: 12 lip 2023, 22:29
/ po grach
Należałoby zacząć od tego, że na początku pełnienia służby w AFP Annie dołączyła do zespołu, który od pewnego czasu rozpracowywał grupę zajmującą się wprowadzaniem do obiegu substancji odurzających. Ich czarnorynkowa wartość nie była może zbyt wielka, ich oferta nie była zbyt wyrafinowana, ale grupa "słynęła" już w pewnych kręgach z tego, że ładowała do swojego towaru wszystko to, co tylko się dało: trutkę na szczury, tynk ze ściany, pył kredowy, co czyniło dzieło jeszcze bardziej niebezpiecznym. Nic dziwnego, że służbom zależało na tym, by wyeliminować grupę z lokalnego rynku. Umówmy się, blondynka nie była specjalistą od narkotykowych gangów, ale miała inną zaletę: przepracowała kilka lat w policji i można zaryzykować stwierdzenie, że doświadczenie wyniesione z ulicy, nawet w mundurze, mogło w jakiś sposób zaprocentować. Czy tak było? W połowie... owszem! Jakby na to nie patrzeć, to ona i jej gburowaty partner weszli do tego konkretnego mieszkania i zwinęli jednego podejrzanego typka. Co więcej, facet miał przy sobie trochę towaru oraz kilka banknotów. Uwaga - fałszywych. Czyż nie był to prawdziwy strzał w dziesiątkę?
- Nie obchodzi mnie to, w jaki sposób to zrobicie. Macie coś od niego wyciągnąć - nakazał ich bezpośredni przełożony. To mogło oznaczać tylko jedno: agentkę Callaway czeka zaraz pierwsze przesłuchanie od czasu wstąpienia w szeregi policji federalnej. Szkoda tylko, że nie będzie wtedy sama, bo czuła, że poradziłaby sobie znacznie lepiej, niż ze swoim partnerem.
Nie miała pojęcia, o co mu chodziło i dlaczego od samego początku zawodowej współpracy był do niej negatywnie nastawiony. Z nią było inaczej; od progu dało się wyczuć w niej wielki entuzjazm oraz zapał do pracy, a od niego bił chłód, który nawet ona wyraźnie wyczuwała. Montgomery w ogóle się nie uśmiechał, przez co kobieta miała czasem wrażenie, że pracuje z nią za karę. A może tylko jej się to wydawało? Może po prostu tak pracowało się w agencji? To nie było już prowincjonalne Lorne Bay. To Cairns. Fakt, to wciąż prowincja, ale nie tak głęboka, jak niewielkie miasteczko w pobliżu lasu deszczowego.
- Chcesz pepsi? - spytała jeszcze swojego partnera, zanim weszli do pokoju przesłuchań. Sama kupiła w najbliższym automacie jedną puszkę, ale oczywiście nie dla siebie, tylko dla podejrzanego.
Kieran Montgomery
Należałoby zacząć od tego, że na początku pełnienia służby w AFP Annie dołączyła do zespołu, który od pewnego czasu rozpracowywał grupę zajmującą się wprowadzaniem do obiegu substancji odurzających. Ich czarnorynkowa wartość nie była może zbyt wielka, ich oferta nie była zbyt wyrafinowana, ale grupa "słynęła" już w pewnych kręgach z tego, że ładowała do swojego towaru wszystko to, co tylko się dało: trutkę na szczury, tynk ze ściany, pył kredowy, co czyniło dzieło jeszcze bardziej niebezpiecznym. Nic dziwnego, że służbom zależało na tym, by wyeliminować grupę z lokalnego rynku. Umówmy się, blondynka nie była specjalistą od narkotykowych gangów, ale miała inną zaletę: przepracowała kilka lat w policji i można zaryzykować stwierdzenie, że doświadczenie wyniesione z ulicy, nawet w mundurze, mogło w jakiś sposób zaprocentować. Czy tak było? W połowie... owszem! Jakby na to nie patrzeć, to ona i jej gburowaty partner weszli do tego konkretnego mieszkania i zwinęli jednego podejrzanego typka. Co więcej, facet miał przy sobie trochę towaru oraz kilka banknotów. Uwaga - fałszywych. Czyż nie był to prawdziwy strzał w dziesiątkę?
- Nie obchodzi mnie to, w jaki sposób to zrobicie. Macie coś od niego wyciągnąć - nakazał ich bezpośredni przełożony. To mogło oznaczać tylko jedno: agentkę Callaway czeka zaraz pierwsze przesłuchanie od czasu wstąpienia w szeregi policji federalnej. Szkoda tylko, że nie będzie wtedy sama, bo czuła, że poradziłaby sobie znacznie lepiej, niż ze swoim partnerem.
Nie miała pojęcia, o co mu chodziło i dlaczego od samego początku zawodowej współpracy był do niej negatywnie nastawiony. Z nią było inaczej; od progu dało się wyczuć w niej wielki entuzjazm oraz zapał do pracy, a od niego bił chłód, który nawet ona wyraźnie wyczuwała. Montgomery w ogóle się nie uśmiechał, przez co kobieta miała czasem wrażenie, że pracuje z nią za karę. A może tylko jej się to wydawało? Może po prostu tak pracowało się w agencji? To nie było już prowincjonalne Lorne Bay. To Cairns. Fakt, to wciąż prowincja, ale nie tak głęboka, jak niewielkie miasteczko w pobliżu lasu deszczowego.
- Chcesz pepsi? - spytała jeszcze swojego partnera, zanim weszli do pokoju przesłuchań. Sama kupiła w najbliższym automacie jedną puszkę, ale oczywiście nie dla siebie, tylko dla podejrzanego.
Kieran Montgomery