listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
11.
Spał. I gdyby nie to, że strasznie, ale to strasznie chciało mu się siku, pewnie spałby do samego rana. Ale nie, w plecki wygodnie, w nóżki cieplutko, a pęcherz zawsze, ale to zawsze musiał odezwać się ze swoim ELO, KURWA, MOŻE SPACEREK?
Otis usiadł na brzegu łóżka i wierzchem dłoni przetarł zmęczone, posklejane oczy. Automatycznie zerknął za wyświetlacz telefonu, gdzie zegar pokazywał trzecią zero trzy. Na ekranie dostrzegł też powiadomienie od Jo, a z wiadomości zdołał odczytać, że była u koleżanki. I coś tam jeszcze, ale już nie wiedział co, bo musiał zapieprzać do łazienki, w innym wypadku posikałby się w gacie.
Wyszedł z pokoju i przeszedł przez krótki korytarz praktycznie po omacku, bo wiedział, że jak zapali światło, to za moment całkiem się rozbudzi i nie zmruży już oka. A jednak byłoby miło złapać jeszcze trochę snu przed pracą. Wprawdzie tego dnia zaczynał później, ale chyba bardzo potrzebował odespać te wszystkie dni, kiedy to już od szóstej rano był na nogach, oczywiście zwarty i gotowy do działania. A tak naprawdę to wcale nie, nienawidził zrywać się tak wcześnie i odkąd nie mieszkał z rodzicami, gdzie co rano musiał pomagać na famie, to poranne pobudki stały się przykrym obowiązkiem, a nie obecnością. Za dzieciaka jakoś chętniej witał dzień skoro świt, mimo że robił to całkiem za darmo. Po prostu sam fakt, że mógł być przydatny jakoś motywowała go do działania.
Pierwsze co ujrzał po złapaniu za klamkę i uchyleniu drzwi było zapalane światło. Calie upadła na głowę, że nie oszczędzała prądu. Inaczej porozmawiają, jak przyjdą te wszystkie rachunki elektrycznej. Na wpół przytomny wszedł do środka odwrócił się plecami do umywalki, podniósł deskę sedesową i zaczął załatwiać to, po co tutaj przyszedł. Nie urządził sobie przecież wyprawy do kibla w ramach wielkiej przygody i niesamowitej rozrywki. A najlepsze było to, że kompletnie nie zauważył, że ktoś poza nim znajdował się w łazience. Zupełnie nie zwrócił na to uwagi. Albo po prostu patrzył przed siebie i nie dostrzegł, że jakiś blondwłosy karzeł kręci mu się pod nogami. Do tego dochodziło stan, kiedy tak naprawdę umysł Otisa jeszcze po części spał i przekręcał się smacznie na drugi bok. A poza tym nie wpadł na to, że ktoś może kręcić się po domu o tej nieludzkiej porze. A już na pewno ktoś, kto nie był jego własną siostrą.
Spuścił wodę i odwrócił się, żeby umyć ręce i właśnie wtedy dostrzegł jasnowłosą dziewczynę. Trzeba zaznaczyć, że na początku nie rozpoznał w niej nikogo znajomego, ale za to wydarł się piskliwie jak baba, podskakując wysoko. Tak wysoko, że prawie sięgnął pustym łbem sufitu. Drugim odruchem był chwycenie się umywalki, tak dla stabilności, a trzecim, kiedy wzrok zdołał przyzwyczaić mu się światła żyrandolu i spod powiek zniknęły dziwne mroczki, ogromne zdziwienie, bo w jego łazience stał nikt inny, jak Jolene z Rudd's we własnej osobie.
- CO TY TUTAJ ROBISZ? - wypalił od razu po uświadomieniu sobie, jak bardzo pojebana akcja miała miejsce w jego własnym kiblu. - Śledzisz mnie, szajbusko?! Masz takiego fioła na moim punkcie, że wkradasz się do mojego domu? Psychopatka! - nie szczędził słów i podniesionego tonu. No nie, kurwa, to się po prostu nie działo!

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
008.


Noc żyła swoim tempem, otulając świat swym mrokiem, kiedy Jolene ponownie przewróciła się na drugi bok. Nie mogła zasnąć. Nie potrafiła. Alkohol, który w siebie wlała jeszcze niedawno wciąż szalał w drobnych żyłach, wprowadzając w iście szampański nastrój.
Ba, gdyby to od niej zależało, byłaby właśnie w drodze na randomową imprezę, podając się za znajomą gospodarza domówki jak to miała zwyczaju. Tak po prostu wybić komuś na chatę i bawić się do białego rana, wypijając za darmo resztki alkoholu i wywijając nogami na parkiecie kompletnie nie do rytmu. Bo tak właśnie funkcjonowała. Żyła z dnia na dzień, nie przejmując się konsekwencjami jutra.
Szkoda tylko, że Calie wcale nie podzielała jej imprezowego nastroju i w przeciwieństwie do niej, słodko spała na łóżku, wtulona w wielką, bawełnianą poduszkę. Jo nawet kilkakrotnie dmuchnęła jej prosto w twarz i wsadziła jęzor do ucha, żeby upewnić się, czy aby na pewno odpłynęła do krainy snów, mając nadzieje, że może jednak odpierdolą jeszcze po piwku, jednak niestety - Cal spała w najlepsze i nawet nie drgnęła, kiedy King odpierdalała swoje najebane rytułały.
Pęcherz również nie był łaskawy. Nacisk świadczący o potrzebie spuszczenia zwieraczy coraz bardziej doskwierał, więc Jo zwinnym ruchem sturlała się ze swojej części materaca, by już po chwili w przykrótkiej, białej koszulce od Calie i cienkimi majtkami przejść do kibla na drugim końcu korytarza. W końcu był środek nocy, wszyscy spali, nie było więc opcji, żeby natknęła się na kogokolwiek.
