25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
Leigh spędziła całkiem przyjemny dzień. W pracy było dość spokojnie, pogawędziła sobie z klientami, jak zawsze obdarzając ich promiennym uśmiechem. Na przerwie wysłała kilka SMS-ów, mając nadzieję, że ktoś będzie wolny i spotka się z nią a kawie. Odpowiedź przyszła od Lucille. To ucieszyło pannę Daintree, tym bardziej, że chciała podtrzymać kontakt i rozwinąć relację. Poznały się – jak to często bywa – przez przypadek, bo Leigh była w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu i mogła pomóc. A to przecież Leigh lubiła najbardziej. Od słowa do słowa jakoś wywiązała się rozmowa. Później widziały się jeszcze kilka razy, wymieniły numerami telefonu i mogły być w większym kontakcie.
Leigh chciała, by Lucia znalazła większe grono znajomych i otworzyła się na ludzi z Lorne Bay. Miała ochotę jej w tym dopomóc, o ile ta będzie chciała, bo nic na siłę przecież. Nie każdy był taki sam i to szanowała. Cieszyła się jednak, że ma kolejną dobrą znajomość i postanowiła ją rozwijać.
Wysłała namiary na kawiarnię i umówiwszy się na konkretną godzinę, z radością wyczekiwała końca zmiany.
W końcu wyszła z pracy i mając trochę wolnego czasu, pokręciła się po mieście. Kiedy tylko zbliżała się godzina, na którą się umówiły, ruszyła w stronę kawiarni. Na miejscu zobaczyła, że jeszcze Lucia nie przyszła. Leigh zajęła im stolik i rzuciła na jedno z krzeseł swój plecak. Wyciągnęła telefon i wystukała wiadomość, że jest już na miejscu. Z uśmiechem na ustach wypatrywała znajomej twarzy. Dziewczyna nie chciała zamawiać wcześniej niczego, postanowiła zaczekać. Jej towarzyszka się nie spóźniała jeszcze, więc nie było się czym przejmować. Poza tym panna Daintree była cierpliwa, zero spiny.

Lucille Blanchard
ambitny krab
Kiren#7898
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay ma być miejscem gdzie zacznie życie na nowo, ale wydarzenia z przeszłości nadal trzymają ją w miejscu. Snuje się od motelu do Sanktuadium, gdzie dorabia jako pomocnik i w zasadzie nie wie co dalej...
Była niesamowicie wdzięczna losowi za to, że postawił na jej drodze Leight. Dosłownie i w przenośny, bo poznały się przez zupełny przypadek, gdy zagubiona w buszu Lucille poprosiła szatynkę o wskazanie właściwej drogi. Takim to sposobem wymieniły ze sobą kilka zdań, a przyjacielskie nastawienie i pogodna aparycja Leigh sprawiły, że nieufna Lucia zapałała do dziewczyny sympatią. Odkąd pojawiła się w Lorne Bay, raczej stała z boku. Nawiązała parę znajomości w pracy, ale poza nią stroniła od kontaktów z innymi. No może poza jednym przypadkiem, ale mówienie o nim póki co sprawiało Lucille niezwykłą trudność, bo była to niezwykle skomplikowana relacja. Dlatego też ucieszyła się z poznania Leigh. Miała nadzieję, że ta znajomość stanie się dla niej furtką do rozpoczęcia w Lorne nowego rozdziału życia, na którym wpiszą się znacznie przyjemniejsze wspomnienie niż te, które dotychczas posiadała. Chociaż nie zwawsze życie w Perth było tak kiepskie, ale jednak zdecydowanie ciężko było Lucille myśleć o nim w sposób pozytywny, gdy przez większość czasu towarzyszyły jej tam tylko negatywne emocje.
Na spotkanie przyszła prawie na czas... Prawie, bo nadal gubiła się przemierzając uliczki niewielkiego miasteczka. Nigdy nie miała najlepszej orientacji w teranie, a więc nie trudno było jej pomyliśc drogę nawet w takiej miejscowości jak Lorne Bay.
