dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Poszukiwania Reginalda Harta okazały się trudniejsze niż sądziła. Chłopak przepadł jak kamień w wodę. Od prawie roku nie udzielał się w social mediach, sąsiedzi widzieli go parę tygodni temu, ale od tamtej pory słuch po nim zaginął. Nawet znajomi wzruszali ramionami, jakby nie obchodziło ich, gdzie podziewał się Regi. Jego była dziewczyna stwierdziła, że tak jest lepiej dla wszystkich, chociaż nie chciała wyjaśnić czemu. Kręciła i Calie to czuła, ale zarazem dostrzegała irytację, której nie chciała się narażać. Jeszcze nie teraz, kiedy udało jej się zdobyć kolejne miejsce do sprawdzenia. Jeżeli tam go nie znajdzie, znów nawiedzi jego ex. Na ten czas jednak podjechała pod bar w Lorne Bay. Nie wyglądał źle (ale Calie jakoś nigdy do niego nie ciągnęło), chociaż jego przyciemniona atmosfera przywodziła na myśl wszystkie nieładne rzeczy, które można robić w zaciemnionych kątach. Po lewej od wejścia paru gości grało w rzutki a po prawej znajdowało się przejście, którego Calie na razie nie zamierzała sprawdzać. Od zawsze najpewniejszym źródłem informacji byli barmani.
Poprawiła jeansową kurtkę, bo wieczór był chłodny i podeszła do baru czekając aż mężczyzna sam do niej podejdzie.
- Co dla paniusi? – zapytał uśmiechając się krzywo. Widać, że się cieszył a krzywy uśmiech był wrodzony.
- Szklankę wody i informacje, gdzie jest Reginald Hart. – Włączyła na telefonie jego zdjęcie ze starych social mediów i pokazała mężczyźnie, który zmarszczył brwi i nawet nie przyjrzał się fotografii, tylko od razu machnął ręką.
- Spadaj laska.
- Mówili na niego Regi – drążyła dalej uparcie wpatrując w barmana.
- Nie pijesz alko, to wypad. To nie bar dla abstynentów i księżniczek. – Znów machnął ręką, lecz tym razem spojrzał za nią, nieco po skosie. Automatycznie odwróciła się przez ramię i dostrzegła rosłego mężczyznę, który cały się naprężył. Widocznie tutaj z nikim się nie cackali.
- Wielkie dzięki za pomoc – rzuciła i ruszyła w stronę wejścia nie zauważając, że zwróciła uwagę dwóch chuderlawych facetów. Mieli sińce pod oczami, wysuszoną skórę i posiniaczone przedramiona. Wyglądali jak bracia wyłonieni z menelni zombie.
Goldsworthy wyszła na zewnątrz patrząc na drugą stronę ulicy, skąd rozległ się śmiech grupki osób wychodzących z baru naprzeciwko. Tamten lokal zdecydowanie był przyjemniejszy i być może gdyby Calie dłużej patrzyła na roześmianą ekipę, zauważyłaby wśród nich znaną sobie osobę. Niestety zanim się tego podjęła i nim dotarła do swego czerwonego skutera znajdującego się trzy metry dalej, jeden z menelów-zombie zaczepił ją łapiąc mocno za ramię. Był wyjątkowo silny jak na wyniszczonego człowieczka.
- Gdzie jest Regi? – sapnął, jakby mówienie sprawiało mu wiele trudności.
- Nie wiem. – Próbowała zrobić krok w tył, ale tamci nie dawali za wygraną.
- Pytałaś o niego, więc coś wiesz zdziro! – Nie brzmieli jak ludzie „stąd”. Nie kojarzyła ich też z miasta, chociaż trzeba przyznać, że ci dwaj na pewno przebywali w miejscach, do których Calie nie zaglądała.
- Nic nie wiem. Też go szukam. – Zerknęła w stronę swojego skutera. Stał za daleko. Nie zdążyłaby do niego pobiec. Z drugiej strony, jak szybcy mogą być przećpani faceci?
- Kłamie. Na pewno coś wie. Ma jego zdjęcie. – Ten drugi złapał za jej jeansową kurtkę, przez co poczuła nagły skok adrenaliny i racjonalny strach. Widziała po nich, że byli zdolni zrobić coś złego.
- Z konta na Instagramie. Każdy je może mieć – wyjaśniła coś oczywistego, a jednak zrobiła to z taką wyrozumiałością, jakby tłumaczyła wszystko dziecku dopiero co poznającemu świat.
- Pieprzenie! Pewnie jesteś jego ex albo inną dziunią, którą sobie przygruchał i namówił, żeby go ukrywała. No gadaj! – Ten, który trzymał za kurtkę, potrząsną nią na co Calie jedynie skuliła ramiona. Nie chciała rzucać się w oczy. Może ćpuny sobie odpuszczą?

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
9.


Była stałą bywalczynią barów i doskonale wiedziała, gdzie lepiej się nie zapuszczać, a gdzie atmosfera jest na tyle fajna, żeby spędzić czas z garstką znajomych. Tego wieczoru udali się do lokalu naprzeciwko niedużej speluny, którą lepiej było omijać szerokim łukiem. Może Presley nie cykała się tych nieprzyjemnych typków, którzy ćpali po kątkach jakiś trefny towar i szukali zaczepki. Jednemu nawet przestawiła przegrodę nosową, chociaż nie zrobiła tego z premedytacją, po prostu podnosiła z podłogi pomadkę, a on najwyraźniej próbował klepnąć ją w tyłek, więc podnosząc się CAŁKIEM PRZYPADKIEM przywaliła mu tyłem głowy w twarz. Może tym sposobem gość w minimalnym stopniu nauczy się trzymać łapska przy sobie.
Minusem picia w barach był fakt, że nie można było palić w środku i na papierosa trzeba było wychodzić na zewnątrz. A im więcej wypalonych fajek, tym częstsze wypady przed lokal. I właśnie podczas jednej takiej przerwy od sączenia piwa, Presley dostrzegła dwóch znajomych ćpunów, którzy szarpali się ciemnowłosą dziewczyną. Serio? Czy oni nigdy się nie nauczą?
