: 05 sie 2021, 23:56
Ta sytuacja, którą mieli teraz przed sobą w zasadzie tylko i wyłącznie im pomagała w tym, by klarowały się uczucia między nimi. No, albo raczej podejście, na podstawie którego klarowałyby się uczucia, bo to mimo wszystko musi iść krok po kroku. Chociaż… sami się rzucili na głęboką wodę pozwalając na to, by się ze sobą przespali i to w takich okolicznościach. Takich, w których w jakimś stopniu było im głupio przed nimi samymi. Bo czy nie było im trochę głupio? Może już to minęło, ale na początku z pewnością rozpatrywali to w takich kategoriach.
Napięcie nie zmalało i no właśnie, mogłoby się wydawać, ze rosło. Sami co prawda na to pozwalali i może traktując to w jakimś stopniu jako swoistą grę, powodowali, że przychodziło im się zmagać właśnie z taką niepewnością, która temu napięciu towarzyszyła. Cóż, byli sami sobie winni, że tak to wyglądało, bo to właśnie ich słowa, a teraz również i czyny skutkowały takim, a nie innym, rozwojem sytuacji.
On chyba jeszcze nie dotarł do etapu rozmyślania tego jak inni zareagowaliby na to co się między nimi wydarzyło. Po prostu uznał, że skoro i tak ma to nie wyjść na światło dzienne, to nie ma się co nad tym rozwodzić, bo i po co? Nie lubił aż tak gdybać nad tym „co by było gdyby”, zwłaszcza kiedy wiedział, że tak ma się nie wydarzyć.
Nie myślał nawet, przynajmniej póki co, o ich relacji jako o czymś co nagle miałoby ewoluować w jakiś POTENCJALNY związek, bo… chyba nie powinien był nawet o tym myśleć. Byli teraz względnie blisko, ale właśnie, to miało być takie tymczasowe zawieszenie broni, chociaż… nie chciał trochę tego przed sobą, a tym bardziej przed nią przyznać, było, no całkiem fajnie. Może gdyby nawet odpuścili sobie te złośliwości to by się dogadali?
— No. Czego bym nie zrobił, to zawsze mi docinasz, nie wiem czemu. — zażartował, on się natomiast już tutaj z prawdą minął, bo wiedział czemu. Docinała mu, bo on robił to względem niej. I tak samo on docinał jej, bo ona docinała mu. No i wszystko się zapętla.
Co jak co, ale jeżeli ktoś sarkazmem operował, to na pewno był to też on. Wiedział, że Emily nie jest pod tym względem wiele gorsza od niego, bo i ona często tego sarkazmu wobec niego używała, ale samemu Damienowi chyba zdarzało się go używać częściej wobec innych, niźli jej samej. No, a przynajmniej tak mu się wydawało.
— A przed czym chcesz ratować świat? — Zapytał, jakby nie zwracając uwagę na fakt, że mieliby to robić, żeby się dogadać – chociaż zdecydowanie ten punkt odnotował i może nawet wolałby, żeby nie musieli ratować świata, by się dogadać? Może mogli to po prostu zrobić bez dodatkowych bodźców?
Nie mógł nie zareagować delikatnym uśmiechem, słysząc jej śmiech na jego słowa. Nieoczekiwana i… przyjemna reakcja. Sam nie wiedział dlaczego poczuł dziwną satysfakcję z tego, że ją rozśmieszył. W ogóle… czuł przy niej ostatnio częściej satysfakcję, niźli chęć prawienia standardowych złośliwości, co już samo w sobie było zdecydowanie inne i niepokojące.
Na jego twarzy pojawił się, znowu, lekki uśmiech, bo poczuł lekkie rozbawienie słysząc, jak się obruszyła. Pochylił się lekko w jej kierunku. — Chciałabyś. — Powiedział trochę ściszając głos jak wypowiadał to słowo. Odsunął się niemal od razu, bo też i sama Emily zaraz zmieniła pozycję na siedzącą, więc i on sam w tej sytuacji trochę się poprawił, bo przecież do tej pory siedział tak trochę na brzegu kanapy.
— No nie wiem, czy mogę Ci pozwolić tak samej iść, a co jeżeli zasłabniesz? — Powiedział bardzo poważnie, przyjmując równie poważny wyraz twarzy.