- Hej! Jeju.. Przepraszam za spóźnienie, ale skręciłam w złą stronę i doszłam do posterunku policji, ale jakiś miły posterunkowy wskazał mi właściwą drogę - wytłumaczyła się, gdy tylko podeszła do stolika zajmowanego przez Legit. Cieszyła się przy tym, że dziewczyna już siedziała, bo jakakolwiek inna forma powitania poza tym słownym niesamowicie by ją zestresowała, bo nawet jeśli Daintree byłą kobietą to nie zmieniało to faktu, że Lucille i tak czuła obawę przed kontaktem cielesnym. - W ogóle cieszę się, że znalzałaś dla mnie czas - dodał, zajmując krzesło na przeciwko szatynki. - Zamawiałaś już coś? - Spytała unosząc menu. Niby udawała, że wybiera spośród wielu deserów i kaw jakie miała w ofercie ta przytulna kanjpka, ale tak naprawdę z góry wiedziała, że zdecyduje się tylko na czarną kawę. Niestety jej budżet nadal pozostawał wiele do życzenia, a praca w Sanktuarium nie pozwalała jej nawet na wynajęcie prawdziwego mieszkania. - Co tam u ciebie? Jak minął ci dzień? - Zagadnęła po chwili znajomą, przywołując na twarzy pogodny uśmiech. Czuła się trochę jak na rozmowie o pracę, jakby miała tylko jedną szansę by zrobić dobre wrażenie i bardzo chciała ją wykorzystać. Zależało jej na znalezieniu kogoś bliskiego w Lorne, dlatego też schowała swoją nieśmiałość do kieszeni.

Leigh Daintree
powitalny kokos
Borsuk
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- No cześć! - powiedziała Leigh z uśmiechem, kiedy tylko dziewczyna zjawiła się w lokalu i podeszła do niej. - Bardzo się cieszę, że cię widzę – powiedziała szczerze.
- Naprawdę miło się spotkać – nie trzeba było się przyglądać, by zobaczyć wesołe iskierki w jej oczach. Ona taka była, po prostu. Uwielbiała mieć towarzystwo i dzielić się dobrym humorem.
- To dobrze, że trafiłaś na kogoś miłego, bo bywa różnie – podsumowała.
Leigh nie narzekała na tutejszych stróżów prawa, ale nie wiedziała jak było w razie problemów takich jak ten. Ona się tu wychowała, więc znała wszystko od dziecka. Poza tym nie każdy miał tyle cierpliwości do tłumaczenia. Leigh zawsze pomagała, bo to lubiła. Poza tym gdyby utknęła w jakiś nieznanym miejscu mogłaby potrzebować wsparcia.
- Napisałabym wcześniej, ale miałam trochę zobowiązań. Ale już wszystko gra – wyjaśniła.
- Następnym razem zrobimy sobie piknik na plaży, co ty na to? - Lucia pewnie już się przyzwyczaiła do tego, że panna Daintree dużo mówiła, ale taki był jej urok. Lubiła rozmawiać, dzielić się uwagami i po prostu zagadywać kogoś. Gorzej jak się nie ma tematów do rozmów, ale cisza nie groziła raczej w jej towarzystwie.
- Nie, czekałam na ciebie – odpowiedziała na pytanie i dopiero teraz sięgnęła po menu. - Weź co chcesz, ja stawiam – powiedziała wesoło. Spojrzała ponad kartą na koleżankę i uśmiechnęła się znowu. - Ja zapraszam, ja płacę – mówiła poważnie. Tym bardziej, że wpadły jej jakieś drobne napiwki i miała za co zaszaleć.
Leigh zdecydowała się na latte i ciasto czekoladowe. Musiała sobie trochę dogodzić, ale nie żałowała sobie nigdy, no chyba, że musiała.
- Hmmm – zaczęła się zastanawiać. - W pracy w porządku. Ruch nie był zbyt duży dzisiaj, ale to nic. Najwięcej jest gości w weekendy. Poza tym biorą też pizze na wynos, więc więcej do roboty ma kierowca niż ja – powiedziała.
- Poza tym chyba poszukam sobie współlokatora. Będzie taniej. Nie chcę się wyprowadzać z mieszkania, dobrze mi tam. A ty jak tam? Zapuszczasz się dalej w okolicę?

Lucille Blanchard
ambitny krab
Kiren#7898
lorne bay — lorne bay
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
W Lorne Bay znalazła schronienie przed przeraźliwą przeszłością. I chociaż boi się dotyku, cholernie ciągnie ją do ludzi, bo wierzy w to, że nowe miasteczko da jej nowe życie...