Niewiele myśląc cisnęła petem po nogi i szybkim krokiem (jedni znajomi próbowali zatrzymać ją krzykami, inni wyrzucali z siebie okrzyki dopingu) przebiegła przez jezdnię. Dopiero wtedy rozpoznała w dziewczynie znajomą postać. Tą samą, którą kilka dni temu obejmowała podczas niezobowiązujących pocałunków na klatce schodowej i tą sama, która rzygała do jej kibla po zjedzeniu pizzy.
- Calie? - zdziwiła się szczerze, stając bliżej całej trójki. - Co ty tutaj robisz? Ej, Derek - łypnęła na jednego z gości; zaciskał palce na kurtce dziewczyny i wyglądał tak, jakby wcale nie miał zamiaru zwalniać uścisku. - Puść ją. Nie będę powtarzać dwa razy. Mam zawołałać kolegów? - wskazała podbródkiem na grupkę chłopaków. Każdy zerkał w ich stronę i ewidentnie byli gotowi, żeby przystąpić do działania, jeśli Presley rzeczywiście działoby się coś niedobrego.
- Dobra, już. Spokojnie, nie chcemy żadnych problemów - typek w końcu odpuścił i zabrał ręce, ale tym razem Prescott popatrzyła na jego towarzysza, który dalej gapił się na Calie, jakby oczekiwał jakiejś odpowiedzi, której dziewczyna do tej pory mu nie udzieliła.
- O co chodzi, Larry? Co żeście się jej tak uczepili? - podparła się pod boki i zmrużyła oczy; Goldsworthy nie wyglądała na taką, co pakowałaby się w kłopoty. Ewentualnie w te związane z własnym chłopakiem, czyli miłosne rozterki, ale Pres nie sądziła, żeby miała jakieś zatargi z miejscowymi ćpunami.
- Bo pytała o Regiego - wyjaśnił Larry. - My też go szukamy, a ona ma jego zdjęcie, więc chyba musi wiedzieć, gdzie jest - dorzucił gniewnie i splunął na chodnik, tuż pod nogi Prescott, która powędrowała wzrokiem za jego śliną, a potem przeniosła spojrzenie w obręb twarzy Larry'ego.
- Ty to serio jesteś strasznie tępą strzałą, Lars. Po co miałaby paradować ze zdjęciem i pytać o Regiego, gdyby wiedziała gdzie się podziewa? Ruszyłbyś trochę tym przyćpanym łbem - prychnęła pogardliwie, a po tych słowach Larry i Derek popatrzyli na siebie z wyraźnym zdezorientowaniem i w taki sposób, jakby w końcu zrozumieli, że Presley ma rację, a oni niesłusznie oskarżali dziewczynę, bo najwyraźniej nie tylko oni mieli zagwozdkę, gdzie tak naprawdę podziewał się Reginald, którego, tak swoją drogą, Pres nawet nie znała.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Z początku nie spostrzegła obecności kolejnej osoby. Skupiła się na tym, czy da radę wyszarpnąć z uścisku mężczyzny i w porę dobiec do skutera, na którym odjechałaby w siną dal. Ucieczka była czymś oczywistym. W walce z dwoma mężczyznami nie miała szans. Nie miałaby nawet czasu, żeby dosięgnąć po klucze, których użyłaby jako zamiennika kastetu, o czym kiedyś przeczytała w poradniku obrony własnej. To był koniec jej wiedzy na temat jakiejkolwiek walki i fizycznej obrony, która nie zamykała się w ramach „uciekaj, gdzie pieprz rośnie”. A jednak to nigdy nie był powód, żeby zrezygnowała z grzebania z czyimś życiu lub z chodzenia do miejsc, gdzie niekoniecznie była mile widziana (chyba, że jako czyjaś ofiara).
Słowa czwartek osoby dotarły do niej, gdy usłyszała „Puść ją”. Dopiero wtedy zdecydowała się unieść wzrok i spojrzeć na Prescott, której wcześniej nie spostrzegła wśród grupy imprezowiczów z drugiego lokalu.
Chciała coś powiedzieć, ale jeden z gachów znów szarpnął ją za kurtkę zanim Presley postraszyła ich swoimi kolegami. Odruchowo i Calie spojrzała w tamtym kierunku z zaskoczeniem odczuwając luz na materiale wraz z poczuciem minimalnej ulgi.
Odsunęła się od nich o krok woląc zostać poza strefą zasięgu ich chudych rąk. Powinna dziękować Prescott, że przybyła i już dalej nie zaczepiać mężczyzn, a jednak dziennikarska ciekawość była silniejsza od poczucia bezpieczeństwa.
- Czemu go szukaliście? – zapytała, gdy Larry i Derek byli gotowi odejść. Właściwie już się odwracali, gdy ta ich zatrzymała.
Przelotnie zerknęła na Presley i zignorowała jej reakcję, bo każdy normalny komu niedawno grożono, pozwoliłby odejść tym dwóm typkom.
- Jest mi winień działkę – odpowiedział Larry, czym zasłużył sobie na cios w ramię od swego kolegi.
- Jebać twoją działkę! Za tym chujem uciekła moja siostra.
- Dokąd? – Korzystała z okazji i dopytywała o więcej.
- Skąd mam wiedzieć, do cholery?!
- To skąd pomysł, że pojechała za nim?
- Bo się bzykali jak dwa dzikie kangury. Wiadomo, że laska poleci za tym, co ją bzyka chociaż już bym wolał, żeby polazła za Prescott. – Derek machnął ręką w jej kierunku, zaś Calie pytająco uniosła brew również spoglądając na dziewczynę. – Czasami lubiłyście się zabawić z Poppy, co? – Uśmiechnął się ni to szyderczo ni lubieżnie, jakby właśnie wyobrażał je (w tym swoją siostrę) sobie w dwuznacznej sytuacji.
- Od dawna jej nie ma?
- A bo ja wiem? Od trzech miesięcy jakoś.
