lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
7.


Cole miał dzisiaj bardzo przyjemny dzień. Lubił ogólnie poranne zmiany, bo zaczynał wcześnie rano i kończył w takich godzinach, że jeszcze mógł sobie pozałatwiać wiele spraw. Piszę to jakby Cole był jakimś niesamowicie ambitnym czy zabieganym człowiekiem. A on sobie po prostu… był. Zajmował się pierdołami, prowadził niesamowicie beztroskie życie, no i kochał trwonić czas.
Nie miał rodziny, nie musiał się o nikogo martwić, nie musiał nikogo odwiedzać, nie miał żadnych zobowiązań. Po prostu martwił się tylko i wyłącznie o siebie. No i ewentualnie o swoich przyjaciół jeśli ci potrzebowali jego wsparcia. A jak wiadomo nie od dziś, Cole był fantastycznym przyjacielem. Mógł być chujowym człowiekiem jeśli chodzi o związki, ale przyjaciół nigdy nie zawiódł. Nigdy. A przynajmniej miał nadzieję, że tego nie robił. Nie skarżyli się i nadal się z nim trzymali, więc nie mogło być źle. Tak czy siak, właśnie skończył swoją zmianę, pożegnał się z kolegami, zdał odpowiednie raporty, przebrał się i wyszedł z budynku wgryzając się w jabłko, które było jego dzisiejszym lunchem, ale którego nie miał czasu zjeść wcześniej. Schodząc po schodkach wpadł na Jeddę.
-Ooo. Kogo moje oczy widzą! – Szczerze się ucieszył na jej widok. –Witam piękną panią. – Ukłonił się nawet ładnie. –Jeśli wpadłaś do mnie w odwiedziny to trafiłaś na idealny moment, bo właśnie skończyłem zmianę i jestem głodny. – Wyszczerzył się.


Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[1]

Posterunek policji był miejscem, które Jedda odwiedzała na pewno częściej niż by tego chciała. Nie tylko ze względu na wyciąganie swojego brata czy ojca z kłopotów. Po pierwsze, sama czasem pakowała się w kłopoty i kiedy jej urok osobisty nie był wystarczający, to niestety trafiała tutaj. Na szczęście na samym posterunku szło jej o wiele prościej – wystarczyło mieć tylko dobre gadane i jakoś zawsze udało jej się wymiksować z wszelkich nieciekawych akcji. Po drugie, odkąd Johann zaginął, a policja wyraźnie nie wydawała się zainteresowana poszukiwaniem kogoś, kto przecież nawet nie należał do ich jurysdykcji, wściekła jak osa Jedda odwiedzała posterunek raz na jakiś czas. Liczyła, że w końcu uda jej się przekonać któregoś z detektywów do współpracy. Co prawda sama już zaczęła szukać swojego (nie-byłego) chłopaka na własną rękę, ale wiedziała, że gdyby tylko osoba na odpowiednim stanowisko poruszyła odpowiednimi sznurkami, to cała ta operacja poszłaby sprawniej. W sumie miała teraz Tilly, która po miesiącach milczenia zwróciła się do niej o pomoc, ale nawet we dwie niewiele mogły zdziałać. Dlatego Jedda nieustannie próbowała – jak nie ze strony ojca i jego szemranych typów, którzy mogliby coś wiedzieć – to znów wybierając drogę legalną i sprawiedliwą i zwracając się do stróżów prawa. Stwierdziła, że może tym razem jej się uda i wyjaśni komuś, że to jednak bardzo podejrzane, gdy osoba tak po prostu rozpływa się w powietrzu i może warto się tym zainteresować. I wtedy wpadła na swojego ulubionego policjanta na widok, którego momentalnie się rozpromieniła.
Och, akurat krucho u mnie z czasem – powiedziała z przesadnym przejęciem, sprawdzając godzinę w telefonie. To akurat była prawda, bo za godzinę miała zacząć pracę, ale pewnie gdyby się uparła, to i na szybką kawę i gofra znalazłaby czas. – Ale… może innym razem? Wiesz, chętnie bym zjadła jakieś powiedzmy śniadanie albo lunch w zamian za pewną informację – oznajmiła z uroczym uśmiechem, wpatrując w niego z całą uzbieraną w sobie śmiałością. Położyła nawet dłonie na biodrach, patrząc na niego wyczekująca. Śniadanie to po pierwsze dość bezpieczna opcja i chyba całkiem hojna w zamian za maleńki przemyt informacji.
Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Od razu było po nim widać, że posmutniał. Nie był niestety przyzwyczajony do tego, że mu się odmawiało. Raczej był na tyle charyzmatycznym człowiekiem, że ludziom, a zwłaszcza kobietom ciężko było mu odmówić czegokolwiek. Niestety. Tak czy siak pracował nad sobą i nad tym, żeby dzielnie znosić porażki oraz to, że nie każdy zawsze będzie miał dla niego czas, albo chęci, żeby się z nim spotkać.
-Oh, rozumiem. - Odpowiedział i wsadził ręce do kieszeni, posłał jej jednak szeroki uśmiech, żeby nie odebrała tego, że bierze ją na litość czy coś. On sam nie chciałby, żeby ktoś się nad nim litował i w dodatku spędzał z nim czas z litości. -Jasne. Mój numer masz i dobrze wiesz, że nigdy nie odmówię ci ani śniadania, ani lunchu. - Ucieszył się. Mogła go po prostu zbyć słowami, że nie ma czasu i po prostu ruszyć w swoją stronę. A dzięki temu, że zaproponowała inny termin, jej zaproszenie brzmiało na szczere zaproszenie.
Zszedł ze schodków i stanął na przeciwko niej. Przez chwilę przyglądał jej się badawczo. -Informację na jaki temat? - Zniżył głos do szeptu, bo wiedział, że Jedda nie będzie go pytała o rozmiar buta czy sekretny składnik ciasteczek Darby. A jednak stali przed komisariatem. Ktoś mógł właśnie wychodzić z pracy, albo stać przy oknie i niby przypadkiem coś usłyszeć. Cole nie chciał mieć żadnych problemów w związku z tym. -Wiesz, że nie na wszystkie tematy mogę rozmawiać. - Dodał i kiwnął głową, żeby odeszli dwa kroki na bok. Już nie raz widział jak jego koledzy tracili pracę, bo rozmawiali z prasą, albo dzielili się informacjami, którymi nie powinni się dzielić z obywatelami. Sam Cole miał obawy co do tego. On nawet obawiał się wiedzieć za dużo, bo nie ufał sobie i wierzył, że się komuś wypapla. Najprawdopodobniej przez głupi przypadek, ale zawsze coś. Nawet teraz, miał dostęp do bazy danych i miał możliwość sprawdzenia tego czy jego matka nadal żyje, ale miał co do tego obawy.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Możliwe, że w innych okolicznościach Jedda zaliczałaby się do tego grona, które nie potrafiło odmówić Demosowi. W końcu nawet ona musiała przyznać, że wcale nie tak trudno było się zapatrzyć na jego osobę i zapomnieć języka w gębie. W normalnych okolicznościach – ale dla niej bynajmniej one takie nie były. Po jej chłopaku ślad zaginął, a ona kompletnie nie miała pojęcia, w jaki sposób mogłaby go odnaleźć na własną rękę. Już nie tak samodzielnie, bo w jej małej „zabawie” w detektywa uczestniczyła jeszcze jedna osoba, ale z nawet z nią poszukiwania były dość bezowocne. Rzucił jej się w oczy ten cień na jego twarzy spowodowany zapewne jej odmową i nawet przez chwilę miała ochotę odwołać to wszystko i pokazać się z nieco milszej strony – szkoda tylko, że kierowała nią jednak chęć pozyskania informacji. Przynajmniej w tej chwili, bo możliwe, że w innych