35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
#1
Dzień jak co dzień, a może nie do końca? Zaczęło się jak każdego innego dnia: wstał o 6, wyszedł na szybki jogging z psem, potem zestaw ćwiczeń, kilka pompek, trochę przysiadów i tak dalej, śniadanie i do roboty. Tam, jak zawsze - głównie grzebanie w papierach, przekopywanie baz danych i kilka wyjść na rozmowy ze świadkami drobnej kradzieży, która miała ostatnio miejsce w centrum. To nie tak, że nie lubił tej roboty, bo w sumie to miał realny wpływ na pomoc zwykłym ludziom, ale tęsknił za grubszymi sprawami. Z jakiegoś powodu nie chcieli go do nich dopuścić. No, ciekawe czemu, przecież na pewno nie dlatego, że ostatnim razem emocje wzięły górę i mało się nie pożegnał z własnym życiem… skąd w ogóle taki pomysł, że to mogło być punktem decydującym o odsunięciu go od grubszych spraw. W każdym razie dzień się skończył, trzeba było wracać do domu i zająć się swoim futrzastym dzieckiem. Zwykle po pracy zabierał Foxa na długi, kilkugodzinny spacer i tak też zrobił dzisiaj. Wyszli z mieszkania i skierowali swoje kroki w stronę plaży. Psiak zazwyczaj chodził na smyczy, grzecznie przy nodze swojego właściciela i tak też było dzisiaj, póki nie zobaczył jakiejś dziewczyny z długimi blond włosami. Bóg jeden wie, co Fox sobie pomyślał, ale zerwał się nagle i cały ucieszony ciągnął Viggo w stronę nieznajomej, wyrywając się i ciesząc. Może pies ją znał? W końcu Viggo adoptował go ze schroniska, nie wiedział jaką ma przeszłość. A może po prostu stwierdził, że będzie się do niej cieszyć i tyle.
- Fox, nie skacz, uspokój się! - zawołał, starając się go uspokoić i spojrzał na dziewczynę. Nieznajoma? Chyba nie do końca. Tą twarz rozpoznałby wszędzie, ale czy było w ogóle możliwe, że Liz wróciła? Po chwili się zorientował, że właściwie to się gapi i powinien chyba coś powiedzieć, chociaż nie do końca wiedział co… - Lizzie…? - wykrztusił w końcu, bo co innego miał powiedzieć? Z jednej strony naprawdę miał nadzieję, że się nie mylił i to była ona. Z drugiej strony chyba nie do końca chciał, by to była ona. Jeśli wróciła i zdecydowała się nie odzywać, to pewnie by go odrzuciła. Minęło kilka lat i kto wie czy nie uznała całej tej relacji za błąd młodości. W dodatku sam nie był pewien czy chciałaby wracać do typa, który sam sobie tak spaprał życie. Milion myśli gnało przez jego głowę i trochę chciał się zapaść pod ziemię, trochę chciał uciekać, a trochę miał nadzieję, że uda się zaprosić ją na kawę i chociaż porozmawiać o tym, co się działo przez te ostatnie lata.
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
#3

To był tydzień pełen wrażeń. Odkąd przyjechała do Lorne Bay ciągle się widywała ze starymi znajomymi. Odnowiła parę kontaktów, spotkała się z ludźmi z liceum i w sumie nie narzekała, było jej z tym dobrze. Miała też kilka bardzo zaskakujących spotkań, jak to z Corvo. Myślała trochę o tym, bo Lizzie była dziewczyną, która wierzyła w przeznaczenie i cóż, może los nie przypadkowo po raz drugi postawił mężczyznę na jej drodze. Zderzeniem z rzeczywistością było natomiast spotkanie się z siostrą. Blackford nie chciała mieć z nią nic wspólnego i szczerze wierzyła w to, że będzie mogła żyć sobie tutaj przez dłuższy czas zupełnie się z nią nie widując. No niestety, nie udało się to i wpadła na nią już w pierwszym tygodniu swojego pobytu w miasteczku. Miała nadzieję, że przynajmniej przez następne miesiące nie będzie musiała oglądać jej twarzy, bo naprawdę nie chciała.