Goldsworthy wiedziała, że teoria meneli-zombie nie trzymała się kupy. Z tego, co się dowiedziała, Regi przepadł dużo wcześniej, więc na pewno nie uciekł razem z Poppy. Może się z nią kontaktował?
- Chuj jeszcze za to zapłaci! – warknął celując palcem w Calie, jakby wciąż ją o coś oskarżał, a jednak Prescott przypominająca o swej obecności znów wstrzymała chłopaczka przed dalszymi nieplanowanymi i zgubnymi ruchami. – Dobra, ide se! – Uniósł obie ręce w geście poddania i razem z kolegą ruszył z powrotem w stronę baru.
Calie chciała wypytać ich o więcej, ale czuła, że w tej chwili niczego od nich nie uzyska (chyba, że kolejne groźby). Poprawiła kurtkę starając się ukryć drżenie rąk, co było skutkiem nagłego skoku i teraz spadku adrenaliny (strachu).
- Dziękuję. – Spojrzała na Presley, a potem na grupkę nieznajomych stojącą pod barem. – Masz niezłą świtę – stwierdziła bez cienia żartu lub pogardy. – a jednak to ty przeleciałaś przez ulicę, żeby.. pomóc damie w potrzebie? – Sama nie wiedziała, do czego dążyła tymi słowami. Starała się zatuszować strach i kiepsko jej to szło. – Może myślałaś, że to Poppy? – zapytała znów unosząc jedną brew do góry, jakby nie spodziewała się, że Presley korzystała z życia na różne sposoby. A jednak powinna, bo przecież obie robiły coś podobnego. To oczywiste, że Calie była jedną z wielu. – Powiesz mi o niej coś więcej? Na przykład, czy byłaby w stanie pojechać za chłopakiem zostawiając za sobą wszystko albo.. gdzie mieszkała? - Schowała dłonie do kieszeni jeansowej kurtki i raz jeszcze zerknęła na drugą stronę ulicy, na ludzi wysyłających do Presley dziwne znaki.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Wywróciła, kiedy dziewczyna zaczęła drążyć temat, mimo że Derek już dawno ją puścił i cała sytuacja wyglądała tak, jakby jakikolwiek problem został zażegnany. Presley bardzo szybko zrozumiała jednak, że Calie próbuje wydobyć od mężczyzn jakieś informacje, jakby zbierały materiał na reportaż. Wywiadów jej się zachciało? Właśnie tutaj, pod tą obskurną knajpą, do której nawet Prescott starała się nie zaglądać? Och, serio? Laska naprawdę miała świetne wyczucie.
- Przyznaj, że chciałbyś być na miejscu swojej siostry - puściła do Dereka oczko i skusiła się na uśmiech, ale tak bardziej na odpierdol, bo jakoś jego durne pytania wcale jej nie rozbawiły. Faktycznie coś tam było między nią i Poppy. Nic zobowiązującego i nic, do czego można byłoby się w jakikolwiek sposób przyzwyczaić. Nie przesadzajmy, żeby Presley prowadziła aż tak bujne życie łóżkowe. Jasne, zdarzał jej się przygodni seks, ale to nie tak, że szła do łóżka z kim popadnie. I nigdy nie robiła, jeśli kogoś dopiero co poznała. Z Poppy łączyły ją wspólne imprezie na mieście w gronie wspólnych znajomych. Z pewnością była bardziej rozgarnięta od swojego brata, chociaż wpadła w beznadziejne towarzystwo, skoro zawinęła się gdzieś z Reggiem.
W końcu ćpuny zrezygnowały i oddalili się w przeciwnym kierunku, ale Calie chyba nie uzyskała żadnych satysfakcjonujących informacji, bo nagle zaczęła zasypywać Presley pytaniami, na które te nie mogła odpowiedzieć. Nie dlatego, że nie chciała, po prostu nie znała na nie odpowiedzi.
- Jak kogoś znam, to wolę sama interweniować. Derek i Larry trochę pogubili się w życiu, ale to dobre chłopaki. Wolę sama obić im mordy, niż miałby to zrobić któryś z nich - wskazała ręką na drugą stronę ulicy, gdzie jej koledzy w dalszym ciągu palili papierosy. Chyba impreza całkowicie przeniosła się na zewnątrz, o czym świadczyły butelki porozstawiane murku przy wejściu do baru.
- Nie myślałam, że to Poppy - dodała, kręcąc przy tym głową. - A nawet jakby, to co? Brzmisz, jakbyś była zazdrosna, Goldsworthy - wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i odpaliła jednego, po czym zaciągnęła się nim mocno; wcześniejszego zmarnowała praktycznie od razu po wyjściu z lokalu. Takie poświęcenie, Calie powinna to docenić. - Poza tym Poppy ma długie blond włosy i nogi do nieba. Nie, żeby z twoimi było coś nie tak, po prostu nie mogłabym was pomylić - to prawda, te dwie znacząco różniły się od siebie, ale Presley pomogłaby każdemu, kogo Derek z Larrym śmialiby zaczepić. Nie było tutaj jakichś większych wyjątków. - Nie znam jej dobrze, nawet nie wiedziałam, że z kimś się spotyka - szczera prawda, bo kiedy Poppy wpychała Prescott język do gardła, jakoś tak nie było czasu na pogawędki. Zupełnie się nie złożyło. - Kiedyś mieszkała z Derekiem gdzieś przy Sapphire River, a co później, to nie mam najmniejszego pojęcia. Po co ci to wiedzieć, hm? - wymierzyła w dziewczynę papierosem, totalnie ignorując znajomych, którzy wymachiwali do niej i chyba tym sposobem chcieli dać do zrozumienia, żeby wracała. - Nie wiem, do czego potrzebujesz tego wszystkiego, ale lepiej przestań węszyć. Całe to towarzystwo to niezłe gagatki, więc daj sobie spokój, bo wpakujesz się w niezłe gówno - ostrzegła ją lojalnie i przycisnęła papierosa do ust. Głupie to było, Calie zdecydowanie powinno wracać do domu.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Jestem tylko ciekawa – podkreśliła chcąc brzmieć przekonująco, bo przecież jak niby miałaby być zazdrosna o Presley? A raczej, czemu miałaby to czuć? Nic je nie łączyło, prócz przelotnych macanek pod wpływem impulsu. Nie powie, że ich nie lubiła, bo były interesujące i odwracały uwagę od wszystkiego innego i zarazem.. dziwnie było słyszeć, że ktoś inny również korzystał z takich atrakcji. A to przecież nie tak, że chciała je mieć na wyłączność zwłaszcza, że aktualnie sama posiadała chłopaka i nie mogła pozwolić sobie na kolejne podobne rozrywki, którym oddała się na klatce schodowej. Poprawka – chyba miała chłopaka. Teraz już sama nie wiedziała. Mentalnie dojrzewała do tego, żeby w myślach z nim zerwać, a potem zrobić to na żywo. Wiedziała, że to zła decyzja, ale skoro nie mogła liczyć na niego na początku, to czemu później miałoby się to zmienić? Nie chciała znów się zawieźć (po raz kolejny, setny czy nawet tysięczny). Dość dawania kolejnych szans, a przynajmniej chciała w to wierzyć.