okolicznościach… Potrząsnęła głową i zdobyła się na uśmiech, odrywając się od własnych myśli. Wyprostowała się, nie należała wcale do niskich dziewcząt, a mimo to Cole i tak przewyższał ją na tyle, by przez chwilę straciła pewność siebie. A tak, przynajmniej poprzez to wyprostowanie, mogła nieco lepiej zaprezentować swoją postawę. Pewność siebie przy nim była jej bardzo potrzebna. I akurat wypraszam sobie, bo ten sekretny składnik ciasteczek Darby brzmi bardzo intrygująco i może następnym razem to właśnie będzie próbowała Jed z niego wyciągnąć. – Bardziej chyba chodzi mi o rzetelny research… – wypowiedziała powoli i tajemniczo, i jak najbardziej wymijająco się dało. Zdawała sobie sprawę z tego, gdzie się znajdowali, choć chyba nie była świadoma tego, że byli narażeni na tych schodkach na podsłuchiwanie przez jego kolegów po fachu. Podążyła jednak za nim, gdy kiwnął głową dość wymownie. Troszkę by się mogła obruszyć – nie była przecież dociekliwą dziennikarką tylko zwykłym cywilem, który liczył na poważne traktowanie. – Po prostu martwię się, że inni policjanci nie traktują mnie poważnie i dlatego zbywają mnie byle wymówką. No, a ty… – poskarżyła się nieco, a właściwie wyraziła swoje szczere myśli i obawy. Przy tym nerwowym gestem zaczęła wykręcać pierścionek na swoim kciuku i obracać go w lewo i w prawo. Spojrzała też mu w oczy, chcąc ocenić czy i on jej w tej chwili nie oleje.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przyglądał jej się badawczo. Obserwował każdy milimetr jej twarzy. Nie był detektywem, zapewne nawet na takiego się nie nadawał, więc nie wyczytałby z jej twarzy absolutnie nic. Po prostu wyczekiwał na cokolwiek mając jednocześnie nadzieję, że będzie mógł być pomocnym człowiekiem. Nie miał nic przeciwko temu, żeby ludziom pomagać. Nawet to lubił. Lubił czuć się potrzebny. Miłe uczucie jeśli weźmie się pod uwagę to, że Cole nigdy nie miał uczucia tego, że ktoś może go potrzebować. A jak już miał okazję poczuć coś takiego, to każdą taką relację pierdolił. Typowy Cole Demos.
-Rzetelny research? – Zapytał zaintrygowany i nawet nieco się wyprostował. No to brzmiało jak poważne zlecenie. Nie wiedział czy podoła, bo nigdy czymś takim się nie zajmował. W końcu to było zlecenie tylko i wyłącznie dla detektywów. Dla ludzi, którzy mieli swoje sprawy i je prowadzili. Cole jeszcze nie miał w policji takiej pozycji, żeby ludzie traktowali go poważnie. Nadal był świeżakiem i młodym chłopakiem, który jeszcze nie zdobył zaufania starszych kolegów na tyle, żeby zlecali mu jakieś małe zadania w sprawach, które prowadzili.
-No nie dziwie się… ci ludzie mało kogo traktują poważnie. – Odparł urażony z jakimś parsknięciem. Widocznie było gorzej niż Cole myślał. Nie tylko jego koledzy po fachu traktowali mało profesjonalnie. Teraz wychodziło na to, że i niewinnym cywilom się dostawało. No i jak teraz ludzie, obywatele Lorne Bay mieli traktować policję.
