lorne bay — lorne bay
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She likes to run from troubles in her high heels
She loves McDonalds and she hates Beverly Hills
- 2 -

Wieczór. Nie. Ściemniać się dopiero zaczęło, a niebo krwawiło odcieniami złota, pomarańczy i różu, pośród gęstego granatu nacierających zewsząd chmur. Księżyc wychylał się zza nich, wcale się nie spiesząc do zawiśnięcia na niebie. Tylko słońce walczyło jeszcze resztkami sił o względy, nacierając na wzrok tych co unieśli swe spojrzenia ku górze. Ostatnie promienie lizały karoserie samochodów, przesuwających się po drodze do domu, rozpierzchających się na zjazdach. Rozklekotany rower, który wołał o regulację i wymianę kasety, wlókł się za nimi, przyozdobiony w blondynkę za kierownicą. Wyglądała jakby zwędziła go jakiemuś dzieciakowi na ulicy i choć rozmiarem nieco mu brakowało, a lakier był poobdzierany tu i ówdzie, nie potrafiła się go pozbyć z jakiegoś chorego sentymentu.
Przynajmniej nie było jej żal, rzucić go na piasek, gdzie drobne ziarenka mogły go jeszcze mocniej poobgryzać bez litości. Rozejrzała się po okolicy, ale na horyzoncie raptem kilkoro ludzi, kierowało się w stronę wyjścia z plaży. I dobrze. Z plecaka wyciągnęła butelkę wina, zupełnie nie ekologiczny kubeczek i skręta, którego założyła sobie za ucho. Zanim zdążyła nalać wino, w międzyczasie kubek wypadł, a ona nadepnęła go nogą w rozpaczliwej walce o złapanie równowagi.
Trzask gniecionego plastiku odbijał się echem w uszach jak trzask karoserii samochodu i trzask tej balustrady nadwyrężonej na moście, co nie wytrzymała pod naporem, co uchyliła drzwi do świata podwodnego, zaprosiwszy tylko jej wykrzywioną strachem twarz i współpasażerów, a nie tego człowieka z naprzeciwka, na którego przelała swoją gorycz i ból istnienia, co wyobrażała go sobie zasypiając i ubrała w jakieś łachmany, brodę i korpulentny tors, a na głowę założyła mu czapeczkę z daszkiem, taką jaką widywało się na przepoconych, zmęczonych życiem tirowcach. I brzmiał ten dźwięk jakby dochodził z głębokiej studni, trzaskając dźwiękiem podobnym do zdartej płyty, umieszczonej w gramofonie. Rozchodził się po głowie, kościach, rezonując w niewysokim, chudym ciele, jasnowłosej postaci. Wzdrygnęła się, a w ostatniej chwili udało jej się ocalić wino.
Zanurkowała raz jeszcze w czeluściach plecaka, a kiedy uniosła głowę, dzieliły ją centymetry od wysokiej postaci, która nad nią zawisła. To jest, przystanęła.
- Cholera! - wyrwało jej się z ust, kiedy w napływie paniki, butelka z alkoholem na nowo zerwała się do lotu i po raz kolejny musiała rzucić się żeby ją złapać. - Wystraszyłeś mnie! - pełnym wyrzutu głosem, zlustrowała osobnika, a dogasające promienie słoneczne nie były w tej chwili najlepszym sojusznikiem. Dopiero po długich, kilkunastu sekundach dotarło do niej, kto przed nią stoi. Najpierw policzki nabrały kolor dojrzałej wiśni, a potem jakby od niechcenia podrapała się z boku głowy, próbując nieporadnie zasłonić włosami wystającego skręta. No i to wino. Jego już nie miała gdzie schować.
- Cześć Thomas. Jesteś w pracy? - zapytała niby mimochodem, czując jak grunt pali się pod jej stopami, a przecież dopiero co narzekała w myślach, że chłodno jej w stopy. Przygryzła wargę, jakby w oczekiwaniu na werdykt, mając jednocześnie nadzieję, że jeszcze pamięta jej starszego brata, z którym o ile dobrze pamiętała, kumplował się gdzieś w okresie, kiedy wreszcie wyrosła z pieluch. Albo to później?

