sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
Może moje zdolności gastronomiczne nie są jakieś wysokie, ale podstawowe dania potrafię zrobić. Zwłaszcza jeśli są to jakieś kanapki lub zrobienie czegoś, co potrzebne jest do mikrofali. Wciąż się uczyłam, a Mavis chętnie dawała mi lekcje, jeśli chodzi o robienie jedzenia. A dzisiaj nastał ten dzień, kiedy mogłam spróbować swoich własnych umiejętności. Na kartce miałam wszystko opisane, zakupy zrobiłam jak tylko wróciłam z pracy. Całe szczęście byłam przed rudzielcem, dzięki temu mogę zacząć swoją niespodziankę. Oczywiście uwielbiałam, kiedy zamawialiśmy gotową pizze, a potem wspólnie jedliśmy ją w salonie. Jednak dzisiaj chciałam, spróbować i przygotować coś od mnie. Nie mówię, że to będzie często. Zwłaszcza, że ja różnie wracam do mieszkania lub po prostu do domu rodzinnego, a sam Avery pracuje też długo. Także czasem gotowe jedzonko, było i jest ratowaniem naszych czterech liter, zwłaszcza że czasem są po prostu za leniwe, aby zrobić coś samemu.
Spaghetti chyba nie jest trudnym daniem? Raz robiłam, ale nie wyszło i to z siostrą robiłam! Spaliłam przypadkowo garnek, a w nim był kluczowy sos. Chociaż reszta co prawda wyszła, ale co z tego? Nie było głównego składnika. Dlatego teraz pełne skupienie przy robieniu jedzenia. Wyłożyłam wszystko na stół, będąc na serio gotową na zrobienie czegoś, co naprawdę będzie dobre i zjadliwe. Makaron postanowiłam, że wstawie dopiero jak rudzielec się pojawi, aby był ciepły i smaczny. Właśnie zabierałam się za chrupki chlebek, który będzie miał na sobie masełko, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zmarszczyłam czoło, na bank mi się to zdaje, więc wróciłam do pracy nad bagietkami. A po nich mam zamiar zając się warzywami, które czekają na pokrojenie. Jednak pierwsze jakie ruszę to pomidory, aby zrobić z nich własny sos. Kręciłam biodrami, nucąc do muzyki, która leciała w tle. Fajnie będzie zrobić niespodziankę dla narzeczonego, zwłaszcza że będzie to taka nasza mini randka, niczym z bajki. A może i nie? Zależy co uda mi się zrobić z moich składników!

Avery Sullivan
wystrzałowy jednorożec
Martyna
Instruktor nurkowania — Sailaway
28 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Złoty pył, lekki wiatr
Już kurtyna opadła
Nowe show, nowa prawda
003
Naprawdę uwielbiał swoją pracę. Nie była zbyt męcząca, ani trudna, najzwyczajniej w świecie sprawiała mu wielką radość. Miał swoje godziny pracy i starał się w nich wyrabiać, choć czasem zdarzały się dni w których musiał zostać dłużej. Trwał sezon turystyczny, a ludzie przyjeżdżali gromadami i wyrażali chęć zwiedzania rafy koralowej. Pływanie było fajnym zajęciem, dlatego Avery wcale nie był zdziwiony ilością osób zainteresowanych tym zajęciem. Uwielbiał wodę i nieszczególnie się z tym krył, pływanie sprawiało mu radość i lubił słuchać ludzi, którzy po nurkowaniu dzielili się swoimi spostrzeżeniami. Lubił ten błysk w oczach szczęśliwych ludzi i uśmiechy pełne ekscytacji, którymi obdarzali go klienci. Dzięki temu wiedział, że odwalił naprawdę dobrą robotę i zadowolił ludzi, a przecież o to tu chodziło.
Do domu wracał o różnych godzinach, choć starał się o to, by być zawsze na jedną. Bywało jednak różnie, dzisiaj w grafiku wpisane miał nadgodziny, więc poinformował Maddie, że wróci nieco później do domu. Mogła sobie jakoś zorganizować czas, pojechać do sióstr, może na zakupy po jakieś nowe ciuszki, ale na pewno nie spodziewał się tego, że będzie chciała zrobić obiad. Avery mistrzem kuchni nie był, totalnie nie potrafił gotować a jego umiejętności ograniczały się w sumie do zapiekanek i makaronu ze smażonym kurczakiem. Niczego majestatycznego nie potrafiłby stworzyć, nawet mając przepis przed nosem. Pod tym względem wraz z Maddie dobrali się wręcz idealnie. Obydwoje nie mieli talentu kulinarnego, dlatego na ogół stawiali na gotowe obiady. Pizza, meksykańskie żarcie, czasem jakiś chińczyk... Najważniejsze, że jakoś funkcjonowali i nie umierali z głodu.
Udało mu się nieco wcześniej wyrwać z pracy, ale o tym już Maddie nie powiedział. Uznał, że zrobi jej niespodziankę, lecz nie spodziewał się tego, że ona również szykuje jakąś dla niego. Wracając do domu, wstąpił jeszcze do kwiaciarni, by kupić brunetce bukiet słoneczników. Uwielbiał te kwiaty, a poza tym, kojarzyły mu się z Maddie. Była tak samo wesoła, jak one i naprawdę kochał, gdy posyłała mu promienne uśmiechy. Budziła w nim pozytywne odczucia, podobnie jak te żółte, niezwykle przyjemne kwiaty. Poprosił panią w kwiaciarni, by jakoś ładnie mu ten bukiet ozdobiła. Dodała więc jakieś kwiatki, przypominające liliowca o fioletowym odcieniu i dobrała wstążki, oraz siateczkę pod kolor. Ogólnie rzecz biorąc, bukiet prezentował się całkiem ładnie!