- Nie ma co ukrywać. Nie mam metra osiemdziesięciu. Zgaduje, że gdyby Poppy tutaj stała, to by się o mnie podpierała. – Uśmiechnęła się z nutką rozbawienia starając jakoś rozładować miniony stres. Poza tym, nie kłamała mówiąc o podpieraniu. Niektórzy, ci mniej ogarnięci, naprawdę to robili co uwłaczało Calie, która była na tyle dobra, że nie potrafiła o tym powiedzieć i dalej pozwalała się wykorzystywać.
Przystąpiła z nogi na nogę znów patrząc na grupkę towarzyszy świetnie bawiących się na zewnątrz. Sama nigdy nie mogła się tym pochwalić. Nie żeby nie wychodziła do pubów, ale nie miała tak wielkiej paczki i nie zdarzało jej się picie do białego rana. Ludzie chyba myśleli, że tego nie lubi, bo była za dobrze i z pozoru za grzeczna. A jednak, gdy trzeba było pakowała się w jak to określiła Presley – niezłe gówno.
- Pokażesz mi gdzie? – zapytała ignorując ostatnie słowa Prescott, która wciąż nie była za tym pomysłem, co jasno dała do zrozumienia poprzez swoją postawę i minę. Calie westchnęła ze zrezygnowaniem. – Pisze artykuł o zaginięciach, które policja ignoruje uznając to za typowe zachowanie ćpunów i osób obracających się w szemranym towarzystwie. – Częściowo skłamała a częściowo powiedziała prawdę. Miałaby się przyznać, że robiła to wszystko, bo należała do Australijskiego Crime Clubu? Poświęcenie dla pracy brzmiało lepiej. – Mowa o Regie’m, który przepadł na koniec poprzedniego roku, Florence sprzed pięciu lat i teraz najwyraźniej również Poppy. – Tak naprawdę interesowała ją tylko historia tej drugiej, którą znał pierwszy a do niego mogła dotrzeć przez ostatnią, siostrę Dereka. – To jak? Pokażesz mi gdzie mieszkała? To mi znacznie ułatwi sprawę. – A to oznaczało, że nawet jeśli Presley się nie zgodzi, to Calie tam pojedzie. – I znasz niektórych ludzi. – Znów spojrzała na imprezowe towarzystwo. Czy byliby skłonni puścić koleżankę na przejażdżkę skuterem? – Zapłacę albo odwdzięczę się w inny sposób. – Nie znała Prescott aż tak dobrze, żeby wiedzieć co ją ostatecznie przekona. Nie sugerowała także niczego dwuznacznego, chociaż znając ich historię, można tak pomyśleć. – I nie, na pewno nie dam ci prowadzić mojego skutera. – Uprzedziła ewentualne możliwe warunki, które dziewczyna mogła postawić (o ile się zgodzi).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
To był tylko żart. Presley nie oczekiwała, że ktokolwiek będzie o nią zazdrosny (choć zdarzały się takie przypadki), a tym bardziej, że to będzie Calie, która właściwie jej nie znała. A fakt, że czasem je ponosiło i pozwalały sobie na więcej niż zwykłe kłótnie, zupełnie o niczym nie świadczył. Jak dziewczyna mogła się już domyśleć, nie była żadnym wyjątkiem, bo Prescott robiła różne rzeczy z różnymi ludźmi. Nie miała wobec nikogo żadnych zobowiązań, więc po tym, jak rozstała się z Islwynem, niczego sobie nie żałowała. Hulaj dusza, piekła nie ma!
- To nie jest dobry pomysł - upierała się przy swoim, bo Poppy wpadła w paskudne towarzystwo, a jej zaginięcie mogło być zwykłą ucieczką. Może faktycznie chciała wyrwać się z Lorne i wraz z Regiem zapuścili się w najodleglejsze zakątki Australii? Albo w ogóle opuścili kraj, żeby rozpocząć nowe życie? - Wkładasz kij w mrowisko, Calie. Niektórych spraw nie powinno się rozgrzebywać, skoro nawet policja ma to w piździe - Presley otuliła nikotynowym dymem płuca, a później ułożyła usta w tak, aby wypuścić z nich kilka kółeczek. - Na co ci to, dzieciaku? Mało masz własnych problemów? - wprawdzie różnica wieku była między nimi znikoma, ale Presley i tak pozwoliła sobie na zwrócenie się do Goldsworthy w taki sposób, jakby ta była młodsza od niej o co najmniej kilka lat.
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w jej zdeterminowaną twarz i nie omieszkała wywrócić oczami. Jakby nie patrzeć, dziewczyna miała rację - Prescott znała niektórych ludzi, choć lepiej byłoby, gdyby nigdy nie spotkała ich na swej drodze. A potem, siłą rzeczy, mijała się z nimi na ulicach, tak jak teraz, kiedy i tak wdała się w dyskusję z Derekiem i Larry, mimo że od dłuższego czasu starała się ich unikać. Niegdyś wciągali razem kreski i niewątpliwie, jeśli Presley dalej zadawałaby się z nimi, chodziłaby z nimi w te same obskurne miejsca i nawet wyglądałaby całkiem podobnie.