Zgodnie z ustaleniami podmieniam tutaj i przepraszam za tą zwłokę ;(

Miała duże szczęście, że udało jej się poznać kogoś tak sympatycznego, jak Leigh. Wcześniej bała się, że w Lorne będzie skazana jedynie na własne towarzystwo, bo też przez jej doświadczenia niekoniecznie miała odwagę na zawieranie nowych znajomości, ale z kolei Daintree na pierwszy rzut oka wyglądała na kogoś, komu można zaufać.
- Też się cieszę - przyznała z uśmiechem, bo nie było co ukrywać, spotkanie się z kimś, kogo już się znało, było dla niej, szczególnie teraz, na wagę złota. - Tak, chociaż póki co mam wrażenie, że w tym mieście większość ludzi jest miła - zażartowała, bo rzeczywiście nie przywykła do czegoś takiego. Mieszkała wcześniej w dużej metropolii, gdzie każdy był anonimowy i myślał tylko o sobie. Tutaj jak na razie podobało jej się o wiele bardziej, chociaż minie dużo czasu, zanim opuści ją uczucie wyobcowania. Nie miała też jej za złe tego, że nie pisała wcześniej, bo jednak była świadoma tego, że większość ludzi nie posiada tyle wolnego czasu, co ona. Sama chciałaby coś z tym zmienić, może znaleźć lepszą pracę, ale to kiedyś, póki co wolała się nie wychylać.
- Piknik brzmi super. W sumie zawsze mi się marzył taki na plaży, ale nie miałam z kim go zrobić - przyznała, nieco zażenowana, bo jednak nie miała już dwunastu lat, a wciąż niektóre z jej marzeń pasowały do tej kategorii wiekowej. Zaskoczyło ją też to, że Leigh chciała za nią zapłacić i w pierwszej chwili miała odmówić, ale potem pomyślała, że niebawem dostanie swoją niedużą, ale jednak wypłatę, więc będzie mogła się zrekompensować. - Dobrze, ale w takim razie następnym razem ja zapraszam - podkreśliła, obiecując sobie, że tak właśnie będzie. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś gdzieś ją zaprosił. Spojrzała więc uważniej na kartę, bo o ile nadal planowała wziąć czarną kawę, by nie przesadzać, to zdecydowała się też dobrać jakieś niedrogie siatko do tego.
- Kiedyś chciałam zostać kelnerką, ale kompletnie się do tego nie nadawałam, więc podziwiam cię - zaśmiała się zdawkowo, wspominając tamte czasy. Nie radziła sobie z zamówieniami, o napiwkach przez to też mogła pomarzyć i dlatego większość swojej kariery zawodowej przepracowała na jakiś magazynach, czy w sklepach wielobranżowych. Teraz w sanktuarium też nie robiła niczego specjalnego. Zajmowała sie jakimiś dostawami, inwentaryzacją i pracami bieżącymi. - No tak, utrzymanie mieszkania samemu pewnie nie jest łatwe, co? - zagadnęła jeszcze o ten temat. Sama pewnie nie dałaby rady, ale wolała z nikim nie mieszkać, bojąc się, że dopadliby ją przestępcy z Perth i zagroziliby przez nią jeszcze komuś. - Póki co poznałam głównie otoczenie Sanktuarium, trochę tej dzielnicy portowej i jak widzisz... centrum, chociaż tu nadal się gubię - zażartowała, nawiązując do tego, jak pomyliła dzisiaj drogi do kawiarni.


Leigh Daintree
ambitny krab
nick
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- Tu sami swoi, a tych gorszych typków możemy spisać i wciągnąć na czarną listę – zaśmiała się.
- Są tacy, których osobiście unikam.
Leigh nie miała raczej problemów z ludźmi, ale zawsze zdarzali się ci gorsi. Ona była pokojowo nastawiona do wszystkich, ale nie każdy miał tak samo. Panna Daintree była po prostu prostolinijną i pogodną osobą, a niektórzy nawet takich nie lubili. Ale co poradzić…
Po wysłuchaniu odpowiedzi odnośnie pikniku, Leigh klasnęła w dłonie.
- No to już masz z kim! Będzie fajnie, obiecuję – mogą sobie puścić muzykę z telefonu, potańczyć trochę, no i cieszyć się życiem i młodością. Dobrze było czasem postawić na spontaniczność, bo przecież następnego dnia można było się rozczarować i świat mógł zrobić się nagle szary i ponury. Dla Leigh szklanka nigdy nie była do połowy pusta, tylko pełna. Chociaż sama miała gorsze dni, to jednak jej optymizm wygrywał.