Mężczyzna otworzył drzwi od mieszkania i przeszedł przez nie, zostawiając buty w przedpokoju. Do jego nosa dotarł przyjemny zapach jedzenia. Do tej chwili nie wiedział, że jest głodny, lecz gdy tylko poczuł sos... Od razu zaburczało mu w brzuchu. Bukiet schował jednak za plecami i przeszedł do kuchni. Stanął za Maddie, witając ją buziakiem w policzek i drobnymi pocałunkami na szyi.
— Wróciłem wcześniej, jak się odwrócisz i zostawisz na chwilę te garnki to coś Ci dam — Poinformował, trzymając bukiet za plecami i odsunął się nieco od Maddie, by zrobić jej miejsce, żeby się odwróciła. W momencie, w którym to zrobiła, Avery wyjął zza pleców spory bukiet i wręczył brunetce.

Maddie Miller
wystrzałowy jednorożec
blueberry#4059
sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
Wciąż gotowałam, nuciłam pod nosem jakąś piosenkę. Tak się wciągnęłam, że naprawdę nie spodziewałam się tego, że ktoś tutaj przyszedł. Na początku zignorowałam pocałunki, dalej skupiając się na pracy. Ale po chwili z sobą przegrałam, zagryzłam dolną wargę, odkładając kawałki bułki na blat. Odwróciłam się, aby zobaczyć co takiego dla mnie miał. Przyjęłam piękny bukiet słoneczników, uwielbiałam te kwiaty, zwłaszcza o tej porze roku. Powąchałam tą słodką woń, która uderzyła do mojego nosa.
- Chciałam zrobić dla Ciebie niespodziankę, a okazało się że ty sam ją zrobiłeś. Kiedy w końcu mi się uda? - Jestem naprawdę szczęśliwa, że wrócił szybciej do mieszkania. Odłożyłam kwiaty do wazonu i postawiłam na stole. Zmniejszyłam jeszcze gaz, aby mieć pewność, że nic mi się nie spali, jeśli nie będę tego zbytnio pilnowała. - Właśnie robię nam spaghetti, jeśli się nie uda to zamówimy najwyżej pizzę - Zachichotałam jak głupia, chociaż jak na razie nie jest źle. Zostało parę składników, aby zakończyć proces gotowania. Jak sos jakoś mi wychodził, wciąż został nam makaron oraz podgrzanie bułeczek z masełkiem. Podeszłam bliżej rudzielca, stanęłam na palcach i pocałowałam mocno w usta, musiałam przecież jakoś podziękować za ten uroczy bukiet słoneczników, prawda? Wplotłam palce w jego włosy, uśmiechnęłam się w trakcie pocałunku i przerwałam go na chwilę. - Robimy to w romantycznym stylu czy jak zawsze? - Czyli kanapa, telewizor, pewnie lampki wina lub czegoś zupełnie innego do picia. Bo jeśli pójdziemy w klimaty ala Disney, to naprawdę nie jest problem. Posiadam parę świeczek, które ostatnio kupiłam, jakieś zapachowe ale nie miałam czasu na wyłożenie ich z torby, która stoi już dobry tydzień. Nawet jeśli będzie to nasza kanapa, nie będę zła, w końcu spędzimy więcej czasu z sobą, bo ostatnio kiedy to było, mogę założyć się że raczej nasze wyjście na koszykówkę.
- Dziękuję za bukiet, pamiętałeś że je uwielbiam. Możesz odpocząć, przygotuję do końca nasze jedzenie - Potarłam swój nosek o jego, cmoknęłam go w nos, usta i policzki. Pewnie jeśli zostanie, będę się rozpraszała, a staram się jakoś zrobić dla nas jedzonko, prawda? Chyba że chce pomóc to inna bajka. Ostatni raz pocałowała go mocniej w usta, poprawiłam swój fartuszek i wróciłam do pracy.

Avery Sullivan
wystrzałowy jednorożec
Martyna
Instruktor nurkowania — Sailaway
28 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Złoty pył, lekki wiatr
Już kurtyna opadła
Nowe show, nowa prawda
Ta jego wylewność mogła być męcząca i frustrująca, ale on naprawdę uwielbiał Maddie, kochał się do niej przytulać, całować i pieścić każdy fragment jej drobnego ciała, gdy było to tylko możliwe. Niewiele mógł poradzić na to, że po prostu taki był, chciał by jego narzeczona czuła się ważna i upewniał ją w fakcie, że jest dla niego cholernie atrakcyjna. Pewnie czasem ją wkurzał, gdy zbierało mu się na amory w nieodpowiednim momencie, ale potrafił zrozumieć, że w niektórych momentach tylko on miał na to ochotę i potrafił uszanować zdanie Maddie. Nie obrażał się, nie strzelał fochami i nie siadał oburzony przed telewizorem, a znał takich, którzy się tak zachowywali.
