Maxine & Jules
: 05 sie 2021, 13:58
Jeszcze kilka chwil temu zajęty był pracą - niekoniecznie bardzo ciężką i męczącą, ale mimo wszystko pracą wymagającą przynajmniej odrobiny uwagi. Teraz już nawet nie siedział w cieniu oparty o pień, tylko bezczelnie leżał wyciągnięty w trawie pod jednym z drzew, jakby był na wakacjach i wylegiwał się na plaży próbując złapać odrobinę więcej jakże modnej opalenizny. Część nieba zasłaniały mu gałęzie, tu i ówdzie prześwitywały promienie coraz mniej porannego słońca, a kiedy zerkał leniwie w kierunku pastwiska, mógł podziwiać najwymyślniejsze kształty pojedynczych chmur. Dla niektórych najprawdziwsze wakacje, dla niego zwykły wtorek. A może piątek albo sobota, bo w gruncie rzeczy ostatnio zgubił rachubę. Każdy dzień wyglądał podobnie, nie wyczekiwał żadnej specjalnej daty wystarczająco blisko, żeby odliczać dni tygodnia, po prostu robił co do niego należało i cieszył się spokojem tych paru minionych dni.
Leżał, spracowane dłonie układając w wygodną poduszkę dla odrobinę zmęczonej głowy. Niczym najprawdziwszy farmer z kreskówki, albo też głodna mućka, żuł akurat końcówkę jakiejś trawy udowadniając tym samym wszelkie teorie o tym, że człowiek upodabnia się do istot, z którymi przestaje, niezależnie od ich gatunku i charakteru. Tak naprawdę w tej chwili brakowało mu tylko chłodnego piwka, bo może i leżał wygodnicko w cieniu, ale letnia temperatura dawała o sobie znać z każdą chwilą. Podejrzewał, że jak tylko znudzi mu się to całe wylegiwanie i myślenie o wszystkim i niczym, to zbierze swoje manatki i wybędzie na plażę. Dzień na popływanie i posurfowanie dobry jak każdy inny słoneczny i z delikatnym wiaterkiem, który na plaży zdecydowanie będzie mocniejszy.
Maxine Hammond