- Jezu, na dobra - przystała na jej propozycję i to wcale nie dlatego, że Calie chciała jej zapłacić czy odwdzięczać się na inne sposoby. Presley niczego od niej nie chciała, robiła to bezinteresownie, co w tym wypadku mogło wydawać się trochę dziwne, bo rzadko bywała tak szlachetna. - Oczywiście uważam, że byłoby o wiele zabawniej, gdyby to ja prowadziła skuter po kilku piwach, ale z racji tego, że straszna z ciebie sztywniara, Goldsworthy - w tym miejscu wykonała gest, którym zapraszała Calie na dwuśladowiec. - Na Sapphire River! - oznajmiła tonem, jakby sypnęła trochę proszku Fiuu i chciałaby dostać się na Pokątną. Albo Przekątną. Jak miały jechać, to lepiej teraz, bo później zrobi się ciemno i zeżrą je jakieś krokodyle. A Presley chciała jeszcze pożyć. Poza tym była niesmaczna, koścista i żylasta, żaden gad nie miałby z niej najmniejszego pożytyku.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Gdyby to z tobą coś się stało, czy nie chciałabyś, żeby ktoś cię szukał? – zapytała trzymając się swego stanowiska. Nie zamierzała odpuszczać próbując przemówić do Prescott bezpośrednio, do jej własnych odczuć i ewentualnych potrzeb, których Calie nie życzyła dziewczynie (a tym bardziej, żeby zaginęła w drodze do Sydney). Uważała jednak, że te słowa brzmiały lepiej od „Bo chciałabym, żeby ktoś to kiedyś zrobił dla mnie”. Nie. Musiała przemówić prosto do towarzyszki i zrobiła to z małą premedytacją, z czym wcale nie czuła się z źle. W końcu miała dobre intencje. Prawdziwie dobre intencje a nie takie sztuczne i przekłamane, którymi wybrukowane było piekło.
Słysząc zgodę Presley z całych sił starała się nie uśmiechnąć. Wolała nie pokazywać swego nadmiernego zadowolenia, co było nad wyraz trudne zważając na to, że gdy czuła satysfakcję lub radość, to nie mogła się opamiętać. Aż twarz wykręcała, co z boku musiało wyglądać dziwnie, jakby walczyła z zaparciami.
Odwróciła się na pięcie i dopiero wtedy pozwoliła sobie na szeroki uśmiech, który towarzyszył jej przez resztę czasu. Już nawet nie przejmowała się zdarzeniem z udziałem Dereka i Larry’ego.
- Będziesz musiała to za mnie udźwignąć – podała dziewczynie plecak, który wcale nie był taki ciężki. Miała w nim podstawowe i najpotrzebniejsze rzeczy (i nie, nie należała do nich wielka torba kosmetyków, przy których użyciu bez problemu umalowałaby się na niejedno wesele. Może powinny jakieś obskoczyć?). – I jeszcze.. – Bez pardonu założyła na głowę Presley kask (klik). Drugiego nie miała, bo nie spodziewała się pasażera i choć powinna dbać o siebie, to te słowa niekoniecznie do niej przemawiały. Dbanie o siebie było przereklamowane, a raczej mało znane w słowniku najmłodszej Goldsworthy. – Nie marudź, bo każę ci biec za skuterem. – Czego jak sądziła, Prescott nie zrobi i po prostu tutaj zostanie. Cóż, w groźbach Calie też była kiepska.
Skupiła wzrok na zapięciu kasku w oddali słysząc gwizdanie chłopaków, którzy dopingowali koleżankę.
- Chyba będą za tobą tęsknić – stwierdziła z uśmiechem, odsunęła się i oceniła ich gotowość do podróży.
Mogły jechać.
- Trzymaj się mocno.
Ahoj przygodo!

Sapphire River.
Kto by się spodziewał, że Derek i jego siostra mieszkali w tej samej dzielnicy? Na pewno nie Calie, która nie kojarzyła żadnej z tych osób. Aż ciężko uwierzyć, że nigdy ich nie widziała, a nawet jeśli to tylko przelotnie i to tak, że ich nie zapamiętała. Oni pewnie jej także.
Okazało się, że mieszkali po drugiej stronie dzielnicy i choć Calie bez problemu dojechałaby tam na skuterze, to wolała zostawić go pod swoją (i brata) chatką. Jeszcze tego by brakowało, żeby ktoś zauważył jej czerwonego Złomka i oskarżył o włamanie, którego.. wcale nie planowała. Ani przez chwilę o tym nie myślała, gdy były w drodze we wskazanym przez Presley kierunku. Oczywiście nie obyło się bez wstępnej zapłaty, a raczej małej potrzeby towarzyszki, która oznajmiła, że bez piwa dalej nie idzie. Calie więc ukradła jedno z lodówki (jej lodówki, ale piwo było brata) i patrzyła jak to powoli znika w drodze do domu Dereka i Poppy.
- Wiesz, że piwo wcale nie nawadnia? – Oj, na pewno wiedziała, ale Goldsworthy chyba musiała jej trochę pomamuśkować. Nie wiedzieć czemu i po co. Sama zadała sobie to pytanie, gdy padły z jej ust te konkretne słowa.
- Na razie chcę zobaczyć dom – oznajmiła, gdy minęły kołyszącego się osobnika. Tak naprawdę, na razie wcale nie zamierzała pytać ludzi o Poppy. Ani jej możliwych znajomych ani sąsiadów. Wolała wejść do domu i przeszukać jej rzeczy, co dosłownie nazywało się – włamaniem. Tym samym, którego Calie WCALE nie planowała. Tak samo, jak nie planowała zajść w ciążę, ale seks i tak uprawiała (więc te plany mogła se o kant dupy obić).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Jadąc na czerwonym skuterze w stonę Sapphire River, obejmując w pasie Goldsworthy i mając na sobie ten śmieszny kask, Presley myślała o wielu rzeczach. Myślała o tym, że ona prowadziłaby skuter znacznie lepiej. I że coś przy tym kasku uwiera ją za uchem. Myślała też o idiotycznym pomyśle Calie, która chyba obrała sobie za punkt honoru napisanie artykułu o zaginionych ludziach. I o tym, czy chciałaby, żeby ktoś wszczął poszukiwania, gdyby to jej przytrafiło się coś podobnego. A także o włosach dziewczyny, które nieznośnie łaskotały policzki Prescott, ale za to bardzo ładnie pachniały.