Thomas Finnigan
ambitny krab
kasandra
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
pilnuje prawa, unika pająków i byłych kobiet, które wywołują wspomnienia. dobry brat kompan wódki
Panam Palmer

To, że był policjantem nie oznaczał od razu, że nawet po pracy nic innego nie robił jak chodził i pilnował porządku, no niby wypadało ale sorry. Po robocie starał się stawać normalnym człowiekiem z normalnymi potrzebami i normalnymi działaniami. Jak każdy chciał wykorzystać uroki zachodzącego słońca, gdzieś na plaży, w ciszy i przy akompaniamencie jedynie fal rozbijających się o brzeg czy inne takie pierdoły. A że był ostatnio sam jak palec, to co innego miał do roboty? Wracać do pustego mieszkania aby pogapić się w ściany? Nie, to nie było w jego stylu, zresztą im dłużej by patrzył to sam by szybciej popadł w jakąś depresję czy inne takie. Starał się więc czasami jakoś sobie ten dzień zorganizować, albo wpaść do brata lub kogoś z rodzinki, która no dosyć szeroka byla, ewentualnie po miasteczku się bujał z większym lub mniejszym przekonaniem. W sensie, że coś go natchnie albo spotka kogoś i będzie miał co robić przez te kilka godzin i mu ten czas zleci. Mniejsza o ten fakt, samo to że można bylo pochodzić po plaży, pooddychać jednak tym innym powietrzem, niż wiecznie zakurzone i zatrute przez spaliny. Było juz w miarę późno, bo zaraz miało się ściemnić i teoretycznie powinien się zawijać ale postanowił się jeszcze przejść wzdłuż do końca i zawrócić. I to był w miarę dobry pomysł. Wydawało mu się, że ją zobaczył już wcześniej ale był za daleko, no i też nie wiedział czy jest sama. Z początku tylko się przyglądał jej z daleka i nawet zaśmiał pod nosem, widząc jej nieporadność. Chyba za dużo chciała na raz, przez co tak śmiesznie wyglądała ale przy tym i tak uroczo jak zwykle, w końcu była sobą i nie udawała. Nie chciał jej wystraszyć i nie chciał zakłopotać, przecież był tylko albo aż policjantem, co prawda nie na służbie, ale gdzie by się nie pojawił zawsze powodował jedno - ludzie się peszyli i zastanawiali czy robią wszystko zgodnie z prawem.
- Spokojnie to tylko albo aż ja. - rozpoczął ze śmiechem, przystając obok i przyglądając się jej jak robi się burakiem, zmieszana i zniesmaczona być może jednocześnie. Chciało mu się śmiać, ale zamiast tego ładnie się uśmiechnął i włożył ręce do kieszeni.
- Meeeh, dzisiaj Ci odpuszczę. A tak serio, nie. Jestem sobą aktualnie, więc się nie przejmuj. Teoretycznie nie powinienem dopuszczać do takiego czegoś ale jestem sam człowiekiem. Także, może mnie poczęstujesz? Co tam masz? - odpowiedział i pewnie się zaśmiał, bo myślała że co? Może ją spisać nawet jak jest po służbie? Nie no bez przesady, aż takim służbistą nie był to raz, a dwa - każdy policjant ma też swoje grzeszki i chęci, więc co tu się dziwić. Nie żeby to było dobre na dłuższą metę, zrozumiejmy się - jednakowe występki są akceptowalne i takowy występował tutaj. Liczył, że się wspólnie napiją tego wina i obejrzą do końca zachód słońca, może pogadają i spędzą miło czas, wspominając przy tym właśnie przeszłość, jej brata z którym się kumplował.
