It's better to burn out than to fade away
: 31 lip 2021, 19:35
#5
Twarze zmieniały się w regularnych odstępach; szesnasta należąc do starców, odchodziła w zapomnienie tuż przed osiemnastą, kiedy to w barze pojawiali się zmęczeni życiem ni to młodzi, ni starzy. Narzekając na trudy pracy, którą niedawno skończyli, wypijali przeważnie jedno piwo i znikali w odmętach świata, by do lokalu powrócić za dni kilka, z tym samym utrapieniem. Po dziewiętnastej w drzwiach stawali ci, którzy życie mieli dopiero przed sobą, nie przyjmując na swe barki konsekwencji. Po dwudziestej pierwszej zostawali tylko degeneraci, maniacy, melancholicy. A wśród nich poszukiwał twarzy jednej, której szukać mu zabraniano. Na widok której uśmiechał się, choć nie powinien i do której zwracał się, choć jawiło się to jako coś wielce nieodpowiedniego.
Może i miał to już za sobą. Może na terapii dał się przekonać, że on i Jane nie stanowili nigdy zdrowego związku, a także że nie powinien zakłócać jej życia swoją osobą. Jedynym krokiem, którym miało być domknięcie tamtego okresu, miało być zaproszenie jej na jedno ze spotkań, na którym przeprosić miałby ją za te wszystkie sytuacje, których nie pamiętał — te, których sprawcą był pod wpływem. W każdym razie, zgadzał się ze swoim sponsorem. Zgadzał się z nim także wtedy, gdy ten nakazywał mu odciąć się od wszystkiego, co z Jane związane. Tyle że od Rissy odciąć się nie potrafił. I to jej twarzy co kilka dni wypatrywał w tłumie.
— Myślałem już, że nie przyjdziesz — rzucone głośno słowa, przekrzykujące głośną muzykę, skierowane były właśnie do niej. Z ulgą odetchnął, gdy dostrzegł ją w końcu na jednym ze stołków, tak bardzo dziś obleganych. Czyżby Leon uzależnił się od tych przypadkowych-zaplanowych spotkań? Cóż, z całą pewnością było to godne pożałowania zachowanie, którego toksyny zamierzał zbywać. Nikomu też o tych rozmowach z Laurissą mówić nie zamierzał. — To samo co zwykle? — spytał z uśmiechem, ignorując wszystkich pozostałych klientów. Podsunął jej miseczkę z oliwkami, które każdą inną osobę kosztowałyby kilka dolarów, ale nie ją. Nigdy. Skinął jej jeszcze głową, by poczekała chwilę, po czym wykłócając się z kimś, kogo spotkało to nieszczęście wspólnej zmiany, powrócił do niej z uśmiechem. — Mam jakieś pięć minut przerwy — powiedział, tym razem gotowy na przyjęcie jej zamówienia.
Laurissa Hemingway