Randka przeżycia... znaczy życia!
: 21 lip 2021, 18:43
Samir Ibn Sahim
Na szczęście dla Samira Malcolm nie spał. Na nieszczęście dla Malcolma nie spał i mógł od razu przeczytać wiadomości od "natrętnego budzika". Kolejna bezsenna noc, szukanie idealnego miejsca i pozycji w wielkim, podobno bardzo wygodnym łóżku. Miliony myśli, które nadpływały do głowy, tysiące skojarzeń i dziwnych pomysłów... próby wyciszenia się... medytacji, choć gdzieś w tle cicho odzywał się złośliwy chochlik. Koszmary mogą wrócić. Obrazy z dzieciństwa i okresu dorastania znów mogą dać znać... choć przecież ostatnio bywało spokojnie! Przecież przesypiał te parę godzin i funkcjonował w miarę ok! Czemu znów przewraca się z boku na bok nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca? Niby mógłby wziąć leki na sen. Mógłby wejść w ten dziwny stan ogłupienia, kiedy sny na pewno nie przyjdą. Pozostanie jedynie nicość. Ciemność, która go spowije i otumani. Chemiczna chwila spokoju i odpoczynku od dosłownie wszystkiego. Nie znosił tego stanu, choć czasami nie było innego lepszego wyjścia. Wybierał mniejsze zło. Wybierał coś pomiędzy koszmarem, a ciszą, która nie koiła. Ułuda spokoju... kłamstwo, które czasami chciał sobie wmawiać.
Pomiędzy kłamstwem, a prawdą... Uczuciami, które nigdy nie powinny się pojawić w sercu, ani umyśle... Gdzieś pomiędzy ciekawością, a potrzebą snu. Czytał wiadomości od Samira zastanawiając się jak bardzo ciekawość będzie silniejsza od zdrowego rozsądku. Nawet nie zdawał sobie sprawy kiedy zaczął się pośpiesznie ubierać, zaś smsy pisał już wychodząc z apartamentu. Szybko założona koszula, spodnie, buty i płaszcz. Włosy w nieładzie i papieros w ustach. Jednak to wszystko przecież nie miało najmniejszego znaczenia. Podobnie jak podkrążone, od braku snu, oczy Malcolma. Takie detale, które pewnie by miały jakiś wpływ na niego, gdyby był normalniejszy! W idealnej wersji tego pana, zapewne teraz by spał, a rano poszedł pobiegać, by po prysznicu, idealnym śniadaniu wyjść do pracy. Może nawet po drodze pocałowałby na pożegnanie żonę/dziewczynę/kogoś? Może nawet myślałby o dzieciach, albo już by je miał. Zamiast wypoczętej, przystojnej twarzy, za kierownicą samochodu, który zbyt szybko jechał, można było zobaczyć kogoś zmęczonego... nie tylko przez brak snu. Zmęczenie życiem? Coś o wiele więcej, o wiele bardziej przygnębiającego. Uśmiech, który pojawił się na ustach mężczyzny, kiedy wysiadał z samochodu, by potem przejść te parę metrów w stronę Samira, zupełnie nie docierał do oczu. Był wyuczony, prawie naturalny i sympatyczny. Wszystko prawie! Tak samo jak jego głos. Prawie radosny!
-Co masz dla mnie? - z kieszeni płaszcza wyciągnął rękawiczki, a po założeniu ich również mała latarkę. Ot tak na wszelki wypadek. Niby słońce niedługo zacznie wschodzić, ale odrobina więcej światła nie zaszkodzi! Szczególnie w takim miejscu. Ostatnia rzeczą jakiej pragnął to potknąć się o coś!
-Brzmiałeś jakbyś tęsknił. Uważaj. Bo uwierzę! - ostatnie słowa wypowiedział już stojąc praktycznie przy mężczyźnie. Ot takie sympatyczne powitanie!
Na szczęście dla Samira Malcolm nie spał. Na nieszczęście dla Malcolma nie spał i mógł od razu przeczytać wiadomości od "natrętnego budzika". Kolejna bezsenna noc, szukanie idealnego miejsca i pozycji w wielkim, podobno bardzo wygodnym łóżku. Miliony myśli, które nadpływały do głowy, tysiące skojarzeń i dziwnych pomysłów... próby wyciszenia się... medytacji, choć gdzieś w tle cicho odzywał się złośliwy chochlik. Koszmary mogą wrócić. Obrazy z dzieciństwa i okresu dorastania znów mogą dać znać... choć przecież ostatnio bywało spokojnie! Przecież przesypiał te parę godzin i funkcjonował w miarę ok! Czemu znów przewraca się z boku na bok nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca? Niby mógłby wziąć leki na sen. Mógłby wejść w ten dziwny stan ogłupienia, kiedy sny na pewno nie przyjdą. Pozostanie jedynie nicość. Ciemność, która go spowije i otumani. Chemiczna chwila spokoju i odpoczynku od dosłownie wszystkiego. Nie znosił tego stanu, choć czasami nie było innego lepszego wyjścia. Wybierał mniejsze zło. Wybierał coś pomiędzy koszmarem, a ciszą, która nie koiła. Ułuda spokoju... kłamstwo, które czasami chciał sobie wmawiać.
Pomiędzy kłamstwem, a prawdą... Uczuciami, które nigdy nie powinny się pojawić w sercu, ani umyśle... Gdzieś pomiędzy ciekawością, a potrzebą snu. Czytał wiadomości od Samira zastanawiając się jak bardzo ciekawość będzie silniejsza od zdrowego rozsądku. Nawet nie zdawał sobie sprawy kiedy zaczął się pośpiesznie ubierać, zaś smsy pisał już wychodząc z apartamentu. Szybko założona koszula, spodnie, buty i płaszcz. Włosy w nieładzie i papieros w ustach. Jednak to wszystko przecież nie miało najmniejszego znaczenia. Podobnie jak podkrążone, od braku snu, oczy Malcolma. Takie detale, które pewnie by miały jakiś wpływ na niego, gdyby był normalniejszy! W idealnej wersji tego pana, zapewne teraz by spał, a rano poszedł pobiegać, by po prysznicu, idealnym śniadaniu wyjść do pracy. Może nawet po drodze pocałowałby na pożegnanie żonę/dziewczynę/kogoś? Może nawet myślałby o dzieciach, albo już by je miał. Zamiast wypoczętej, przystojnej twarzy, za kierownicą samochodu, który zbyt szybko jechał, można było zobaczyć kogoś zmęczonego... nie tylko przez brak snu. Zmęczenie życiem? Coś o wiele więcej, o wiele bardziej przygnębiającego. Uśmiech, który pojawił się na ustach mężczyzny, kiedy wysiadał z samochodu, by potem przejść te parę metrów w stronę Samira, zupełnie nie docierał do oczu. Był wyuczony, prawie naturalny i sympatyczny. Wszystko prawie! Tak samo jak jego głos. Prawie radosny!
-Co masz dla mnie? - z kieszeni płaszcza wyciągnął rękawiczki, a po założeniu ich również mała latarkę. Ot tak na wszelki wypadek. Niby słońce niedługo zacznie wschodzić, ale odrobina więcej światła nie zaszkodzi! Szczególnie w takim miejscu. Ostatnia rzeczą jakiej pragnął to potknąć się o coś!
-Brzmiałeś jakbyś tęsknił. Uważaj. Bo uwierzę! - ostatnie słowa wypowiedział już stojąc praktycznie przy mężczyźnie. Ot takie sympatyczne powitanie!