- No niech będzie – zgodziła się na propozycję odnośnie rachunku.
Zamówiła dla siebie kawkę i solidny kawał ciasta, bo co ma sobie odmawiać przyjemności.
- Najłatwiej się zaczepić w tej pracy. Raz się wciągniesz, to już jest łatwiej i wezmą cię tu i tam – ona akurat pracowała w pizzerii, ale w kawiarni też by się odnalazła. Tylko trudniej iść z tacą pełną filiżanek niż z talerzem pizzy,
- Rodzeństwo mnie wspiera, ale lepiej nie prosić o pomoc. Wiesz jak to jest. Daję radę, ale mimo to... – nie przewidziała tego, że za kilka dni poproszą ją o opuszczenie mieszkania, bo właściciel będzie go potrzebował dla kogoś innego.
- Spokojnie, wszystko powoli. Ogarniesz bo nie ma tego tak wiele. Ja czasem myślę, że fajnie by było się przeprowadzić, ale chyba nie lubię zbyt wielkich zmian. Poza tym podoba mi się tutaj.

lucille blanchard
ambitny krab
Kiren#7898
lorne bay — lorne bay
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
W Lorne Bay znalazła schronienie przed przeraźliwą przeszłością. I chociaż boi się dotyku, cholernie ciągnie ją do ludzi, bo wierzy w to, że nowe miasteczko da jej nowe życie...
Zaśmiała się cicho, a przy tym może i nawet delikatnie zarumieniła, bo od dawna nie spotkała na swojej drodze tylu dobrych osób, a odkąd przybyła do Lorne praktycznie na każdym kroku miała do czynienia z przyjacielsko nastawionymi osobami. Zupełnie tak, jakby na wschodnim wybrzeżu ludziom żyło się łatwiej, a co za tym idzie i ich nastawienie było zupełnie inne niż w Perth.
- Dobrze! W takim razie możesz już na zapas mnie ostrzec i powiedzieć gdzie powinnam się mieć na baczności i kogo unikać - zaproponowała podchwytując temat. Oczywiście żartowała, ale jakby Leigh wspomniała jej o miejscach, które niekoniecznie cieszyły się dobrą sławą i których dla bezpieczeństwa Lucille powinna unikać, blondynka byłaby jej naprawdę wdzięczna.
- Naprawdę? - Autentycznie niedowierzała temu jak ciepłą i sympatyczną osobą była siedząca na przeciwko niej kobieta. W rodzinnym mieście Lu miała kilku przyjaciół, ale zdobywała ich latami, a w Lorne jakby wszystko szło łatwiej. Może to dobry znak i naprawdę powinna dać szansę temu miejscu. Nawet jeśli nadal bała się komukolwiek zaufać na sto procent i zapuszczać nieco dalej poza tereny Sanktuarium. - Byłoby cudownie! Znasz jakieś interesujące miejsca, do których mogłybyśmy się udać? - Zapytała od razu, bo oczywiście ona sama okolic Lorne Bay nie znała, ale poznawanie ich z kimś to już zupełnie inna para kaloszy. - W takim razie stawiam ten piknik! - Od razu zarezerwowała to wydarzenie, a w głowie zaczęła kombinować jakby się dostać do pracowniczej kuchni, by móc upiec kilka łakoci na ten niecodzienny wypad.
- Nie wiem... Czuję, że nie nadawałabym się do takiej pracy. Pewnie szybko bym na kogoś wylała kawę, albo pomyliła zamówienia. Ludzie byliby na mnie źli, a ja... Nie, to nie dla mnie - Oczywiście w głowie Lucille od razu pojawiły się najciemniejsze scenariusze. Nigdy nie była jakoś przesadnie odważna, a już na pewno wrażliwa. Bała się więc, że swoim nie profesjonalizmem mogłaby kogoś urazić, dlatego o wiele lepiej pracowało jej się samej, albo ze zwierzętami, które przynajmniej nie mogły jej krytykować na głos. - Mi także się tutaj podoba i.... Nigdy nie sądziłam, że znajdę w sobie tyle odwagi, by wyjechać na wschodnie wybrzeże, ale teraz czuję, że była to doskonała decyzja - oznajmiła z uśmiechem i jakby w ramach toastu uniosła filiżankę ze swoją czarną kawą. - Może ty także znajdziesz w sobie kiedyś tyle odwagi... Nie mówię o przeprowadzeniu się, ale może chociaż o jakiejś podróży na dłużej, by zobaczyć jak to jest wyjechać i zostawić za sobą dotychczasowe życie chociaż na jakiś czas - zaproponowała. Sama z początku strasznie się bała, ale teraz miała możliwość życia na nowo. Zbudowania swojego wizerunku i historii od postaw i taka możliwość to coś niesamowitego, a można ją mieć tylko wtedy, gdy pozostawi się za sobą chociaż odrobinę swojej historii.

