unagi! DANGER! danger
: 06 sie 2021, 22:58
#2
Wolny dzień można spędzić na tysiąc różnych sposobów. Można nadrobić zaległości filmowe czy książkowe, można po prostu nie robić nic, można też postawić na produktywność i zająć się czymś pożytecznym albo... można wybrać się na całodniową wyprawę do lasu deszczowego. Czy była to spontaniczna i zupełnie nieprzemyślana wyprawa? Jak najbardziej! Jeszcze wczoraj rozmawiała z Phineasem na temat wielkich przygód i o tym, jak bardzo chciałaby jakąkolwiek przeżyć. A dziś - uzbrojona w pokaźnych rozmiarów plecak i wygodne buty - pokonywała dzielnie odcinek trasy, który sobie wspólnie z Woodsworthem obrali. Oczywiście również z przypadku; zupełnie jakby postanowili sobie, że życie jest im niemiłe i najwyższa pora zrobić definitywne żegnaj, świecie. Nie żeby Audrie w ogóle była świadoma niebezpieczeństw, jakie wiązały się z takim podbijaniem leśnych zakątków. W jej głowie zawsze wszystko prezentowało się prosto, nieskomplikowanie i nie podejrzewała, by podczas takiej niegroźnej wycieczki miałoby spotkać ją i jej towarzysza coś złego. Dlatego kiedy po godzinnym przedzieraniu się przez gęste krzaki, nagle na ich drodze pojawił się wściekły wombat, Barlowe była taka zszokowana, że aż jej nogi wrosły w ziemię. Po pierwsze - nie pamiętała, kiedy ostatni raz widziała to zwierzę. Po drugie - nie sądziła, że może ono być agresywne, a ewidentnie było! Z tego też powodu ograniczyła swoją ruchliwość do koniecznego minimum i nachyliła się lekko w stronę Phineasa, łapiąc go przy tym za ramię. - Ej, Fin. Fin, uspokój go jakoś - poprosiła konspiracyjnym szeptem, jakby co najmniej stojące przed nimi stworzenie mogło pojąć sens tych słów i wyrazić swój sprzeciw. Nie mogło. Chyba.
phineas woodsworth
Wolny dzień można spędzić na tysiąc różnych sposobów. Można nadrobić zaległości filmowe czy książkowe, można po prostu nie robić nic, można też postawić na produktywność i zająć się czymś pożytecznym albo... można wybrać się na całodniową wyprawę do lasu deszczowego. Czy była to spontaniczna i zupełnie nieprzemyślana wyprawa? Jak najbardziej! Jeszcze wczoraj rozmawiała z Phineasem na temat wielkich przygód i o tym, jak bardzo chciałaby jakąkolwiek przeżyć. A dziś - uzbrojona w pokaźnych rozmiarów plecak i wygodne buty - pokonywała dzielnie odcinek trasy, który sobie wspólnie z Woodsworthem obrali. Oczywiście również z przypadku; zupełnie jakby postanowili sobie, że życie jest im niemiłe i najwyższa pora zrobić definitywne żegnaj, świecie. Nie żeby Audrie w ogóle była świadoma niebezpieczeństw, jakie wiązały się z takim podbijaniem leśnych zakątków. W jej głowie zawsze wszystko prezentowało się prosto, nieskomplikowanie i nie podejrzewała, by podczas takiej niegroźnej wycieczki miałoby spotkać ją i jej towarzysza coś złego. Dlatego kiedy po godzinnym przedzieraniu się przez gęste krzaki, nagle na ich drodze pojawił się wściekły wombat, Barlowe była taka zszokowana, że aż jej nogi wrosły w ziemię. Po pierwsze - nie pamiętała, kiedy ostatni raz widziała to zwierzę. Po drugie - nie sądziła, że może ono być agresywne, a ewidentnie było! Z tego też powodu ograniczyła swoją ruchliwość do koniecznego minimum i nachyliła się lekko w stronę Phineasa, łapiąc go przy tym za ramię. - Ej, Fin. Fin, uspokój go jakoś - poprosiła konspiracyjnym szeptem, jakby co najmniej stojące przed nimi stworzenie mogło pojąć sens tych słów i wyrazić swój sprzeciw. Nie mogło. Chyba.
phineas woodsworth