Zrobiła co swoje, elegancko spuszczając wodę i ruszyła umyć łapy, podśpiewując cicho pod nosem tylko sobie znana piosenkę. Pewnie jakieś jebane imprezowe disco, ale kto by się tam nad tym spuszczał. Zakręciła kran i z momentem, kiedy miała zamiar sięgnąć po ręcznik, zauważyła, że drzwi od łazienki się otwierają. Zamarła na moment i nim zdążyła cokolwiek wydusić, męska postać przesunęła się zasypanym krokiem do klopa.
Stanęła jak wryta, wpatrując się w ewidentnie dobrze zbudowaną postać. Chłopak miał wyraźnie nabite mięśnie, a jego kręcona czupryna przyprawiła Jo o lekki gorąc w okolicy brzucha. Durny uśmiech wypłynął na jej twarz i zamiast po prostu wyjść, stała tam najebana i cała zadowolona, obserwując jak typ spuszcza z węża.
Gdybym wiedziała, że można w tym domu po nocach spotkać takich przystojnych facetów wbijalabym zdecydowanie częściej — zarzuciła zadowolona, krzyżując dłonie na klatce piersiowej i wciąż bezczelnie lustrując wysportowaną sylwetkę. Alkohol bujał nią grubo i zaburzał trzeźwe myślenie, dlatego minęło kilka dobrych sekund i jego krzyki, by ogarnęła kto przed nią stał. Otis. Otis listonosz. Otis pan polize słoik to będzie zaklepany. Otis upierdole ci listy a potem będę paradować w twoim domu bez koszulki. A właśnie. Tak coś czuła, że już skądś znała ten wyraźny tors.
Ej, ej, ej — wystawiła dłonie w jego kierunku, próbując utrzymać równowagę — Że tak od razu szajbuska? Że psychopatka? No wiesz coooooooo — wywaliła wargi w ogromna podkówkę, jakby jego słowa naprawdę ugodziły ją gdzieś w środku. Wykonała niewielki krok w jego kierunku, wpatrując się prosto w turkusowe jak jasna cholera oczy, które pomimo półmroku panującego w pomieszczeniu były idealnie widoczne. Z jakiegoś powodu nie mogła sobie przypomnieć czy bardziej go lubi, czy może jednak pawa brakiem sympatii. Niby odpierdolił jakieś Krzywe jazdy i umysł podpowiadał, że przydałby mu się plaskacz w twarz, a z drugiej strony ta pijana część Jo cicho potrzebowała się z nim jeszcze trochę podroczyć i zarzucić szerokim uśmiechem.
Czyli, że co? Dom tez cały poliżesz zaraz i powiesz, że zaklepane? — rzuciła wyzywająco, opierając się o jasna ścianę. Jakoś tak świat wciąż dziwnie wirował — A mówił ci ktoś kiedyś, że masz bardzo ładne oczy? — dodała kompletnie z dupy, wbijając w niego spojrzenie.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Stał jak wryty, bo autentycznie nie spodziewał się, że we własnym domu spotka Jolene z Rudd's. W najgorszych koszmarach sennych nie przyszło Otisowi to do głowy, a czasem jego sny były naprawdę pojebane. Na przykład romans z przełożoną, a to już było mocno creepy, bo potem nie potrafił spojrzeć szefowej w oczy i cały dzień chodził jak struty. Oczywiście w końcu mu przechodziło i już zachowywał się normalnie, ale pierwsza połowa dnia totalnie wyjęta z życia. Ale chyba mniejsze zdziwienie wywołałoby u niego spotkanie w łazience z przełożoną niż stanięcie twarzą w twarz z Jolene. Powiedzmy, że twarzą twarz, bo ona musiała zadzierać wysoko głowę, a on patrzył na nią spode łba, mocno zmieszany zaistniałą sytuacją.
- Jesteś kompletnie pijana - no nic odkrywczego, dziewczyna chwiała się bardziej od niego, choć w dalszym ciągu ślepia miał posklejane i szczerze mówiąc liczył na to, że nadal śni. Swoją drogą, to byłby strasznie przykry sen, że w jego snach pojawia się Jolene, a nie na przykład Jo, której i tak nigdy nie miał okazji zobaczyć.
Na wzmiankę o ładnych oczach, automatycznie podniósł rękę i przetarł je, jakby tym sposobem liczył na to, że za moment się ocknie z tego koszmaru. Ale nic takiego nie miało miejsca, a on dalej tkwił w łazience z kimś, kto jakimś cudem przesiadywał w jego domu. No właśnie, JAK?
- Wspomniano mi o tym raz czy dwa - burknął, a jego twarz nie wykazywała żadnych emocji. No może poza zmieszaniem, bo dalej nie wiedział, co tutaj się odpierdalało. - Co ty tutaj robisz? - zapytał i zrobił krok w przód, ale dziewczyna ani drgnęła, więc cmoknął z poirytowaniem. - Przesuń się, chcę umyć ręce - nakazał i kiedy w końcu łaskawie zrobiła mu miejsce, podszedł do umywalki, opłukał dokładnie dłonie, a potem ochlapał zimą wodą twarz i sięgnął po ręcznik, w który wsadził mordę. Niestety, ale po tym, jak odwiesił go na wieszak, Jolene z Rudd's dalej sterczała przy kiblu i świdrowała go pijanym wzrokiem.
Otis westchnął z rezygnacją i rozłożył bezradnie ręce, czekając na jakieś wyjaśnienia. Jakiekolwiek.