powitalny kokos
nick
lorne bay — lorne bay
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She likes to run from troubles in her high heels
She loves McDonalds and she hates Beverly Hills
Odetchnęła z ulgą, kiedy potwierdził, że nie wlepi jej żadnego mandatu, a wręcz nawet pamiętał ją i miły był, i nie skomentował nawet faktu, że zamierzała tą butelkę wina obalić w samotności, i doprawić jeszcze skrętem. Co po niektórzy zaniepokoiliby się, zwłaszcza, że w ostatnim czasie Pam żywiła niezdrową tendencję do picia niemalże co wieczór. Jak tłumaczyła, to tak dla kurażu, zdrowotnie, na lepszy sen. Niemniej zdarzyło jej się kilka dni temu pokłócić z Bogu ducha winnym krzakiem w doniczce, o który zahaczyła kieliszkiem, a który w alkoholowych okularach, co zmieniały rzeczywistość, zdawał się przybrać postać ludzką i przeprowadzić zamach na ów kieliszek. Inną sprawą było to, co robiła z nim na przystani, ale to dało się wytłumaczyć w prosty sposób. Otóż była na kolacji albo i randką nawet to można nazwać, i niespecjalnie zgadzała się w pewnych tematach ze swoim rozmówcą. W pewnym momencie po prostu postanowiła ulotnić się ze spotkania, ale czemu miałaby zostawić wino, które niczemu winne nie było. Wzięła je więc ze sobą. Ot błahostka!
- Myślisz, że jakbym trafiła na Ciebie w mundurze, mogłabym liczyć na dyspensę? - zapytała niby żartem, a jednak trochę serio, bo dobrze było mieć policjanta po swojej stronie, zważywszy na to, że bywały momenty, w których postanawiała robić szalone rzeczy, jak na przykład wtargnięcie na cudzą posesję i pływanie nocą w nieswoim basenie. Cóż, gdyby miała własny to pływałaby we własnym, a tak, potrzeba matką wynalazków.
- No jasne, że poczęstuję - wysunęła w jego stronę butelkę z winem. Tym razem w żadne kieliszki nie była uzbrojona, ale to raczej nie stanowiło problemu dla ludzi umęczonych życiem, którzy po prostu chcieli odpocząć przy zachodzie słońca od wszelakich upierdliwości, które czepiały się na każdym kroku.
Dopiero po chwili, nieco nieśmiało, wyciągnęła blanta zza ucha i wysunęła w jego stronę, spoglądając z dozą nieufności, jakby nagle miał wyciągnąć z kieszeni odznakę i powiedzieć, że to wszystko żart, a teraz niech wyciągnie ręce przed siebie i zachowa milczenie.
- Masz ochotę? Podwędziłam bratu z jego własnych zapasów, więc musi być dobre - wyjaśniła tonem konesera, posiłkując się tym prostym argumentem, bo skoro niegdyś się kumplowali to była prawie pewna, że Thomas miał okazję skosztować jego osobistych zbiorów niejednokrotnie.
- Co robisz tutaj sam? - zapytała, skanując go wzrokiem od góry do dołu. To samo pytanie mógłby zadać jej, ale chyba w głębi duszy znała odpowiedź. Czasami nadchodzi taki moment, że człowiek ma ochotę po prostu oderwać się od codziennej rutyny i szarej rzeczywistości, i przez moment poczuć się jakby znajdował się na własnym skrawku lądu, na który nikt inny nie ma wstępu.

Thomas Finnigan
ambitny krab
kasandra
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
pilnuje prawa, unika pająków i byłych kobiet, które wywołują wspomnienia. dobry brat kompan wódki
Nie oceniał nikogo, chociaż rzeczywiście jeśli ktoś spożywał zbyt dużo alkoholu w krótkim czasie, można to było nazwać powoli problemem. Nie miał jednak takiej informacji co u niej, toteż nie ingerowałby co i jak, jeśli potrzebowała znowu kolejnej butelki, to powinna się zastanowić poważnie nad swoim stanem. No a jeśli też popalała więcej niż powinna, to tym bardziej. Jednak tego wieczoru już prawie, Tom skończył z takimi uprzedzeniami, a także z negowaniem wszystkiego co podchodzi pod prawo. Sam był człowiekiem i też skończył służbę, niezbyt jakąś urozmaicona bo głównie byl problem z bezdomnymi, mandatami za prędkość, kilka bezsensownych wezwań i małe bitki w sklepie czy gdzieś. Akurat mieszkali w dosyć spokojnym miasteczku, gdzie nie często dochodziło do ostrzejszych przestępstw, więc mógł na przykład w ciszy dokończyć kawę czy pączka na służbie. Mniejsza jednak o to, bo teraz został kompanem do picia wina, na plaży w ładny dzień, który zmierzał już ku końcowi, na co wskazywało niebo i ładny cichy powiew morski czy też nie. Chuj wie, co tam bylo czy tylko jeziorko czy serio morze jakieś, ja się nie znam ale cii.