Oczywiście, że nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca bez zimnego piwa, a kiedy już zatrzymały się kilka chatek dalej od tej, w której mieszkali Derek i Poppy, szybko okazało się, że zostawiają skuter pod domem Goldsworthy. Właściwie nie miała pojęcia, że dziewczyna mieszka właśnie tutaj. Niby skąd miała to wiedzieć, skoro nie zapraszały się wzajemnie do domów? Jak za kimś nie przepadasz lub ktoś jest ci zupełnie obojętny, raczej tego nie robisz.
- Nie przyjechałam tutaj, żeby się nawodnić - odparła, pozbywając się kapsla z butelki przy pomocy zapalniczki. - Właściwie przyjechałam tylko po to, żeby pokazać ci, gdzie mieszka rodzeństwo Greenów. A potem spadam. To znaczy, będziesz musiała mnie odwieźć z tego zadupia - no hej, chyba Calie nie myślała, że teraz Pres będzie samotnie drałować do centrum, skąd pozwoliła się zabrać? Chciała tam później wrócić i liczyła, że stanie się to jak najszybciej. No bo co ciekawego było w samym miejscu, w którym mieszkała Poppy? Chatka jak chatka, nie różniła się praktycznie niczym od tych, które mijały po drodze. - To tutaj - zatrzymała się, opróżniając do końca butelkę z niskoprocentowego alkoholu, a następnie umieściła ją w stojącym przy ogrodzeniu koszu na śmieci. Pełna kulturka, nie ma to tamto.
Nieduży, blado zielony domek z zewnątrz nie prezentował się najlepiej; panele były odrapane, wyblakłe najpewniej od słońca, a niedomknięte ona starego typu i ewidentnie nadające się do jak najszybszej wymiany. Tylko warto pamiętać, że Derek nieczęsto bywał we własnym domu, a Poppy zniknęła bez śladu, więc chatka stała opustoszała i mocno zaniedbana.
- Zobaczyłaś? Fajny? Możemy już wracać? - Presley ponagliła Calie jakimś bliżej nieokreślonym gestem dłoni; w pobliżu kręciło się wystarczająco dużo typków, z którymi lepiej nie stawać twarzą w twarz. Nawet Prescott zdawała sobie z tego sprawę, więc będzie lepiej, jak szybciutko znikną z tej części Sapphire River.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Wiele mówiło się o poznawaniu kogoś przez rozmowę, lecz mało wspominało się o zachowaniach, które mimo wszystko kodowano w pamięci. Przypisywano je bezpośrednio do konkretnej osoby i były to rzeczy małe, acz znaczące, wpisujące się na plus pod danym nazwiskiem. Calie zauważyła to jak Presley wkłada pustą butelkę do kosza, chociaż wcale nie musiała. Nie musiała też zapraszać Goldsworthy do siebie, gdy ta rozpłakała się na klatce ani palić przy otwartym tarasie, który czekał aż właścicielka na niego wyjdzie (a jednak tego nie zrobiła pozostając w zasięgu wzroku Calie). To wszystko, choć dla niektórych bez znaczenia, kodowało się z tyłu głowy dziewczyny, jako coś dobrego i pozytywnego. Zawsze to dostrzegała. Te lepsze cechy, które jedynie potwierdzały teorie Calie, że każdy nosił w sobie choćby krztynę dobra (albo kultury).
Delikatnie uśmiechnęła się pod nosem i powróciła spojrzeniem na starą chatkę.
- Jeszcze nie – oznajmiła i przeszła na drugą stronę chatki na moment znikając z oczu Prescott. Przeszła dookoła sprawdzając wszystkie możliwości i opcje, które miała. Przystanęła przed starymi i ledwo trzymającymi się drzwiami zastanawiając się, co powinna teraz zrobić. Nie odpuści. Nie mogła. Zaszła już tak daleko, że teraz wycofanie się nie wchodziło w grę. Jeżeli to zrobi, będzie czuć nieprzyjemne swędzenie w mózgu a doprawdy ciężko tam sięgnąć drapaczką. – Za chwilę – zapewniła towarzyszkę i znów przeszła na drugą stronę. Rozejrzała się, sięgnęła do okna i ku swemu zdziwieniu to odpuściło z taką łatwością, jakby chciało, żeby ktoś przez nie wszedł.
- Pssst. – Wychyliła się zza ściany małego budynku i gestem przywołała Presley. – Stój na czatach – poprosiła i nim usłyszała jakikolwiek sprzeciw jedną nogą już była po drugiej stronie okna. – Jak nie chcesz, to chodź ze mną – powiedziała tak, jakby to była jedyna opcja. Jakby Presley nie mogła po prostu sobie pójść i poczekać pod domem Calie. Nie. Mogła albo stać na czatach albo wejść do chatki Greenów.
Nim usłyszała odpowiedź, wydała z siebie dziwny okrzyk, jakby się o coś potknęła. Na szczęście nie. Mało brakowało, ale przeżyła i przy okazji zapomniała uprzedzić Prescott (gdyby zdecydowała się wejść), że na podłodze leżała przeszkoda.
Rozejrzała dookoła kodując:
a) nieprzyjemne trzy zapachy
b) wilgotność podłogi
c) burdel (syf) na każdym metrze kwadratowym
d) brak majtek Presley, co było dobrym znakiem (skoro wszędzie je gubiła)
Wstała i otrzepała się, lecz cokolwiek przyczepiło się do spodni było zbyt lepkie, żeby strzepać to niczym drobny pyłek. Rozejrzała się raz jeszcze i przeszła dalej starając się zachowywać cicho, o ile to miało znaczenie, skoro chatka stała pusta.