- No powiesz mi skąd się tutaj wzięłaś? - nie miał zamiaru odpuszczać. Albo blondynka powie mu w jaki magiczny sposób dostała się do chatki, w której Goldsworthy mieszkał razem z młodszą siostrą, albo złapie ją za fraki i wywlecze na ganek. I lepiej niech się streszcza, bo nie miał całej nocy, a chciał jeszcze położyć się do łóżka zanim będzie musiał zrywać się z niego do pracy.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Bo ładne. Takie turkusowe, o — skomentowała, wciaz wpatrując się w jasne oczy. Nic dziwnego, że już kiedyś ktoś je skomplementował. Zdecydowanie wyróżniały się od tych zwykłych, przeciętnych tęczówek. Od bladych niebieskich, nudno zielonych, czy totalnie oklepanych piwnych, przechodzących w brąz. Bo takie to miała co trzecia osoba na świecie. Jego natomiast posiadały wyjątkowo piękna barwę. Na moment zapragnęła zapamiętać ten odcień i z samego rana, gdy jakoś doturla się do domu, wymieszać farby, by chociaż trochę zaimitowały ten właśnie kolor. A potem namalować nim najpiękniejsze pejzaże. Zblendowac z niebem i panoramą oceanu, która dzięki tym połączeniom uzyska wyjątkowo klimatyczną głębie.
Stała dumnie oparta o ścianę, gdy prosił go miejsce do umycia rąk. Nie miała zamairu się ruszać. Jakoś nie było jej po drodze. Zamiast tego skrzyżowała dłonie na piersi i rzuciła wyzywające spojrzenie pod tytułem zmuś mnie, jednak po chili widząc jego poirytowaną twarz, zdecydowała być kurwa laska i przysunąć się jeszcze blizej ściany, umożliwiając przejście. Niech zna jej litość.
No jak to co tu robię — rzuciła, jakby była to największa oczywistość na całym jebanym świecie. Bo była. Przecież oczywistym było, że skoro nie przyszła tu do niego musiała więc być gościem Calie. No ale Otis był ewidentnie większym debilem niż się spodziewała, skoro nie potrafił wydedukować nawet tak prostej rzeczy. Cóż, Jo wcale nie miała zamairu mu w tym pomagać — Jestem duchem. Wzięłam zmarlam i przyszłam cię nawiedzić. Od dzisiaj nie dam ci spokoju. Będę na każdym kroku — zrobiła wielkie oczy, jakby opowiadała horror pod kołdrą grupce przyjaciół z latarka w dłoni, po czym znowu przesunęła się na bliżej chłopaka, najprawdopodobniej naruszając jego przestrzeń osobistą — w kiblu, w szafie, w sklepie za rogiem i nawet pod łóżkiem. Już nigdy się mnie nie pozbędziesz. Taki prezent dla ciebie od losu, nie ma za co — rzuciła zadowolona, stając na palcach i przyglądając się jego męskiej twarzy. Bezczelnie wodziła wzrokiem po linii szczęki, chudych policzkach i idealnie prostym nosie, by skończyć na turkusowych oczach. Nic nie mogła na to poradzić, że po alkoholu była jak Bubek po Tequili.
Czemu z ciebie taki sztywniak, co? — ściągnęła brwi i wydęła usta w dziubek. Typ sprawiał wrażenie jakby miał metrowego kija w dupie, a jego poważna mina momentami przyprawiała King o niemiły dreszcz na plecach — Zawsze jesteś taki nadęty? — zacmokała na dokładkę.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Słuchaj no - spojrzał na nią, mrużąc przy tym ślepia; trochę zdążył się rozbudzić, a chłodna woda, którą ochlapał twarz sporo w tym pomogła. - Jeśli uważasz, że moje ładne, turkusowe oczy zwrócą na ciebie uwagę, to jesteś w dużym błędzie - powiedział stanowczo, bo co będzie się tutaj ze smarkulą licytował? No właśnie, ile ona miała w ogóle lat? Wyglądała bardzo młodo, jakby niedawno dopiero co skończyła szkołę. - Nie podobają mi się takie dzieciaki, a poza tym - urwał i wyprostował się tak, że Jolene pewnie jeszcze bardziej musiała zadzierać głowę, aby przyglądać się bezczelnie jego twarzy. - Mam kogoś - kłamał jak z nut, ale tak naprawdę nie do końca. Nie do końca, bo mentalnie był z kimś związany i przez w ogóle inne osoby go nie interesowały. Nie chciało mu się z nikim umawiać, żeby po raz setny opowiadać o sobie tyko po to, żeby znów nic z tego nie wyszło. No i jakoś zupełnie nie miał do tego głowy, w której myśli starczało tylko dla Jo. I było mu z tym dobrze, o.
W końcu załapał (powoli, ale jednak), że blondynka ma na sobie koszulkę jego młodszej siostry. Zaraz, czy Jolene z Rudd's była jedną z jej koleżanek? Chyba będzie musiał z nią porozmawiać, aby starannie dobierała sobie przyjaciół. Swoją drogą, co za absurdalny zbieg okoliczności, normalnie aż się wierzyć nie chciało.
- Aż taką czujesz do mnie słabość? - parsknął pod nosem na ten cały prezent od losu, bo rzeczywiście trochę to wyglądało tak, jakby dziewczyna łaziła za nim i stalkowała na każdym kroku. Gdyby okazało się to prawdą, byłoby to cholernie żałosne, jednak połączone fakty oznajmiały wszem i wobec, że Jolene znała się z Calie. I chyba musiały się lubić, skoro ta pierwsza nocowała u drugiej. - Że co? Że niby ja nadęty? - powtórzył po niej i zerknął na nią pobłażliwie. Nikt wcześniej nie uważał go za nadętego, wręcz przeciwnie, wszyscy raczej świetnie bawili się w jego towarzystwie. Może nie był najmądrzejszy (ba, nie był nawet odrobinę mądry), ale nadrabiał poczucie humoru i głupimi żartami, czym zaskarbiał sobie sympatię innych. - Nie, nie wydaje mi się, że zawsze. Chyba tylko przy takich irytujących małolatach jak ty - puścił do niej oczko, a później wyminął zręcznie i pchnął drzwi, żeby wydostać się z łazienki. - I idź spać, dzieciaku, bo jest środek nocy - przypomniał jej, tak na wszelki wypadek, jakby uciekła jej ta informacja z głowy.
