It seems to me that you can’t sleep
: 29 lip 2021, 23:46
#5
Nie mógł zasnąć. Cholera jasna, po prostu nie mógł. Whisky na dobranoc nie pomogło, liczenie owiec też nie. Przewracał się tylko z boku na bok, próbując się zmusić do spania. Nie pomogło. Ostatni tydzień go zwyczajnie przytłoczył, zbyt dużo się wydarzyło, w dodatku wziął kilka nowych spraw na siebie w pracy, wmawiając sobie, że ze wszystkim da radę. No i spotkał Lizzie. Po tylu latach. To było za dużo. Nie zamierzał znów topić smutków przeszłości w alkoholu, musiał poradzić sobie z tym w inny sposób. Aczkolwiek teraz nie bardzo miał ochotę wymyślać jak nad tym wszystkim zapanować.
Westchnął ciężko w końcu i wstał, ubrał się i jeszcze sprawdził czy Fox byłby chętny na spacer. Psiak spał jednak w najlepsze. Wyszedł więc samotnie, kierując swoje kroki na plażę. Ocean go uspokajał, było coś kojącego w patrzeniu na fale, coś, co go wyciszało. Po drodze wypalił jednego papierosa, a kiedy tylko usiadł na piasku, od razu zapalił drugiego. Noc była chłodna, ale jemu to nie przeszkadzało, na plaży nie było żywej duszy. Tylko on, fale i szum.
Nie na długo, bo zaraz kątem oka dostrzegł postać, idącą wzdłuż plaży w jego stronę. Zmarszczył nieco brwi, przyglądając jej się. To była kobieta, szła całkowicie sama, trzymając w dłoni buty na obcasie. Co mogła tu robić sama o tej porze? Zapewne wracała z jakiejś imprezy, jednak samotne spacery w środku nocy na całkowicie wyludnionej plaży nie były zbyt dobrym pomysłem. Był w końcu gliną i dobrze znał to miasto, a także rzeczy, jakie się potrafiły tutaj dziać.
– Hej. Wszystko w porządku? - zawołał do niej łagodnie, kiedy zbliżyła się na tyle, by go usłyszeć i pomachał do niej. Ostatnie czego chciał to go wystraszyć, w końcu jakiś typ siedzący samemu na plaży mógł się wydawać podejrzany.
Willie Fairburn