— Daj spokój, Ty mnie cały czas zaskakujesz. Nie mam pewności, czy chcesz mnie danego dnia zabić, czy spędzić dzień zamulając w łóżku, bo wstałaś z depresyjnym nastrojem. To jest dopiero rollercoaster — I w tym momencie mówił półżartem półserio. Na ogół była wesoła, ale czasem miała gorszy dzień, ba... Maddie potrafiła się nawet złościć, w co nigdy by nie uwierzył, gdyby nie przekonał się o tym na własnej skórze. Któregoś razu naprawdę ją wkurzył i wyprowadził z równowagi, co skończyło się kłótnią i męczącą ciszą, której Avery wręcz nienawidził i szczerze, oraz otwarcie nią gardził. Nic bardziej go nie irytowało od ciszy, czasem było to fajne, zwłaszcza, gdy musiał się na czymś skupić, ale nie potrafił jej zdzierżyć na długi czas.
— Nawet jeśli się nie uda to i tak zjem, jestem głodny — Przyznał całkowicie szczerze. Burczało mu w brzuchu i to dość porządnie, nie wymagał obiadu rodem z restauracji, dla niego liczył się fakt, że Maddie gotowała i to dla niego. Wiedział, że średnio jej to wychodziło oraz, że średnio lubiła gotować, dlatego bardzo to doceniał. Może dzięki temu sam nabierze ochoty i dojdzie do wniosku, że przydałoby się ugotować jakieś dobre jedzenie, a nie odgrzewać zapiekanki kupione w markecie. Fakt faktem, jedzenie to jedzenie i ważne, że nie głodował, ale dzięki takiej motywacji...
Motywacji, którą były usta Maddie, gdy go pocałowała, wszystko stawało się łatwiejsze. Ułożył ręce na talii brunetki i odwzajemnił pocałunek. Pytanie kobiety nieco zbiło go z tropu, bo w sumie... Co mogli robić w sposób romantyczny, albo niekoniecznie? W jego głowie pojawił się jeden główny pomysł, a drugi, no cóż... Był pobocznym, bo przecież jeść można było na wiele sposobów, prawda?
— Możemy dzisiaj postawić na romantyczny klimat, a co mi szkodzi. Powiedz mi tylko, w czym Ci pomóc? Przyszykować kąpiel z płatkami róż? — Zastanowił się na głos, bo to też nie był taki głupi pomysł. — Przecież nie pójdę leżeć i nie zostawię Cie ze wszystkim samej — Nie było nawet takiej opcji i wolał to od razu powiedzieć, żeby Maddie nie miała niespodzianki.

Maddie Miller
wystrzałowy jednorożec
blueberry#4059
sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
Zazwyczaj nie przeszkadzało mi kiedy, rudzielec miał ochotę na amory. Sama w tej sprawie nie byłam wcale lepsza, dlatego nie zawsze się z tego powodu obrażałam. Jedynie w momentach, kiedy byliśmy w nieodpowiednim miejscu. Musiałam mieć trzeźwy umysł i jakoś ogarnąć naszą dwójkę. Najbardziej z tego wszystkiego lubiłam, kiedy mnie przytulał, tak naprawdę mocno. W takich chwilach byliśmy po prostu grzeczni, nikt nic złego by nie zobaczył od naszej strony. Czasem kiedy byłam zazdrosna, a byliśmy w miejscu publicznym, musiałam pokazać innym, że Sullivan jest zajęty Nawet jeśli czasem wychodziło to bardziej na jakąś zaborczość. - Może dzisiaj chcę spędzić taki dzień w łóżku? Zazwyczaj jestem kapryśna, kiedy zbliża mi się okres. Normalnie jestem, nawet grzeczna. Przyzwyczaisz się - Nie jestem z tego dumna, ale naprawdę bywały takie dni, że byle co zrobił a mnie to irytowało. Nawet jeśli nie zrobił nic wielkiego, byłam zła. A w tamtym momencie, byłam wręcz huśtawką emocji. Przez co nasza cała kłótnia poszła o krok za daleko. Ponieważ już w ostateczności użyłam ciszy, którą on wręcz nienawidzi. Parę dni z tym źle się czułam, przez co staram się teraz jakoś nad sobą bardziej panować.
- Musze tylko ugotować makaron, naprawdę mało mi zostało. Kolacja w wannie, dodajmy jeszcze świeczki i wino - Dodałam do tego świetnego planu, dobrze że mamy ten stoliczek, który kiedyś znalazłam. Będzie chociaż na co postawić talerze i kieliszki. Zagryzłam wargę, już się nie mogę doczekać. Lubiłam kiedy za bardzo przesadzaliśmy, ale ma to swój urok, który za każdym razem jest całkowicie inny. Wyciągnęłam z szafki świeczki i oddałam je dla rudzielca. - Zawołaj mnie, kiedy wszystko będzie gotowe, no idź głodomorze - Zaśmiałam się, pocałowałam go jeszcze raz w usta, posoliłam wodę na makaron, czekając aż się zagotuje. Starłam trochę sera, aby górę dania móc potem posypać serem. Gotowe bułeczki wyciągnęłam z pieca, odstawiając na wystygnięcie. Może jak będzie mi to tak wychodzić, zapiszę się na kursy gotowania. Być może nie wyjdzie to aż tak źle, a nasza dwójka zacznie jeść zdrowe posiłki. Chyba nawet powinnam się nauczyć, skoro kiedyś zostanę mamą i panią Sullivan, która ma się zająć odpowiednio domem.