- Zależy czy byłby to pierwszy raz czy już kolejny. Co jak co ale są limity też znajomości. Nie można zawsze mieć łatwo, droga panno. - zagadnął ze śmiechem i pewnie jak zaproponowała butelkę, to wziął ją do ręki i napił się kilka łyków, prosto z niej. Po co komu kieliszki i cuda wianki? Dawniej za dzieciaka, wszystko piło się prosto z gwinta, czy to pierwsze piwo na trzech czy może inne cuda. To była taka oznaka młodości, niewinności i ciutki szaleństwa. Prawie wrócili do korzenia, takimi zachowaniem, ale to tylko i wyłącznie na plus. Pomijając to, pewnie ledwo odstawił butelkę a ponownie go zaskoczyła, tym razem zawiniątkiem które wyjęła zza ucha, a którego nie dostrzegł pewnie wcześniej, przez jej długie włosy, które je zasłaniały.
- Ułaaa, no niezle dzisiaj szalejesz? Masz co do tego jakiś powód, czy to po prostu gówniany dzień? Bo ja w sumie nie miałem aż tak złego. No i teoretycznie nie pamiętam kiedy ostatni raz paliłem. Być moze to było właśnie z Twoim bratem? Nie wiem, ale jak już oferujesz. Tylko nie chwal się potem w towarzystwie, że pan policjant X tak oczarowany Tobą, zrobił takie rzeczy na plaży. - zarządził z powagą, spoglądając na nią jakby miał serio ją potem za to ścigać, że coś powiedziała i poszła fama. Nie no może i tak tego nie zrobi, właśnie przez wzgląd na znajomości. W końcu pamiętał, że i ona się bujała z nim i właśnie bratem i kilkoma jeszcze dzieciakami w podobnym wieku, być może sami robili sobie jakieś ogniska na plaży, czy skakali z klifu. Poczekał więc aż odpali i puści pierwsze dymki, aby sam potem mógł też się zaciągnąć kilka razy, dla pewności nawet się rozejrzał, czy nikt ich nie podpieprzy w razie czego.
- Jestem po zmianie, nie mam po co wracać do domu, nudne życie i puste. Samotność. Mówi Ci to coś? Co mam robić więc, chodzę po plaży, zwiedzam najpiękniejsze zakątki miasteczka i wracam gdy się ściemni, aby wziąć prysznic, zjeść i pójść spać bo czeka nowy dzień. - wzruszył ramionami, no bo co innego mógł. Nie smucił się, że tak wygląda bardziej przywykł do tej codziennej rutyny i koniec. Nie próbował na siłę tego zmieniać, chociaż wiadomo miło by było w końcu coś zrobić z tym życie, ustatkować się i mieć rodzinę, aby jednak miał do kogo wracać. Być może jednak wciąż był za bardzo dziecinny i rozbrykany na takie akcje?

Panam Palmer
powitalny kokos
nick
lorne bay — lorne bay
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She likes to run from troubles in her high heels
She loves McDonalds and she hates Beverly Hills
Ktoś kto jej nie znał, rzeczywiście mógł stwierdzić, że Panam ma problem, bo kto nie potrafi się pożegnać z lampką przed snem, z tym na bank jest coś nie tak. Ale Ci nieliczni, którym po wypadku pozwalała przebywać gdzieś na własnej orbicie, bo sama była przez długi czas nieobecna, zauważyliby na pewno poprawę. Bo jeszcze rok temu, gdy wreszcie dopuściła do siebie cały emocjonalny bagaż, który z uparciem od siebie odsuwała, pękła. I nic nie pomagało. Dopiero wlane weń morze alkoholu, prowadziło ją do łóżka, gasiło umysł, zamykało powieki, ale wtedy budziła się z kurewskim kacem i jeszcze większymi wyrzutami sumienia. I tak przez jakiś czas, dopóki jakiś przełącznik w jej umyśle nie powiedział "dość".
