Let's enjoy the greens
: 20 lip 2021, 16:47
Nie miała bladego pojęcia, że ostatnimi czasy biedny Remi był faszerowany zielonymi koktajlami, zdrowymi smoothie i warzywnymi przekąskami. Była niemal pewna, że zielony i zdrowy sok sprawi mu wiele radości przed wspólnym treningiem. Zwykle nie miała problemu z samotnymi ćwiczeniami. Ale znacznie lepiej spędzało się czas w towarzystwie. Nie miała ku temu zbyt wiele okazji ze względu na naturę męża i dziwną relację jaka ich łączyła. Przyzwyczajona do dużej swobody, wręcz rozpieszczona przez rodziców i zawód jaki wykonywała, musiała uciec. Musiała znaleźć sposób, by wydostać się z domu i zaznać odrobinę towarzystwa. Remi był idealnym kandydatem, by wspólnie wylać siódme poty. Elosie nie była fanką jogi, ani innych powolnych czy zbyt zabawnych ćwiczeń. Źle czuła się podczas pilatesu z typowymi blondynkami, które chichotały i ćwierkały jak opętane przed diabła. Musiała poczuć ból w mięśniach. Tylko to dawało jej nieopisaną satysfakcję na sam koniec, gdy siadała z lekko drżącymi kolanami i brała głęboki wdech, ocierając pot z czoła. Dlatego jej ulubionym treningiem był boks, ewentualnie przerywany przez tabaty lub treningi interwałowe.
Czekała na niego przed budynkiem siłowni. Siedziała wygodnie na ławce, odchylając głowę do tyłu. Okulary przeciwsłoneczne wprawnie zakrywały brak makijażu i lekkie oznaki zmęczenia. Zbierała energię i opalała swój płaski brzuch, z lekko zarysowanymi mięśniami bocznymi. Obok niej stał kartonowy pojemnik, z dwoma kubkami wypełnionymi zielonym sokiem. Smaczna przekąska, która powinna dać im odrobinę energii na dobry początek dnia.
– Hej! – zawołała, widząc znajomą sylwetkę wyłaniającą się od strony parkingu. Uśmiechnęła się szeroko, zdejmując okulary i machając do Remigiusa.
– Przyniosłam nam zieloną bombę witaminową. – skinęła na dwa kubki.
– Mam nadzieję, że wytrzymasz dzisiaj? – zaśmiała się uroczo, a nawet zabawnie poruszyła brwiami w górę i w dół.
– Zaczynamy od pół godzinnego biegu. A potem od razu wpadamy na ring. – ona już przeskakiwała z nogi na nogę, biegnąc w miejscu. Ale oczywiście zamierzała dać mu odrobinę czasu na wypicie soku i przygotowanie się do ciężkiej pracy.
– Jak Ci mija czas na prowincji? Jakieś interesujące projekty pojawiają się na horyzoncie? – lekko poruszała ramieniem, przyklejając dłonie do uda. Chciała nieznacznie rozgrzać mięśnie i stawy, zanim będą mogli wyładować całą energię, złość i emocje na worku treningowym, w towarzystwie – wątpliwej jakości – ciężkiej muzyki.
remigius soriente
Czekała na niego przed budynkiem siłowni. Siedziała wygodnie na ławce, odchylając głowę do tyłu. Okulary przeciwsłoneczne wprawnie zakrywały brak makijażu i lekkie oznaki zmęczenia. Zbierała energię i opalała swój płaski brzuch, z lekko zarysowanymi mięśniami bocznymi. Obok niej stał kartonowy pojemnik, z dwoma kubkami wypełnionymi zielonym sokiem. Smaczna przekąska, która powinna dać im odrobinę energii na dobry początek dnia.
– Hej! – zawołała, widząc znajomą sylwetkę wyłaniającą się od strony parkingu. Uśmiechnęła się szeroko, zdejmując okulary i machając do Remigiusa.
– Przyniosłam nam zieloną bombę witaminową. – skinęła na dwa kubki.
– Mam nadzieję, że wytrzymasz dzisiaj? – zaśmiała się uroczo, a nawet zabawnie poruszyła brwiami w górę i w dół.
– Zaczynamy od pół godzinnego biegu. A potem od razu wpadamy na ring. – ona już przeskakiwała z nogi na nogę, biegnąc w miejscu. Ale oczywiście zamierzała dać mu odrobinę czasu na wypicie soku i przygotowanie się do ciężkiej pracy.
– Jak Ci mija czas na prowincji? Jakieś interesujące projekty pojawiają się na horyzoncie? – lekko poruszała ramieniem, przyklejając dłonie do uda. Chciała nieznacznie rozgrzać mięśnie i stawy, zanim będą mogli wyładować całą energię, złość i emocje na worku treningowym, w towarzystwie – wątpliwej jakości – ciężkiej muzyki.
remigius soriente