Nie mogło wyjść lepiej. Była niesamowicie wdzięczna, że towarzyszem jej niedoli w tej ciężkiej wyprawie była właśnie Rose, która do tematu podeszła wyrozumiale. Jinx najbardziej ze wszystkiego nie cierpiała, kiedy ktoś się troszczył nad wyra, dlatego z ulgą przyjęła krótki, rzeczowy komentarz.
Żywioły były czymś nad czym nie miało się kontroli, a taka osoba jak ona, była przerażona wobec braku jakiegokolwiek wpływu na takie zjawisko, zważywszy na to, że większość rzeczy, których się dotknęła obracała się w proch.
- Jasne, dzięki. Myślę, że jakoś wytrzymam. Mam nadzieję, że zdążymy go znaleźć zanim burza rozszaleje się na dobre - mimo, że w środku drżała, przywoływała do siebie wszelakie protipy jakie zebrała przez lata, które pomagały jej w takiej sytuacji wytrwać. Niebo ciemniało coraz bardziej, a deszcz zacinał ograniczając widoczność. Całokształt wyglądał tak, jakby zaraz miał nastąpić koniec świata, co nie poprawiało jej ani odrobinę samopoczucia.
- Może i ja też powinnam się tak przełączyć - mruknęła zaniepokojona kolejnym odgłosem grzmotu. Niebo rozcięło się na pół, pozostawiając przez chwilę poświatę po świetlistym zygzaku, który zawisł na moment oświetlając drogę. Choć z całych sił próbowała się na tym skupić, wychodziło jej to połowicznie, a na dźwięk każdego grzmotu, na jej skórze pojawiała się gęsia skórka. Mimo to, całą siłą woli próbowała odnaleźć słuchem wśród szmerów burzy skomlenie zagubionego psiaka.
- Tak! - pisnęła, czując zalewającą jej ciało ulgę. Pierwszy punkt misji został odhaczony. Teraz musiały już tylko zgarnąć w jakiś sposób psiaka, nie strasząc go za bardzo i nie powodując jego dalszej ucieczki. Jej uwagę odwrócił krzyk towarzyski, która upadła, skończywszy z nogą w sidłach. Przez krótką chwilę czuła jak jej dusza rozrywa się na pół, ale nim podbiegła do przyjaciółki, skinęła głową, zagryzając wargę i pobiegła w stronę psa.
Podchodziła powoli, żeby go nie wystraszyć. Ustawiła odpowiednio klatkę, a sama wolnym krokiem zbliżała się do rannego zwierzęcia, by finalnie zabrać je w ramiona. Pies był wykończony i przestraszony, ale nie próbował się wyrywać. Pozwolił się zabezpieczyć, dzięki czemu Jinx mogła zająć się towarzyszką.
- Uważaj, tu jest taki system rozbrojenia, zaraz to nacisnę, ale musimy od razu zatamować Twoje krwawienie - na szczęście miała w torbie bandaże, którymi wcześniej opatrzyła psa, a resztę mogła przeznaczyć na nogę Rose.
- Trzy, cztery - kiedy sidła się rozszerzyły, szybkim ruchem przeszła do tamowania krwi. Nie było teraz czasu na oględziny. Ważyło się życie dwojga istot.
Rose Hepburn