Ale sam Otis nie miał na razie zamiaru się kłaść - powędrował do kuchni, gdzie nastawił wodę, a do kubka wrzucił saszetkę melisy. Nie, żeby tak się zdenerwował, ale zdążył rozbudzić się na tyle, że teraz pewnie ciężko będzie mu z powrotem zasnąć. Dlatego pomyślał (rzadko, ale się zdarza), że zioła pomogą mu się wyciszyć.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Stała uparcie w tej cholernej łazience, zaciskając dłonie na klatce piersiowej, uważnie obserwując Otisa. Musiała przyznać - może i wygląd miał niezły, ale jego osobowość była wyjątkowo obrzydliwa. Nie dość, że wiecznie miał o coś problem, wyskakiwał z ryjem to jeszcze był przy tym w chuj niemiły i bezczelny. Przecież nic złego nie zrobiła, a? Nie takiego nie powiedziała, ba, nawet zarzuciła komplementem czy dwoma s jego stronę na rozładowanie atmosfery, a jedyne co dostawała w zamian to wielki grymas i słowa pełne goryczy. W duchu podziękowała losowi, że chłopak nie należał do grona jej znajomych i nie musiała widywać go zbyt często. Całe szczescie, bo kurwa przy takich snobach to człowiek aż łapał nieprzyjemny nastrój.
Uśmiechnęła się głupkowato na jego kolejne słowa, pokazując tym samym jak bardzo kwas, którym w nią rzucał po niej spływał. Jo bardzo ciężko było urazić i trzeba było naprawdę dużo, żeby coś ją porządnie ukuło.
Naprawdę kogoś masz? — prychnęła pod nosem, nie omieszkając również przewrócić wielkimi, niebieskimi oczami — Dla niej też jesteś takim bucem? — zainteresowała się, wbijając w niego spojrzenie. Biedna ta jego dziewczyna (albo chłopak #SzanujemyZwiazkiHomoseksualne), nie dość, że nie dało się z nim pogadać to rozmawiał jakby za karę. Jo totalnie nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Otis jest dla niej takim burakiem. No uwziął się na nią i tyle. No ale dobrze, skoro tak właśnie chciał.
Ustąpiła mu miejsca, kiedy wyparował z łazienki. Tchórz. W normalnych okolicznościach pewnie płynęła by jedynie i wróciła do pokoju spać, jednak problem w tym, że Jolene była rozbudzona jak jasna cholera i nie miała najmniejszego zamiaru wracać do wyrka, wiedząc, że i tak nie zmruży oka. Nie pozostało jej nic innego jak kontynuować prześladowanie buraka-Otisa.
Podreptała za nim prosto do kuchni i jakby gdyby nic wskoczyła prawie nagimi pośladkami na chłodna ladę, tuż obok jasnego kubka z herbatą.
Zrobisz mi też? — spytała, obserwując jak rzuca do swojej pojedynczą torebkę melisy — Może być z wkładką — pozwoliła, by cwaniacki uśmiech wypłynął na jej twarz. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Wiele nie różniło się od rozmieszczenia jej chatki. Ułożenie pokoi i nawet mebli było wyjątkowo podobne i nie zdziwiłaby się nawet gdyby ułożenie naczyń było identyczne.
Czemu mnie nie lubisz? — spytała po chwili ciszy, łapiąc w dłoń dojrzałe jabłko. Podrzuciła je nieznacznie, po czym złapała i mocno wgryzła sie w czerwonà skórkę, ani na moment nie spuszczając wzroku z Otisa — hmm? — ponagliła widząc jak ten rzuca jej żałośnie oczywiste spojrzenie — serio pytam. — wytłumaczyła, bo na tematem moment i w obecnym stanie totalnie nie rozumiała tej jednostronnej nienawiści, o.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Gdyby Jolene znała Otisa to wiedziałaby, że na co dzień wcale nie był takim ohydnym, wyniosłym i kłótliwym typem. Wręcz przeciwnie - potrafił być troskliwy i kochany, jeśli tylko chciał i kiedy na kimś mu zależało. Ale jak ktoś zalazł mu za skórę, to nie było zmiłuj. Wtedy mógł nie odzywać się przez miesiąc, a toksyczne relacje kończył bez najmniejszego zawahania, bo wychodził z założenia, że nie warto marnować czasu na kogoś, kto i tak miał go głęboko w poważaniu. A Otis bardzo szanował swój czas, który mógł wykorzystać w każdy inny sposób. I przede wszystkim czas weryfikował kto na to wszystko zasługiwał. Dawanie trzecich, piątych i kolejnych szans nie było w stylu Goldsworthy'ego.
A Jolene? Denerwowała go. Irytowała swoją nadmierną pewnością siebie i usilnymi próbami pokazania, że była lepsza od innych.
- Nie twój interes - czy ona naprawdę musiała wtryniać nos w nieswoje sprawy? Co za nieznośna laska. Jeszcze musiała za nim podreptać do kuchni, jakby za mało było jej wszędzie. Naprawdę nie mogła wrócić do pokoju Calie i jak człowiek położyć się spać? Co z nią było nie tak? I niech się tak nie interesuje, bo jeszcze kociej mordy dostanie.