Przysunął się bliżej i ułożył jej dłoń na ramieniu. –Powiedz mi o co chodzi, a zobaczę co da się zrobić. – uśmiechnął się i ścisnął delikatnie jej ramię mając nadzieję, że tym samym doda jej jakoś otuchy. –Jutro rano przyjdę do pracy wcześniej i zrobię ten… rzetelny research. – Powiedział konspiracyjnym szeptem. –Powiedz mi tylko czego mam szukać. – Tak łatwo było od Demosa wyciągnąć wszystko, że to aż śmieszne. Ale co zrobisz, uważał Jeddę za przyjaciółkę, a wiedział, że przyjaciołom się pomaga.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
No to akurat Jedda zdecydowanie w tym momencie potrzebowała Demosa – choć pewnie w nieco innym stylu, niż mógłby oczekiwać. Nie kłamiąc, Jedda potrzebowała w tym momencie trochę go jednak wykorzystać. Jeszcze nie wiedziała, jak do końca to zrobi i czy powiedzie się to sukcesem. Ale widziała przecież, w jaki sposób na nią spogląda – domyślała się zresztą, że Cole spoglądał tak na wiele kobiet. Ale ona zamierzała jednak z tego uczynić użytek na tyle, na ile będzie to możliwe. W dobrym guście oczywiście, bo jej intencją na pewno nie było zranienie go, ale przecież lekkie flirty w celu pozyskania informacji nie mogły prowadzić do niczego złego, prawda? Potwierdziła skinieniem głowy. Wiedziała, że bardziej powinna uderzać do detektywa, ale ci lokalni ją olali, do detektywów wynajmowanych zwykle przez jej ojca nie miała już dostępu, a na jeszcze innych jej nie było stać. Zmarkotniała, ale zaraz nieco jej minka się rozjaśniła, gdy poprosił, by powiedziała mu, o co jej chodzi. Nawet na krótką chwilę jej twarz rozjaśnił łagodny uśmiech. – Dzięki – zaznaczyła na wstępie. – Ktoś bardzo mi bliski zniknął jakiś czas temu. A oboje wiemy, że ludzie tak po prostu nie znikają. Czuję, że… że to zaginięcie to jednak większa sprawa. Ludzie tutaj… – Skinęła głową w kierunku posterunku policji. – Nie byli skorzy do pomocy, a wydaje mi się, że jednak akta mojego przyjaciela mogłyby wiele podpowiedzieć. – Podobnie zresztą jak jej, skoro niejednokrotnie wpadała w kłopoty i pochodziła z dość intrygującej i zaraz niebezpiecznej rodziny, ale mniejsza o to. Jedda uśmiechnęła się niewinnie i chwyciła jego rękaw. Jednocześnie nazwanie Johanna swoim przyjacielem to jednak spore niedopowiedzenie, ale w tym momencie nie chciała tego zdradzać przed Colem, skoro ten ewidentnie nie wiedział, co sprowadza Jed na policję. – I uważam, że byłoby to dość pomocne, gdybyś mógł poszperać nieco w policyjnych aktach. Myślisz, że to będzie możliwe? – spytała, mrugając i przyglądając mu się uważnie.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobrze, że Cole był naprawdę tragiczny w ocenieniu kiedy ludzie go wykorzystują. Znaczy, z jednej strony to było słabe i przykre, że nie był w stanie tego ogarnąć. Z drugiej jednak strony, był to taki mały plusik dla Jeddy, która wykorzystać go chciała. No i to nie w taki miły i fajny sposób, w który Cole chciałby być wykorzystany. To co miało się wydarzyć mogło go kosztować karierę. Ale o tym Demos nie myślał. Bardziej interesowało go to, że mógłby bardzo pomóc przyjaciółce, która przy okazji była śliczną kobietą. Cole nie mógłby jej odmówić. Nie było takiej opcji. Na szczęście Demos wychodził z założenia, że niewinne flirty jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziły. A już na pewno nie jemu. Zawsze kochał sobie poflirtować.
-Nie ma problemu. – Uśmiechnął się dumny z tego, że w końcu spełniał obietnicę, którą składał kiedy kończył akademią policyjną. Służył i pomagał. Co prawda robił to trochę źle, ale uśmiech na twarzy Jeddy wynagradzał mu wszystko. –Oh, tak mi przykro. – Złapał się za serce, bo to rzeczywiście była przykra wiadomość. Zaginięcia są tragiczne. Zwłaszcza takie, które nie mogą się doczekać finału i rodzina żyje w oczekiwaniu, że zaginiona osoba w końcu może się pojawić. No i tak żyją sobie kilkanaście lat marnując swoje życie i wierząc w coś co możliwe, że nigdy się nie wydarzy. –Oczywiście, że nikt nie znika ot tak, bez powodu. – Potwierdził chociaż przez myśl mu przeszło, że jeśli byłoby to uprowadzenie przez UFO, to brak jakichkolwiek śladów czy nawet poszlak miałoby sensowne wyjaśnienie. –Naturalnie. – Pokiwał głową i myślał czy zna kogoś kto pracuje w dziale do spraw zaginięć. –Wiesz co, jadam lunche z typkiem, który pracuje przy takich sprawach. Mogę go podpytać. – Zaoferował się z uśmiechem, ale zaraz uśmiech zniknął z jego twarzy. –Albo mogę ukraść akta jak on będzie jadł lunch. Nikt nie będzie ich wtedy pilnował… – Mówił szeptem, bardziej do siebie, czując się przy tym jak bohater jakiegoś filmu szpiegowskiego.