Leigh Daintree
ambitny krab
nick
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- Zrobię dla ciebie listę i wciągnę na nią kilka osób i miejsc – znając Leigh, ona prawdę ją zrobi i podrzuci Lucille, by ta mogła się z nią zaznajomić i nie zapomnieć o najważniejszych rzeczach. A i pewnie opatrzy to jakimś komentarzem, bo miała swoje przemyślenia.
- Serio, serio – powiedziała z uśmiechem odnośnie pikniku. - Ale nie zdradzę szczegółów, chociaż plan rysuje mi się właśnie w myślach – zatarła ręce, jakby naprawdę planowała coś niedobrego. Ale spokojnie, nie było to nic takiego, przeciwnie. Wiedziała dokąd zabrać towarzyszkę i to w jak najbardziej fajne i bezpieczne miejsce. No i widoki, tak, te były bardzo piękne.
- Będziesz mieć niespodziankę – co jak co, ale Leigh uwielbiała planować takie rzeczy. Zapominała wtedy o problemach życia codziennego, a nawet tak pozytywna i uśmiechnięta osoba jak ona, miała na co narzekać. Ale takie było życie.
- No to prawda, nie dla każdego to jest zajęcie, ale… - z własnego doświadczenia wiedziała, że można się tego nauczyć i ogarniać. - Naprawdę, można się wkręcić. Trzeba być mocno ogarniętym, to prawda, ale skoro ja, myśląca o dziesięciu sprawach naraz nadążam, to nie jest źle. Chyba – podsumowała. Leigh lubiła rozdawać gościom uśmiechy i po prostu czasem zagadnąć. Nie było źle.
Myśl o wyjeździe była ciekawa i zatrzymała się przy niej na dłużej.
- Może i masz rację – powiedziała z namysłem. - Taka krótka wycieczka by mnie nie zabiła. Zobaczyć coś nowego, poznać nowych ludzi i w ogóle… - tak, to nie było głupie.
- Ale chyba szybko bym zatęskniła za domem. Trzyma mnie tu nie tylko rodzina, ale też lokalny sentyment. Pokochałam to miejsce, chyba z wzajemnością. Niektórzy nie lubią miejsca, z którego pochodzą, ale ja mam inaczej, jestem lokalną patriotką.

lucille blanchard
ambitny krab
Kiren#7898
lorne bay — lorne bay
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
W Lorne Bay znalazła schronienie przed przeraźliwą przeszłością. I chociaż boi się dotyku, cholernie ciągnie ją do ludzi, bo wierzy w to, że nowe miasteczko da jej nowe życie...
Zmrużyła oczy uśmiechając się w podzięce. Z jej możliwościami i pechem, zapewne w niebywałym tempie trafiłaby na kogoś, lub do miejsca, które powinna omijać wielkim łukiem. Zresztą wystarczyło spojrzeć na to co zadziało się zaledwie kilka dni po jej przyjeździe. Wpadła na mężczyznę, który z początku zrobił na niej piorunujące wrażenie i cóż... Trochę poddała się temu bezkrytycznemu podejście, nawet gdy dość szybko odkryła, że coś jest z nim nie tak, a mianowicie mylił ją z zupełnie inną, znaną sobie kobietą, a ona... Ona zamiast wyprowadzić go z błędu, brnęła dalej w tę relację trochę egoistycznie, ale trochę też dlatego, że miała wrażenie iż i on tego potrzebuje. Przedziwna to była historia i trochę wstyd było Lucille o niej opowiadać. Aczkolwiek bywały też momenty, w których Geordan mówił do niej jej imieniem i właśnie dla tych chwil zaprzestawała zdroworozsądkowego podejścia.