Minęła aneks kuchenny i zajrzała do pierwszego pokoju, a potem do drugiego, który jak oceniła po staniku zwisającym z szuflady w komodzie, musiał należeć do Poppy. Bingo.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
To oczywiste, że nie była złym człowiekiem. Miała swoje za uszami i decyzje, które podjęła w życiu trochę ją zepsuły, ale z domu wyniosła jednak całkiem normalne wartości. Wprawdzie nigdy niczego jej nie zabraniano (stąd skutki tej frywolności i niewyparzonego języka). a rodzice od najmłodszych lat wypuszczali ją na samotne spacery bez obaw, że zostanie zjedzona przez jakiegoś psa dingo. Ale wtedy było inaczej, teraz za bardzo dmuchano na własne dzieci. Kiedyś Presley i bracia jeździli rowerami nad rzekę, nie pilnował ich żaden dorosły. I nikt nie utonął. Tak samo było z chodzeniem po drzewach - mimo siniaków, zadrapań, zdartych kolan, to nikt nigdy nie skręcił sobie karku. Tylko ojciec, gdy dowiedział się, że jego latorośle okradli sąsiada z rosnących w ogrodzie papai, pozwolił panu Danielsowi sprać im tyłki, a później razem wypili piwo na ganku. Przez syndrom średniego dziecka Presley czuła się nieco niewidzialna, ale nigdy mniej kochana. To świat sprawił, że stała się poniekąd nieczułym sukinsynem i takim skurwiałym rodzicem dla samej siebie, choć jej nigdy tacy nie byli.
Z wyraźną konsternacją na twarzy obserwowała, jak Calie przechadza się wokół chatki i pojąć nie mogła, co właściwie tutaj robiły. Czy ona naprawdę uważała, że znajdą jakieś ślady... No właśnie, ślady czego? Uprowadzenia? Goldsworthy serio uważała, że Poppy mogła zostać porwana? Jaki ktoś miałby w tym cel? Może rzeczywiście poszła w długą za Reggiem i nie było sensu doszukiwać się nie wiadomo czego.
- Co ty wyprawiasz? - syknęła przez zaciśnięte zęby na widok opuszczonego okna. - Ocipiałaś? Jak ktoś cię załapie, to... - Presley zamiast dokończyć, wywróciła ostentacyjnie oczami. Co za durna baba! Dlaczego laski musiały być takie popieprzone?
Prychnęła pod nosem, bo wcale nie chciała stać na czatach. Nie chciała też gościć na włościach Greenów ze świadomością, że Derek, mógłby w każdej chwili wrócić. Nie musiał, wszak rzadko tutaj bywał, jednak znając szczęście, to typ pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie.
- Niech cię szlag, Goldsworthy - burknęła i podążając jej tropem wślizgnęła się przez okno, gdzie w środku do jej nozdrzy natychmiast dotarł nieprzyjemny, ale trudny do zidentyfikowania zapach. Coś jak stęchlizna pomieszana z rozkładem martwej zwierzyny. Podobnie cuchnął szczur w piwnicy rodziców, który gnił sobie za skrzynką z narzędziami i nikt nie mógł zlokalizować skąd dochodził ten smród. - Ale tu jebie - skwitowała krótko i rozejrzała się dookoła, przyzwyczajając wzrok do panującego półmroku. - I ciemno tu jak... Bardzo ciemno. Ej, gdzie idziesz? - zerknęła w kierunku jednego z pomieszczeń, jednak Calie już przekroczyła jego próg, więc Prescott nie pozostało nic innego, jak do niej dołączyć; oparła się ramieniem o framugę drzwi, niechcący je szturchając, a te zaskrzypiały głośno. - Nie podoba mi się tutaj. Czego tak właściwie szukasz? Bielizny Poppy? - znacząco spojrzała w kierunku szuflady i zwisającej z niej stanika, ale jakoś nie przypominała sobie, żeby go skądkolwiek kojarzyła. Być może dlatego, że zrzucając z Poppy ubrania, nie przywiązywała zbyt dużej uwagi do tego, co ta miała na sobie i skupiła się na tym, żeby w pośpiechu pozbawić ją każdej części garderoby.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Czegokolwiek, co sugerowałoby, gdzie może być – odpowiedziała w pełni skupiona na poszukiwaniach w pokoju. Najpierw wyjęła telefon z plecaka i z włączoną w nim latarką najpierw zajrzała do szuflady przy łóżku. Wsunęła tam rękę nie krzywiąc się, gdy poczuła pod palcami kształt przypominający erotyczne zabawki. Zignorowała to, chociaż miała nadzieję, że nie przejęła właśnie fragmentu DNA Poppy. Przerzuciła parę gratów nie zauważając niczego istotnego.
- Sama widziałaś w jakim stanie był Derek. Mam wrażenie, że gdyby Poppy nadal tu była, to by tego nie ogarnął. – Skierowała snop światła na łóżko i spore wybrzuszenia pod cienką kołdrą. Gdyby ktoś się uparł stwierdziłby, że leżało tam ciało. Czy to dlatego tak tutaj śmierdziało?
Calie posłała Presley znaczące spojrzenie. Niczego nie powiedziała. Nie chciała wyjść na taką, która wierzy w zwłoki od trzech miesięcy leżące w łóżku. A wierzyła. Kochała takie rzeczy. Uwielbiała kryminalne zagadki z grozą i sporą dawką dreszczyku. Była maniakiem filmów dokumentalnych i książek o prawdziwych mordercach, które obejmowały kwestie psychologiczne. Nikomu jednak nie przyznawała się, że lubiła takie rzeczy. Jedynie rodzina i osoby z forum Crime Clubu wiedziały o jej upodobaniu.
Wraz z wyciągnięciem wolnej dłoni ku materiałowi, opuściła spojrzenie, złapała za kołdrę i jednym szybkim ruchem ściągnęła z łóżka. Zaatakował ją kurz i wiele innych dziwnych stworzeń unoszących się w powietrzu. Odwróciła głowę i zakryła nos.
Niestety (lub stety) nie znalazły niczego prócz brudu, kupki ubrań i czegoś co kiedy było poduszką.
