zaznaczyć, że było całkowicie trzeźwa, co w jej przypadku było raczej rzadkością. Miała zadatki na młodą alkoholiczkę i to z własnej, nieprzymusowej woli. Geny absolutnie nie miały nic do tego, chociaż ojciec i dziadek nigdy nie wylewali za kołnierz. Zważywszy jednak na fakt, ze była kobietą (no była, żadna to dyskryminacja, szufladkowanie ani stereotypy). w dodatku szczupłą, to procenty klepały ją szybciej niż któregoś z braci i kolegów. I choćby skały srały, a mury pękały, nie dało się tego przeskoczyć. Także głowę miała standardową - ani mocną, ani słabą. I nigdy nie wiedziała, kiedy był ten ostatni kieliszek, który przelewał szalę, a film się urywał.
Poszurała do alejki z alkoholem, gdzie niespodziewanie wpadła w wir potyczki dwóch miejscowych pijaczków, którzy toczyli walkę o butelkę taniego wina. Początkowo przyglądała się wartkiej akcji z wyraźnym zaciekawieniem i dopiero męski głos oderwał ją od tego widoku.
- Tak uważasz? - zacmokała, jeszcze raz lustrując Walecznego Rudego i Zawziętego Łysego.
- To ja stawiam na tego grubego. No spójrz tylko, ile ma w sobie werwy - wskazała podbródkiem na tęższego gościa; właśnie wystawił rękę, żeby przechwycić butelkę, ale Rudy dzielnie dzierżył ją w dłoni.
Już miała wyciągnąć z portfela banknot, ale wtedy usłyszała doping mężczyzny, który nawet nie musiał namawiać ją do tego zakładu. Szybko zaszczepił w niej szczyptę rywalizacji, więc i ona musiała jakoś się wykazać i zachęcić swojego faworyta. Szczerze mówiąc, Presley czuła się jak na turnieju Pokemonów, gdzie trenerzy pokazywali swoje umiejętności, wystawiając do walki najpotężniejsze stworki.
- Łysy, nie bądź frajer! Postaraj się trochę bardziej, wierzę w ciebie jak w nikogo na świecie - w tym momencie rzeczywiście pokładała w nim wszelkie nadzieje, więc lepiej, żeby jej kurwa, nie zawiódł. Tylko, że Rudy nie dawał za wygraną i wszystko wskazywało na to, że nie odpuści na łatwo. Ba, szło mu zdecydowanie lepiej niż typowi, na którego postawił Presley, a to się nie godziło, tak nie mogło być. Dlatego postanowiła mu trochę pomóc. A właściwie nieco przeszkodzić Rudemu i kiedy oba pijaczki zerknęli w jej kierunku, podwinęła koszulkę i ukazała im swoje odziane w stanik cycki. Nie pomyślała jednak, że ten chwyt rozproszy również Łysego - chwila nieuwagi i butelka z tanim winem roztrzaskała się o sklepową posadzkę.
- O kurwa - wyrzuciła z siebie przez zaciśnięte zęby, szybko poprawiając t-shirt z kolorowym na drukiem. Nie tak miało to wyglądać. Chciała dobrze, a wyszło chujowo.
- Co za nieszczęście! Może wybierzecie jakiś inny trunek z dolnej półki? Ten spirytus z zieloną etykietką smakuje prawie jak wódka - zerknęła z ukosa na stojącego mężczyznę, posyłając mu spojrzenie w stylu
no co? Próbowała tego spirytusu, owszem. Jeśli on go nigdy nie próbował, to chyba nie znał życia. A jak próbowała, to mogła zachwalać pod niebiosa.
Polecam, Presley Prescott.
Jermaine Lyons