Trochę była ciekawa co jeszcze jej się przytrafi w nadchodzących dniach. Siostrę miała już z głowy więc nie mogła trafić już gorzej. Dlatego dość optymistycznie patrzyła na dzisiejszy dzień. Wstała z uśmiechem na ustach, bo Lizzie miała taką pracę, która nie wymagała od niej żadnych sztywnych godzin. Robiła zdjęcia tam gdzie chciała i kiedy jej się to podobało, czasem, gdy umawiała się na sesję to już oczywiście bardziej trzymała się terminów. Na dzisiaj nie miała jednak jakiś większych planów, przez cały dzień szwędała się po mieście kupując jakieś pierdoły do swojego nowego mieszkania, żeby czuć się w nim jakoś tak bardziej przytulnie. Dopiero późnym popołudniem postanowiła wybrać się na spacer plażą, starała się uchwycić idealny zachód słońca. Robiła właśnie setne zdjęcie statku, który przepływał stosunkowo blisko brzegu, gdy usłyszała jakieś szczekanie. Całe szczęście blondyna nie bała się psów, bo w innym wypadku już byłaby w wodzie. No i może w sumie powinna? Uciekać wpław, na ten statek, który przed chwilą fotografowała. To pozwoliłoby jej uniknąć tej niezręcznej sytuacji w jakiej się znalazła.
Nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować, czy miała mu podać rękę na przywitanie? Uściskać? Co się robiło w takich sytuacjach? Na bank, nie wypadało stać jak kołek, a niestety to robiła właśnie Lizzie. Trzeba było jej wybaczyć, bo była w wielkim szoku. - Viggo... hej - wydukała z siebie, gdy już zaczęła odzyskiwać mowę. Musiała pewnie kilka razy zamrugać żeby być pewną, że jej się nic nie przewidziało. - Dobrze Cię wiedzieć - okej to był chyba najbardziej banalny tekst jaki mogła powiedzieć, ale nie miała pojęcia jak się zachować więc posłużyła się banałami.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Ciężko było stwierdzić, co właściwie wypadało w takiej sytuacji, kiedy oboje byli wyraźnie zszokowani tym spotkaniem. Skąd Fox w ogóle wiedział, że ma podbiec akurat do niej? Przecież dookoła było tyle ludzi, mógł się zacząć cieszyć do kogokolwiek innego. Z drugiej strony Viggo mu w głębi ducha za to dziękował. Ta sytuacja mogła się zakończyć różnie - mógł zostać odrzucony i znowu cierpieć, bo przecież po tych kilku latach ona mogła już mieć ułożone życie, chłopaka i tak dalej… Albo może jednak coś między nimi nadal było. Nie dowie się, jeśli nie spróbuje, a ciężko już było sprawić, żeby ta sytuacja była jeszcze bardziej niezręczna.
Stary, już. Uspokój się. - przyciągnął psiaka bliżej do siebie i pogłaskał go po łebku, po czym znów zwrócił uwagę na Lizzie. - Nie gryzie, jakby co. Tylko się bardzo cieszy. - dodał jeszcze i z trudem powstrzymał się od dopowiedzenia do tego „w sumie go rozumiem”. Bo w sumie rozumiał, ale hej. Byłoby to dziwne z jego strony, gdyby tak się cieszył do 10 lat młodszej dziewczyny.
Dałabyś się zaprosić na kawę albo jakieś piwo? - no to zaryzykował. Fox usiadł grzecznie obok pana i wlepił swoje oczy w Lizzie. Viggo nie zamierzał naciskać, ot niewinne spotkanie po latach, chociażby po to żeby porozmawiać o tym, co się działo w ich życiu. Nie nastawiał się na nic, co było całkiem dobrym podejściem. Chociaż tęsknił i gdzieś tam miał nadzieję, że może coś by się znów między nimi zadziało, kto wie? Raz się żyje.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Może po prostu psy wyczuwają dobrych ludzi, a Lizzie miała nadzieję, że właśnie kimś takim jest. Co prawda różnie to mogło być, bo jednak jako bezmyślna małolata wdała się w romans z dziesięć lat starszym facetem, na dodatek zajętym. Różnica wieku jej nigdy jakoś specjalnie nie przeszkadzała, chyba po prostu lubiła dojrzałych mężczyzn. Nic w tym dziwnego, faceci w jej wieku byli zazwyczaj beznadziejni, uważała tak te kilka lat temu i to się nie zmieniło od tego czasu. - Śliczny piesek - uśmiechnęła się i pewnie nawet skusiła się na to, by zwierzaka pogłaskać skoro już wiedziała, że nie odgryzie jej ręki. - Zawsze się tak cieszy na widok blondynek? - zapytała starając się jakoś rozładować sytuację przez żart. Miała nadzieję, że chociaż trochę jej to wyszło.