Spojrzał na jej dłoń kiedy chwyciła rękaw jego koszuli. Przyglądał jej się przez chwile, a później przeniósł wzrok na jej twarz i posłał jej delikatny uśmiech. –Tak. Myślę, że to będzie możliwe. Dam radę to zrobić. – Zaczął trochę fantazjować o tym jak da się wkręcić w świat pełen intryg i będzie musiał uciec z kraju, żeby wieść spokojne życie. Oczywiście z Jeddą przy swoim boku, bo przecież naturalnie stanie się jego kochanką, wdzięczna za pomoc, którą jej przyniesie.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Przyznam, że Jedda czuła się ciut winna, że tak łatwo jej idzie z mężczyzną. Niby była świadoma swojej urody i tego, w jaki sposób operować słowem, żeby trafić do rozmówcy, ale… Jednocześnie nie chciała wcale tego aż tak wykorzystywać. Tylko, że naprawdę nie widziała innego sposobu, a wiedziała, że Cole mógłby okazać się pomocny. Zresztą, nie do końca też świadoma była, w jak wielkie kłopoty może go wpakować. Albo inaczej – Jedda po prostu łudziła się, że ze swojego stanowiska Cole doskonale sobie poradzi z tym zadaniem i nie będzie miał przez to problemów. Bo najzwyczajniej w świecie nie zakładała, że da się przyłapać. Gdyby tylko mogła, to sama by to zrobiła, wkradając się na komendę, ale specjalnie wpadając w kłopoty. Jednakże nie wydawało jej się prostą sprawą odnalezienie akt i na spokojnie przeczytania ich w momencie, gdy po całym posterunku krzątają się policjanci. A przecież tam na okrągło ktoś był.
I naprawdę nie potrafiła się nie uśmiechnąć w odpowiedzi. Ceniła go jako kolegę i miała nadzieję, że nie przysporzy mu tym biedy. Może naprawdę powinna w zamian się z nim umówić na ten lunch albo śniadanie? Chyba powinna to bardzo przemyśleć. Poza tym jego zainteresowanie i współczucie wydawało jej się mega szczera i to jednak też ją trochę ujęło. – No właśnie – powiedziała z przekonaniem, bo naprawdę nikt tak po prostu nie rozpływa się w powietrzu bez żadna śladu. – Okej… – dodała jeszcze ze skinięciem głowy, nie chcąc za bardzo wpływać na decyzję odnośnie tego czy Cole postanowi podejrzeć akta, czy raczej o nie dopytać. – Dasz mi znać nawet jeśli niczego nie znajdziesz? – upewniła się, bo mimo wszystko liczyła nawet na taką odpowiedź zwrotną, nawet jeśli niczego by mu się nie udało znaleźć. Nawet jeśli powiedziałby jej coś, co sama wiedziała już na ten moment, że ślad urywa się w Melbourne albo w Lorne Bay… tutaj kwestia była sporna między nią, a Tilly.
Dziękuję – powiedziała z ulgą i szczerze się uśmiechnęła. Musnęła palcami w przelocie jeszcze skórę jego dłoni i wreszcie go puściła, odsuwając się na krok. Naprawdę była mu wdzięczna i chyba rzeczywiście – jeśli się ta cała akcja uda – to powinna mu przynajmniej kupić wielkiego burgera. I to w sumie nie był taki głupi pomysł wcale… – Tak myślałam, że dopisze mi szczęście, jak cię zobaczyłam – zażartowała lekko i niewinnie, nadal zadowolona z tego, co udało jej się załatwić. – Muszę iść do pracy. Chcesz mnie odprowadzić? – Bo przecież wyglądało na to, że sam już nie miał zobowiązań i chyba dysponował wolnym czasem, prawda?