Aż wywrócił zmęczonymi oczami na pytanie o zaparzenie ziół, ale finalnie zalał wrzątkiem dwa kubki, a nie jeden. Nic przez to nie tracił, a korona z głowy mu nie spadła. Poza tym, jak już wcześniej było wspomniane, Otis nie był bucem. To Jolene miała go za takiego, bo właśnie w ten sposób wykreowała sobie w głowie jego wizerunek poprzez kilka przypadkowych, niefajnych spotkań. I to dlatego on miał o niej taką opinię, a nie inną, bo właśnie z tej paskudnej strony dała się poznać. I dalej to robiła, a Otis nie umiał dostrzec w niej niczego, co sprawiłoby, że zmieniłby zdanie.
- Trzymaj - podsunął jej bliżej kubek z melisą. - Bez wkładki. Jak ci nie pasuje to nie pij - nikt nie będzie jej przecież zmuszał do tego, żeby łaskawie wypiła zioła, o które sama prosiła. Jak na jego oko, Jolene ewidentnie szukała zaczepki. Była jak smarkacz, który szukając atencji uwiesił się maminego ramienia i nie chciał się odpuścić dopóki ta nie zwróci na niego uwagi. Ale Goldsworthy nie miał zamiaru dać się sprowokować. Nie tym razem.
- Skąd pomysł, że cię nie lubię? - uniósł brwi i zajął miejsce przy okrągłym stole, co chwilę łapiąc za sznureczek torebki z melisą i namaczając ją w gorącej wodzie. - Zacznijmy od tego, że nawet cię nie znam i co najwyżej może nie podobać mi się twoje zachowanie. Nie można kogoś nie lubić, jeśli się go nie poznało. Ja wiem o tobie tylko tyle, że pracujesz w barze i ciągle masz tam skwaszoną minę, jakby ktoś podstawił ci pod nos popsute mięso. Ale za to nie kumem, czemu tutaj ze mną siedzisz. Jesteś koleżanką mojej siostry, nie moją, a ja nie szukam towarzystwa - wszystko to mówił zwyczajnym tonem. Chciałoby się jeszcze dodać, że Otis nie szukał też nowych znajomych i że nie był zainteresowany jakimś innym poziomem relacji, bo miał swoją Jo, ale już nie miał ochoty na słowne przepychanki z dziewczyną, z którą i tak spotkało go sporo nieprzyjemności. Niech wypiją po melisie na dobry sen i niech im pójdzie na zdrowie.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
No może faktycznie gdyby go znała, miałaby o nim całkiem inne zdanie, bardziej pozytywne, ale nie znała. A przynajmniej tak jej się wydawało. Bo w końcu żadne z nich nie było na tyle inteligentne, by ogarnąć, że Jolene z Rudds to tak naprawdę Jo, a Otis listonosz to Otis-Otis we własnej osobie. Jej Otis. Jej ulubiony Otis. Jej codzienna ucieczka od szarej rzeczywistości, promyczek szczęścia na gorsze i lepsze dni, słodka odskocznia, tajemnica i milion innych pięknych rzeczy. Nie miała bladego pojęcia, że miała go tak blisko. Że nieświadomie oddychała z nim tym samym powietrzem, wpatrywała w turkusowe oczy i z którym dzieliła właśnie ziołową herbatę, wysłuchując o tym, jaka to chodzi skwaszona w robocie. No bo skąd mogła wiedzieć? A nie mogła. Nie mogła i w tym tkwił cały problem. Dlatego wciąż pełni nieświadoma skrzywiła się na jego słowa, malując na twarzy niewielki grymas.
Wcale nie chodzę wiecznie skwaszona — oburzyła się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. No bo co on sobie myślał przepraszam? Że ona wiecznie taka niezadowolona z życia była? Gówno prawda. Jo bardzo cieszyła się z życia. Co więcej, czerpała z niego garściami odkąd jej drobne ciałko opuściło mury bidula. Jasne, miewała gorsze dni jak każdy normalny człowiek, ale żeby od razu tak to wypominać? A to kutas — Poza tym gówno o mnie wiesz — spiorunowała go spojrzeniem, zaciskając brwi — Tak właściwie nic nie wiesz, więc jakim prawem w ogóle oceniasz?! — zeskoczyła z blatu, na którym ówcześnie siedziała i skierowała się do lodówki, z bocznej półki wyjmując resztkę rumu, której wcześniej nie dopiły. Bo wiadomo, to nie tak, że kurwa aż tak się rządziła u nich na chacie, żeby jeszcze podpierdalać jedzenie.
I wiesz co? Palant z ciebie — wymierzyła w niego butelką, jakby właśnie trzymała w dłoni prawdziwy rewolwer, wciąż ugodzona jego poprzednimi słowami — Ja przynajmniej spróbowałam być dla ciebie miła a ty co? Wiecznie kurwa naburmuszony pan co poliże to moje, a jak coś ci się nie spodoba to upierdolę twoje listy w błocie — mówiła przesadnym tonem, przedrzeźniając ton głosu, jakim uraczył ją przy pierwszym spotkaniu w sklepie spożywczym na rogu, wlewając całą zawartość butelki do kubka z melisą. Przecież nie będzie pic samej herbaty — To ty wiecznie łazisz ze skwaszoną miną i w dupie masz życzliwość ludzi, a do tego wszystkiego jeszcze czepiasz się mnie. O i proszę, ZNOWU. Nie szukam towarzystwa. A widzisz, może by ci się przydało. Towarzystwo. Takie co wyciągnie ci z tyłka ten sztywny kij — kontynuowała jak nakręcona, co jakiś czas robiąc niewielkie przerwy na zaczerpnięcie powietrza i utrzymanie równowagi. To wcale nie były proste sprawy - opierdalać kogoś za coś, tak po prostu dla zasady, pierdoląc głupoty i do tego trzymanie pionu. Nawet najwięksi alkoholicy miewają z tym problem.
