It's saturday morning and this ain't the place for me
: 31 lip 2021, 21:14
#6
Znośne soboty w Lorne Bay smakowały jak flat white i kanapka z camembertem. Wiedziała, że to połączenie, które mogło wzbudzać równie wielkie poruszenie jak wiadomość o tym, że simsy mogą wychodzić z basenu bez drabinki (heloł, mamy 2021, to akurat żadna nowość), ale Dianie pasowało. Stanowiło też pewną gwarancję… spokoju? Choćby chwilowego. Znikała z domu, w którym problemy z mężem i, jak się okazuje, pasierbem, powoli stawały się nie do zniesienia, żeby spędzić leniwy poranek w kawiarni, gdzie przynajmniej przez chwilę nikt nie będzie zawracał jej głowy, a największym wyzwaniem stawali się ludzie, którzy usiedli za blisko i prowadzili irytującą rozmowę.
A przynajmniej było tak do momentu, w którym ten dziwny facet dosiadł się do niej po raz pierwszy. Od tego czasu tak jak niektórzy po maturze chodzili na kremówki, ona i Miles chodzili w sobotę na kawę. Nie umawiali się, ale nie było w tym niczego trudnego, bo jeśli nie miała w sobotę dyżuru, spontanicznie nie uciekała z miasteczka choćby na weekend ani mąż nie dał jej akurat w twarz, przez co wolała się przez chwilę nie pokazywać ludziom, o dość stałej porze można było spotkać Dianę w kawiarni. Nie wiedziała, jak często Milesowi zdarzało się przyjść i jej nie zastać; jej przytrafiło się to już kilka razy. Czasami trochę ją to rozczarowywało i zostawała przy stoliku tych pół godziny dłużej niż planowała, na wypadek gdyby jednak się pojawił, a czasem jego nieobecność była Dianie na rękę.
Dziś jednak absolutnie nic nie było jej na rękę. Jej pasierb rósł na małego kryminalistę, a jego matka najwyraźniej nie widziała w tym problemu. Raczyła odezwać się do Diany akurat chwilę po tym, jak usiadła przy stoliku w ogródku ze swoją kawą i wszyscy w najbliższej okolicy mogli usłyszeć, jak Puchalska mówi podniesionym głosem coś w stylu „Daryl, przestań mnie wkurwiać i ogarnij dupę swojemu dziecku”. Właśnie się rozłączyła i wyciągnęła z torebki paczkę papierosów, gdy zobaczyła Milesa. Wyciągnęła jedną fajkę i po prostu przesunęła opakowanie w jego stronę, a sama położyła głowę na stoliku i wydała z siebie dziwny odgłos, coś między oznaką wkurwienia a bezsilności. - Nienawidzę, kurwa, ludzi – poinformowała, gdy zebrała się w sobie na tyle, by się podnieść. Założyła włosy za uszy i zapaliła papierosa, od razu głęboko się zaciągając. I niech tylko ktoś spróbuje zwrócić jej uwagę na palenie w ogródku.
Miles Vanderberg
Znośne soboty w Lorne Bay smakowały jak flat white i kanapka z camembertem. Wiedziała, że to połączenie, które mogło wzbudzać równie wielkie poruszenie jak wiadomość o tym, że simsy mogą wychodzić z basenu bez drabinki (heloł, mamy 2021, to akurat żadna nowość), ale Dianie pasowało. Stanowiło też pewną gwarancję… spokoju? Choćby chwilowego. Znikała z domu, w którym problemy z mężem i, jak się okazuje, pasierbem, powoli stawały się nie do zniesienia, żeby spędzić leniwy poranek w kawiarni, gdzie przynajmniej przez chwilę nikt nie będzie zawracał jej głowy, a największym wyzwaniem stawali się ludzie, którzy usiedli za blisko i prowadzili irytującą rozmowę.
A przynajmniej było tak do momentu, w którym ten dziwny facet dosiadł się do niej po raz pierwszy. Od tego czasu tak jak niektórzy po maturze chodzili na kremówki, ona i Miles chodzili w sobotę na kawę. Nie umawiali się, ale nie było w tym niczego trudnego, bo jeśli nie miała w sobotę dyżuru, spontanicznie nie uciekała z miasteczka choćby na weekend ani mąż nie dał jej akurat w twarz, przez co wolała się przez chwilę nie pokazywać ludziom, o dość stałej porze można było spotkać Dianę w kawiarni. Nie wiedziała, jak często Milesowi zdarzało się przyjść i jej nie zastać; jej przytrafiło się to już kilka razy. Czasami trochę ją to rozczarowywało i zostawała przy stoliku tych pół godziny dłużej niż planowała, na wypadek gdyby jednak się pojawił, a czasem jego nieobecność była Dianie na rękę.
Dziś jednak absolutnie nic nie było jej na rękę. Jej pasierb rósł na małego kryminalistę, a jego matka najwyraźniej nie widziała w tym problemu. Raczyła odezwać się do Diany akurat chwilę po tym, jak usiadła przy stoliku w ogródku ze swoją kawą i wszyscy w najbliższej okolicy mogli usłyszeć, jak Puchalska mówi podniesionym głosem coś w stylu „Daryl, przestań mnie wkurwiać i ogarnij dupę swojemu dziecku”. Właśnie się rozłączyła i wyciągnęła z torebki paczkę papierosów, gdy zobaczyła Milesa. Wyciągnęła jedną fajkę i po prostu przesunęła opakowanie w jego stronę, a sama położyła głowę na stoliku i wydała z siebie dziwny odgłos, coś między oznaką wkurwienia a bezsilności. - Nienawidzę, kurwa, ludzi – poinformowała, gdy zebrała się w sobie na tyle, by się podnieść. Założyła włosy za uszy i zapaliła papierosa, od razu głęboko się zaciągając. I niech tylko ktoś spróbuje zwrócić jej uwagę na palenie w ogródku.
Miles Vanderberg