- Okej! Zgadzam się w ciemno, ale by ci do wynagrodzić upiekę twoje ulubione ciasto, czyli.... - Pociągnęła ostatnie słowa pytająco, a dodatkowo dłonią wykonała gest jakby chciała wyciągnąć z Leigh tę informację. - I obiecaj, że nie pójdziemy gdzieś, gdzie znajdują się krokodyle... Wiesz z moim szczęściem na pewno jakiegoś byśmy spotkały, a wolę nie ryzykować - dodała dla pewności. Naprawdę cholernie bała się tych stworzeń. W wielkim mieście raczej nie miała z nimi do czynienia, a w Lorne praktycznie na każdym kroku coś mogłoby ją zaatakować i zabić. Nie chciała wpadać w paranoję, ale jednak wolała dmuchać na zimne.
- Nie jestem mocno ogarnięta - burknęła oskarżycielsko, jakby miała pretensje do samej siebie, ale cóż... Naprawdę często wpadała w kłopoty w pracy, zapominała wykonywać jakiś obowiązków, ale najzwyczajniej w świecie los rzucał jej kłody pod nogi. Była dość pechowym człowiekiem, a przynajmniej za takiego siebie miała. - Wczoraj zapomniałam zamknąć klatkę koali, którego mamy w lecznicy... Całe szczęście zdążył tylko wyjść na kilka metrów i nikt nic nie zauważył, ale cóż... - Przyznała się bez bicia i może powinna pozostawić takie informacje dla siebie, ale z drugiej strony dręczyło ją to od kilku dni, a nie miała za bardzo komu o tym opowiedzieć. Przed Geordanem jeszcze bała się tak uzewnętrzniać, a Leigh sprawiała wrażenie osoby, której naprawdę można zaufać.
- Dokładnie, może jakiś wolontariat, albo staż? W Australii jest pełno takich miejsc. Nic byś nie straciła, a wręcz przeciwnie, nauczyła się czegoś nowego - zaproponowała entuzjastycznie. W pracy ostatnio roznosili ulotki o rezerwatach, gdzie przyjmują ludzi do pomocy w zamian za wyżywienie i nocleg, więc ten pomysł w jej głowie nie pojawił się z niką. - O czymś takim mówię - nawet jedną z ulotek miała przy sobie i trochę wymiętą wyciągnęła z torebki wręczając dziewczynie. - Cóż... Zgodzę się z tobą. Lorne Bay ma swój urok, nie dziwię się, że tak kochasz to miejsce - dodała, bo sama zaczynała czuć się tutaj jak w nowym domu, tylko bała się, że postępując tak "nierozsądnie" prędzej czy później ponownie napyta sobie biedy...
Leigh Daintree
ambitny krab
nick
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- Sernik – podpowiedziała. - Bez rodzynek! - zastrzegła. Leigh należała do tych, którzy objadali się słodkościami, więc zdecydowanie można ją było tym przekupić czy zapłacić za przysługę.
- Nie kochana, żadnych krokodyli, słowo. Sama bym nie ryzykowała. Jestem lokalną patriotką, ale bez przesady. Nie wszystko biorę w ciemno – uśmiechnęła się.
Leigh naprawdę wolała unikać pewnych miejsc i zdecydowanie nie zabrałaby nikogo tam, gdzie jest niebezpiecznie. Kusiło ją czasem, by wybrać się w jakieś miejsce związane z lokalnymi legendami, ale nie miała na tyle odwagi. Bała się, że przynajmniej połowa rzeczy okaże się prawdą, wolała się o tym nie przekonywać. Poza tym w jej żyłach płynęła krew rdzennej ludności, a oni wierzyli w takie rzeczy.
- Ojoj – powiedziała, słysząc o koali wędrowniku. - Zdarza się. Ja jestem czasem taką mamają, że nikt by mnie o to nie podejrzewał. Kiedyś w pośpiechu założyłam dwa różne buty i chodziłam boso w pracy. Słowo, patrzyli się na mnie dziwnie, ale udałam, że jest wszystko w porządku – stare dzieje, ale jednak tak było naprawdę.
- Wydaje mi się, że zmiana by mi wyszła na dobre. Ale przede wszystkim musiałabym pracować z ludźmi, bo ja nie przeżyłabym chyba siedzenia w zamknięciu typu biuro. Nadawałabym się chyba na oprowadzanie wycieczek, albo coś takiego. O, opieka nad starszymi ludźmi? Niektórzy nie mają nikogo do rozmowy, a to wielka szkoda – tak, mogła się nad tym zastanowić na poważnie.
- Mam tu bliskich, więc nie chciałabym wyjeżdżać, ale i tutaj znajdzie się coś do roboty. Mówi się, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, ale ja nie narzekam na to miasteczko. Spędziłam tu całe życie, jestem przyzwyczajona do jego zalet i wad. Pewnie zostanę tu na zawsze.