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zakładanie, że Cole poradzi sobie z jakimś zadaniem było bardzo odważne. Jasne, miał chęci i zrobi wszystko, żeby mu się udało, przyłoży się do tego niesamowicie. Prawda jest jednak taka, że Cole nigdy nie robił czegoś takiego. Akurat w pracy starał się nie łamać reguł, chciał być fair wobec szefostwa i swoich kolegów. Niestety bardzo dużą wadą Cole’a było to, że on naprawdę nie potrafił odmówić pięknej kobiecie. Nie musiał mieć z tego żadnych dodatkowych korzyści. Wystarczyła świadomość, że komuś pomógł. Taki już był.
-Jak dawno to się wydarzyło? Czemu nikt nie traktuje tego priorytetowo? – Okej, Cole może i nie pracował nad takimi sprawami, ale jak było zgłoszone zaginięcie to wszystkie komisariaty były informowane. Nawet te w okolicach. Każdy powinien się wtedy rozglądać i zwracać uwagę na rzeczy, które mogą się wydawać podejrzane. Cole o niczym nie wiedział, więc albo coś przegapił, albo policja rzeczywiście potraktowała to zaginięcie bardzo lekko co wydawało się mega dziwne.
-Jasne, że tak. – Pokiwał energicznie głową. Z pewnością to zrobi. W końcu w grę wchodziło ludzkie życie! Jeszcze była szansa na znalezienie zaginionej osoby. Dla takiej sprawy było warto działać. –Postaram się sprawdzić wszystko od razu jak zacznę pracę. – Postanowił. –Ale nie mówię… może mi się nie udać i wtedy będzie trzeba poczekać do pory lunchowej. A wtedy przyjrzę się wszystkiemu na pewno. W międzyczasie poszperam w aktach komputerowych. – Wiadomo, niektóre rzeczy są wprowadzane na bieżąco do systemów policyjnych i będzie mógł to sprawdzić. Dodatkowo są też rzeczy nad którymi detektywi pracują na bieżąco, a czego niestety na bieżąco nie wprowadzają do komputerów.
-Podziękujesz mi jak coś znajdę! – Powiedział i postarał się nawet uśmiechnąć, żeby dodać jej otuchy. A wiadomo, sytuacja na pewno nie była dla niej zbyt łaskawa. –No mam nadzieję, że jutro dopisze nam jeszcze większe szczęście. – Już sobie obiecał, że jutro będzie najlepszym policjantem. Jutro zrobi wszystko co w jego mocy żeby rzeczywiście znaleźć dla niej cokolwiek. –Jasne. Nie ma problemu. Wracając zajdę coś zjeść. – Uśmiechnął się i chciał ruszyć, ale w sumie to nie wiedział gdzie więc poczekał aż Jedda wskaże kierunek. –Chcesz mi opowiedzieć więcej o tej sprawie? – Zapytał, bo w sumie jak mu powie więcej to będzie wiedział czego szukać zamiast podawać jej informacje, o których ona już wiedziała.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
/wybacz za zwłokę, wracam z nieobki <3
Dlaczego zatem Jeddzie tak łatwo było obstawić, że Cole kompletnie nie będzie miał problemu z wykonaniem tego zadania – w sumie trudno powiedzieć, ale to chyba dlatego, że Jeda chyba z automatu przypisała mu trochę łatkę nie do końca wybielonego chłopaka. Skoro w kontaktach z kobietami bywało u niego różnie i sama Jeda (paradoksalnie) miała go za bawidamka, to chyba dość łatwo było jej przypisać mu inne cechy, które niekoniecznie sugerowałyby, że Cole podąża za ścieżką prawa i sprawiedliwości w sposób 100% oddany. Chyba po prostu nie miała go za kogoś przesadnie i do bólu przepisowego. Ale czy miała w tych osądach rację, to już całkiem inna kwestia.