Teraz? Teraz po prostu korzystała z życia. Czasem było źle, innym razem jeszcze gorzej, ale bywało też znośnie. I wreszcie wróciła do malowania, a to był niesamowity progres w jej krótkiej, powypadkowej historii.
- No niby tak, ale takie o picie sobie na piaszczystej plaży, to przecież nie żaden paragraf! - stwierdziła, udając oburzenie, po czym wzięła się pod boki i spojrzała nań niby spode łba. - Co innego gdybym kogoś zabiła. Pierwszy raz, jasne, może się upiec, ale drugi to już totalnie rozumiem, że znajomość wyczerpała swój limit - nie żeby planowała zabić kogokolwiek albo w ogóle zabiła. Prędzej samą siebie, ale i te czasy minęły. Oby bezpowrotnie. Niemniej mimo hardej miny na twarzy, kąciki ust lekko zadrżały, w obawie, że mogła nieco przegiąć ze swoim dowcipem i nie daj Boże, Thomas stwierdzi, że służba czy nie, ale laskę trzeba zamknąć.
Przechwyciła z powrotem butelkę, biorąc z niej kilka, głębokich łyków. Wino nie należało do najdroższych. Chwycone naprędce ze sklepowej półki, tej co najbliżej pod ręką była, więc i etykiecie nie poświęciła zbyt dużo czasu, wzrok zawieszając jedynie na parę sekund. Ale to nie było istotne. Dobrze było tak siedzieć tu, nie bacząc na konsekwencje, popijając wino prosto z gwinta, a w zanadrzu jeszcze dzierżąc nieodpalonego jointa. Zupełnie jakby cofnęła się tych naście lat i wypatrywała nerwowo rodziców na horyzoncie, co by jej nikt nie nakrył.
Mrugnęła do niego, wsadzając sobie skręta do ust i odpalając, przyszykowaną wcześniej zapalniczką. Dwa głębokie wdechy. Może jeszcze trzeci i dopiero potem powietrze wypuszczone z głośnym świstem z płuc, uniosło się do góry wraz z obłokiem dymu.
- Może to nie Vegas, ale wszystko co się zadzieje dzisiaj na plaży, zostanie na plaży - przyznała uroczyście, wysuwając dwa palce do góry na znak ślubowania, a drugą ręką przekazała mu przysłowiowa fajkę pokoju. Uśmiechnęła się tak, jakby nagle wszystkie problemy uleciały. - Wiesz co... Chyba jedno i drugie i równocześnie żadne. Dużo się pozmieniało w moim życiu i jeszcze jakiś czas temu było naprawdę źle.... A teraz chyba po prostu idę dalej i to jest ten dzień, w którym najzwyczajniej w świecie potrzebuję resetu. Takiego cofnięcia się do tych lat co jeszcze za gówniarza chowało się po krzakach i paliło papierosy, a potem przed rodzicami udawało, że to ktoś inny palił i tylko dlatego się śmierdzi - wyjaśniła mu, opierając się na przedramionach, na piasku. Podbródek wysunęła przed siebie, przez chwilę wzrok utkwiwszy w ściemniającym się niebie. Na pewno wiedział o co jej chodziło. Różniło ich niby sześć lat, ale swego czasu nastoletnia Pam, naśladowała jak małpka swojego starszego brata i jego kolegów. Wszystko to z czym się potem ukrywała przed rodzicami, było z życia wzięte.
- W sumie u mnie jest podobnie - przyznała skinięciem głowy. Raz jeszcze napiła się wina i tym razem butelkę poddała wymianie. - Mam wrażenie, że ostatnio wszystko zlewa się w całość, ludzie są upierdliwi i ta cała pustka, o której mówisz... Tak chyba najłatwiej ją wypełnić, wiesz, szukaniem - celu? Chyba nie, bo bez celu włóczyła się nocami, ale takie wędrówki dawały jej chociaż namiastkę ekscytacji, której jej tak brakowało.

Thomas Finnigan
ambitny krab
kasandra
ODPOWIEDZ