Avery Sullivan
wystrzałowy jednorożec
Martyna
Instruktor nurkowania — Sailaway
28 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Złoty pył, lekki wiatr
Już kurtyna opadła
Nowe show, nowa prawda
Jemu miejsce nie wadziło, wszystko tak na dobrą sprawę było mu jedno.
Nie miał się czego wstydzić, wyznawał raczej zasadę, że niech się wstydzi ten kto widzi, bo on życie miał tylko jedno i miał zamiar wykorzystać je na dwieście procent. Nie przeszkadzało mu miejsce, zupełnie. Liczyła się tylko i wyłącznie bliskość Maddie, a poza tym... Chyba każdy lubił i miał prawo czasem zaszaleć, prawda? Tak czy inaczej, nie podważał zdania brunetki. Każdy miał inne podejście do takich spraw, potrafił to uszanować, każdy miał zupełnie inne granice moralności, których nie powinno się przekraczać. Jedyne czego by nie zrobił, to prawdopodobnie rozebranie się całkowicie do naga... Tego by nie zrobił, tak mu się na chwilę obecną wydawało, chociaż z drugiej strony... Cholera wie, tak na dobrą sprawę. Z Rudym to nigdy nie wiadomo, w jednej chwili mówił jedno, a w drugim momencie coś innego, sam nie potrafił powiedzieć co wymyśli w danym momencie. Raz był biznesmenem, innym razem nurkiem, miał raczej szeroką pulę zainteresowań i... Innych rzeczy.
— Nie każ mi się tylko od tego odzwyczajać. Wiesz, to tak jak z psem, jak raz się przyzwyczai to później się nie oduczy — Porównywanie się do psa może nie było najlepszym pomysłem, bo jednak ludzie i zwierzęta znacznie się od siebie różniły. Avery wolał chyba jednak być porównywany do psa, niż przykładowo do szczura, wiadomo. Psy były miłe, przyjazne i miały miękkie futra, szczury roznosił zarazki.
— Dobra, idę to ogarnąć — Rozłożył ręce w celu kapitulacji i splótł palce na karku, idąc w kierunku łazienki.
Spojrzał na wannę, po czym odkręcił wodę. Czekając aż ta napełni się wodą, wygrzebał z szafki jakieś zapachowe świeczki. Nie znalazł natomiast świecznika, więc za podstawkę robiły nakrętki po słoikach. Pani Miller zaopatrzyła córkę w jakieś przetwory typu dżemy, jakby martwiła się o to, że córka przy Averym umrze z głodu. Dobrze, że te nakrętki były różowe, więc pasowały do romantycznego wystroju o którym mówiła Maddie. Nawet kokardki ze sznurków zrobił. Oczywiście zapomniał o kieliszkach, więc musiał po mnie wrócić.
— Gotowe, możesz iść do łazienki — Poinformował, niesamowicie z siebie dumny i wrócił do łazienki, nalewając płynu do mycia, żeby było więcej piany.

Maddie Miller
wystrzałowy jednorożec
blueberry#4059
sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
Wywróciłam oczami na jego słowa, czy on właśnie przy mnie porównał się do psa? Chociaż czasem mogę powiedzieć jedno, jego pies czasami jest jak on. Zwłaszcza kiedy nie chcą się ruszyć z miejsca, podobno zwierzaki tak zawsze robią, wtapiają się w swojego właściciela. I żywym przykładem jest rudzielec oraz jego kompan życiowy. Zrezygnowana patrzyłam jak wychodzi z kuchni, aby wszystko mógł ogarnąć. Naprawdę w niego wierzę, zwłaszcza że jak chce, potrafi coś zrobić. Nie raz przecież mnie zaskoczył, przygotowaniem czegoś dla naszej dwójki. Aktualnie bawiłam się makaronem, który teraz się gotował. Nie sądziłam nawet, że to jednak wyjdzie. I nic nie spaliłam, a sos jak dla mnie był dobry. Nie przesoliłam chyba niego, a pulpeciki i kawałki mięsa z warzywami były dobre i nie surowe. Może stanie się to moim popisowym daniem? Skoro tak dobrze mi poszło stworzenie tego wszystkiego, ale to na kiedy indziej.
Nałożyłam większą porcję dla rudzielca, a dla siebie mniejszą. Posypałam to serem, położyłam grzanki obok i postawiłam wszystko na przenośnym stoliczku, który można doczepić do wanny. Dodałam jeszcze wino, kieliszki i byłam gotowa na zobaczenie tego, co zrobił mój narzeczony. Wchodząc do tego pomieszczenia, nie spodziewałam się tego wszystkiego. Jest tak uroczo, westchnęłam zaczarowana tym obrazkiem. Zagryzłam policzek, postawiłam stoliczek i stanęłam przy rudzielcu. Zanurzyłam rękę w ciepłej wodzie, czując jak piana przylega mi do ręki. - Teraz to ja się przyzwyczaję, wiesz? - Zwróciłam na to uwagę, jak na małe mieszkanie rudzielca, miał strasznie dużą wannę, przez co dwie osoby mogą bez problemu się zmieścić. Ma to jak teraz widać swoje wielkie plusy. Do tego te świeczki są niczym, małe urocze światełka. Sięgnęłam z szafki gumkę i zrobiłam koka na głowie, głowę jakoś nie za bardzo chciałam zmoczyć. Rozwiązałam swój fartuszek, zdjęłam resztę ubrań i byłam gotowa aby wejść.
