Aż dziw raczej, że dziewczyny łączyło aż tak wiele, a jednak były bardzo różne. Na pierwszy rzut były jak bliźniaczki - zarówno pod względem wizualnym jak i mentalnym. Jednak Olive skończyła szkołę, a nawet dostała specjalne stypendium, które pozwoliło jej ukończyć studia i to jeszcze z odpowiednim przygotowaniem pedagogicznym, aby mogła uczyć w szkole. Chętnie też sięgała po .ciekawą książkę, nie była całkowicie obojętna wobec wiedzy i literatury. Dlatego to było zaskakujące, że tak świetnie dogadywały się z Angie. Ale może dlatego, że obie nie oceniały tak łatwo innych i były otwarte na różne charaktery. Halsworth nie zadawała się tylko przecież z artystami. Najważniejsze było serce ludzi, a ono Donoghue było czyste i pełne miłości.
- Angie, a może w tym leży problem? Za dużo planujesz, za dużo przewidujesz, za dużo czekasz na coś. Może warto przystanąć na chwilę i po prostu chwytać to, co akurat los rzuca w Twoje ręce?- zasugerowała po tym krótkim słowotolu przyjaciółki, który ją też swego rodzaju zmartwił. Nie brzmiało to dobrze i wizyta u terapeuty może wcale nie była złym pomysłem.
Wciąż obserwowała Angie.- jej zachowanie i wypowiedzi. Znała ją zbyt długo, aby nie zauważyć, że coś ją męczyło i nie dawało spokoju. Była czymś zestresowana i dało się to zauważyć na kilometr. Olive pragnęła jej pomóc ale jak mogła to zrobić, skoro zapierała się rękoma i nogami, że nic jej nie jest?
- Skoro tak twierdzisz...- powiedziała i nawet podniosła delikatnie obie dłonie do góry na znak poddania się. Siłą niczego nie osiągnie przecież, więc się faktycznie poddała. Ale wciąż będzie mieć na oku blondynkę. Póki co jednak kątem oka dostrzegła pewne zwierzę obok nich. Gdy odwróciła głowę zauważyła, że to żółw który przekręcił się, przez co leżał na plecach. - O nie! - Angie krzyknęła przerażona i podbiegła do zwierzęcia mu pomóc. - Angie, pomóż mi przekręcić go chwytając za pancerz. Tylko delikatnie- poinstruowała ją przyglądając się czy poza tym nic nie dolega zwierzęciu.
Angie Donoghue