Daleko nie zajdziesz jak będziesz tak traktować ludzi — upiła łyk, po czym nachyliła się nad stołem, przy którym siedział i złapała turkusowe spojrzenie, wyczekując jakieś odpowiedzi — Palant — ewidentnie szukała zaczepki, jednak kiedy sytuacja nie wydawała się rozwijać w żaden sposób Jo zaczynała się po prostu nudzić — A zresztą. Do diabła z tobą, Otis — prychnęła mu w twarz i biorąc do ręki kubek wyszła z kuchni, pozostawiając go samego sobie. Proszę bardzo. Tak kurwa lubi własne towarzystwo to niech się nim napawa i najlepiej się nim udławi. Nie zasłużył na nic innego. Wkurzył ją tymi swoimi durnymi tekstami. Głupek.
Jo zadreptała po schodach, wypijając cała zawartość herbaty i ówcześnie zostawiając kubek gdzieś na korytarzu przy kiblu wróciła do ciemnego pokoju, wślizgując się pod pierzynkę. Nie pozostało jej nic innego jak iść spać.
Szkoda tylko, że przez alkohol i fakt, że była u Calie dopiero drugi może raz, Jolene King zawodowo popierdoliła pokoje i zamiast położyć się w łóżku przyjaciółki, wpierdoliła swoje cztery litery prosto na materac Otisa, przysypiając prawie od strzału. ups?

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
W życiu nie przypuszczałby, że Jolene z Rudds to jego Jo. No w życiu. Normalnie dałby sobie obciąć... Paznokcie, że to dwie inne osoby. Bo Jo, z którą codziennie pisał i rozmawiał przez telefon była miła i zabawna, a ta tutaj działała na niego jak płachta na byka. Miała w sobie coś tak irytującego, co doprowadzało go do szewskiej pasji, a Otis na ogół był spokojny i ciężko wyprowadzić go z równowagi ot tak. Najwyraźniej Jolene potrafiła zrobić to perfekcyjnie, a wystarczyła do tego dosłownie krótka chwila.
- Mówięco widzę - dobra, może i jej nie znał, ale zaglądał czasem do Rudds i dziewczyna wyglądała tak, jakby pracowała tam za karę. Rozumiał, że robota w barze nie była spełnieniem marzeń, on też nie przepadał za rozwożeniem listów, ale przynajmniej uniesienie kącików ust nie sprawiało mu zbyt dużego bólu i cierpienia. - Obracam się w najlepszym towarzystwie, jeśli musisz wiedzieć. A takie osoby jak ty - w tym miejscu wykonał bliżej niekreślony gest ręką, wskazując kubkiem z melisą na blondynkę. - Staram się omijać z daleka. Ale, jak widać, nie jest mi dane, bo jesteś nawet w moim domu, zupełnie jakbyś mnie prześladowała - tak to trochę wyglądało, okej? No bo jak to można inaczej nazwać? Typ budzi się w środku w nocy we własnej chacie, człapie swoimi długimi kopytami do łazienki, a tam ona. Niedługo będzie bał się otworzyć lodówkę, bo będzie się bał, że zobaczy tam Jolene ze swoją skwaszoną miną.
Patrzył na nią jak na szajbuskę, kiedy tak się nakręcała, kipiąc nienawiścią i tryskając jadem, aż pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Wariatka! - krzyknął za nią, jak znikała w ciemnym korytarzu. Dlaczego los go pokarał, że przyciągał takich dziwnych ludzi? Wprawdzie był to pierwszy raz napotkał na swej drodze kogoś takiego, ale musiał sobie czymś na to zasłużyć. Czy to przez to, że czasem zapominał opuścić deskę od kibla? Czy to młodsza siostra karała go w taki sposób? Swoją drogą, niezłych znajomych sobie wybierała. Takich niezbyt normalnych.
W spokoju dopił swoje zioła z nadzieją, że te pozwolą złapać mu jeszcze trochę snu. Nie liczył na zbyt wiele, wystarczyłby dwie godziny. I tak już wiedział, ze ta noc była stracona, a dzień w pracy będzie paskudny. W każdym razie nie pozostało mu nic innego, jak udać się do swojego pokoju, do którego wpełznął nie zapalając światła i od razu jebnął się na wygodne wyrko. Tylko coś mu tutaj nie pasowało, bo KTOŚ SPAŁ W JEGO ŁÓŻECZKU! Jak w tej bajce o Złotowłosej i trzech niedźwiadkach.
- No bez jaj - odsunął się od zawiniętej w kołdrę postaci. - Co ty tutaj robisz?! Idź stąd! - i nie czekając na reakcję, wyciągnął obie ręce i mocno odepchnął do siebie burrito. I to taką siłą, że zawiniątko z hukiem wylądowało na podłodze.
Po pokoju rozległo się jedno wielkie ŁUP, a Otis przetoczył się na łóżku i zawisł na nim, spoglądając leżącą na ziemi blondynkę. Trochę z satysfakcją, a trochę chciał się upewnić czy była w jednym kawałku. Wychodził z założenia, że po pijaku to człowiek był niezniszczalny i giętki jak człowiek - guma. I na pewno Jolene z Rudds zrobiłaby sobie większą krzywdę, gdyby była trzeźwa jak gwizdek. Zresztą kołdra dodatkowo amortyzowała upadek, a złego diabli nie biorą.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Ona też nie miała pojęcia czym zasłużyła sobie na ciągłe napotykanie Otisa-Listonosza na swojej drodze. Starała się przecież żyć w zgodzie z naturą, nawet ostatnio zaczęła na poważnie segregować śmieci. Dobra, może i kościół omijała szerokim łukiem, ale to przecież nie powód, żeby aż tak ją karać, co? Dużo ludzi nie chodziło do kościoła, okej? A była całkiem pewna, że wcale los nie stawiał im nadętego, przerośniętego typa na ich drodze. Skandal.