- Pomożesz? - Wyciągnęłam rękę, aby pomógł mi wejść do wanny. Stoliczek dopiero będziemy mogli dać, jak ja już usiądę. Jak znalazłam się w wodzie, zachichotałam widząc jak piana mnie całkowicie zakrywa. Dodał za dużo płynu, ale to nic i tak pewnie opadnie ona za jakiś czas. Kiedy zamontowałam stoliczek, siedziałam tak w tej wannie, sama. - No chodź - Zachęciłam go, wyciągnęłam rękę w jego stronę, cóż piana opadła na podłogę, ale to nie jest naprawdę problem. Zdarza się, zniknie zaraz i po problemie. Kiedy już był, siedziałam naprzeciwko niego, pochyliłam się i pocałowałam go mocno w usta. To tak w ramach jego ciężkiej pracy tutaj. - Smacznego - Zagryzłam wargę, czekając aż pierwszy spróbuje dania.

Avery Sullivan
wystrzałowy jednorożec
Martyna
Instruktor nurkowania — Sailaway
28 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Złoty pył, lekki wiatr
Już kurtyna opadła
Nowe show, nowa prawda
Może jego porównanie było przesadzone, lecz z drugiej strony nie potrafił znaleźć lepszego. Nie wadziło mu to, że porównał się do czworonoga, który był jego najlepszym przyjacielem. Miał szacunek do każdego żywego stworzenia, no może prócz robaków, bo te były wyjątkowo paskudne i na szacunek zdecydowanie nie należały. Natomiast, jeśli w grę wchodziły psy, koty, czy inne myślące, przyjemne stworzenia, nie widział problemu. Zwłaszcza, że w przypadku jego i Biszkopta, wszystko się zgadzało. Jego pies, gdy do czegoś się przyzwyczaił, zaczął tego oczekiwać i wymagać, a Avery przyzwyczajał się tak samo szybko. Może nie mógł wymagać i oczekiwać, ale na pewno byłoby mu miło, gdyby to Maddie zajmowała się gotowaniem w tym domu. On mógł pomagać, bo dlaczego miałby tego nie robić? Wolał jednak nie wtrącać się do garów, bo kończyło się to życiową porażką. Jego nie miał kto uczyć gotować, Maddie miała siostrę po gastronomii, więc jej wszystko wchodziło łatwiej. Pewnie trochę nasłuchała się na temat jedzenia od swojej bliźniaczki, miała więc wystarczająco dużą wiedzę, by faktycznie przyrządzić coś dobrego.
Zapach spaghetti wypełniał mieszkanie, a jemu na samą myśl o tym wszystkim, burczało w brzuchu. Nie mógł się doczekać aż w końcu wejdzie do tej wanny, usiądzie, zatopi się w pianie i spędzi czas z Maddie, jedząc to pyszne spaghetti, które przygotowała.
— Jeśli Ci odpowiada, to mogę taką kąpiel przygotowywać co wieczór...
O ile wprowadzisz się do mnie na stałe, zamiast wpadać co kilka dni i nocować
Od dłuższego czasu zbierał się, by w końcu zaproponować Maddie wspólne mieszkanie. Może nie był to apartamentowiec, lecz jego mieszkanie spokojnie wystarczy dla dwóch osób. Zwłaszcza, że... I tak spaliby w jednym pokoju, więc tak czy inaczej, drugi pozostawał wolny. W razie, gdyby ktoś z rodzeństwa Maddie chciał wpaść i przenocować, byłoby miejsce, bo była jeszcze jedna, pusta sypialnia, której nikt nie zajmował. Przez chwilę, Avery nawet myślał, czy nie załatwić sobie jakiegoś współlokatora. Czuł, że gdyby ktoś z nim mieszkał, życie stałoby się lepsze.
Problem jego samotności miał się jednak niedługo rozwiązać, bo szczerze liczył na to, że Maddie się do niego wprowadzi.
Był z siebie niesamowicie dumny, że spełnił oczekiwania Maddie. Zrobił jednak zasmuconą minę, gdy ta rozebrała się sama i weszła do wanny. Mógłby jej przecież pomóc, nie sprawiłoby mu to żadnego problemu.
— Pomogę — Potwierdził, podając jej dłoń i pomagając wejść do wanny. Wody było mnóstwo, podobnie jak piany. Uśmiechnął się szeroko, gdy brunetkę opatuliła biała piana i sam zaczął się rozbierać. Właściwie, do zdjęcia miał tylko spodnie i bokserki, bo bluzki pozbył się już wcześniej. Maddie nie musiała długo prosić, za chwilę do niej dołączył i obydwoje siedzieli w wannie. Woda była cholernie przyjemna, a sama piana miała w sobie jakiś taki magiczny urok.
Musiał przyznać sam przed sobą i nie tylko przed sobą, że Miller w całej tej magicznej, pienistej otoczce wyglądała naprawdę rozkosznie. Odwzajemnił pocałunek Maddie, rozkoszując się smakiem jej ust i zamruczał gardłowo. Niechętnie się od niej odsunął, lecz musiał spróbować tego dania o wybornym zapachu.
Zerknął na stoliczek i sięgnął po swoją porcję, po czym nabrał na widelec i spróbował.
— Maddie? To spaghetti jest wyborne, możesz zostać kucharką. W ogóle... — Pochwalił i zagadał, odkładając na moment widelec.