Po raz drugi dzisiaj doznała szoku, tym razem gdy usłyszeć jego pytanie. Kolejna rzecz, której się nie spodziewała. Wiedziała, że zachowała się wobec niego bardzo słabo, nie powinna tak po prostu wyjechać, praktycznie bez słowa. Jej młody wiek oczywiście mógł być tu jakimś usprawiedliwieniem, ale też bez przesady. Nie mogła wszystkiego zwalać na to, że była młoda i głupia. - Piwa możemy się napić - Może wtedy się trochę bardziej rozluźni. - Ale czekam na idealny zachód słońca do zdjęcia... więc możemy kupić sobie coś w tym barze niedaleko i posiedzieć na plaży? Twojemu towarzyszowi pewnie też, by się to bardziej spodobało - zaproponowała przenosząc wzrok gdzieś na wodę, bo zdała sobie sprawę, że chyba trochę za długo się tak na niego patrzy.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Zupełnie jej się nie dziwił, bo on sam był bardzo niedojrzały w wieku tych 18 czy 20-paru lat. Z drugiej strony też nie był jakimś poważnym dorosłym, nadal miał w sobie to wewnętrzne dziecko, ale umiał zachować balans między jednym a drugim. Chociaż gdyby spojrzeć na jego dojrzałość i odpowiedzialność przez pryzmat ich relacji i okoliczności, w jakich to wszystko się działo… to nie był przykładem. Po prostu powinien, jako ten starszy, dorosły mężczyzna, wziąć odpowiedzialność i nie dopuścić do tej całej dramy, jaka się wydarzyła. Zakończyć jeden związek zanim się wplątał w wieczne kłamstewka i w efekcie stratę tego ustatkowanego życia. Ale to już było, nie wróci, nic z tym nie zrobi. Czy żałował? Niekoniecznie. Może tylko tego, że doprowadził do urwania kontaktu przez dziewczynę.
Zwykle woli brunetki. - puścił jej oko, również odpowiadając żartem. - A tak całkiem poważnie, to bardzo ci pasuje ten kolor. - dodał jeszcze, co by jej nie urazić. Sama prawda, inna sprawa że ładnemu we wszystkim ładnie, a Lizzie to w ogóle jeszcze wyładniała przez te parę lat.
Przytaknął na jej propozycję i skierowali się w stronę pobliskiego baru.
Czyli dalej fotografujesz. Jak ci idzie? - zagadnął, skoro już wspomniała o fotografii, co by podtrzymać niezobowiązującą rozmowę i trochę przełamać lody. Sam czuł się trochę bardziej komfortowo i miał nadzieję, że ona też.
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Gdyby Lizzie teraz znajdowała się w takiej samej sytuacji to pewnie zachowałaby się zupełnie inaczej, albo przynajmniej trochę lepiej rozegrałaby ich pożegnanie. No, bo nie zachowała się dobrze. Tak samo jak. gdy dowiedziała się o jego wypadku. Pewnie, z czystej ludzkiej dobroci, mogłaby się do niego odezwać i zapytać czy wszystko w porządku. Mogłaby, ale zapytała sama siebie, czy jest sens rozdrapywać stare rany. Odpowiedź w jej głowie brzmiała przecząco więc żyła sobie po swojemu, aż do dzisiaj.
- Nie dziwię mu się - rzuciła z uśmiechem, bo Lizzie też wolała brunetów, chociaż siebie samą wolała jednak w blondzie. - Dziękuję, to bardzo miłe - odpowiedziała nawet lekko się rumieniąc, głupota, ludzie mówili jej komplementy stosunkowo często, a ona i tak nie nauczyła się jeszcze ich normalnie przyjmować. Zaczynała się rumienić jak burak.
- Tak - kiwnęła głową patrząc pod nogi - Jak na razie to chyba nie najgorzej. Robiłam kilka staży w Sydney po skończeniu studiów, pracowałam chwilę u fotografa, ale ostatnio musiałam zrezygnować - żeby wrócić do matki i pomóc jej z domem. Takie rzeczy powinna robić dobra córka, a niestety siostra Lizzie chyba miała to gdzieś. - A co u Ciebie? Dalej pracujesz w policji? - Zapytała zerkając w bok, by na niego spojrzeć. - Słyszałam o Twoim wypadku - dodała, nie będąc w stu procentach pewna, czy w ogóle powinna o tym wspominać. No, ale słowo się rzekło. Już teraz trudno, czasu się nie cofnie, chociaż pewnie Lizzie to akurat, by wolała mieć taką możliwość.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Na pewno miło by było dostać od niej chociaż smsa, ale w sumie to nawet się nie spodziewał, że wiedziała o jego wypadku. Jasne, pojawiło się kilka artykułów w gazetach dla sensacji, ale ona była wtedy w Sydney i newsy z małego miasta mogły tam nie docierać.
