W jednej chwili trzymałam w dłoni brokatową kieckę, a w następnej... uroczą spódniczkę w kratę, która totalnie skradła moje serce i gdyby nie Stella i jej wzmianka o Lily, pewnie już dawno znalazłabym się w przymierzalni.
Obiecałam dla Lily, że zrobię sama strój Dzwoneczka. Dzwoneczka? Kim był Dzwoneczek? Trybiki w mojej głowie w końcu zaskoczyły i skojarzyłam, że chodziło o postać uroczej blondyneczki z bajki o Piotrusiu Panie. Nie wiem, jak mogłam o tym zapomnieć - w końcu Piotruś Pan był moją ulubioną postacią, odkąd skończyłam pięć lat. Przystojny, kapryśny, wolny... Z takim dorosłym Piotrusiem Panem można było wsiąść na motocykl i odjechać ku zachodzącemu słońcu, a potem spędzić dziką noc w hotelowym łóżku na końcu kraju. Jednak na razie powinnam skupić się na celu - miałyśmy znaleźć materiał na sukienkę dla Lily. Dzikie przygody łóżkowe poczekają. —
Na nasze szczęście, Dzwoneczek nie jest fanką jakiejś wystrzałowej, ekstrawaganckiej mody. Znajdźmy miły w dotyku, zielony materiał. Może coś stamtąd? — kiwnęłam głową w kierunku wieszaków z sukienkami. To był nasz szczęśliwy dzień, bo moje oko od razu wypatrzyło kilka zielonych sukienek - musiałyśmy tylko dobrać kolor. —
W miarę możliwości wybierzmy jakąś dłuższą, to tym samym materiałem obszyjemy balerinki — dodałam i zmarszczyłam brwi, bo właśnie zaczęłam wertować ubrania. Za ciemny. Za jasny. Zbyt szorstki. Nie wiedziałam, że szukanie czegoś odpowiedniego może zająć aż tyle czasu, ale bez słowa dalej przeglądałam damskie sukienki. Zerknęłam w stronę Stelli, gdy pokazała mi jedną z sukienek. —
Nie za ciemna? A co do Jasona... może zajdziemy później do bieliźnianego? Chyba wybiorę też coś dla siebie — rzuciłam pod nosem, z lekkim uśmiechem na ustach. Uśmiechałam się nie tylko z powodu nowej bielizny, ale też z powodu Collinsa, o którym wspomniała moja przyjaciółka. Spotkaliśmy się już trzy razy, a ja czułam, że... Czułam, że nie tylko bieliznę mogłabym mu pokazać, gdyby tylko nie był takim dżentelmenem. Cholera. Jak on to robił? Wiedziałam, że mu się podobam, a jednocześnie nie rozbierał mnie wzrokiem. Swoją drogą, był chyba jedynym mężczyzną, któremu chciałam na to pozwolić. —
A Collins jest... ach, uroczy — uśmiechnęłam się delikatnie, nie mówiąc nic więcej. A może powiedziałam tak tylko dlatego, że jeszcze nie było o czym opowiadać? W końcu o swoich jednodniowych przygodach opowiadałam Stelli od razu, a nie wiedziałam, czy chciałaby wysłuchiwać opowieści o wspólnym wpatrywaniu się w gwiazdy i takiej... romantycznej atmosferze? To zupełnie do mnie nie pasowało, ale Collins totalnie mnie zauroczył i jakoś nie potrafiłam z tym walczyć. A może nie chciałam? —
O, a ta bluzka? Rozciągliwa, jasnozielona! — zawołałam, pokazując Stelli swoją zdobycz i umiejętnie zmieniając temat.
Stella Cowen