— Mam bardzo ważne pytanie — Zaczął z szerokim uśmiechem na ustach. Oczywiście, sprawa wyglądała tak, że... Chciał się zapytać, czy jest już gotowa, żeby się do niego wprowadzić.

Maddie Miller
wystrzałowy jednorożec
blueberry#4059
sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
Czyli moje danie jest zjadliwe, nikt się nie zatruje, ponieważ składniki nie są surowe. I dzięki temu, może naprawdę zapisze się na jakieś kursy? Mavis na bank mnie nauczy, jakoś o dziwo ma chyba cierpliwość do swojej siostry, która mało ogarnia gotowanie. Ale to naprawdę miłe, słysząc że komuś smakuje i jest dobrze. Zwłaszcza jeśli mówi to narzeczony, zarumieniłam się i piórka mi trochę urosły przez to wszystko. Nabrałam na widelec makaron, nabiłam trochę mięsa, ciesząc się z ciszy i odpoczynku, który teraz mieliśmy.
- Naprawdę? Z świeczkami i innymi elementami, które teraz są? - Zachwyciłam się. To naprawdę całkiem przyjemne, ale tylko w momentach, kiedy i on będzie przy mnie. Samej jednak tak dziwnie, zwłaszcza że przygotowanie tego wszystkiego, bez osoby towarzyszącej to jednak taki no smutek. A bez niego nie będzie to samo. Naprawdę, chyba za mocno się do niego przyzwyczaiłam.
Odłożyłam również widelec na talerz, jego pytanie nawet z uśmiechem wydaje się dość dziwne. Nie chce naprawdę krakać na coś złego czy coś, ale jednak to jest podejrzane. Oparłam się o wannę, pod woda złapałam go za wolną rękę, bawiąc się jego palcami. Przełknęłam ślinę, co jeśli teraz chce nagle mieć dziecko? Nie chce na razie mieć dziecka, bardziej zależy mi na spędzeniu czasu tylko z nim. Tak przez dwa lata, może rok. I tak na razie na głowę będziemy mieć bliźniaki Luny i najpewniej dziecko Molly.
- Chcesz mieć teraz dziecko? Avery, najpierw chcę spędzić czas tylko z tobą. Poszukać domu, otworzyć w końcu ten sklep, a na końcu być w ciąży. To nie tak, że nie chce teraz dzieci. Chce ale za rok może dwa - Zmarszczyłam czoło, mając nadzieje że nie urażę go swoimi słowami. Nie chce się kłócić o takie rzeczy, jedynie chcę spędzić jeszcze czas we dwójkę, teraz możemy siedzieć w wannie i niczym prawie się nie przejmować, a potem? Pewnie skończą się niespodziewane randki w wannie, tylko opieka na dziećmi. A jeszcze klątwa z bliźniakami krąży w mojej rodzinie, tym bardziej jakoś nie spieszy mi się.
- Chyba, że chodzi ci o coś zupełnie innego, przepraszam tylko to przyszło mi na myśl. Taka pierwsza myśl... - Wydukałam. Zrezygnowana wzięłam do wolnej ręki bułeczkę i zaczęłam ją jeść z poczucia winy. Jeśli tak to będzie działać wiecznie, przytyję z tego powodu. A tego raczej ja nie chce. Byłabym małą chodzącą kuleczką, przy swoim narzeczonym.

Avery Sullivan
wystrzałowy jednorożec
Martyna
Instruktor nurkowania — Sailaway
28 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Złoty pył, lekki wiatr
Już kurtyna opadła
Nowe show, nowa prawda
Było naprawdę smaczne. Avery nie był żadnym wybitnym, kulinarnym talentem, ale potrafił docenić dobre jedzenie. Między innymi dlatego lubił jeść w restauracjach, tam pula smakowa była naprawdę ogromna i czasem miło było zjeść coś innego, niż pizza albo zapiekanki robione na szybko. Dlatego poczuł się naprawdę świetnie, gdy Maddie przygotowała im obiad. Poczuł, że jest dla niej ważny, skoro próbuje zrobić coś, czego normalnie by nie zrobiła. Miłość potrafi wybić ludzi na wyżyny, a po tym, jak ona zrobiła to jedzenie, to on chciał ją w jakiś sposób uszczęśliwić, tak, jak ona jego, przygotowując to pyszne danie. W takich okolicznościach nawet cisza mu nie przeszkadzała. Jadł pyszny obiad, siedziała przed nim rozebrana, cholernie seksowna kobieta i posyłała mu uśmiechy, które tak bardzo kochał. Nie wyobrażał sobie innej kobiety na miejscu Maddie, to dla niej stracił głowę i choć przebyli ciężką, naprawdę krętą drogę, w końcu do siebie dotarli. Wściekali się na siebie, kłócili, razem się śmiali, oglądali telewizję, grali w kosza, pływali i robili wspólnie mnóstwo rzeczy, świetnie się przy tym bawiąc. Nie sądził, by inna kobieta była aż tak... Normalna, zakręcona, czarująca wariatka.
— Tak, właśnie tak. Tylko musimy świeczniki dokupić — Zażartował, wskazując głową na nakrętki po słoikach, które robiły za świeczniki. Nie mógł znaleźć tego itemu, który był potrzebny na szybko. Mieszkał tu, ale nigdy nie potrzebował takich rzeczy, zawsze świeczki wsadzał do słoików. Maddie natomiast trochę tego kupiła, ale gdzie schowała? Nie dowiedział się, bo nie spytał.