Zasnęła szybciej niż się spodziewała, nawet nie mając okazji ogarnąć, że znajduje się w złym łóżku i na wyciągniecie ręki wcale nie ma Cali a wyjątkowo dużą, pustą przestrzeń.. i wyjątkowo ładnie pachnące poduszki. Zaciągnęła się przyjemnym zapachem, śniąc o Sushi sto cztery sztuki za sto złotych, naleśnikach z łososiem i tortilli z serem i pieczarkami na śniadanie, kiedy nagle nad jej pięknie kolorowym snem nadciągnęły czarne chmury, zza których wyłonił się wielki, obrzydliwe ogr.
Co ty tutaj robisz?! Idź stąd!
Zasyczał głośno gdzieś w tle, aż biedna Jo ze strachu opuściła tortille na ziemie, przez co prawie uroniła łezkę smutku. Bo jeszcze chuj z ogrem, ale JEDZENIE NA ZIEMI? Przecież tak się nie godziło. No co za gówno. Już miała powiedzieć temu stworowi co o nim myśli, kiedy nagle poczuła ogromny ból z okolicy głowy, sprowadzający ją na ziemie, albo do jakiegoś innego wymiaru.
Co jest kurwa? — syknęła cała zaspana, plując maleńką śliną na brodę. Uchyliła powoli oczy, by zobaczyć ciemną twarz nachylającą się nad nią. NOSZ KURWA TEN JEBANY OGR. Zerwała się na równe nogi, wyplatając tym samym ze szczelnego burrito, w jakim się zamknęła — Odkupujesz mi tortille, ty pierdolony, śmierdzący ogrze!! — ryknęła prosto na niego, łapiąc pierwszy lepszy przyrząd, jaki nawinął się pod rękę i cisnęła nim w potwora. A masz kurwa, aha! (Najprawdopodobniej) brudne majty poleciały prosto na twarz ciemnej postaci, a zaraz po nich prawie pusta butelka po wodzie. Jo była przyjebana jak jasna cholera, przekonana, że wciąż znajduje się we śnie, jednak z czasem jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności, a mózg przypisał odgłosy ogra do konkretnej, prawdziwej osoby.
OTIS? — ryknęła głośno, przyglądając mu się nieco uważniej — Pojebało cie?! Śledzisz mnie creepie, czy jak? — naskoczyła na niego, jakby ten co najmniej wszedł jej celowo do przymierzalni, by tylko popatrzeć na goły tyłek. No nie miała pojęcia, że tak naprawdę to ona znajduje się w jego pokoju i wszystko jakby na to nie patrzeć było jej winą.
Czemu mnie tak boli głowa? — pomasowała nieświadomie miejsca, którym przyjebała o podłogę, łącząc fakty i rzucając mu groźne spojrzenie — Normalny jesteś? Co to za zamach miał być? Może od razu weź łom i przypierdol mi prosto w czubek głowy, co? — no co on normalny? Jak tak można ludzi z łózka zrzucać, niezależnie od tego czy śpią w twoim, czy nie. Kutas.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
W pierwszej chwili myślał, że ją zabił, bo leżała taka sztywna i zastanawiał się czy nie obudzić siostry, żeby nie zaangażować jej w ukrycie zwłok. Trochę przypał, bo Jolene to jej koleżanka, ale Calie była pierwszą osobą, do której zwróciłby się w tak patowej sytuacji. I pierwszą, do której zadzwoniłby w środku nocy, gdyby wylądował w więzieniu w Meksyku. Zawsze mógł liczyć na rodzinę, chociaż nie był pewien, że siostry stanęłyby za nim, jeśli faktycznie dokonałby nieumyślnego mordu. Nie wiedział tego, przecież do tej pory jeszcze nikogo nie zabił.
Zamrugał kilkakrotnie, bo jego znoszone gacie wylądowałyby mu na twarzy. Nie były jeszcze brudne, raczej takie całkiem spoko, więc można było je jeszcze założyć raz albo dwa. A potem od jego pustej głowy odbiła się jeszcze pustsza butelka (chociaż w sumie nie wiem co było bardziej puste) i odbiła się od czoła Otisa niczym piłeczka ping pingowa. Puk puk, ho hop i plastikowe opakowanie wylądowało gdzieś z drugiej strony łóżka.
To wszystko uświadomiło mu, że Jolene jednak żyła. Mało tego, miotało nią jak szatan i dopiero po chwili ocknęła się z amoku, naskakując na chłopaka z mordą.
- Ty jesteś jakaś chora - postukał się palcem w czoło. - Siedzisz w moim domu, przyszłaś tu z moją siostrą. Z Calie. Mówi ci to coś? - jak tak dalej pójdzie, to rzeczywiście będzie musiał zbudzić młodszą siorkę, żeby zabrała od niego tę szurniętą laskę. I przy okazji będzie mógł wtedy napomknąć jej, żeby starannie wybierała sobie koleżanki. - Jakbyś nie wpakowała się do mojego łóżka to głowa bolałaby mniej. Przynajmniej na razie, bo kaca to już ci współczuję - prychnął, a jak wiadomo, kac to morderca bez serca. Straszny skurwysyn i kutas większy niż Otis. Nie większy niż kutas Otisa, oczywiście, nie brnijmy w to aż tak daleko, bo nie miał zamiaru wymachiwać swoim przyrodzeniem przed twarzą Jolene.
