: 10 wrz 2021, 21:28
Z zapleczem Stevena i jego podejściem do randkowania to raczej ciężko oto, aby podczas tego spotkania dotarł do jakiejkolwiek bazy. Ba, żeby w ogóle trafił na parking przed boiskiem. Nigdy nie był dobry w tych sprawach, a po takiej przerwie to mogło wyjść niebezpiecznie sztywno. Szczególnie, że cały czas gdzieś z tyłu głowy miał tą dziwną myśl, że może nie zasługuje na szczęście. Może już wykorzystał swoją jedyną szansę na miłość i czas odpuścić? Poza tym był ojcem czwórki dzieci, musiał liczyć się też z ich zdaniem i wziąć pod uwagę fakt, że być może nowa partnerka u boku ojca nie do końca będzie im odpowiadać.
- Już pracuje - odparł. Zdaniem Langleya nie każdy musiał studiować, jeżeli tego nie czuł. On zamiast na studia poszedł do akademii i został strażakiem. A to, że życie zrobiło z niego rolnika, to już inna para kaloszy. Faktycznie, pewnie trochę by spojrzał na nią, jak na dziwaczkę, gdyby wyskoczyła z czymś w stylu "oj to on już ząbkuje?". - A wiesz, ten najmłodszy lubi. Wiesz, dużo kolorów, światełek - pod tym względem faktycznie Eurowizja mogła podobać się dzieciakom. W sumie to wydawało mu się, że jest już wiekowym dziadeczkiem. Ale to pewnie przez bagaż doświadczeń z ostatnich pięciu lat. Pewnie też już zaczęły pojawiać się pierwsze siwe włosy. To już w ogóle masakra. - Czasem się na tyle czuję - odparł żartobliwie, ale co miał powiedzieć. Czasem w plecach nawet łupało od przerzucania tych worków z kartoflami albo innym ziarnem. - Wierzę ci na słowo - był trochę sceptyczny. Niby nie był jednym z tych facetów, którym trzeba kompletować ubrania, bo inaczej będzie wyglądał jak klaun. Ostatecznie wrzucił do koszyka i koszulę z liśćmi i grochami. - Tak klasycznie, co nie? - rzucił, zerkając na Lizzie. Nie wierzył w sumie trochę w to, że chodził po lumpeksie i szukał rad u Liz, która chyba miałaby lepsze zajęcia do roboty. - Haha, zabawne - mruknął trochę zgrywając urażonego, chociaż Langleya akurat ciężko obrazić. - She's dancing with me - zanucił, a raczej zafałszował, bo z niego żaden Stevie Wonder. - No dobra, to czas do przymierzalni - powiedział i już miał się zawijać, ale zerknął też w koszyk Lizzie. - A ty nic sobie nie wybrałaś? - uniósł jedną brew ku górze. No bo jak to tak!
Lizzie Blackford
- Już pracuje - odparł. Zdaniem Langleya nie każdy musiał studiować, jeżeli tego nie czuł. On zamiast na studia poszedł do akademii i został strażakiem. A to, że życie zrobiło z niego rolnika, to już inna para kaloszy. Faktycznie, pewnie trochę by spojrzał na nią, jak na dziwaczkę, gdyby wyskoczyła z czymś w stylu "oj to on już ząbkuje?". - A wiesz, ten najmłodszy lubi. Wiesz, dużo kolorów, światełek - pod tym względem faktycznie Eurowizja mogła podobać się dzieciakom. W sumie to wydawało mu się, że jest już wiekowym dziadeczkiem. Ale to pewnie przez bagaż doświadczeń z ostatnich pięciu lat. Pewnie też już zaczęły pojawiać się pierwsze siwe włosy. To już w ogóle masakra. - Czasem się na tyle czuję - odparł żartobliwie, ale co miał powiedzieć. Czasem w plecach nawet łupało od przerzucania tych worków z kartoflami albo innym ziarnem. - Wierzę ci na słowo - był trochę sceptyczny. Niby nie był jednym z tych facetów, którym trzeba kompletować ubrania, bo inaczej będzie wyglądał jak klaun. Ostatecznie wrzucił do koszyka i koszulę z liśćmi i grochami. - Tak klasycznie, co nie? - rzucił, zerkając na Lizzie. Nie wierzył w sumie trochę w to, że chodził po lumpeksie i szukał rad u Liz, która chyba miałaby lepsze zajęcia do roboty. - Haha, zabawne - mruknął trochę zgrywając urażonego, chociaż Langleya akurat ciężko obrazić. - She's dancing with me - zanucił, a raczej zafałszował, bo z niego żaden Stevie Wonder. - No dobra, to czas do przymierzalni - powiedział i już miał się zawijać, ale zerknął też w koszyk Lizzie. - A ty nic sobie nie wybrałaś? - uniósł jedną brew ku górze. No bo jak to tak!
Lizzie Blackford