: 31 sie 2021, 22:41
Uczepiła się tego zapewnienia Cory, chcąc wierzyć, że rzeczywiście będzie dobrze. Jednak uczucie, że są na tej wyspie intruzami pogłębiało się, im bardziej oddalały się od brzegu. Nawet próby zażartowania wydawały się blade i puste, jak oczy tych, którzy wyszli im naprzeciw. Ginsberg wcale się już nie dziwiła, że rośli mężczyźni, piraci, którzy zęby zjedli na niejednej przygodzie, potrzebowali wysłużyć się kimś innym by zdobyć perłę.
- Myślisz, że kapitan wiedział o tych roznegliżowanych panienkach i dlatego posłał nas, bo nie ufał swoim hamulcom? Mógłby nie dotrzeć do perły, ulegając urokowi tych bladych cycków - stwierdziła Chandra, zachęcona do takich dywagacji wesołością towarzyszki, no i małym sukcesem, który współdzieliły bezbłędnie rozwiązując zagadki.
Te chwile radości nie trwały zbyt długo. O ile na otwartej przestrzeni Ginsberg myślała, że czuje się obco, tak gdy zeszły pod ziemię, dodatkowo czuła się przytłoczona otaczającymi ją skalnymi blokami, które tak skutecznie ograniczały dopływ promieni słonecznych. Dlatego też dziewczyna, jak zahipnotyzowana wpatrywała się w małą i jej wyjątkowy blask. I choć słyszała, co grozi, jeśli pozostawią ją przy życiu, to nie mogła sobie wyobrazić, żeby przy pełni zmysłów uśmiercić dziecko. Wolała, żeby zrobiła to Cora, może nawet sama by ją do tego popchnęła, jednak stanowcza odmowa kobiety, sprawiła, że utkwiła wzrok w sztylecie.
- Głupia. Przecież mogłabyś rządzić. Mnie potrafiłaś rozkazywać - powiedziała, jednak bez złośliwości, a z wyrzutem, że nie udało im się rozwiązać tego dylematu i jego ciężar wciąż spoczywa na ich barkach. - Naprawdę mam cię zabić? Nie zgrywaj bohaterki! - krzyknęła, zaciskając dłoń na sztylecie. Czuła jakiś wewnętrzny konflikt, rozdarcie, które nie pozwalało jej spełnić polecenia Cory. Wątpiła, że wynikało to z nagłej sympatii, którą mogła poczuć do Westwood. Prędzej wynikało z próżności, że to jej towarzyszka będzie gwiazdą, będzie błyszczeć u boku… nawet nie za bardzo wiedziała kogo albo czego, ale jednak na wieki nie zostanie zapomniana.
- Skąd wiesz, że jak cię zabiję, to one mnie nie pożrą? Albo nie pojawi się kolejne zadanie, które tym razem każe mi wymordować moich najbliższych! - zwróciła się do Cory, patrząc jej prosto w oczy. Była do bólu świadoma, że nie poradzi sobie bez opieki, bez pomocy innych osób, zdana tylko na siebie. Równie dobrze mogła zginąć tu i teraz, niż męczyć się w jakichś katorgach, na które prędzej niż później by natrafiła. - Ty sobie z tym poradzisz. Masz wprawę, w końcu rzuciłaś piratów na pożarcie rekinom - dodała, przekazując sztylet w jej ręce, ostrzem skierowanym w jej stronę. - No dalej! Zanim się rozmyślę! - powiedziała robiąc krok w stronę Westwood. - Chcę być gwiazdą! - powiedziała z rozmarzeniem.
Cora Westwood
- Myślisz, że kapitan wiedział o tych roznegliżowanych panienkach i dlatego posłał nas, bo nie ufał swoim hamulcom? Mógłby nie dotrzeć do perły, ulegając urokowi tych bladych cycków - stwierdziła Chandra, zachęcona do takich dywagacji wesołością towarzyszki, no i małym sukcesem, który współdzieliły bezbłędnie rozwiązując zagadki.
Te chwile radości nie trwały zbyt długo. O ile na otwartej przestrzeni Ginsberg myślała, że czuje się obco, tak gdy zeszły pod ziemię, dodatkowo czuła się przytłoczona otaczającymi ją skalnymi blokami, które tak skutecznie ograniczały dopływ promieni słonecznych. Dlatego też dziewczyna, jak zahipnotyzowana wpatrywała się w małą i jej wyjątkowy blask. I choć słyszała, co grozi, jeśli pozostawią ją przy życiu, to nie mogła sobie wyobrazić, żeby przy pełni zmysłów uśmiercić dziecko. Wolała, żeby zrobiła to Cora, może nawet sama by ją do tego popchnęła, jednak stanowcza odmowa kobiety, sprawiła, że utkwiła wzrok w sztylecie.
- Głupia. Przecież mogłabyś rządzić. Mnie potrafiłaś rozkazywać - powiedziała, jednak bez złośliwości, a z wyrzutem, że nie udało im się rozwiązać tego dylematu i jego ciężar wciąż spoczywa na ich barkach. - Naprawdę mam cię zabić? Nie zgrywaj bohaterki! - krzyknęła, zaciskając dłoń na sztylecie. Czuła jakiś wewnętrzny konflikt, rozdarcie, które nie pozwalało jej spełnić polecenia Cory. Wątpiła, że wynikało to z nagłej sympatii, którą mogła poczuć do Westwood. Prędzej wynikało z próżności, że to jej towarzyszka będzie gwiazdą, będzie błyszczeć u boku… nawet nie za bardzo wiedziała kogo albo czego, ale jednak na wieki nie zostanie zapomniana.
- Skąd wiesz, że jak cię zabiję, to one mnie nie pożrą? Albo nie pojawi się kolejne zadanie, które tym razem każe mi wymordować moich najbliższych! - zwróciła się do Cory, patrząc jej prosto w oczy. Była do bólu świadoma, że nie poradzi sobie bez opieki, bez pomocy innych osób, zdana tylko na siebie. Równie dobrze mogła zginąć tu i teraz, niż męczyć się w jakichś katorgach, na które prędzej niż później by natrafiła. - Ty sobie z tym poradzisz. Masz wprawę, w końcu rzuciłaś piratów na pożarcie rekinom - dodała, przekazując sztylet w jej ręce, ostrzem skierowanym w jej stronę. - No dalej! Zanim się rozmyślę! - powiedziała robiąc krok w stronę Westwood. - Chcę być gwiazdą! - powiedziała z rozmarzeniem.
Cora Westwood