Uśmiechnął się nieco, widząc jej rumieniec. Może i wydoroślała, przefarbowała włosy i tak dalej, ale rumieniła się na komplementy cały czas tak samo.
No to chyba całkiem nieźle... Zrezygnowałaś, żeby zająć się własną działalnością, czy...? - uniósł lekko brew, kiedy tak urwała zdanie. Zaraz jednak ogarnął, że mogło to brzmieć dosyć nietaktownie, w końcu nie musiała mu wszystkiego mówić. - Żeby nie było, nie chcę być wścibski czy coś. - poprawił się zaraz, rzucając jej nieco przepraszający uśmiech.
W tym momencie dotarli też do celu i na małym, zewnętrznym barze zamówił dwa piwa na wynos, zapłacił i wręczył jej jeden z plastikowych kubków. Zaraz potem skierowali się z powrotem w stronę plaży, a kiedy Fox wyczuł, że tam idą, znalazł się jakiś metr przed nimi, szaleńczo machając ogonem.
Słysząc, że Lizzie wiedziała o jego wypadku, mało nie zakrztusił się piwem, ale udało mu się zamaskować zarówno zaskoczenie faktem, że o tym wspomniała, ale i pewnego rodzaju zawód, że mimo to nie zdecydowała się wtedy do niego odezwać.
Tak- Tak, nadal tam pracuję. Co prawda dostaję tylko te małe sprawy, drobne kradzieże, napady na sklepy i tym podobne... - odpowiedział, po czym wskazał gestem, by usiedli na piasku i puścił Foxa wolno, żeby mógł się wyszaleć. - Nie było łatwo wrócić, podobno mógłbym, ale nie chcą żeby mnie ktoś zabił na służbie tym razem na serio. - no i proszę, ledwie zaczęli bardziej normalnie rozmawiać, a on już rzucał czarnymi żartami o umieraniu. Przezabawne. - Przynajmniej mam teraz zajebistą bliznę. - dodał jeszcze, puszczając jej oko i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, oferując jej jednego.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Może za kolejne kilka lat i to uda jej się zmienić, będzie bardziej pewna siebie i wtedy nie będzie tak łatwo sprowadzić rumieniec na jej twarz. Na razie, jak widać, nie wiele trzeba było.
- Tak, nie jest źle, jak na sam początek wielkiej kariery - zaśmiała się trochę, bo jednak była dziewczyną z małej miejscowości raczej sobie nie wróżyła bog wie jakiej światowej kariery. Cale szczęście, że istniały teraz social media i mogła tam się promować. - W porządku, to nic takiego - machnęła ręką. - Musiałam zrezygnować żeby tu wrócić, chce pomóc mamie w remoncie domu, a pewnie trochę to potrwa więc nikt nie dałby mi tak długiego urlopu. Na razie sobie dorabiam robiąc jakieś sesje dla matek w ciąży i ich dzieciaków - Nie tylko takie robiła, ale te zdecydowanie były jednymi z najczęstszych i najbardziej nudnych sesji.
Lizzie gdy tak patrzyła na tego wesołego pieska to pomyślała, że może, gdy życie jej się unormuje to sama powinna zostać jakąś zwierzęca mamą. Przygarnęłaby kotka czy pieska. - Nie brzmisz jakbyś był bardzo zadowolony z tych drobnych spraw - zauważyła unosząc lekko brew i usiadła sobie na piasku obok niego. - Pewnie mieliby przy tym dużo papierkowej roboty, a komu by się chciało uzupełniać tyle formularzy - zażartowała sobie przyglądając mu się z uśmiechem i napiła się kilka łyków piwa. - No tak, co to za policjant bez blizny - wywróciła oczami wyraźnie rozbawiony, a później wzięła od niego papierosa. - Ale chciałbyś wrócić do bardziej poważnych spraw czy pasują Ci złodzieje sprzętów agd i rtv z miejscowych sklepów? - Zapytała, bo jednak istotne było to co on chciał, a nie to co ktoś na posterunku robił i mówił. Trzeba było podążać za własnymi marzeniami.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Było to urocze i może też w pewien sposób dopełniało osobowość Viggo. On był pewny siebie, właściwie od zawsze, może to wynikało z faktu, że w dzieciństwie tyle podróżował i co parę lat zmieniał całkowicie środowisko, kraj, szkołę, znajomych…? A potem w liceum był tym szkolnym buntownikiem, na którego leciały wszystkie laski. Tak więc to miało swój udział w jego podejściu do komplementów - podziękował z grzeczności, ale dobrze wiedział, że osoba komplementująca totalnie ma rację. No i też jemu łatwo przychodziło schlebiać innym, co zresztą było widać tuż przed chwilą.