Siedział tak w ciemnościach i wpatrywał się w nią, jak rozmasowywała sobie tę blond łepetynę, aż w końcu pochylił się i zrobił coś, czego absolutnie nie planował - cmoknął ją w czubek głowy. Nie wiedział, co nim kierowało i pewnie wyglądał strasznie głupio, dlatego odchrząknął cicho i wrócił do poprzedniej pozycji, czyli do zwisania na łóżku, jakby przeszedł trzy wylewy i był sparaliżowany. Trochę tak, jakby wegetował. Swoją drogą, wiesz, Kasia, jak jest ulubiona zupa niepełnosprawnych dzieci? WARZYWNA. WARZYWNA, Kasia.
- Teraz boli mniej? Jak tak, to możesz już iść do pokoju obok - wskazał ręką w kierunku drzwi. Wystarczyło, żeby Jolene wyszła na korytarz i skręciła w prawo, a potem pociągnęła za klamkę i PUF! Tym magicznym sposobem miała znaleźć się w sypialni Calie. To nie mogło być takie trudne, nie? Proste jak konstrukcja cepa. Nie będzie jej przecież odprowadzać do drzwi, skoro tak perfekcyjnie wytłumaczył jej kierunek, w którym powinna podążać.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
No może faktycznie była trochę chora. Może nie tak jak Bubek i jej żarty o warzywnych zupach (które swoją drogą są super zabawne), ale jednak trochę walnięta. W końcu nie dość, że sama go zaczepiała, nawrzeszczała na niego, położyła się w jego prywatnym, własnym łóżku to jeszcze obrzuciła go butelkami i majtami sprzed tygodnia. Na co dzień bywała szajbuską, jednak tylko przy Otisie zdawała się dostać tak wielkiej piany. I szczerze? Nie miała bladego pojęcia dlaczego. W końcu nie mogło chodzić o samo masło orzechowe pierwszego dnia, ani o ujebane listy kolejnego. Nie mogło zrozumieć co tak bardzo podjudzało ją do tych głupich wymian zdań, z których kompletnie nieświadomie czerpała rąbek satysfakcji.
W twoim łóżku? Pojebało cię? — ściągnęła brwi, rozglądając się dookoła, by już po chwili uświadomić sobie, że faktycznie.. była w jego pokoju. Od samego początku siedziała u niego w pokoju, spała w JEGO ŁÓŻKU. Mimowolny dreszcz odrazy przeszedł przez jej ciało. W końcu nigdy nie wiadomo czy chwile temu nie walił sobie pod kołderka do jakiegoś pornola na promocji, albo innego livestreama - faceci tak już mieli, nie? Szczególnie ci śpiący samotnie (bez kolegów od masturbacji).
Zamknęła się na moment, próbując zebrać myśli i wyjść obronną ręką z tej popierdolonej sytuacji. Przecież nie mogła przyznać mu racji, musiała jakoś obronić swoją pozycję w tej rozmowie. Nie mogła tak po prostu sobie wyjść i zostawić go ze słodką satysfakcją, że miał racje. Wertowała w głowie odzywki, co jakiś czas masując pulsujące miejsce na czubku głowy, kiedy ten jak gdyby nigdy nic po prostu wstał i pocałował ją w czoło. POCAŁOWAŁ W CZOŁO. Otis-listonosz. Zamarła na moment, zastygając w bezruchu, unosząc jedynie spojrzenie kilka centymetrów w górę, napotykając jego równie zdezorientowane spojrzenie. Co jest kurwa?
Zgłupła do reszty nie mając bladego pojęcia jak się zachować czy zareagować. No bo.. co on sobie myślał? Że może tak po prostu zrzucać ją z łóżka, a potem bezkarnie całować w czoło? Tak o sobie całować i sprawić, że cały ból i złość nagle wyparowała z jej małego ciała? Pojebany? To była jej złość i zasługiwała ją sobie zostawić tam, gdzie miała być. Kurwa, no. Przeklęła sama siebie. Nie rozumiała, co takiego było w tych cholernych buziakach w czółko, że za każdym razem przyprawiały o mimowolny uśmiech i momentalnie lepsze samopoczucie. A tym bardziej nie rozumiała, dlaczego Otis uraczył ją takim gestem. I on sam chyba też nie rozumiał, sądząc po jego późniejszym zachowaniu. Chciała na niego ryknąć, chciała pociągnąć tę durną wymianę zdań, jednak jakoś tak nie potrafiła. Wypuściła mocno powietrze.
Przepraszam — rzuciła cicho, jednak wystarczająco by usłyszał. Pieprzony Otis. Nie dość, że był takim debilem i kutasem to jeszcze sprawił, że zrobiło jej się głupio. Chory pojeb — Serio nie wiedziałam, że to twoje łóżko — posłała mu blady uśmiech, wzruszając lekko ramionami. Podniosła z ziemi pościel, w którą jeszcze chwile temu była cała zawinięta i podała chłopakowi. Ba, nawet jeszcze zebrała z ziemi tą wielką, plastikową butelkę po wodzie i położyła ją na pierwszej lepszej szafce obok. Kto by kurwa pomyślał, że jeszcze Jo będzie sprzątać po swoim bałaganie.
Przewróciła oczami na jego cudowne instrukcje co do znalezienia pokoju Calie. Kurwa, prawie tak dobre jak Gloria, który instruował Kawalewicz/Kozakiewicz jak dość na drugą stronę bloku, gdzie będzie czekał na nią Uber. No i Jo była troche taka Kawalewicz/Kozakiewicz własnie - zagubiona na parkingu wśród białych aut, przekona, że zawędrowała na ogródki działkowe, kiedy w rzeczywistości była tylko pokój obok od odpowiedniego łóżka.
Obok na lewo czy obok na prawo? — spytała zrezygnowana, bo kurwa jeszcze tego by brakowało, żeby wylądowała w kolejnym złym pokoju, zamiast do łózka, ładując nie na przykład do pierdolonej pralki.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
ODPOWIEDZ