: 02 sie 2021, 14:19
Sudan, przemknęło jej przez myśl, kiedy to powoli skierowali się na odpowiednie tory. Maxine tym razem dopilnowała, aby na drodze nie pojawił się żaden samochód. Konie przeniosły się na mniej uczęszczane drogi, aż wreszcie znaleźli się na polach gdzieś na obrzeżach Lorne Bay.
Hammond milczała. Nie bardzo nawet wiedziała co mogłaby powiedzieć. Nie po tym, co zaprezentował jej Pearce. Nie chciała go zadręczać. Przypominać o tym, co usilnie chciał rzucić w niepamięć.
- Uwierzysz, że konie są świetnymi pływakami? – zapytała, przenosząc na niego wzrok i posłała mu uśmiech. Nie był to jednak uśmiech, który przypominał łagodny. Był raczej z tych, którym obdarzają dzieci, jakie właśnie coś namieszały, lub za moment to zrobią.
- Mają około dwustu pięciu kości w ciele. Mózg konia waży mniej więcej połowę tego, niż ludzki i żyją do dwudziestu pięciu lat. Mówi się jednak, że w dziewiętnastym wieku był taki, który żył sześćdziesiąt dwa lata. – zaczęła zasypywać go różnymi ciekawostkami, jakie sama poznała na studiach. Nie wiedziała, czy był to dobry sposób, by poprawić mu humor, lecz nie przychodził jej do głowy żaden żart. Nie była nigdy dobra w ich opowiadaniu, od tego zawsze miała braci. Orion był w tym niekwestionowanym mistrzem, choć to Maverick wybierał najbardziej obrzydliwe i nieprzyjemne.
- O, zobacz. – palcem wskazała odległe miejsce na skraju polany, gdzie brzeg urywał się piachem nad wodą.
- Dziś będziemy pławić konie. – poinformowała go.
- Jest tak gorąco, że nie tylko im się przyda taplanie w jeziorku. – rzeczywiście, pogoda była straszna. Upał lał się z nieba, a powietrze aż falowało. Nie wiał żaden wiatr, który choć trochę poprawiłby samopoczucie ludzi i zwierząt.
- Zdejmij siodło. Pływa się na oklep. – sama zlazła ze zwierzęcia, kiedy znaleźli się tuż przy zagajniku i odpięła popręg. Pozwoliła spaść siodłu na suchą trawę, głaszcząc umęczonego ogierka. Następnie wzięła się za siebie. Odrzuciła na bok buty i skarpetki, a potem zdjęła koszulkę, by pozostać w czarnym staniku i krótkich spodenkach. Ułożyła dłonie na karku i zadzie zwierzęcia, a potem przy pomocy mięśni, Max wspięła się na jego grzbiet. Przekładając nogę przez nie, odgarnęła związane włosy na plecy.
- Gotowy? – zapytała, pozwalając koniowi na zebranie kępki trawy u swoich stóp. Nie czekając już na odpowiedź, Hammond spięła konia i wbiegła nim w wodę, czując ak jej chłód jeży skórę. Pisnęła, gdy poczuła ją na łydkach i odwróciła się.
- Chodź, woda jest wspaniała! -
Callum Pearce
Hammond milczała. Nie bardzo nawet wiedziała co mogłaby powiedzieć. Nie po tym, co zaprezentował jej Pearce. Nie chciała go zadręczać. Przypominać o tym, co usilnie chciał rzucić w niepamięć.
- Uwierzysz, że konie są świetnymi pływakami? – zapytała, przenosząc na niego wzrok i posłała mu uśmiech. Nie był to jednak uśmiech, który przypominał łagodny. Był raczej z tych, którym obdarzają dzieci, jakie właśnie coś namieszały, lub za moment to zrobią.
- Mają około dwustu pięciu kości w ciele. Mózg konia waży mniej więcej połowę tego, niż ludzki i żyją do dwudziestu pięciu lat. Mówi się jednak, że w dziewiętnastym wieku był taki, który żył sześćdziesiąt dwa lata. – zaczęła zasypywać go różnymi ciekawostkami, jakie sama poznała na studiach. Nie wiedziała, czy był to dobry sposób, by poprawić mu humor, lecz nie przychodził jej do głowy żaden żart. Nie była nigdy dobra w ich opowiadaniu, od tego zawsze miała braci. Orion był w tym niekwestionowanym mistrzem, choć to Maverick wybierał najbardziej obrzydliwe i nieprzyjemne.
- O, zobacz. – palcem wskazała odległe miejsce na skraju polany, gdzie brzeg urywał się piachem nad wodą.
- Dziś będziemy pławić konie. – poinformowała go.
- Jest tak gorąco, że nie tylko im się przyda taplanie w jeziorku. – rzeczywiście, pogoda była straszna. Upał lał się z nieba, a powietrze aż falowało. Nie wiał żaden wiatr, który choć trochę poprawiłby samopoczucie ludzi i zwierząt.
- Zdejmij siodło. Pływa się na oklep. – sama zlazła ze zwierzęcia, kiedy znaleźli się tuż przy zagajniku i odpięła popręg. Pozwoliła spaść siodłu na suchą trawę, głaszcząc umęczonego ogierka. Następnie wzięła się za siebie. Odrzuciła na bok buty i skarpetki, a potem zdjęła koszulkę, by pozostać w czarnym staniku i krótkich spodenkach. Ułożyła dłonie na karku i zadzie zwierzęcia, a potem przy pomocy mięśni, Max wspięła się na jego grzbiet. Przekładając nogę przez nie, odgarnęła związane włosy na plecy.
- Gotowy? – zapytała, pozwalając koniowi na zebranie kępki trawy u swoich stóp. Nie czekając już na odpowiedź, Hammond spięła konia i wbiegła nim w wodę, czując ak jej chłód jeży skórę. Pisnęła, gdy poczuła ją na łydkach i odwróciła się.
- Chodź, woda jest wspaniała! -
Callum Pearce