Spojrzał na nią zdziwiony, gdy wspomniała o dzieciach. Był zaskoczony i wcale tego nie ukrywam, lecz słysząc jej tłumaczenie... Po prostu się zaśmiał.
— Dziecko? Maddie, no co Ty... Wystarczą bliźnięta Luny i dziecko Molly. Mam dość krzyczących dzieci — Przyznał całkowicie szczerze i przysunął się do niej. Ujął w dłonie twarz Maddie i ją pocałował.
— Chciałem zapytać, czy się w końcu do mnie wprowadzisz... Tak na stałe — Naprostował, odrywając się od jej ust i zerknął jej prosto w oczy, mając nadzieję, że się zgodzi. Chyba... To był już odpowiedni moment, byli narzeczeństwem, ostatnio o tym rozmawiali. Miał nadzieję, że Maddie podjęła już decyzję i zgodzi się na to, by dzielić z nim mieszkanie. Byłby szczęśliwy.

Maddie Miller
wystrzałowy jednorożec
blueberry#4059
sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
Te słoiczki były urocze, w sumie bardziej wole je niż jakiś głupi świecznik. Dzięki temu, chociaż było wyjątkowo i nikt tego raczej nie miał. Także jakoś szybko z tego nie zrezygnuje, ale kupić kiedyś możemy świecznik. Będzie na jakieś imprezy czy coś, a tak nam wystarczą zwykłe słoiczki po wytworach mojej mamy. A co do gotowania, na pewno będę się starała jeszcze bardziej z moją kuchnią. Niby mam segregator z przepisami, może kiedyś go uporządkuje i wyjdzie coś z tego wszystkiego. A dla mojego narzeczonego, mogę od czasu do czasu się postarać i przygotować coś sama, nawet jeśli wcześniej musiałabym nauczyć się jak przygotować dane danie. - Jeśli o mnie chodzi, słoiki są wyjątkowe, tak jak i my - Wzruszyłam ramionami. Naprawdę nie chcę zmiany, pasuje mi to wszystko tak jak teraz jest. Bez żadnych ulepszań, im większa prostata, tym jest o wiele lepiej w tym wszystkim.
- Ale kiedyś, będziesz chciał mieć dziecko, prawda? - Mała zmarszczka pojawiła się między moim brwiami. Nie miałam terasz szału, chociaż wokół mnie było tyle dzieci. Ale kiedyś chciałabym, żeby po mieszkaniu biegała mała kopia mnie i Sullivan'a. Taki mały chłopczyk z rudymi włosami, sprawia że to byłoby mega urocze, aż za urocze. Teraz aktualnie możemy poćwiczyć swoje umiejętności na dzieciach moich sióstr.
Wypuściłam powietrze z ust z wielką ulgą, czyli jednak ciążowe sprawy będą jeszcze daleko przed mną. Naprawdę teraz nie jest zbyt dobry czas na ciążę, nawet jeśli uszczęśliwię obie rodziny tą wspaniałą informacją. Ale to daleko, naprawdę daleko. Zagryzłam wargę, kiedy przestał mnie całować. Ostatnio coraz bardziej podoba mi się fakt mieszkania w mieście niż mieszkanie na końcu miasta. Dodatkowo było mi coraz gorzej go tak zostawiać rudzielca i wracać do domu rodzinnego. Za bardzo pokochałam te cztery kąty, nawet jeśli będzie przeszkadzał mi dźwięk samochodów. Odczepiłam stoliczek, postawiłam jak najszybciej na ziemię. Usiadłam na jego kolanach, złapałam go za policzki. Przekrzywiłam głowę, jeszcze trochę trzymając go w niepewności.
- Już myślałam, że nigdy o to mnie nie zapytasz.. za bardzo przyzwyczaiłam się do twoich rudych włosów, wstawania z tobą z rana i naszych wspólnych wieczorów. Czasem moje powroty do domu, wyglądały jakby była kopciuszkiem, który zostawia u Ciebie pantofelek - Zachichotałam. Większość rzeczy już nawet tutaj mam, a raczej bardziej swoje ubrania. Jednak są jeszcze rzeczy, które musiałabym zabrać tutaj. Pewnie moje siostry nie będą zbytnio szczęśliwe, coraz więcej nas wylatuje z domu rodzinnego. I rodzice niedługo zostaną tam totalnie sami. - Wprowadzę się, ale przygotuj się na więcej słoiczków z jedzeniem i niezapowiedzianymi wizytami moich rodziców, sióstr - Wplotłam palce w jego włosy, uśmiechnęłam się. Czyli to będzie takie nasze pierwsze mieszkanko, takie wspólne i z zwierzakami. Mam nadzieję, że jednak Panda będzie z nami współpracować, jeśli nie to zostanie niestety u rodziców. Będzie mi smutno, ale chodzi tutaj o jej bezpieczeństwo i komfort. - Kocham Cię, Avery - Potarłam nasze nosi i cmoknęłam go w usta. Nabrałam piany i położyłam ja na jego włosy. Zachichotałam widząc jak piana, szybko zlatuje w dół. Pocałowałam go usta, skrzywiłam się czując smak mydła na usta. Przerwałam pocałunek.
- Smakujesz teraz jak mydło, nie taki deser chciałam - Wróciłam do dalszego całowania jego ust.