lucille blanchard
ambitny krab
Kiren#7898
lorne bay — lorne bay
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
W Lorne Bay znalazła schronienie przed przeraźliwą przeszłością. I chociaż boi się dotyku, cholernie ciągnie ją do ludzi, bo wierzy w to, że nowe miasteczko da jej nowe życie...
Pokiwała głową na znak, że rozumie. Zanotowała więc w pamięci, żeby przygotować dobry sernik, koniecznie bez rodzynek. Miała już nawet kilka pomysłów na to jak zaskoczyć Leigh, ale postanowiła zachować je w sekrecie.
- To świetnie - uśmiechnąłem się radośnie. - W takim razie piszę się na wszystko - dodała jeszcze i w głębi serca dziękowała losowi za to, że postawił na jej drodze taką osobę jak Daintree.
Wysłuchała ze szczerym zainteresowaniem historii o pomylonych butach i nie udało jej się powstrzymać cichego parsknięcie. Podziwiała Leigh za spokój i opanowanie. Ona pewnie by była zażenowana i ostatecznie wzięła by dzień wolny, ale spóźniła się do pracy, bo cofnęłaby się, aby naprawić swój błąd. Nigdy nie miała w sobie na tyle pewności siebie, by postąpić jak Daintree.
- No co ty!? Jezuu.... Dobrze jesteś! - Skomplementowała więc dziewczynę, pełna podziwu dla jej odwagi. - Ja kiedyś, jak pracowałam w sklepie budowlanym to pchając podnośnikiem paletę, przez przypadek uderzyłam w półkę z farbami.... Cały sklep pływał w farbie. Zrobiłam wtedy najdłuższe nadgodziny w życiu - podzieliła się i swoją, żenującą historyjką, chociaż takich na koncie niestety miała wiele.
Nigdy nie czuła się dobrze w swoich pracach. Jakby miała świadomość, że została stworzona do innych rzeczy, ale niestety los nie chciał, aby mogła rozwinąć skrzydła.
- Oooo! może to dobra myśl zamiast pracy w restauracji? Byłabyś świetnym przewodnikiem! - Podłapała pomysł Daintree, z którym faktycznie się bardzo zgadzała. - Z twoim podejściem i otwartością, kolejki ustawiałby się na zwierzanie Lorne z tobą! Sama zobacz... Ledwo co mnie znasz, a ja wprost nie mogę się nacieszyć tym, że ciebie spotkałam - dodała uśmiechając się szczerze. - I rozumiem, że nie chcesz wyjeżdżać, bo kochasz to miejsce. Zresztą to widać, dlatego proponowałam tylko chwilowy pobyt gdzieś indziej, ale cóż czuję, że to chyba faktycznie nie dal ciebie - dokończyła i zerknęła na Leigh znacząco, aby dać jej do znać, że doskonale rozumie co chciała jej przekazać swoimi słowami.

Leigh Daintree
ambitny krab
nick
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- Niech żyje zgrabność– uśmiechnęła się.
- Też mam trochę innych przygód na koncie, ale o tym innym razem. Do niektórych nie przyznałabym się na trzeźwo, więc jak skołujemy kiedyś gdzieś jakąś butelkę czegoś mocniejszego to może ci opowiem o tym i tamtym – tak, Leigh miała czasami takiego pecha, że aż szkoda jej. Generalnie jej życie składało się albo z takich dziwnych sytuacji, albo wręcz przeciwnie – dobrych. Najważniejsze było to, że nie przejmowała się tym za bardzo i wychodziła ze wszystkiego z uśmiechem. Nie przejmowała się zbyt długo niepowodzeniami, bo mimo czarnych chmur, życie było też piękne.
- Hmmm, musiałabym się zorientować, co jest potrzebne poza dobrą gadką. Chyba musiałabym się podszkolić z lokalnej historii, bo daty i nazwiska to nie jest moja mocna strona, ale wszystko można podgonić i zapamiętać. Trochę chęci wystarczy, nie? - naprawdę to nie był taki zły pomysł.
- U nas jest wiele ciekawych legend i historii z dreszczykiem, wielu miejsc sama nigdy nie odwiedzałam, bo są niebezpieczne, ale można o tym poczytać w książkach i ulotkach promujących nasze miasteczko. Tak, chyba jednak się zainteresuję tym rodzajem pracy – pokiwała głową.