Prawie pięć miesięcy temu… Niedługo będzie pół roku… – wymamrotała, bo nagle zdała sobie sprawę jak wiele czasu minęło, odkąd Johann zniknął, a ona nadal nie zapomniała i zapętliła się w badaniu tej jednej sprawy. I jak bardzo to wszystko stało w miejscu, co było wręcz przerażające. Odchrząknęła. ¬– No, bo… to zniknięcie jest powiązane z Lorne Bay i Melbourne. Nie wiemy gdzie ślad tak naprawdę się urwał jako ostatni, a w Melbourne studiował i… Nieważne. Ale wiesz co mi powiedzieli? Że to całkiem normalne, że ludzie w moim wieku czasem znikają i nie żegnają się z nikim, bo przerasta ich życie i rodzina i potrzebują wolności. Ale to naprawdę nie w tym rzecz. – Pokręciła nawet głową dla większego zapewnienia. Aż sama się sobie dziwiła, że aż tyle mu powiedziała. Może trochę bała się, że uzna sprawę za przedawnioną i tym samym nie zechce jej pomóc jak cała reszta policji.
Cieszyła się z otrzymanych zapewnień. Tym bardziej, że naprawdę wierzyła mężczyźnie, że zrobi to, o co go prosiła. Trudno mu było nie uwierzyć w te wszystkie gorące zapewnienia i jego uśmiech. Dlatego tylko go odwzajemniła i skinęła dziękczynnie głową. I potem już faktycznie ruszyli w kierunku jej pracy. Zastanowiła się przez moment, ale nagle stała się nieco bardziej ostrożna. Zawahała się wyraźnie i tylko zerknęła na Demosa. Niekoniecznie chciała przyznawać się kim była dla niej zaginiona osoba, bo obawiała się, że to zniechęci Cole’a do podjęcia poszukiwań. – Nie wiem, co jeszcze mogłabym ci powiedzieć – przyznała szczerze i po chwili zawahania. Nie przyszło jej do głowy nic więcej niż to, co już zdążyła mu powiedzieć. Mimo, iż chciała być pomocna w tej sprawie.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
/teraz ja muszę prosić o wybaczenie, bo ja wracam z nieobecności <3
Spojrzał na nią nieco zdziwiony. Zapewne nawet ciężko było ukryć mu smutek, który właśnie go ogarnął. –Prawie pół roku? – Powtórzył, bo może się przesłyszał. Nawet Cole nie był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że jeśli ktoś zaginął prawie sześć miesięcy temu to szanse na znalezienie takiej osoby są bliskie zeru. A jeśli mówimy o znalezieniu kogoś żywym to szanse tym bardziej maleją. Nie chciał jednak jej tego mówić. Odnosił też wrażenie, że wcale nie musiał tego mówić. Był nawet pewien, że słyszała to nie raz. Z tym, że jednak Demos zdawał sobie sprawę z tego, że to nie takich słów Jedda potrzebowała. Wiedział, że potrzebowała czegokolwiek, nawet jakiś mały fragment nadziei, jakaś słaba poszlaka byłaby lepsza niż kolejna pogadanka o tym, że tak naprawdę to nie ma sensu drążyć tematu.
Pokiwał głową po jej kolejnych słowach. –Wiesz, to nie tak, że oni ci to powiedzieli, żeby po prostu cię zbyć. Tak naprawdę jest. Często jak kogoś odnajdujemy to wychodzi na to, że ten ktoś po prostu chciał zniknąć, albo się oderwać od swojej rzeczywistości. – Z drugiej strony jednak wiedział też, że policja często tak mówiła, bo byli leniwymi nierobami i niekoniecznie chciało im się ruszać dupy. W końcu szukanie zaginionej osoby to jednak było zadanie bojowe. Kolejne raporty do wypełniania, kolejne nieprzespane noce, bo jednak przy sprawach zaginięć liczyła się każda sekunda. Policja nie mogła sobie pozwolić na sen. –Więc… masz pewność, że w jego przypadku nie chodziło o jakąś głupią ucieczkę czy coś? – Wolał jeszcze potwierdzić. W końcu nie był zaznajomiony ze sprawą. Jasne, jak już przejrzy akta to nieco się ze sprawą zapozna, będzie znał więcej szczegółów. Skoro jednak miał okazję niektóre fakty poznać od Jeddy to miał zamiar to wykorzystać. –Sprawa jest w ogóle nadal w toku? Masz na bieżąco kontakt z detektywem prowadzącym? – To też było dla niego istotne. Skoro sprawa była otwarta tak długo to mogło być tak, że dla detektywa prowadzącego zeszła na drugi plan i dostał coś nowego, świeżego i zaginięciem zajmował się w wolnych chwilach. A wiadomo, tych detektywi nie mieli zbyt dużo.