Avery Sullivan
wystrzałowy jednorożec
Martyna
Instruktor nurkowania — Sailaway
28 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Złoty pył, lekki wiatr
Już kurtyna opadła
Nowe show, nowa prawda
Za to między innymi kochał Maddie — za normalność.
Gdy ją poznał, spotykając się z Jakiem, była młodszą koleżanką, siostrą jego kumpla. Zawsze miała w sobie jakiś urok, ale kodeks przyjacielski mówi sam za siebie; sióstr i byłych dziewczyn przyjaciela się nie rusza. Na szczęście wraz z wiekiem ten cały kodeks jakby się zacierał. Dziewczyny kolegi by nie ruszył, ale niewiele mógł poradzić na to, że Maddie była nie dość, że ładna to szalenie zabawna i pozytywna? Zakochał się w niej, choć trwało to wiele lat. Uwielbiał momenty, w których się śmiała, lubił gdy się dąsała i zabawnie marszczyła nos, ale nienawidził, gdy się wściekała. Z jednej strony kobieta Anioł, z drugiej mały Diabeł. Z Nią nie było niczego pewnego; raz wolała zostać w domu, innym razem jechać nad wodę, bądź na farmę do rodziców, albo do sadu, żeby pozrywać świeżych jabłek na szarlotkę, którą później mieli upiec. Z jednej strony poważna sekretarka, z drugiej zakręcona wariatka. Tak wiele skrajności zamkniętych w jednym ciele.
Szczerze mówiąc, teraz nawet nie myślał o dzieciach. Nie czuł się gotowy na tą całą odpowiedzialność, trochę bał się o to, że nie odnajdzie się w roli ojca i będzie musiał zostawić sporo rzeczy na głowie Maddie — a na pewno nie chciał, by się przemęczała. To wszystko było jeszcze przed nimi, ale jak patrzył na Lune biegającą za bliźniętami, albo na Mollly która jednego dnia wyglądała promieniście, a drugiego, jakby świeżo wyszła z grobu, ogarniało go przerażenie. Na pewno nie chciał, by Maddie tak się męczyła, a jak już, to tylko wtedy, gdy świadomie podejmie tę decyzję i będzie gotowa, by zostać matką.
— Kiedyś... Na pewno, jeśli będziesz gotowa. Nie chcę żebyś męczyła się jak Luna, lub Molly — Definicją miłości faceta do kobiety było uszanowanie jej zdania i brak wywierania presji. Jeśli nie będzie chciała mieć dzieci, on to zrozumie - jeśli będzie chciała, również zrozumie i uszanuje jej decyzję. Niektóre kobiety podświadomie czuły, że rodzicielstwo nie jest dla nich i Avery to rozumiał. Kobieta była kobietą, a nie inkubatorem.
Czuł zniecierpliwienie i obawę, gdy Maddie zaczęła zastanawiać się nad jego propozycją. Obawiał się, że nie była na to gotowa, choć przeczucie mówiło mu, że się zgodzi. Reakcja kobiety przyniosła ulgę i ciche westchnięcie, zupełnie jakby cała ta obawa zniknęła w momencie, gdy się odezwała. Czując Maddie na swoich kolanach, objął ją w pasie i posłał szeroki uśmiech.
— Nie chciałem wywierać presji, Kopciuszku. Wiesz, zauważyłem, że brakuje mi Twojej obecności, gdy wstajesz rano, jedziesz do pracy i wieczorem wracasz do siebie. Ta samotność jest męcząca, a ja kocham zapach Twoich włosów z rana i nawet mnie nie wkurza, gdy znajduje włosy w umywalce — Wyznał szczerze, lecz żartobliwie - tak jak miał w zwyczaju. Wtulił nos w skórę Maddie i przejechał ustami po szyi brunetki.
— I tęsknie za zapachem Twojej skóry — Dodał z delikatnym uśmiechem, obdarowując skórę brunetki kilkoma pocałunkami. Westchnął cicho słysząc o słoiczkach z dżemami i siostrach, które będą wpadać na obiadek, ploteczki, albo nocowanie. Nie miał nic przeciw temu, może w końcu w tym mieszkaniu będzie więcej życia.
— Niech wpadają, a dżemy Twojej mamy są smaczne — Rzucił, wysuwając głowę spomiędzy wgłębieni między obojczykiem, a szyją kobiety. Przymknął oko, gdy piana spływała z jego włosów i nie pozostając dłużnym, zrobił to samo, przyozdabiając ciemne włosy Maddie białą pianą. — Zabawne, co ? Też Cię kocham — Odpowiedział, odwzajemniając ten krótki pocałunek, który prawdopodobnie był zapowiedzią czegoś więcej.
Pokręcił głową z niedowierzaniem, gdy odsunęła się po to, by poinformować, że taki deser jej nie odpowiada. — Zmusiłaś mnie do kąpieli, to teraz cierp — Nie zdążył dodać niczego więcej, bo Maddie go pocałowała. Zsunął dłonie z jej talii, wsuwając je pod pośladki dziewczyny i docisnął ją bardziej do siebie. Woda wszystko ułatwiała, a to ciepło bijące od wody i wilgotna skóra Maddie, którą czuł na swojej, sprawiało, że przez jego ciało przechodziły podniecające dreszcze.

Maddie Miller
wystrzałowy jednorożec
blueberry#4059
ODPOWIEDZ