16.
To, że było z nią coś nie tak, ludzie mówili od powrotu Ryan do Lorne Bay. Początkowo zrzucali to na strefy czasowe, później na zmianę trybu życia, na końcu na nową pracę w księgowości w posterunku policji, a przez cały ten czas nie powiedziała nikomu co się z nią tak naprawdę działo. Zauroczenie Eltonem, chłopakiem poznanym w hiszpańskim barze, z którym połączyli swoje ścieżki podróżowania po Europie, a później test ciążowy, który pokazał dwie kreski i ucieczka Ashwortha, postawiły ją w bardzo nieciekawej sytuacji. Z jednej strony absolutnie nie potrafiła wyobrazić sobie samej siebie w roli matki, z drugiej nie potrafiła podjąć ostatecznej decyzji o usunięciu ciąży, która wyjątkowo mieszała jej w głowie, kiedy zbliżał się ostatni moment, w którym mogłaby ją usunąć. Rozmawiała o tym tylko z jedną osobą - śpiewającą w barze kobietą, która zauważyła jej zwodzenie znajomych i choć nie miała w tym żadnego interesu, podpowiedziała Ryan parę rzeczy.
Potem jednak stało się coś jeszcze gorszego, a nocny powrót Hillbury do mieszkania przerwał mężczyzna, który próbował ją okraść i może gdyby inaczej zareagowała na jego obecność, skończyłaby bez torebki, ale zamiast tego miała ranę, może bardziej zadrapanie, jako ślad po miejscu, w którym napastnik przejechał swoim, na szczęście, niezbyt ostrym nożem, kilka siniaków i, w efekcie poturbowania i upadku, rozwiązany ciążowy dylemat.
To chyba nic dziwnego, że przeżywała całą tę sytuację, a rodzinie i znajomym powiedziała tylko o tym, że ktoś ją zaczepił na ulicy, więc musi odpocząć. Całe szczęście, że lekarze musieli za to dochować tajemnicy lekarskiej, więc po krótkiej obserwacji w szpitalu, przesiedziała parę dni w domu, co też było przecież dość zrozumiałe. Nie miała szczególnej ochoty rozmawiać z nikim (chociaż Bowie, czy Benji musieli pojawić się w odwiedzinach na jakieś dwieście procent, ale tak to jest jak się zaczyna bez dogadania), ignorowała więc telefony i wiadomości, a kiedy uznała, że czas się z tego domu ruszyć, postanowiła zrobić coś, co umiała najbardziej - ugotować coś.
Z lekką apaszką na szyi, idealnie pasującą do wietrznego dnia, a jednocześnie maskującą ślad po nożu, przechadzała się wokół straganów, żeby wybrać jak najlepsze produkty do tego, co miałaby później przygotować. Gotowanie było tak naturalną dla Hillbury czynnością, że zdawało się też być idealną czynnością dla powrotu do zwykłej codzienności. Wcześniej jednak wróciła z materiałową torbą, wypchaną zakupami do samochodu, przed którym stał Ollie.
-
Bardziej creepy dlatego, że czekasz tuż przy moim samochodzie? - zapytała niby neutralnie, ale sytuacja, w której chłopak czekał właśnie tam była, owszem, dość niecodzienna. -
Tak, robiłam zakupy, a ostatnio miałam po prostu mały wypadek, więc odpoczywałam w domu, nic wielkiego - w rzeczywistości fizycznie nic takiego się jej nie stało, ale psychicznie miała do ułożenia parę rzeczy w głowie. Już samo napadnięcie było czymś na tyle szokującym, że nikt nie powinien być tym zdziwiony. -
Ale już wszystko okej - prawie -
a ty przyjechałeś tu po zakupy, czy tylko...? - bo hej, wcale jej nie przeszkadzało spotkanie z Mytesem, ale jeśli chciał ją
złapać i tylko po to pofatygował się do Rusty's Market, owszem, było to trochę creepy.
Ollie mytes