-W porządku. – Odpowiedział. –Rozumiem. To nie może być łatwe. – Pewnie gdyby on znalazł się w takiej sytuacji to wychodziłby z siebie. –W razie gdybyś jednak wpadła na coś co powinienem wiedzieć to daj mi znać. – Zachęcił ją jeszcze z lekkim uśmiechem na ustach. Chciał ją nawet poklepać po plecach, ale wydało mu się to takie… nieodpowiednie na ten moment. Nie chciał, żeby źle odebrała ten gest.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę i skinęła głową potwierdzająco. Szmat czasu, to fakt, ale nijak nie potrafiła odpowiedzieć, dlaczego to wszystko tyle trwało. Tak samo nie potrafiła przyznać na głos obawę, która nieustannie towarzyszyła jej w ciągu dnia – że Jonah tak naprawdę nigdy nie wróci. I niewątpliwie zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli zostanie odnaleziony to niekoniecznie żywy i to chyba przerażało Jeddę najbardziej w tych najgorszych momentach zwątpienia, które czasem ją dopadały. Choć z drugiej strony wiedziała, iż wówczas doznałaby spokoju. Bo prawdę mówiąc tego właśnie potrzebowała Jedda – informacji; faktu; wyjaśnienia. Potrzebowała wiedzieć cokolwiek. Pogodziłaby się nawet z wiadomością, że jej były-niebyły chłopak gdzieś sobie tam żyje na Bahamach i prowadzi drugie życie. Serio.
Zmrużyła początkowo oczy. Nie chciała mu teraz mówić, że nie wierzy za bardzo w decyzje policji i wręcz uważa, że są nieudolni. Aczkolwiek słowa Demosa trafiły do niej podwójnie. Zwłaszcza, że sama przed momentem o tym myślała. Czy chłopak rzeczywiście chciał zniknąć? Jeśli tak, to dlaczego jej o tym nie powiedział? Dlaczego nie poinformował Tilly. Potrząsnęła przecząco głową. Zwyczajnie też nie przyjmowała takiej opcji jeszcze tak w pełni do siebie. I nie przyjmie dopóki ktoś jej wprost i rzeczowo przedstawi dowody, że tak, o to właśnie chodziło w tym całym tajemniczym zniknięciu. – Nie – zaprzeczyła kategorycznie. – Ja albo Tilly wiedziałabyśmy o tym. Tilly to moja… nasza wspólna przyjaciółka. Znała go lepiej niż ja – przyznała niechętnie, bo nadal trochę ją to denerwowało. Jeszcze nie postrzegła dziewczyny jako Daphne dla swojej wewnętrznej Velmy. Ponownie zaprzeczenie głową. – Sprawa już dawno jest nieważna. Zamknięta. Powiedzieli mi, że po takim okresie i bez żadnych poszlak nie są w stanie nic zrobić – oznajmiła ponuro.
Doszli już na miejsce, a Cole trochę obudził w niej nadzieję, że być może jednak uda mu się coś, cokolwiek wskórać po względnym poszperaniu tam gdzie trzeba. Uśmiechnęła się do niego lekko. Ona z kolei w ogóle nie miała problemu z myśleniem nad adekwatnością swoich czynów. Dlatego pocałowała go dziękczynnie w policzek. – Dziękuję. Jestem ci naprawdę wdzięczna. Odezwę się, gdyby coś mi się jeszcze przypomniało – zapewniła. – Ale czekam też na informację od ciebie. – Spojrzała na wejście do pracy i tylko lekko skinęła głową w tamtą stronę. Pożegnała się jeszcze machnięciem dłoni i weszła do środka. Cole Demos

/zt x2
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
ODPOWIEDZ