Najważniejsze, żeby zarobić i mieć czas na swoje własne projekty. Jak to się mówi, jest to, co ci zapłaci rachunki i to, co sprawi ci przyjemność. Czy jakoś tak. - wzruszył ramionami i najpierw odpalił jej papierosa, a potem swojego, niczym prawdziwy gentelman.
Zaśmiał się, słysząc że podłapała żart o umieraniu no i całe szczęście nie zrobiło się nagle poważnie. Upił trochę piwa, po czym zaciągnął się papierosem.
Szczerze współczuję temu, który siedział w papierach jak ja sobie spałem naćpany morfiną. - pokręcił głową. Sam musiał wypełniać teraz dużo papierowej roboty, ale cała papierologia w razie wypadku… nie jego działka, ale słyszał ile tego było. Generalnie najlepiej to nie mieć żadnych obrażeń, urazów czy innych postrzeleń, dla wszystkich łatwiej. Zamyślił się na chwilę, słysząc pytanie o jego własne pragnienia i dotarło do niego, że właściwie to się nad tym od dawna nie zastanawiał. Po prostu zaakceptował rzeczywistość, bo nadal było to lepsze niż przedwczesna emerytura. Chyba by zaczął chodzić po ścianach z nudów. Zawiesił wzrok na falach oceanu, zanim się odezwał.
Chciałbym. Niby te małe to taka realna, przyziemna pomoc, ale chyba bardziej się spełniam w tropieniu zaginionych albo morderców. Tylko czy jest to dla mnie możliwe? Raczej nie. A przynajmniej nie na tym posterunku. - wzruszył ramionami i upił łyk piwa, po czym zerknął na Lizzie. - A ty? Wolałabyś Sydney, czy nasze małe miasteczko? - zagadnął, unosząc lekko brew. - Czy może w ogóle inne miejsce na ziemi?

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Owszem - przyznała mu rację - chociaż mam nadzieję, że niedługo będę mogła zarabiać na tym co sprawia mi stu procentową przyjemność. - Kochała fotografować, ale no nie udawała, że robienie zdjęć ciężarnym nie było spełnieniem jej marzeń. Z drugiej strony cieszyła się, że może robić chociaż tyle w swoim zawodzie. Nie każdy miał taką szansę. Niektórzy skończyli wybitne studia, a pracowali na kasie w markecie. Także nie powinna narzekać. Uśmiechnęła się, gdy odpalił jej fajkę i za chwilę zaciągnęła się, by po chwili wypuścić dym z płuc.
- Naćpany morfiną? To nie brzmi najlepiej, spróbuj może trawki zamiast od razu tak szaleć - rzuciła żartem ponownie zaciągając się papierosem. Dowcip jej się najwyraźniej wyostrzył, gdy poczuła się trochę pewniej w jego towarzystwie. - Ten ktoś od papierków musiał Cię nienawidzić - kiwnęła głową. Ona się bardzo cieszyła, że w swoim zawodzie ma naprawdę bardzo mało biurokracji, przynajmniej do czasu założenia własnej działalności, bo wtedy to wiadomo dochodziły jakieś faktury i inne bzdury. Na razie się tym nie martwiła i pracowała trochę na czarno. Nie było to najlepsze rozwiązanie, ale trudno.
