05.
Od małego wpajano mu, że sport to zdrowie, a rodzice dbali o to, żeby nie siedział w domu, tylko wraz z siostrami hasał po rodzinnej farmie. I wszyscy sąsiedzi zgodnie twierdzili, że Otis był bardzo żywiołowym chłopcem, który nie potrafi usiedzieć w miejscu. Od tego czasu niewiele się zmieniło - wciąż gdzieś gonił, tylko w życiu dorosłym wyzwały go obowiązki, a nie wyłącznie beztroskie przyjemności. Ale i na takie zawsze znalazł czas i nawet jeśli nie miał godnego przeciwnika na boisku do koszykówki, chętnie korzystał ze sportowego kompleksu, kiedy najbliższe boisku przy domu było zajęte. Tak właśnie było tym razem, więc Goldsworthy - przyodziany w bezrękawnik, szorty i wygodne buty za kostkę - postanowił rozegrać z chłopakami towarzyski mecz.
Kiedyś w tych rozgrywkach brało udział więcej osób, ale wiele z nich powyjeżdżało z Lorne, jak na przykład jego dobry kumpel Mason, który wybił się i kręcił teraz karierę sportową, zawodowo grając w koszykówkę. Otis po cichu mu zazdrościł, ale przede wszystkim cieszył się z jego sukcesów. Bo właśnie od tego byli przyjaciele, żeby wspierać i trzymać kciuki aż do czerwoności. Po prostu ta zazdrość wynikała z tego, że on tez by tak chciał, ale los zadecydował inaczej. Czasami nie wystarczał talent, nie raz brakowało po prostu trochę szczęścia.
Na początek kilka rzutów z dystansu, tak na rozgrzewkę. Większość celny, ale w pewnym momencie piłka odbiła się od obręczy i mimo że Goldsworthy próbował ją złapać w locie, ta odbiła się od jego dłoni i przeturlała gdzieś obok ławek.
- Cholera - jęknął zawiedziony tym, że spudłował i w podskokach ruszył po piłkę, ale ta śmignęła tuż obok niego i wpadła wprost do kosza. Co jest grane? Dopiero wypowiedziane w jego kierunku słowa zmusiły go do spojrzenia w stronę, z której został wykonany rzut.
- Mason? - przyjrzał mu się niepewnie, mrużąc przy tym oczy.
- MASON! - już pędem ruszył w kierunku przyjaciela, już zakleszczał go w niedźwiedzim uścisku i mierzwił pięścią włosy.
- Co ty tutaj robisz, durniu? Czemu nie dałeś znać, że przyjeżdżasz? - zapytał, na moment odrywając się od kumpla, ale po chwili znów przyciągnął go do siebie i objął z całej siły. Trochę gejowe, ale kto by się tym przejmował. I niby często gadali ze sobą przez telefon i wymieniali wiadomości na aplikacjach, ale ten dupek nie puścił pary i nie wspomniał o tym, że pojawi się w rodzinnym mieście.
Otis i znał Masona Clarka od dzieciństwa. Mieszkali na tej samej farmie (państwo Goldsworthy w dalszym ciągu mieli tam dom), chodzili do tej samej szkoły, uczestniczyli we wspólnych treningach, razem wagarowali i spotykali się po zajęciach, żeby łazić pod drzewach. A później, kiedy byli już starsi, puszczali oczka do tych samych dziewczyn.
Mason Clark