- Wiesz, może za bardzo tu zapuściłam te korzenie. Młoda jestem, mam czas na podróże, ale mimo wszystko… chyba brakuje mi ambicji. Prędzej napiszę książkę, niż się gdzieś wybiorę. Sama nie wiem jak poukładać swoje życie. Próbuję jakoś żyć samodzielnie, robić to, co lubię, ale różnie bywa. Czasem sam entuzjazm nie wystarcza. Nie boję się nowości, ale to chyba mój teren. Nie wiem, czy na zawsze tu zostanę, czy nie, ale póki co… - wzruszyła ramionami.
- No, tyle o mnie. Bo mam wrażenie, że za dużo mówię – zaśmiała się.

lucille blanchard
ambitny krab
Kiren#7898
lorne bay — lorne bay
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
W Lorne Bay znalazła schronienie przed przeraźliwą przeszłością. I chociaż boi się dotyku, cholernie ciągnie ją do ludzi, bo wierzy w to, że nowe miasteczko da jej nowe życie...
Lucille zaśmiała się w odpowiedzi na słowa Leigh. Zdecydowanie zgrabność nie była jej mocną stroną. W sensie była nieudacznikiem, w każdym tego słowa znaczeniu. Niczego w życiu konkretnego nie osiągnęła, ani też nie walczyła o swoją karierę, chociaż ambicja nie raz upominała ją o to, że stać ją na więcej niż wykładanie towaru na półkach w markecie.
- Zgadzam się! W sumie nie miałam okazji jeszcze upić się w Lorne Bay, więc z tobą mógłby być mój pierwszy raz - wyszczerzyła się, a zaraz potem nachyliła nad stołem. Może nazbyt entuzjastycznie wykonała ten ruch, bo o mały włos nie wylała stojącej obok kawy, ale mniejsza z tym. - Może dziś? Co ty na to? Pójdźmy do jakiegoś baru na plaży i po prostu się zrelaksujmy - zaproponowała i dopiero po chwili dotarło do niej, że może było to nie na miejscu. W końcu znały się dość krótko, a Leigh mogła mieć już jakieś plany. Po prostu Lu posiadała niewielu przyjaciół i tęskniła za swoim dawnym życiem. Chciała chociaż na moment poczuć się normalnie, bo jej obecne życie było niezwykle skomplikowane i pełne niedopowiedzeń.
- Szczerze? Nie mam pojęcia, ale pewnie firmy wysyłając swoich pracowników na jakieś kursy... Zresztą sama musisz jeszcze to wszystko przemyśleć. Eh... Mówię ci o spełnianiu marzeń, a obecnie sama wykonuje dość prostą pracę. Chociaż z drugiej strony nigdy nie posiadałam lepszej. Praca ze zwierzętami i naturą daje satysfakcję jaką ciężko opisać słowami - podzieliła się swoją opinią na temat wykonywanego zawodu. Bo chociaż czyściła klatki w sanktuarium to robiła to ze swego rodzaju zadowoleniem, gdy każdego dnia mogła chociaż kilka chwil spędzić w towarzystwie koali, kangurów i innych cudownych stworzeń.
- Doskonale ciebie rozumiem... Sama boję się zmian, ale czasem nie mamy wyboru i trzeba po prostu zdecydować się na jakiś poważny krok - wyznała tajemniczo, bo w zasadzie swoją przeprowadzkę do Lorne Bay póki co motywowała chęcią zmiany i zamieszkanie w pięknym miejscu z daleka od zgiełku miasta. Prawda była jednak zupełnie inna. - Ważne byś była zadowolona z tego co robisz i jak obecnie wygląda twoje życie, a jesteś zadowolona, prawda? - Dopytała, bo Leigh wydawała się jedną z najbardziej pozytywnych i przyjacielskich osób jakie Lu poznała nie tylko w Lorne, ale w całym swoim życiu.
- Nie, nie! Skąd! Cieszę się, że tyle mówisz. To ja mam wrażenie, że jestem straszną gadułą. Często paplam co mi ślina na język przyniesie, a potem są z tego problemy - zażartowała na koniec, ale cóż... Niekiedy faktycznie jej gadulstwo było powodem komplikacji na przykład w pracy, więc może Blanchard powinna wyciągnąć wreszcie jakieś lekcji i ugryźć się w język.

Leigh Daintree
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ
cron