- A pytałeś? - No, bo ludzie czasem zakładali, że już się nic im w życiu nie zmieni, a może wystarczy tylko zapytać. - Jak nie tu, to dookoła jest kilka innych miejsc, w których pewnie chcieliby dobrego policjanta - a jak nie tu, to świat był wielki. Nie trzeba było się ograniczać do małego miasteczka i Lizzie o tym dobrze wiedziała. - Lubię Sydney, mogłabym tam mieszkać na stałe - przyznała - chyba wolałabym nie zostawać na dłużej w Lorne Bay, chcę pomóc mamie z remontem, a później zobaczymy... nie byłam jeszcze w Melbourne - jak na razie nic oprócz rodzicielki tu ją nie trzymało, a fakt, że zostając tu musiałaby się pewnie częściej widywać ze swoją głupią siostrą trochę ją jeszcze odstraszał.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
To w takim razie będę trzymać kciuki, żeby wszystko wyszło tak, jak chcesz, - posłał jej przyjacielski uśmiech. Wierzył w nią, bo pamiętał jak zaczynała i może mimo wszystko się nie znał, ale podobało mu się to, co robiła. - Swoją drogą, nadal mam te kilka twoich polaroidów... - dodał zaraz, trochę nostalgicznie, a trochę z dumą. Pewnie za parę lat będzie mógł się chwalić, że był przy niej, kiedy zaczynała karierę. Nie, żeby mu o to chodziło, po prostu miał sentyment do tych fotografii. Te małe polaroidy tak naprawdę wisiały u niego nad łóżkiem, ale oczywiście, że tego nie przyzna. Przecież to by było zbyt sentymentalne...
Wywrócił oczami, słysząc jej żart. No ale też cieszył się, że pozwalała sobie na więcej, bo to znaczyło po prostu, że czuła się przy nim pewniej.
Trawkę to ja mam, jakbyś chciała to zapraszam. - odparł, wzruszając ramionami i zaciągnął się znów papierosem, po czym dotarło do niego jak źle mogło to brzmieć z ust policjanta. - Chyba nie powinienem był tego mówić, ale cóż... Oferta aktualna. - zaśmiał się i puścił jej oko. Najpierw nauczył ją palić papierosy i teraz jej proponował zioło? No, chyba że nie próżnowała podczas studiów, różnie mogło być.
No niby tak, ale wiesz... To gruncie rzeczy jest taki osobisty dylemat: porzucić coś, dzięki czemu mogę pomóc większej ilości cywilów na rzecz czegoś, co ciągnie się miesiącami, no ale mnie spełnia zawodowo... Kolejna sprawa to pytanie czy mnie dopuszczą po wypadku, bo właściwie sam sobie jestem winien. Dałęm się ponieść emocjom i bum. - odparł, układając dłoń w kształt pistoletu i zasymulował strzał. To wszystko nie było takie proste.
Słysząc, że nie zostałaby na dłużej w mieście, przeniósł spojrzenie na wzburzone fale.
Jak długo planujesz zostać? - zapytał, po czym upił trochę piwa.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Naprawdę? - Zdziwiła się, nie spodziewała się, że wciąż trzyma jej zdjęcia. - Już nawet nie pamiętam, ale pewnie są jakieś beznadziejne - Dopiero wtedy zaczynała, więc szczerze wątpiła w to, że były dobre, teraz na sto procent zrobiłaby coś o wiele, wiele lepszego. - Ale to bardzo miłe, że ich nie wyrzuciłeś - przyznała lekko się jeszcze uśmiechając i założyła sobie kosmyk włosów za ucho. - Podrzucę Ci kiedyś jakieś lepsze, nowsze - dodała jeszcze, bo jeżeli miał mieć jej prace, to tylko te, które będą po prostu dobre. Nie żeby teraz była jakąś wielką, wybitną artystką, ale na pewno miała więcej wprawy i umiejętności niż te kilka lat temu.
- Czyli sprawdza się stwierdzenie, że najciemniej pod latarnią... - pokiwała głową i zaśmiała się. Kto by pomyślał, że pan glina będzie częstować trawką. - Pewnie w policji mają najlepszy towar więc trochę żal byłoby odmówić. - Chociaż pewnie powinna. Z drugiej strony, teraz oboje byli już dorosłymi osobami, więc czemu mieliby sobie nie zapalić po przyjacielski jakiegoś blanta? Nie ma co sobie odmawiać. Bez sensu totalnie.
- Myślę, że powinieneś robić to co Cię spełnia zawodowo, może jest ktoś kto spełniałby sie zawodowo wykonując te małe, drobne sprawy, a Ty mu teraz zajmujesz miejsce. Poza tym ciężko na to pracowałeś wiec szkoda to tak po prostu zaprzepaścić - to czy by go dopuścili do takiej pracy to inna sprawa, ale nigdy się nie dowie jeżeli nie zapyta.
- Nie wiem jeszcze, to wszystko zależy jak uwiną się robotnicy - powiedziała przesypując sobie piasek między palcami wolnej ręki. - Może miesiąc, dwa, trzy... ciężko stwierdzić. Dom nie jest w najlepszym stanie i wymaga porządnego remontu - a to też kosztuje, więc fundusze też trochę stopowały niektóre prace.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
ODPOWIEDZ