— A co byś chciała zjeść? — Zapytał, i zastanowił się nawet przez chwilę, czy nie powinien podjechać do domu, żeby się przebrać, albo wziąć rzeczy na przebranie, skoro ma zostać…
Emily Hawkins
Napięcie nie zmalało i no właśnie, mogłoby się wydawać, ze rosło. Sami co prawda na to pozwalali i może traktując to w jakimś stopniu jako swoistą grę, powodowali, że przychodziło im się zmagać właśnie z taką niepewnością, która temu napięciu towarzyszyła. Cóż, byli sami sobie winni, że tak to wyglądało, bo to właśnie ich słowa, a teraz również i czyny skutkowały takim, a nie innym, rozwojem sytuacji.
On chyba jeszcze nie dotarł do etapu rozmyślania tego jak inni zareagowaliby na to co się między nimi wydarzyło. Po prostu uznał, że skoro i tak ma to nie wyjść na światło dzienne, to nie ma się co nad tym rozwodzić, bo i po co? Nie lubił aż tak gdybać nad tym „co by było gdyby”, zwłaszcza kiedy wiedział, że tak ma się nie wydarzyć.
Nie myślał nawet, przynajmniej póki co, o ich relacji jako o czymś co nagle miałoby ewoluować w jakiś POTENCJALNY związek, bo… chyba nie powinien był nawet o tym myśleć. Byli teraz względnie blisko, ale właśnie, to miało być takie tymczasowe zawieszenie broni, chociaż… nie chciał trochę tego przed sobą, a tym bardziej przed nią przyznać, było, no całkiem fajnie. Może gdyby nawet odpuścili sobie te złośliwości to by się dogadali?
— No. Czego bym nie zrobił, to zawsze mi docinasz, nie wiem czemu. — zażartował, on się natomiast już tutaj z prawdą minął, bo wiedział czemu. Docinała mu, bo on robił to względem niej. I tak samo on docinał jej, bo ona docinała mu. No i wszystko się zapętla.
Co jak co, ale jeżeli ktoś sarkazmem operował, to na pewno był to też on. Wiedział, że Emily nie jest pod tym względem wiele gorsza od niego, bo i ona często tego sarkazmu wobec niego używała, ale samemu Damienowi chyba zdarzało się go używać częściej wobec innych, niźli jej samej. No, a przynajmniej tak mu się wydawało.
— A przed czym chcesz ratować świat? — Zapytał, jakby nie zwracając uwagę na fakt, że mieliby to robić, żeby się dogadać – chociaż zdecydowanie ten punkt odnotował i może nawet wolałby, żeby nie musieli ratować świata, by się dogadać? Może mogli to po prostu zrobić bez dodatkowych bodźców?
Nie mógł nie zareagować delikatnym uśmiechem, słysząc jej śmiech na jego słowa. Nieoczekiwana i… przyjemna reakcja. Sam nie wiedział dlaczego poczuł dziwną satysfakcję z tego, że ją rozśmieszył. W ogóle… czuł przy niej ostatnio częściej satysfakcję, niźli chęć prawienia standardowych złośliwości, co już samo w sobie było zdecydowanie inne i niepokojące.
Na jego twarzy pojawił się, znowu, lekki uśmiech, bo poczuł lekkie rozbawienie słysząc, jak się obruszyła. Pochylił się lekko w jej kierunku. — Chciałabyś. — Powiedział trochę ściszając głos jak wypowiadał to słowo. Odsunął się niemal od razu, bo też i sama Emily zaraz zmieniła pozycję na siedzącą, więc i on sam w tej sytuacji trochę się poprawił, bo przecież do tej pory siedział tak trochę na brzegu kanapy.
— No nie wiem, czy mogę Ci pozwolić tak samej iść, a co jeżeli zasłabniesz? — Powiedział bardzo poważnie, przyjmując równie poważny wyraz twarzy.
— A co byś chciała zjeść? — Zapytał, i zastanowił się nawet przez chwilę, czy nie powinien podjechać do domu, żeby się przebrać, albo wziąć rzeczy na przebranie, skoro ma zostać…
Emily Hawkins