: 30 wrz 2021, 23:38
Odejdź, odwróć się teraz i odejdź. Powtarza gorączkowo w myślach jak ochronne zaklęcie, by odczynić z siebie urok wszechświata trzymający go w granicach placu zabaw. Walczy tak w tej nierównej walce z nieznaną mu siłą, by przegrać z kretesem - była to przecież iście syzyfowa praca. Mogłam; jej głos tylko to mocniej przyszpila stopy bruneta do podłoża, niewidzialnymi nitkami wiązać go z tym miejscem.
Spoglądając w lśniące w półciemnościach oczy Raelynn z dziwnym niepokojem, starał się odszukać to co niegdyś nie było mu dane uzyskać - odpowiedzi. Gdy zniknęła z jego życia z dnia na dzień, analizował dość chaotycznie możliwe powody niewytłumaczonego odejścia. Czy zrobił coś nie tak? Bił się w pierś, choć nie dojrzał tak naprawdę tego jednego szczegółu; kropli przelewającej czarę goryczy. Zdawał sobie doskonale sprawę z całego wachlarza wad, jakim dysponował, ale nigdy nie krył tych rys przed nikim. A może po prostu uczucie się wypaliło w jej sercu? Tak proste wytłumaczenie, chociaż sama myśl o tym powodowała nieprzyjemny ucisk w górnej części klatki piersiowej. Gubił się - nadal spętany w niewiedzy oraz żalu trawiącym romantyczne dusze od środka.
Wahał się parę sekund, by ostatecznie ponieść sromotną porażkę z własną asertywnością. Doskonale zdawał sobie sprawę, że łatwiej dla wszystkich było po prostu nie skorzystać z tej okazji do zostania tu jeszcze chwilę dłużej. Powoli wyciąga dłoń do trzymanej przez Rae paczki, delikatnie wyciągając z niej jednego papierosa. W taki sposób, by przypadkiem nie trącić jej dłoni - jakby spotkanie ich skór zniszczyłoby ten świat. Spaliło do samych popiołów w goryczy po wyrwanych z korzeniami uczuciach.
- Ja również potem ruszyłem... - Wypowiada słowa powoli, samemu zastanawiając się nad ich sensem. Drugim dnem ukrytym w niby to zwykłej uwadze rzuconej w otaczającą ich ciszę. Kiedyś trwanie w niej wydawało się czymś nadzwyczajnie naturalnym, lecz teraz obawiał się, iż w niej utonie. Niewypowiedziane słowa odbiorą mu oddech, by wił się w tej niewygodnej agonii dwójki dawnych kochanków, którzy teraz dla całego świata mogli wydawać się wyłącznie przypadkowymi nieznajomymi. - ... za miasto - Uściśla i choć nie mijają się te słowa z prawdą, to nie kryły w sobie pełnego przesłania. Och, on sam stojąc tu w objęciach zbliżającej się nocy, nie wiedział, czy naprawdę tego dokonał. Pożegnanie się z pewnym etapem nigdy nie należało do prostych spraw, gdyż nikt nie stworzył do tego instrukcji. Krok po kroku oddalać się od dźwięcznego śmiechu czy ciemnych włosów układających się strumieniami między łaskoczącymi źdźbłami trawy.
A jemu nie dali szansy na zrozumienie oraz wypowiedzenie pożegnalnych słów - ona nie dała.
Rae Ebenhart
Spoglądając w lśniące w półciemnościach oczy Raelynn z dziwnym niepokojem, starał się odszukać to co niegdyś nie było mu dane uzyskać - odpowiedzi. Gdy zniknęła z jego życia z dnia na dzień, analizował dość chaotycznie możliwe powody niewytłumaczonego odejścia. Czy zrobił coś nie tak? Bił się w pierś, choć nie dojrzał tak naprawdę tego jednego szczegółu; kropli przelewającej czarę goryczy. Zdawał sobie doskonale sprawę z całego wachlarza wad, jakim dysponował, ale nigdy nie krył tych rys przed nikim. A może po prostu uczucie się wypaliło w jej sercu? Tak proste wytłumaczenie, chociaż sama myśl o tym powodowała nieprzyjemny ucisk w górnej części klatki piersiowej. Gubił się - nadal spętany w niewiedzy oraz żalu trawiącym romantyczne dusze od środka.
Wahał się parę sekund, by ostatecznie ponieść sromotną porażkę z własną asertywnością. Doskonale zdawał sobie sprawę, że łatwiej dla wszystkich było po prostu nie skorzystać z tej okazji do zostania tu jeszcze chwilę dłużej. Powoli wyciąga dłoń do trzymanej przez Rae paczki, delikatnie wyciągając z niej jednego papierosa. W taki sposób, by przypadkiem nie trącić jej dłoni - jakby spotkanie ich skór zniszczyłoby ten świat. Spaliło do samych popiołów w goryczy po wyrwanych z korzeniami uczuciach.
- Ja również potem ruszyłem... - Wypowiada słowa powoli, samemu zastanawiając się nad ich sensem. Drugim dnem ukrytym w niby to zwykłej uwadze rzuconej w otaczającą ich ciszę. Kiedyś trwanie w niej wydawało się czymś nadzwyczajnie naturalnym, lecz teraz obawiał się, iż w niej utonie. Niewypowiedziane słowa odbiorą mu oddech, by wił się w tej niewygodnej agonii dwójki dawnych kochanków, którzy teraz dla całego świata mogli wydawać się wyłącznie przypadkowymi nieznajomymi. - ... za miasto - Uściśla i choć nie mijają się te słowa z prawdą, to nie kryły w sobie pełnego przesłania. Och, on sam stojąc tu w objęciach zbliżającej się nocy, nie wiedział, czy naprawdę tego dokonał. Pożegnanie się z pewnym etapem nigdy nie należało do prostych spraw, gdyż nikt nie stworzył do tego instrukcji. Krok po kroku oddalać się od dźwięcznego śmiechu czy ciemnych włosów układających się strumieniami między łaskoczącymi źdźbłami trawy.
A jemu nie dali szansy na zrozumienie oraz wypowiedzenie pożegnalnych słów - ona nie dała.
Rae Ebenhart