- Jak można tak żyć? – zapytała bardziej samą siebie i choć odruchowo chciała odsunąć się od łóżka, to najpierw kucnęła, a potem przeszła na kolana zaglądając pod spód. - Będziesz tak na mnie patrzeć? – Świeciła latarką pod meblem dopatrując się kłębków kurzu, pudełka po butach i czegoś, co wyglądało jak małe zajęcze odchody. Jak tylko wróci do domu, to wyszoruje się ze trzy razy, żeby to z siebie zmyć. Wstała obeszła łóżka i znów uklęknęła sięgając pod spód po pudełko, które znajdowało się z tej strony.
Wiem, że ci się podobam, ale nie spodziewałam się, że aż tak – stwierdziła z nutką rozbawienia świadoma, że właśnie wypinała się pośladkami bezpośrednio w stronę Prescott i gdy tylko wynurzyła się z powrotem do góry, spojrzała na nią z zadziornym uśmiechem; bezczelnie się drażniła.
Położyła pudełko na łóżku i wciąż na klęczkach, bo jednak wolała tak zostać niż siadać na materacu, zajrzała do środka.
- Oho, zestaw harcerza. – Odwróciła się patrząc na Presley, a potem znów do wnętrza pudełka po butach, z którego prawej strony leżał klasyczny zestaw rasowego ćpuna. Gumowe opaski, łyżki, zapalniczki, strzykawki i prawie puste woreczki z cudaśnymi rzeczami. Po prawej jednak było coś, co nie pasowało do całej reszty. Skurzane pudełko przypominające te, w których pakowało się drogie zegarki. Calie je wyjęła, położyła obok i otworzyła. W środku były stare zdjęcia z Poppy i Derekiem, gdy jeszcze wyglądał jak człowiek a nie zombie, parę zgiętych kartek i wysuszone płatki nieznanego dla kwiatu.
Poświeciła na zdjęcie z żalem patrząc na poprzednią wersję Dereka.
- Jak to jest być naćpanym? – zapytała nie kryjąc ciekawości. Nie była wścibska ani nie krzywiła się z niesmakiem, jakby mówiła o czymś złym. Nie potępiała. – Pytam poważnie – Uniosła wzrok na Presley. – Nigdy niczego nie brałam i zastanawiam się, czemu ludzie to robią. Co im to daje? – cichy ton świadczył o szacunku wobec poruszonego tematu. Próbowała zrozumieć, a z jej poziomem empatii nie było to takie trudne.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Och, uważasz, że wystający z szuflady stanik to doskonały trop, który doprowadzi cię na ślad Poppy i Regiego? - zapytała z nutką ironii w głosie i omiotła pokój wzrokiem, ale nie dostrzegła niczego ciekawego. Niczego, co przykułoby jej uwagę na dłużej. Wokół walała się sterta porozrzucanych ubrań i talerze z resztkami popsutego jedzenia, i możliwe, że to właśnie one były jedną z przyczyn tego nieprzyjemnego zapachu.
Presley przypadkowo dotknęła klosza lampy; pięciowarstwowy kurz został na palcach, dlatego szybko zabrała rękę i wzdrygnęła się niekontrolowanie. Fuj, kurwa, no fuj.
Przeniosła spojrzenie na Calie, która buszowała po pomieszczeniu, wypinając się w jej kierunku, więc nic dziwnego, że akurat ta dziwna pozycja rzucała się w oczy, ok? To było od niej silniejsze. A poza tym, kto nie lubił ładnych kształtów?
- Nie wiem o czym mówisz - wzruszyła ramionami i popatrzyła na Goldsworthy z figlarnie uniesioną brwią. - Podświadomie chciałabyś, żebym na ciebie leciała. No sama przyznaj - zrobiła krok w przód, ponownie rozglądając się po wnętrzu pokoju. - Wydaje mi się, że dawno tutaj nikogo nie było. Derek częściej śpi po kumplach niż we własnym domu - jakim cudem Calie chciała tutaj cokolwiek znaleźć? A jednak zdołała wygrzebać pudełko z akcesoriami rasowego ćpuna i pomiętą fotografię; Poppy i Derek wyglądali na niej całkiem normalnie i zapewne nikt by wtedy nie pomyślał, że mogliby wpieprzyć się w takie bagno.
W przeciwieństwie do Goldsworthy, Prescott próbowała narkotyków aż za często. Nigdy jednak nie zażyła takiej ilości, żeby niczego nie pamiętać albo żeby zerwał jej się film. Zwykle było to na imprezach w klubach, gdzie nie schodziła z parkietu do rana. I zwykle była to amfetamina, nigdy heroina. Speed w postaci kresek albo kolorowych dropsów. Lubiła ten stan. Lubiła być pobudzona, pełna energii (mimo że wiązało się to później z obrzydliwym zjazdem) i pusta w środku, bo feta pozwalała jej przez chwilę nie myśleć i na moment zapomnieć o popełnionych błędach. Tylko jakoś nie wpadła na to, że ćpając popełnia kolejne.
- Trudno to opisać - odparła, bo zdecydowanie łatwiej byłoby pokazać. - Każdy odczuwa ten stan inaczej. Ja na przykład czuję się wtedy wolna. Ale to inny rodzaj wolności niż ten, kiedy jestem na desce. Dlatego ludzie to robią. I dla nieprzespanych nocy. I dla czystej zabawy. Tylko, jak widać, trochę to zgubne - kiwnięciem podbródka wskazała na zdjęcie, które oświetlała Calie. - Dobrze, że nigdy niczego nie brałaś. To się ceni - Presely nie znała zbyt wiele takich osób. Większość jej znajomych gustowało w różnych używkach, ale raczej żadnego abstynenta wśród nich nie było. Ale Prescott podziwiała takich ludzi. Takich, co na trzeźwo wytrzymywali na tym, smutnym jak pizda, świecie. - Naprawdę myślisz, że ktoś mógłby ich uprowadzić? - przeniosła spojrzenie z fotografii w obręb twarzy Goldsworthy, a panujący w pomieszczeniu półmroku wcale nie przeszkadzał w patrzeniu sobie w oczy.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